2007-11-24

LO(NDON)VE PART 2
















Nic dodac nic ujac.
London zwiedzany z Anett jest duzo piekniejszy niz z Ex...
nie, nie bylysmy wciete robiac to zdjecie;)
Anett co ci sie najbardziej podobało w Londynie??

no napewno nie były to ceny piwa

albo wieczorne dylematy:
-możemy mieć 3 wina za 5 funtów albo 6 piw, co wybieramy?

-winoooo!!!

(odpowiedz 10 osób śpiących razem z nami wydaje się oczywista)

-to kto idzie do sklepu??

-yyy, te bóle kręgosłupa....
-yyy...pada a ja mam katar....
-yyy...byłem wczoraj 6 razy.....

Cały świat ma te same problemy.

8 cudownych dni w Londynie

Anett ja już nie pamiętam kogo poznałyśmy, popraw mnie jak coś zepsułam:

-Nowozelandcy (nie chce o tym rozmawiać, mieszkałyśmy u nich 5 dni, ale muszę powiedzieć, że podróż dookoła świata się opłacała KOCHAMY NOWĄ ZELANDIĘ, jak tylko Rosyjskie gangsterki kochać mogą)

- Australijczycy (no comment)

-Grek (say TESCO!!!!)

-Urugwajec (niewiele pamiętam)

-Niemcy (Nieieeemiec z gitarą byłby dlaa mnie paraaaaa!!!)

-Nowojorczyk (-smierdza mi skarpety, ma ktos pozyczyc??)

-Estończyk (miły i sympatyczny)

-Polka (pierwsza nasza koleżanka -ej ten Australijczyk musi mieć wielkiego bo strasznie jęczy jak sobie sprowadza dziewczynę...., po 6 winiaku, pozdro Gosia!! powodzenia)

Nie pamiętam więcej grzechów Anett, pamiętasz?

2007-11-08

::manaaaaja la porkeeetta!

Oto i jesteśmy. Trochę grubsze, lekko owłosione, bardzo szczęśliwe.
Dieta calabrese, melanzany, pepperoni ripieni, pizza i makaron na tysiące możliwych sposobów.

A tam.
Grubośc nie przeszkadza w szczęsliwosci, tego się nauczyłam w ostatnim miesiącu.
Grubośc nie przeszkadza mi w posiadaniu dwóch niezaleznych chłopaków, Izie w poderwaniu mojego byłego.
A moze to grubosc sprawia, ze jestesmy tak szczesliwe?

Co…mmo deo
So innoe
Oe ‘eo
Soe chene-ene ribos

Eros: Antigos ‘spiritos, umbras…
Eros: Parent chi benint a mie

Ti cherzo donare su sambene
eros: E' la vita mia
Ti cherzo leare, oh…

E t’amo, e t’amo, ses sa vida mea
Eros: Ogni cosa tua
E t’amo, e t’amo, oh…

Arcanos libros in domo mea
Eros: Sento le parole tue

Ti cherzo donare su sambene
Eros: E' la vita mia

Ti cherzo ninnare, oh…
E t’amo, e
t’amo, ses sa vida mea
Eros: Ogni nota tua
E t’amo, e t’amo, oh…

Anche se non è più casa mia
Eros: Sento le tue melodie

Ponemila un’idea
In sa manu, in su coro

Ti cherzo donare su sambene
Ti cherzo ninnare, oh…
E t’amo, e t’amo, ses sa vida mea
E t’amo, e t’amo, oh…

Arcanos libros in domo mea
Eros: Sento le parole tue
Co…mmo deo
So innoe
Oe ‘eo
Vola questo canto per te


Nastepny etap podrozy?
Katowice->Londyn
Londyn->Mediolan
Mediolan->Palermo

Czy mogę tak spędzic resztę zycia, Mamo?

Mozarella e Gorgonzola!
Mille grazie per le porchette!

sms: Stiamo gia cucinando... mentre vi aspettiamo laviamo anche le calze di iza... intanto aspettiamo le vostre email!

Juz gotujemy (w domysle- na nasz przyjazd :)) czekamy, pierzemy skarpetki izy... bardzo czekamy na wasze maile!


2007-10-16

::siamo noi

Tadam!

Stalysmy sie szczesliwymi posiadaczkami biletow z Milano do Polski, z Polski do Londynu, konczymy nasza niebezpieczna sycylijska podroz juz za dwa tygodnie...

Nadciagamy, z ogromna iloscia smiesznych historyjek, tysiacami zdjec, wspanialymi wspomnieniami...

Szykujcie sie na wieczor z sambuca i zrobiona przeze mnie sangria, zdjeciami i POLSKA WISNIOWKA!

2007-08-27

::yesterday`s mistakes



AAAAaaaaneta co ja narobiłam?!?!?!
Chcesz kawę?





TADAM!
Dziś jest mój ostatni dzień pracy, i znów czeka mnie kilka dni wakacji.
Jutro jedziemy do Reggio.

Powzięłam poważną decyzję. Tatuaż. Taki, jaki zawsze chciałam. Jeśli tylko zdążę jutro- nie będę się wahać specjalnie. Możecie powoli czekać na zdjęcia.

Izzi, wpadamy jutro do sklepu z kolczykami. Postanowiłam uzbierać 365 par, na każdy dzień roku jedną.

Wrzucam kilka zdjęć. Ja jako Vagabondo, jakbyście chcieli zobaczyć. Bar Plaza, GC, były Izzi.

2007-08-25

::follow the line

Oto jak zamieniłam się we Włoszkę.



Top 20 Wyszukiwanych fraz:
Ile: Fraza:
4 disco polo po rusku
4 che fortuna trip around the world
2 http://las-vegas-on-tour
2 palizzi gianni
1 live is a big piece of shit
1 piece of shit
1 piece of shit when you look at it
1 Live is a piece of shit
1 live is a piece of shit
1 disco polo po rusku
1 las-vegas-on-tour
1 live is peace of shit
1 bar plaza in palizzi
1 "dobra anett"
1 tageslichtprojector
1 vasco rossi blogspot
1 "izabela maciejowska"
1 disco polo po polsku i po rusku
1 downtempo blogspot
1 moje makija e



Jest ekstra, ktoś wszedł na naszego bloga wpisując w google TAGESLICHTPROJEKTOR.

Pozdrowienia , complimenti!

:* (dla tej osoby, mam nadzieję, że jeszcze zajrzy do nas )

My też kochamy tageslichtprojektory.
A teraz kilka zdjęć:



-Angelo, zostajemy na dłużej.
-A, nie wierzę.
-Angelo, one zostają.

Chyba nie był zadowolony, dopiero pieczenie świniaka poprawiło mu humor.

Ja. Ktoś się stęsknił?
Jak widać na zdjęciu- ciężko pracuję.




Pola.
The Kooks, Seaside.

Czasami. Jak często?





Ja jako kelnerka, najlepsza wśród lekko-wciętych kelnerek. Sangria, którą nauczyłam się robić, mój fartuszek- bo występuję zawsze incognito, kilku przyjaciół.

Bar Plaza, pieczenie świniaka, szalone karaoke.
1 września idę do pracy. Do nowej pracy.
Izzi przychodzi 3go, prosto z Obozu Pracy U Gianniego.

2007-08-24

*** AMORE MIO

Ha, a chcesz wiedzieć od kiedy ja jestem Włochem??
Odkąd nauczyłam się prowadzić vespę oraz odkąd wczoraj o 17:30 wpadł Mimo na piwo:)
zapomniałam nadmienić, że w międzyczasie wrócił mój pierwszy włoski chłopak i właśnie wczoraj wyjezdzal.

-Gianino cholera jasna gdzie pojechał Giancarlo??
-zaraz wraca, a co?
-Mimo idzie....

Mój mały szef dostał niekontrolowanego ataku śmiechu.

-co zamierzasz?
-a nic, nie wiem, mogę się schować do lodówki?


-cześć kochanie,
-a cześć, sorki, dużo pracy, nie czekaj na mnie
-no, ale jest prawie 18, podrzucę Cię do domu, czemu Cię u mnie nie było ostatnio??
-chryste, tyle roboty, Gianino Ci zrobi cos do picia, o cześć Giancarlo!
-cześć kochanie(ups!)
-Gianino uciekam na zewnątrz, tam stolik przyszedł
-nie, nie ja pójdę, nalej to piwo dla Mimo.... (ze złośliwym uśmieszkiem powiedział mój mały szef)

Ehhh....wygrałam:) Odesłałam małego Giancarlo na Piazzę i omówiłam z Mimo szczegóły naszej wspólnej pracy od przyszłego miesiąca.

Mój mały szef był niepocieszony, że nie było awantury.

-Ty jesteś taka wredna ragazza, a Ci się udało, Giancarlo to mój kuzyn, wszystko mu powiem!
-Ty spójrz na swojego kuzyna i na moje siniaki po tym jak ostatnio był zazdrosny, chcesz, żeby mnie zabił??
-no dobra, on też nie jest bravo ragazzo....


I jesteśmy w domciu:) jestem Włochem, nie Włoszką:)

Anett, czyż pomysł związania się z miejscowym gangsterem i zamiejscowym pięknisiem nie był jednym z lepszych? tyle adrenaliny....


Anett związała się z bardzo wyjątkową postacią. Nie wiem czy powinnam mówić jego ksywę...
Ale jest jedna z sympatyczniejszych postaci.
Gdyby tylko natrząchana Anett nie wysyłała go notorycznie do nas do domu w okolicy 3, 4 nad ranem, żeby mnie wyciągnął na piwo....

Anett? ja mam jeszcze tydzień pracy, możesz to dla mnie zrobić?

::over and over

Już wiem, od kiedy jestem Włoszką.

Od mojego piątego giro Vespą (się zakochałam w Vespach!) o szóstej rano, w najkrótszej spódniczce świata- kto pamięta tę błękitną w groszki?- i od kiedy używam moich prywatnych Ray Banów w stylu policjantów z Miami.

Jest coraz fajniej, z dnia na dzień.
Dziś byłam w Reggio. Shopping! teraz już wiem, jak bardzo mi tego brakowało. Muszę przyznać, że czuję się trochę bardziej spełniona.
Chyba każdemu singlowi zakupy poprawiają humor?

Dostałam śliczne kolczyki- jabłuszka. Czy ja się przypadkiem z kimś związałam?
I czy wszyscy już wiedzą, że mam świra na punkcie kolczyków?

W niedzielę jest mój ostatni dzień w pracy. Kilka dni wolnego i- BAR PLAZA!
Tydzień wakacji (może Mesyna? Milano?) we wrześniu i- Barcelona (!?!).
Z tą Barceloną to cicho na razie, jeszcze nie rozmawiałam z Izzi, za to prawie wszystko uzgodniłam z Carmine. W Barcelonie też są Vespy i mamy zaklepane dwuosobowe łóżko na początek. Plan jest taki- nie zagrzewać miejsca nigdzie na dłużej.

Co jeszcze?
Wrzucam nowe zdjęcia na Photobucket. Odezwijcie się czasem. Czy powinnam podawać tutaj mój numer wszystkim tym, którzy nie napisali do mnie jeszcze ani smsa?



http://s191.photobucket.com/albums/z39/annizzi
Enjoy!

2007-08-23

::truth behind the lights

Top 20 Wyszukiwanych fraz:
Ile: Fraza:
4 disco polo po rusku
4 che fortuna trip around the world
2 palizzi gianni
1 piece of shit when you look at it
1 live is a piece of shit
1 las-vegas-on-tour
1 Live is a piece of shit
1 �piwór wild nature
1 disco polo po polsku i po rusku
1 piece of shit
1 live is a big piece of shit
1 "izabela maciejowska"
1 vasco rossi blogspot
1 bar plaza in palizzi
1 downtempo blogspot
1 live is peace of shit
1 disco polo po rusku
1 moje makija e
1 palizzi nightlife sacca
1 russia disco



I właśnie w ten sposób stałyśmy się Ruskami.
Moja praca jest super, zwłaszcza po dwunastej w nocy.
Jedna sangria, wino, druga sangria, drugie wino.

W zależności od zestawu znajomych- gitara lub tańce na Piazzy.

Przedwczoraj dostałam prezent. Krokodyle się skończyły, podobno.
-Ale nie płacz, to jest syn Krokodyla.

Mam nowego chłopaka. Jest ogromną Żabą i nazywa się Amaro Del Capo.
Wczoraj w końcu spróbowałam tego Amaro. Pycha.

SłuchamyMusicology Prince`a na zmianę z najnowszym Jamiroquai, latynowskich rytmów i Ayo.
Czekamy na szefa Izzi, choć on nie zawsze nadciąga.

Spijamy się w Barze Plaza (czy mówiłam, że każde miejsce na świecie ma swoją Pauzę?) i wracamy do domu o 6-7 rano.

Jest radośnie, jest gorąco, jest końcówka wakacji.

A co najbardziej podoba mi się w Calabrii?
Giro na Vespie.

Oldschoolowa Vespa, bzzzzzzzzzzz, bzzzzzzzz.

Została mi obiecana jedna po dziadku, jak tylko przeprowadzę się do Milano i załatwię potrzebne dokumenty. Moja własna Veeeeeeespa!
Bzzzzzzzz, bzzzzzzzzzzzz, bzzzzzzzzzz!
Milano, nadciągamy!

2007-08-20

::sui monti con anette

http://pl.youtube.com/watch?v=Be3iQEDxMiw

Spędziłam przeuroczy wieczór z >>moim nowym chłopakiem<< z Milano (!).
Nauczyłam się theme song z tej kreskówki.
Anette mieszka w Szwajcarii, w okolicy Luzern.
Życie jest zabawne, nieprawdaż?

-Anette, przyjedziesz do Milano?
-Ona jedzie z nami do Ferrary!
-Ej, ja nigdzie nie jadę! Zostaję w Palizzi Marina!
-Pacca.

Mam jeszcze jedną możliwość.
Zespół D `Alessio zaproponował mi, żebym pojechała z nimi w tournee. Niedoczekanie. Oni są z Neapolu.

Kończy się lato. Dziś jest chłodno, niebo jest pochmurne. Za kilka dni wyjadą wszyscy. Nino już wrócił do Milano, Francuz z synem wyjechał o 5 rano.
Mój ulubiony klient wraca do Rzymu w poniedziałek. (8 euro napiwku za podanie wody mineralnej, wygrałam!). Czeszki zostają do przyszłej niedzieli.

My będziemy miały tydzień wolnego i od września zaczynamy w Barze Plaza, w miejscu, gdzie wszystko się może zdarzyć: Lany podniedziałek w środku lata, pieczenie świniaka w 50 stopniowym upale, casino.

Izzi, czuję pismo nosem. Dziś spijamy się na filozoficznie. Jako dwie ragazze straniere, cudzoziemki.
Gdzie jest mój dom?
(zawsze miałam sentyment do tej piosenki, Kala?)


Mntb, wpadniemy do ciebie, musisz w końcu poznać Czeszki.

Aaaaaaa, Vespa. To będzie pierwsza rzecz, jaką sprowadzę z Włoch. Oldschoolowa czarna Vespa, jaką codziennie wracam z plaży.
No i wszystkie salsy, i pulpety z melanzany, crodino...

Szykujcie się na-za-rok!

2007-08-19

::fratello di bastardo

-Jedziemy na disco?
-Boli mnie głowa.
-Golnij coś.
-Jedziemy!





Disko ponad wszystko.

Jest fajnie, mam przyjaciół.
-Jedziesz z nami do Ferrary?

Ferrara sotto le stelle.





Szczęśliwy człowiek.
Szczęśliwa ja.
Spóźniona do pracy, ale co tam.

Zapomniałabym się pochwalić:
zostałam wybrana Miss Cudzoziemek.



Przyjechała Sorella di Lucca.

Christiano- jedyny mężczyzna świata, o którego bysmy się pozabijały- w ciągu ostatnich 4 lat zmontował dwójkę dzieci.

Japoniec dalej jest mną zainteresowany.

Luigi chyba miał MAŁĄ stłuczkę.

Wiem już wszystko o koncesjach, sanepidzie, otwieraniu knajp.
Za rok nadciągniemy z hukiem!

2007-08-18

***Non me lo so spiegare

Chyba przeszłam rzekę albo kopnęłam w kalendarz.
Trzeci dzień bez snu prawie...
I ja nie jestem zmęczona.
Anett dzisiaj zmusiła mnei do pójścia do domu. Przeprowadziłam też budującą rozmowę z Roberto:

-spałam 3 godziny w ciągu ostatnich 3 dni,
-ja 5
-ale chyba nic mi nie jest, oduczyłam się sypiać
-ja też się dobrze czuję, jakoś tak lepiej jak nie śpię

W tej części świata naprawdę się nie sypią. Miraculum!

Oraz trochę mniej budującą rozmowę z moim małym szefem:

-co tak skaczesz, zwariowałaś dzisiaj? jakaś ty Brava Ragazza! sprzątasz, uzupełniasz lodówki, no jak nigdy
-spałam godzinę po 3 piwach wczoraj, dokładnie od 7-mej do 8-mej,
-co tyś brała???? przestań się rzucać!


Anett przywieziemy do Polski zapas tutejszej CocaColi?
chyba działa

Anett zmusiłą mnie dzisiaj do pójścia spać, więc idę zaraz liczyć barany

Ok Aett, zadzwoń koło północy, wątpię żebym dłużej wytrzmała z zamkniętymi oczami.

2007-08-17

**LO VAGABONDO

Io Vagabondo

Io un giorno crescerò

e nel cielo della vita volerò

ma, un bimbo che ne sa

sempre azzurra non può essere l'età.

Poi, una notte di settembre mi svegliai

il vento sulla pelle

sul mio corpo il chiarore delle stelle

chissà dov'è casa mia

e quel bambino che giocava in un cortile

io, vagabondo che sono io

vagabondo che non sono altro

soldi in tasca non ne ho

ma lassù mi è rimasto Dio...

Si, la strada è ancor là

un deserto mi sembrava la città

ma un bimbo che ne sa

sempre azzurra non può essere l'età.

Poi una notte di settembre me ne andai

il fuoco di un camino

non è caldo come il sole del mattino

chissà dov'era casa mia

e quel bambino che giocava in un cortile

io, vagabondo che sono io

vagabondo che non sono altro

soldi in tasca non ne ho

ma lassù mi è rimasto Dio

vagabondo che sono io.


To chyba nie wymaga tłumaczenia.....w wolnym:
Kto wie gdzie jest mój dom...
zostaw mnie Boze w spokoju...
jestem podróżnikiem i nikim innym....


Anett don Vagabondo.

***TOGLI LE TUE MANI CALDI

Tiziano Ferro
Non me lo so spiegare


Un po' mi manca l'aria che tirava
O semplicemente la tua bianca schiena..nananana
E quell'orologio non girava
Stava fermo sempre da mattina a sera.
come me lui ti fissava
Io non piango mai per te
Non farò niente di simile...nononono
Si, lo ammetto, un po' ti penso
Ma mi scanso
Non mi tocchi più

Solo che pensavo a quanto è inutile farneticare
E credere di stare bene quando è inverno e te
Togli le tue mani calde
Non mi abbracci e mi ripeti che son grande,
mi ricordi che rivivo in tante cose...nananana
Case, libri, auto, viaggi, fogli di giornale
Che anche se non valgo niente perlomeno a te
Ti permetto di sognare
E se hai voglia, di lasciarti camminare
Scusa, sai, non ti vorrei mai disturbare
Ma vuoi dirmi come questo può finire?
Non melo so spiegare
Io no me lo so spiegare

La notte fonda e la luna piena
Ci offrivano da dono solo l'atmosfera
Ma l'amavo e l'amo ancora
Ogni dettaglio è aria che mi manca
E se sto così..sarà la primavera..
Ma non regge più la scusa...

Solo che pensavo a quanto è inutile farneticare
E credere di stare bene quando è inverno e te
Togli le tue mani calde
Non mi abbracci e mi ripeti che son grande,
mi ricordi che rivivo in tante cose...nananana
Case, libri, auto, viaggi, fogli di giornale
Che anche se non valgo niente perlomeno a te
Ti permetto di sognare..
Solo che pensavo a quanto è inutile farneticare
E credere di stare bene quando è inverno e te
Togli le tue mani calde
Non mi abbracci e mi ripeti che son grande,
mi ricordi che rivivo in tante cose...nananana
Case, libri, auto, viaggi, fogli di giornale
Che anche se non valgo niente perlomeno a te
Ti permetto di sognare
E se hai voglia, di lasciarti camminare
Scusa, sai, non ti vorrei mai disturbare
Ma vuoi dirmi come questo può finire?




Hmmmmm....własnie Mimo dzięki za upieczenie rogalika o 7-mej rano:)

Anett rok w palizzi marina? a kto nam potem pomoże wrócić do normalności?


juhaaaaaaa, zostajemy w "pupie świata" na rok:D

::karaoke

Zapomniałabym.
Hit hitów.
Vasco Rossi.

Respiri piano per non far rumore
ti addormenti di sera
e ti risvegli col sole
sei chiara come l'alba
sei fresca come l'aria
diventi rossa se qualcuno ti guarda
e sei fantastica quando sei assorta
nei tuoi problemi
nei tuoi pensieri
ti vesti svogliatamente
non metti mai niente che possa attirare attenzione
un particolare
solo per farti guardare ,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,
Respiri piano per non far rumore
ti addormenti di sera
e ti risvegli col sole
sei chiara come l'alba
sei fresca come l'aria
Diventi rossa se qualcuno ti guarda
e sei fantastica quando sei assorta
nei tuoi problemi
nei tuoi pensieri
E con la faccia pulita cammini per strada
mangiando una mela ,,,,,,,,,,,,,,,,
E con la faccia pulita cammini per strada
mangiando una mela
coi libri di scuola
ti piace studiare
non te ne devi vergognare
E quando guardo con quegli occhi grandi
forse un po' troppo sinceri sinceri
si vede quello che pensi
quello che sogni
E qualche volta fai pensieri strani...
con una mano una mano ti sfiori
Tu sola dentro una stanza
e tutto il mondo fuori!!!
e tutto il mondo fuori!!!

::you never know

Nowinki z życia sympatycznych grubasków:

nauczyłyśmy się biegle mówić po czesku, spędzając godziny w barze u Luigiego. Mamy cudowna pracę w towarzystwie gangsterów i tancerki Go-go.
Ja podobno wyglądam jak aniołek, ale mam duszyczkę diabła. Iza za to niewiele mówi, na szczęście udało i się wyjaśnić po włosku, że ona myśli za nas dwie a w przerwach podsypia- w końcu musi się wyspać przed pracą.

Izzi sypia po dwie godiny dziennie, ja jestem nieco uprzywilejowana: sypiam pięć h na dobę.

Ja i Florian- to zamierzchłe czasy. Cóż, niektórzy zostali stworzeni do bycia singlem. Mówię tutaj nie tylko o sobie, Izzi?

Mój brat już mi zapowiedział, że zapozna mnie z jakimś szwedzkim baronem czy księciem, nie jestem pewna.

Obliczyłam, że po 6 miesiącach pracy u gangsterów mogłybysmy otworzyć naszą wymarzoną knajpę w Krakowie, choć oznaczałoby to rezygnację z podróży dookoła Europy.
Palizzi to Europa w przekroju, więc kto wie?

-Chcecie rogalika?
-Nie!
-Luigi, zamów im rogaliki!
-Nie chcemy rogalików, idziemy do domu.
-Chrissssssti! Dwa rogaliki, weź dwa różne, dla dziewczyn. Na wynos.
-Nie chcemy rogalików.
-Tylko cieplutkie, Christi. Odwieźć was do domu?




12 pkt dla Roberto i Angelo- za wczorajszy wieczór.

Izzi, idź spać, dziś jest Festa w Palizzi Superiore.
Zamykamy bułki z kiełbasą i jedziemy do Saaaaan Pasquale!

2007-08-15

::5 times in one night

JohnB
Up all night.


Wygrana, wygrana, wygrana!
Ferragosto!

Da się spać dwie godziny.
Znależć dwóch chłopaków jednego wieczoru.

sms: Cześć, tu Gianfranco.
Kilka puntów za imię na pewno dostanie.

Zaliczyłam pierwsze giro na Vespie. Gonię Izzi, Izzi potrafi już nawet prowadzić Vespę.

Wczoraj nie zrobiłam nic w pracy. Chodzą słuchy, że jestem kelnerką idealną. Teraz mogę jechać na opinii.
-Widzimy się o szóstej na rogaliku?
-No jak chcecie, ale idźcie już, chcemy zamykać.

Ferragosto.
Takie coś może istnieć tylko tutaj.
Jak można połączyć Natale Party (Bożonarodzeniowa Dyskoteka ze śniegiem) z Lanym Poniedziałkiem?

Wystarczy znaleźć się o czwartej rano w Barze Plaza.
Spotkać Luigiego, który zapamiętale polewa wszystkich gumową tubą.
To wcale nie było śmieszne.

Gianfranco: -Chcesz jechać się przebrać? Możemy wrócić.
Ja: -Nie, no co ty, jak pojadę to zasnę. Nie mogę dziś zasnąć.
-??
-No, na dziewiątą idę z Izą do pracy. Jutro jest ferragosto, może jej się przydam.
-Zwariowałaś? Jest piąta.
-No, możemy wypić jeszcze jedno piwo w takim razie. Kto idzie do baru?

Czeszki: -Vielkie?
My: -Ogromne!
Giancarlo: -Pacce! Dla mnie piccola!

Ja: -Zimno mi, wejdziemy do środka?
GC: -Zwariowałaś? Tam jest aria condicionata.
Ja: -I dobrze, szybciej wyschnę.

Szósta. Opłaca nam się kłaść?
Dziewiąta. Dziarskim krokiem idziemy do Night Life Pub.

-Ty się tak nie ciesz, wieczorem pracujesz ze mną. Wieczorem dopiero wygramy.

Ferragosto w Da Gianni znaczyło tyle: dwa stoliki. Dwadzieścia osób na obiedzie i 5 euro napiwków, co oznacza DWA (!) piwwwska u luigiego (tak tanio, bo mamy specjalne sconti).

To co, dzisiaj też nie śpimy?
RJD2, Making days longer.


It's nice hear your voice again
I've waited all day long, even wrote a song for you
It's strange the way you make me feel,
with just a word or two
I'd like to do the same for you

2007-08-13

::ZDJĘCIA!

http://s191.photobucket.com/albums/z39/annizzi/

Proszę oglądać od tyłu.

W końcu wpadłam na to, w jaki sposób mogę pokazać wam wszystkie zdjęcia.

::how i could just kill a man?



maybe tomorrow

Way back home?
W naszym słowniku nie ma czegoś takiego.
Way back home istnieje tylko w piosence Stereophonics, o wiele mówiącym tytule: Maybe Tomorrow.

Decyzje zostały podjęte. Najważniejsza: dziś znów spijamy się na złośliwo. Zaliczyłam pierwszą kłótnię z moim chłopakiem. Fajnie, nie?
Nie jestem w stanie zrozumieć, komu tym razem odbiło?

Wczoraj było fajnie.

Ze skrzynki smsowej:

Izzi: !@#$% Ja płacę jak do ciebie piszę zacznij mi polewać, rychtuję szpachling, jestem najgrubszy na świecie, od jutra insalata.

Tak, smakuje nam kuchnia kalabryjska, jeśli o to pytacie.

Ja: -To co to jest, ta melanzana?
Ale: -No te plasterki, jecie to od miesiąca przecież.
Ja: -No ale jak to wygląda surowe?
Ale: -Brązowe, fioletowe, jak melon.

Bakłażan. W bakłażanie nasza siła. W bakłażanie tajemnica.
Po przyjeździe do Polski zmontuje wam Bakłażan Party. Umiem przyrządzić bakłażana na sto jeden sposobów. I nadziewane papryczki.

-No i tam się pakuje jajko, nie?
-Jajko?
-Uovo?
-Jajko?! To jest MOZARELLA! Kalabryjska.
-Ta z mleka bawolego?
-Ta sama.

Ja już nie chcę wiedzieć, co jem.
Jestem tym, co jem?




Umieram ze śmiechu.
Izzi, nie przejmuj się rachunkami na 2000 zł. Ja też mam casino. Tylko popatrz.
Moja korespondencja.



Ja 17:02:30
otworz
fratello 17:02:44
wszystkie
fratello 17:02:44
?
Ja 17:02:52
no
Ja 17:02:56
ile mam gdze zaplacic
fratello 17:03:42
z ing masz rozliczenie emerytalnego
Ja 17:03:51
spoko
Ja 17:03:54
ile mam?
fratello 17:04:14
z for net wezwanie do zaplaty 65,90 zl
fratello 17:04:21
do ing
Ja 17:04:35
co to jest for net???
fratello 17:04:42
windykacja
Ja 17:04:46
COOOO? z czego?
fratello 17:04:50
z ing
Ja 17:05:00
ING?! jak windykacja?
fratello 17:05:09
ta
Ja 17:05:22
co tam jest napisane, za co niby?
fratello 17:05:25
i figurujesz w kreajowym rejestrze dluznikow i osob niewyplacalnych
Ja 17:05:35
spoko ale ZA CO?
fratello 17:05:43
dzialajac z umocowania do wierzyciela miejska biblioteka bla bla
Ja 17:05:50
hahahahahahahhahahahaha
Ja 17:05:52
no pieknie
Ja 17:05:58
podaj mi numer konta
fratello 17:06:10
wzywa do natychmiastowego uiszczenia oplaty, w innym badz wypadku proces windykacji sprowadzi sie do postepowania sadowego
Ja 17:06:20
spoko
Ja 17:06:27
podaj mi numer konta i adres to to zaplace
fratello 17:07:20
polkomtel
fratello 17:07:26
do zaplaty 269,90

Miejska Biblioteka Publiczna?
Ooooops?
Ale ZA CO?



Izon, sms:
Nadciągnę koło 24, zacznij polewać, spijmy się na cattivo.



oto tipsy co mają rysunek disney`owskich bajek




2007-08-12

::una ragazza veramente bella

No nie piszę, nie piszę, ale jak mam pisać, posiadając 15 minut wolnych w trakcie dnia, kiedy to przysypiam zerkając na budzik?
O, właśnie dzwoni.

Sabato sera jest święte. Nie można nie iść na disko. Disko? Disko ponad wszystko.

Jeste ekstra, MAM PRZYJACIÓŁ!
Umiem też czytać czeskie Cosmopolitam, co więcej, rozumiem wszystko.

Dziś odwiózł mnie do domu mój adorator, Japoniec. Z dumą przyznaję, że rozwaliłam się na przednim siedzeniu czerwonego Mini Coopera S i nie odezwałam się do niego ani słowem. Siostra mojego szefa wczoraj mi wyznała, że w końcu się zaaklimatyzowałam, no i że czas znaleźć sobie chłopaka. To chyba z tej okazji pojechałyśmy zasalutować znajomym w Sole Nero. Wpakowaliśmy się w 7 osób do samochodu, prowadził wcięty Davide, my popiskiwałyśmy, on prawie nas zabił. Wjechaliśmy w jakiś rów, ale nie mówcie Izie, chyba by mnie więcej nie puściła.

Trochę wcześniej rozgniewany Roberto powiedział mi:
-Więcej z tobą nie rozmawiam. I dodał gazu.

Później cały wieczór siedział naprzciwko mnie i błagał o wybaczenie wzrokiem.

Drugi Roberto- ten, co to ma wannę z hydromasażem i chce się żenić- wyznał mi miłość.
-Ja się zakochałem w twoich oczach.

Aha, jasne, chybaś pan zwariował, panie Robi, ale gdzie ta wanna?
Po 3 miesiącach fajnie byłoby się w końcu wykąpać. Nie zrozumcie mnie źle, nie żebyśmy jakoś specjalnie śmierdziały czy coś, no ale wanna?

Aaaa, wczoraj była pogadanka o żółwiach, spiłam 18letnią Holenderkę, powiedziała, że dziś też przyjdzie. Wiem już wszystko o żółwich gniazdach.

Sole Nero.
Copacabana, coś w tym stylu. Disko na środku plaży, z specjalnie wydzielonym podeścikiem na bar.
Uczyłyśmy się wczoraj robić drinki. Mój nazywa się fra-ane-gola, składa się z vodki fragola, syropu fragola, ginu i czegoś tam jeszcze, nie pamiętam, chwilę przed wymysleniem go zrobiłam pierwszego long island w moim życiu. Chyba lekko zbyt mocnego.
(Coś mi się poprzestawiało z moim polskim, no nie?)

Siostra mojego szefa zaproponowała mi pracę, ale coś też pokrzykiwała o striptizie za barem, nie mogę się doczekać przyszłego lata!

Co jeszcze z nowości?
Dalej się nie przekonałam do jedzenia ciepłych rogalików o 7 rano. Nie ma szans, chłopaki.

Dzisiaj muszę iść spać wcześniej. Jutro zamierzam cały dzień pracować nad moją bronzaturą.

Aaaaaa, wczoraj spotkała mnie przykra niespodzianka. Jest taki jeden, co to mi się podoba. Myśłałam, że ja jemu też.
Wczoraj przyszedł jego domniemany syn.
Niespodzianka była taka, że syn mi się też podobał.
Obaj odpadli w przedbiegach.

Izzi, czy ty coś pisałaś o tym, że sTe obiecał znaleźć nam chłopaków?
No, powiedział też, że jesteśmy wybredne.
Jasne, Angelo i roberto czekali na nas 5 godzin. 5 bitych godzin.

Wszystkie buty mi się popsuły. Mamusiu, doślij no trochę piniądza. Wypadałoby fare shopping, może pojutrze?

Co do naszych kontaktów z mafią- jestem sławna. Wczoraj w Sole Nero jakiś mężczyzna zapytał Ale, czy to ja jestem tą dziewczyną, której Luigi chciał wsadzić 30 euro napiwku za koszulkę?
Tak, to cały czas ja. I reaguję już na wszystkie imiona. Ane, Anette, Anet, Ana, Anabela...etc, etc.

Izzi ma rację, dla nich to musi być niezły ubaw, kiedy my się przedstawiamy.
Aneta to taka "maciupka Anna", Izabela to "Piękna Iza.

Wrócę niebawem, czeka mnie kolejny ciężki dzień polewania winiaka, popijania winiaka, rzucania zamówień na bułki z kiełbasą (w moim wolnym tłumaczeniu).


Znów muszę się pochwalić. Na ostatniej feście poznałam jakiegoś sławnego cantante, moim zdaniem wyglądał jak quasi-transwestyta, miał rozmazany makijaż i usta pomalowane na czerwono. Sympatyczny mężczyzna.

Jeszcze 2 tygodnie. Izzi, staraj się nie zwariować bo tylko ty zostałaś normalna.
Cywilizacjo, wracamy!
Miiiiiiilano!

2007-08-11

***BEZSENNOŚĆ (Izzi)

Właśnie coś odkryłam.
W ciągu ostatnich 60 godzin spałam 5 z przerwami na pogawędki z Anetą, co daje w sumie 4.
I nic nie biorę, czyli jednak się da;)
Oprócz przywidzeń i ogólnego osłabienia organizmu nic mi nie jest.

Ale było warto.
Dzisiaj był dzień awantur.

Awantura 1:
O 10:00 podczas porannej kawy z koleżankami z pracy pod Pub Night Life da Gianni podjezdza wielki, czarny samochód terenowy.
Wychyla się z niego głowa Mimo (tak, chyba dalej z nim jestem, sorki za powiązania mafijne) i krzyczy do mnie po włosku:
-cholera jasna, nigdy nie mogę do Ciebie przyjsc bo nie ma gdzie zaparkować! cała ulica zawalona, a ja jestem głodny, co ja mam zrobić teraz?!?!
na co ze stoickim spokojem odpowiada Edyta po polsku:
-koleś weź wyp... albo k.. nie wiem, podjezdzasz tym pociagiem i chcesz to tu zmiescic, nie ma parkingowego, zresz na wynos albo sp....?


-Edytko...ekhmmmm....on rozumie po polsku wszystko.....
-e tam, ch...rozumie, patrz jakie to tępe siedzi w tym aucie
-no właśnie rozumie, miał żonę polkę.....

Niestety sytuacji nie udało się załagodzić. Mimo obrażony odjechał z piskiem opon krzycząc:
-nie chce na wynos, chce zaparkować gdzieś


awantura 2:

Anett wczoraj umówiła nas w końcu z Angelo i Roberto na giro....niestety coś nam się pomyliło i po zamknięciu Anett Chiosko poszłyśmy prosciusieńko na piwo do Pana Mimo i jego kolegów po fachu.

Dzisiaj z obażoną miną podjechał Roberto:
-Aneta, przyjechałem Ci tylko powiedzieć, że z Tobą nie rozmawiam, czekaliśmy 5 godzin aż skończysz, a wyście zwiały. Koniec tematu. Dowidzenia.


Ups......Anett dzisiejszy wieczór sędzamy razem coś czuję....


Aaaaa i moje konotacje z mafią wyszły na jaw przed moim szefem ponieważ popołudniu podjechał główny gangster okolicy, ten sam, który rozgromił Anett Chiosko i zrobił burdę u mnei w barze, ten sam który lubi bawić się ogniem i przywitał mnie radosnym okrzykiem:
-ciao Iza, Ciao Bella, której przyjdziecie dzisiaj???

Ehhh.....to tyle bo niestety chyba schodzę.....widzę poczwórnie....
Idę spać na jakąś godzinkę, bo dzisiejszej nocy nie mogę Anett zostawić samej....
6 godzin na 72 to będzie jakis rekord?

2007-08-10

::flo, marry me?

In many ways, they'll miss the good old days
Someday, someday
Yeah, it hurts to say, but I want you to stay
Sometimes, sometimes

When we was young, oh man, did we have fun
Always, always
Promises, they break before they're made
Sometimes, sometimes

Oh, Maya says I'm lacking in depth
I will do my best
You say you wanna stay by my side
Darlin', your head's not right
See, alone we stand, together we fall apart
Yeah, I think I'll be alright
I'm working so I won't have to try so hard
Tables, they turn sometimes

Oh, someday...

No, I ain't wastin' no more time

2007-08-09

***EDEN



Przypominam błogie czasy kiedy Anett jeszcze nie pracowała i mogłyśmy spędzać wieczory
siedząc na dachu z winem:)
Niestety teraz musiałyśmy się przenieść z Vino di palizzi na rynek gdzie stoi Chiosko, w którym Anett pracuje.



W ciągu ostatnich kilku dni nabrałam pewności, że spanie 2 godziny na dobę kiedyś się mści.
Raz na jakiś czas trzeba przespać 14 - 16 godzin i wtedy wszystko wraca do normy, tylko że przez ten czas tyle się dzieje, że niestety znów muszę powrócić do stanu nadświadomości.

Z najnowszych ploteczek:

-nasz nowy szef JEST mafią i to nie jednoosobową...jest tam prawdopodobnie też mój chłopak, którego zaczynam się powoli bać, przychodzi co pewien czas do mnie tudzież Anett do pracy i robi koszmarną awanturę, że nie spał 3 dni i może nam zaprezentować po czym....no grazie...nie skorzystamy Mimo,
- nasz nowy niedoszły szef rozwalił Anecie budę z szynką bo nie chciała go policzyć jako dziesięciu osób, a przecież on jest wart 10, więc Anett nawet liczyć nie umie....
-wczoraj przyjechał jego Ojciec, żeby im wszystkim w tym Chiosko zagrozić...mamy zakaz zbliżania się do mafii, a miało być tak pięknie.....
-nie zostajemy tu ani dnia dłużej po sierpniu...ale tego można się domyślić z powyższego...


Wnioski są następujące:
-nie całujemy się więcej z mafiozami i nie przyjmujemy od nich zaproszeń na randki (Anett upilnujesz mnie?)
-nie wierzymy ludziom, którzy nie śpią powyżej 48 godzin,
-nie zapraszamy Pana Luigiego na sangrię (Anett to do Ciebie, pochwaliłaś się w pracy kto go zaprosił:)?)
-nie wierzymy Gianniemu, ze w okolicy nie ma mafii,
-nie śmiejemy się jak ktoś oblewa ulicę benzyną, bo następnym krokiem napewno będzie podpalenie i trzeba będzie wylecieć na ulicę i zatrzymywać samochody połową knajpy,
-nie wierzymy dziewczynie, która przez zaciśnięte zęby mówi, że praca jest fajna, a następnego dnia ucieka i ukrywa się w mojej knajpie, że naprawdę praca jest fajna,
-nie śmiejemy się w momencie gdy ktoś rozpala ognisko na środku knajpy i piecze swiniaka polewając go obficie benzyną, bo to się może źle skończyć,
-jeśli na podłogę upada karabin wielkości mojej nogi to znaczy, że w okolicy coś nie gra.....


A poza zatarczkami z mafią wszystko u nas ok i jeszcze raz wyjaśniam, ze to nie są żadne wakacje, tylko naprawdę zaczynamy życie hippisów i nigdzie nie wracamy, wiec pytania "kiedy wracacie do Polski" są bezzasadne.

Słucham sobie właśnie Erosa Ramazotti, Anett niestety w pracy rozlewa winiaki i kroi szynkę i tak się właśnie zastanawiam, czy ktoś mi pomoże jeśli znowu zjawi się Mimo i będzie się awanturował....ehhhh....liczę na Anett więc jednak wychodzę dzisiaj:)

Mały Giancarlo wracaj z tej Hiszpanii.


A tak poza konkurencją, czy ktoś mógłby nam w commentach napisać co się dzieje w Polsce, bo z wiadomości na wp jestem w stanie dowiedzieć się tylko, że Maserak ma nową dziewczynę i ktoś chce coś zdelegalizować.


Włoska rodzina Anett mówi, że tu nigdy nie było takich problemów, więc myślę, że nie powinnyśmy się przyznawać, że właśnie zdobyłyśmy nowe doświadczenie

"jak w miesiąc rozpętać wojnę rodzin mafijnych w Calabrii'.

(tak, tak nasi szefowie też się nie dorobili na budach z kanapkami otwartych 2 miesiące w roku)

Aaaaaa......kochany Mimo, skończymy jak Romeo i Julia.

::natural reggae







Wczoraj moja praca pobiła wszystko.
Uwielbiam wracać z kurami, po szklaneczce martini i cappuccino. Na lepszy sen.

Obudziłam Izzi o szóstej, zasypałam garścią świeżych plotek.


Biegnę na plażeę.


Pięć punktów dla tego, kto znajdzie nazwę tego zespołu reggae z Palizzi.
Płyta jest boska.

2007-08-08

::dolce vita


Moje koleżanki z pracy.
Mira i Ale.
Jest super,, przedstawiają mnie wszystkim i dzięki nim właśnie odkrywam najpyszniejsze likiery świata, podawane w wafelkach do lodów oblanych czekoladą.
Na drugim zdjęciu nasza ulubiona koleżanka w dniu festy St Anna, po lewej jeden z moich ulubionych kolegów- brat Enzy, który pojutrze zabiera mnie do Reggio.
Jeśli wszystko ułoży się po mojej myśli, wrócę z Panem Tatuażem.

2007-08-07

::white trash beautiful



Casa della frutta, frutteria.
Przybytek Człowieka Jajo.

Idę do pracy. Mam nadzieję, że dziś będę grzeczna i wrócę przed 7 rano.
Wakacje, wakacje.

Izzi, co napiszesz o naszych przyjaciołach?





Piętnaście punktów za zatrzaśnięcie kluczy w mieszkaniu, nawoływanie Luigiego i spędzenie godziny na schodach w stroju kąpielowym. (Syndrom torno subito)


Szkoda, że mój jedyny znajomy pojutrze wraca do Marsylii.
-You`re always welcome in my flat.
(Gdzie my to słyszałyśmy?)

-Podoba ci się Alessandro?
-Co?
-Ale, podoba ci się?
-on? On ma piętnaście lat!
-Dwadzieścia.
-E punto.
-E tam, trzy lata to nie tak dużo.
-Nie, nie podoba mi się Alessandro.

A szkoda.
Jeden z braci to eks siostry Izzi.
Drugi- obecny Izzi.
Ale jest wolny. I ja mu się podobam.

Mamo, ratunku!

2007-08-06

***JA BO ZAPOMNIAŁAM HASŁA

Ja w pracy z moim Małym szefem:)
Ja po pracy w momencie rozpuszczania się moich kości z gorąca:)


Pozdro, włamałam się Anecie na konto, postaram się przypomnieć sobie hasło w najbliższym czasie:)

2007-08-04

::can you see what i see?






florian 17:34:54
skype + italy -> sucks
Ja 17:35:00
hehehehhehe
florian 17:35:13
:D
Ja 17:35:16
italy - florian -> sucks too
florian 17:35:21
but the emoticons look like crap
florian 17:35:22
hehehe
Ja 17:35:36
well, dont say a word about emots
florian 17:35:40
yes, switzerland - aneta -> not very fun either :(
Ja 17:35:44
for me they are quite cool
florian 17:35:55
not in adium...
Ja 17:36:00
right, i forgot :)
Ja 17:36:28
italy + lucca - flo -> everyday questions >>wheres your husband?<<
florian 17:36:39
yup. so you'll have to work tonight, huh?
Ja 17:36:43
mhm
florian 17:36:52
hehehe
Ja 17:36:53
and today is also disco day :D
florian 17:37:00
please say hi to him!
florian 17:37:04
and also to iza
Ja 17:37:07
sure
florian 17:37:10
wow! paaaarty

::g i r o



Oto i kilka zdjęć. Na początek- ja w pracy.
JESTEŚMY
ŻYJEMY
MAMY SIĘ DOBRZE

MAM INTERNET!
(nie wiadomo, na jak długo ;( )






FLO :*


Właśnie przestawiam się na tryb nocny.
Buziaki.




Aaaaaaaaa
Oto link do zdjęć. Enjoy.

2007-08-03

::romeo di palizzi

Biedna Iza, biedna moja Pomysłowa przyjaciółka.
Chcecie wiedzieć, dlaczego? Aby wam to wszystko wyjaśnić powinniśmy cofnąć się myślami do zeszłej soboty, może nawet do piątku.
Dziś jest wtorek- gwoli wyjasnienia.

Piątek spędziłyśmy szczęśliwie w oczekiwaniu na sobotnią imprezę w Sole Nero, radośnie spijajac się w barze Da Gianni z moim szefem i Małym Żabem.

Mały Żab stał się największą miłością mojego życia, szkoda, że zorientowałam się tak późno, już po tym, jak zwyzywałam go od półinteligentów. Mały Żab jest jednak cudowny, Iza twierdzi, że jest niedorozwinięty i Mama kupuje mu ubrania, ale to oczywiście nieprawda.
Zawsze jest świetnie ubrany, ma perfekcyjnie dobrany do butów drogi zegarek, a reczniczek plazowy pasuje mu do koloru jego kosztownego motoru- Aprili.
A, zapomniałam, ma cudowne okulary przeciwsłoneczne z napisem DIOR, podejrzewam, że jest to model damski, który podkradł Mamusi.

Kocham moją Małą Żabunię, i nie rozumiem, dlaczego Iza twierdzi, że naśmiewam się z niepełnosprytnego człowieka. Moja Mała Żaba już nawet przestała mi salutować, a na kawę chodzi do baru naprzeciwko, co oznacza, że coś musiałam zrobić nie tak.

Stolik marzeń- ja, Iza, Żabunia, Tonino. Wszyscy lekko wcięci.

-Wiecie co, chłopaki, ja tu przyjechałam tylko dla Angelo. Tak naprawdę to ja zarobię tutaj kilka razy mniej, niż zarabiałam w Polsce. Kocham Angelo, czekałam pięc lat na tę chwilę. Nie wiem, dlaczego mi jeszcze nie zasalutował?

-Ach, chłopaki, powiem wam coś w sekrecie. Mnie się nadal podoba Marco z Supermarketu.

Jaka jestem durna, Mały Żab dowiedział się o moich niecnych zamiarach. I jak ja mam go teraz przekonać o tym, że moje zamiary są naprawdę poważne?

Dzień później widzimy Angelo i Marco (Fabio?!) u Gianniego.

-O nie, Fabio (Marco?) ma dziewczynę! Jak on może ją obejmować przy mnie?!

Jednego nigdy nie zrozumiem: skoro już przychodzę do pubu z dziewczyną to chyba odwożę ją do domu, prawda? A nawet jeśli nie, to chyba pięć sekund po jej wyjściu nie zaczynam girować wokół innych kobiet?

Uwielbiam zestaw Angelo + Marco (Fabio?).

SABATO.
-Wiesz, Izzi, ja tam bym nigdzie nie wychodziła dzisiaj.
-Ja też nie. Niech się wszyscy zastanawiają, gdzie i z kim jesteśmy.
-Ba!

anekol7748
ankolk8143

-Ej, chodź do domu, weźmiemy pieniążki i pójdziemy do supermarketu.
-Do supermarketu?
-No, kupimy sobie po piwie, usiądziemy na tarasie, będzie fajnie.
-Perfetto.

-Ej, patrz, Mamita Marco i Fabio. O, i Siostra. Nie ma jak interes rodzinny. Myślisz, że i dla nas znalazłoby się miejsce?
-Ej, mam coś lepszego- krzyczy Iza podczas maratonu między półkami.
-Co takiego?
-Patrz, wieeeelkie Martini za 7 euro. Bierzemy?
-Co za pytanie! Weźmy do tego sprite`a, będzie idealnie.

-Chłopie, bierz ten łeb, co cię obchodzi, za co ja tutaj płacę?- denerwuję się, bo Marco (Fabio?) zagląda nam do koszyka. -Ej, Izzi, weźmy jakieś jogurty dla niepoznaki.
Przy kasie krzyczę, że Iza ma imieniny, sama bym z chęcią miała, ale my tutaj obchodizmy moje w Świętej Anny.

Idziemy do domu, radośnie wymachując siatką.
-O patrz, Marco też wyjeżdża (Fabio?), biedny, chyba ma problemy z odpaleniem skutera.
-O, cześć Luigi.

Czy cała wioska musi wiedzieć, że idziemy do domu radosnym krokiem z butelką Martini?

-Siódma. Zaczynamy?
-Mhm, mam dobre i złe wieści.
-Dawaj złe.
-Nie mamy szklanek.
-A dobre? Że potrafisz pić z butelki?
-Nie, lepiej. Mamy nożyczki do paznokci i kilka plastikowych butelek po wodzie mineralnej.

Tu powinnam wkleić zdjęcie, jak wygląda nasza lodówka, lodówka wiecznie odchudzających się dziewczyn.

1 litr Sprite`a.
1 litr Martini.
2 litry wody mineralnej.

Wszystko w pięknym zielono-butelkowym kolorze. Laguna.

Nasza lodówka w innym wydaniu:

6 małych Heinekenków.
6 litrów wody.

Albo jeszcze inaczej (wczoraj):

4 birre du Demon
wyjaśnienia nadejdą wkrótce.

Wracając do soboty.

-Zrób coś dla mnie, spijmy się na smutno.
-Też o tym myślałam. Ustawić smuty w playliście?
-Taaaa, ja już to zrobiłam.
-Kocham cię.

Po pierwszym drinku:
-Pamiętasz Radka Nowaka?
-Pewnie. A Sławomirskiego?
-Jak mogłabym zapomnieć!
-On też był niepełnosprytny. A ty byłaś wredna i wyrzuciłaś mu piórnik przez okno.
-To nie ja, ja mu tylko schowałam plecak do klasy na ostatnim piętrze.
-Fakt.
-Zresztą, on też nie był święty, przebił Magdzie ręke na wylot znacznikiem, podczas robienia ludków z kasztanów.
-Nowak był lepszy. Ugryzł Felińskiego w ramię do krwi.

Umieramy ze śmiechu, a przecież miałyśmy spić się na smutno!
(Matnej, czy ty też wspominasz tamte czasy z taką nostalgią?)

-Ej, Iza, gdzie są moje złote kolczyki?
-Nie wiem, jeden chyba na podłodze. A co?
-Bo mnie by się chyba jednak chciało wyjść.
-No właśnie nie wiedziałam, jak ci to powiedzieć.

Jak dobrze, że już tydzień temu obmyśliłyśmy zestaw ubraniowy na sobotę!
Ubranie się zajęło nam jakieś piętnaście minut (łącznie z prysznicem), makijaż- godzinę.
Złoto, brokat, dużo, całe mnóstwo!

Czekaj, maznę ci kreskę eyelinerem. Musisz mieć duże oczy, żeby wpatrywać się w Angelo. Dużo tuszu, żebyś mogła machać rzęsami. Żebyś mogła zrobić tsunami rzęsami.

-Gotowa?
-Si. Idziem w tango.

Idziem. Lewa, prawa, lewa, prawa, chyba mi się nogi plączą.

-Ej, siadamy u Roberty, ja nigdzie dalej nie idę. Jedno piwo i jak nikt nas nie weźmie na disko to zawijamy do domu.
-Racja. Napiszmy smsa do Tonino i Gianino.

-Idź po iwo, ja siedzę.
-Ej, to jest niesprawiedliwe.
-Idź, mówię, ja tutaj pracowałam.

No to idę.

-Ciao, Ottavio, due birre alla spina.

Roberta wychyla się zza baru.

-Piccole?

Czy ja jestem małe dziecko, żeby nie wiedzieć, że nie opłaca się pić małego?

(Dwa dni później:
-Gianino, nie mów tak, Angelo nie jest głupi. To, że jest śmieciarzem, wcale nie rzutuje.
-Nie?
-Poza tym rok temu pracował za barem u Roberty.
-Mhm, spójrz na Ottavio. Też pracuje u Roberty.

Co racja to racja. Ottavio nie skończył żadnej szkoły. Nigdy. Angelo przynajmniej ma za sobą szkołę średnią, choć Izzi, muszę cię tutaj rozczarować, tutaj szkoła średnia to odpowienik naszego gimnazjum.)

-Jakie pyszne piwo.
-No, bardzo dobre.

-Ej, idzie Angelo!
-Jak to idzie?
-Normalnie, a piedi!
-Na nogach?
-No przecież mówię.

A ja zawsze myślałam, że kalabryjczycy nie potrafią chodzić.
Przy 50 stopniach w cieniu zanika czucie w małym palcu u stopy, wiem, sprawdziłam, zaczynają się problemy ze zmysłem równowagi.

-Ciao, Angelo! Che fortuna!- drę się na całą Piazzę.
-Ciao- odpowiada.

-Siadaj z nami, no, patrz, mamy wolne miejsce dla ciebie.

Wygrywam. Izzi lekko rumieni się z zakłopotania (i ze szczęścia).

Zamawiam drugie piwo, Angelo dalej jest z nami, pojawia się Fabio.

-Cześć, Marco- mówię.

Ile punktów?

-Ty nie odróżniasz swojego chłopaka od jego brata?- pyta Angelo.
-Przestań, przecież jestem Marco.
-Anet, on się z ciebie natrząsa.
-Chłopaki, dajcie spokój, przecież dla mnie to nie ma znaczenia, jesteście tacy sami.

-Muszę iść wcześnie spać- mówi Angelo.
-To nie jedziemy na disko?- pytam?
-Nie mam machiny. Fabio (Marco?) przyjechał na skuterze, nie zmieścimy się.

Przejeżdża Tonino.

-Dziewczyny, jedziecie na disko?
-Eeeee, nie, jesteśmy zmęczone.

Tonino widzi nas w tym doborowym towarzystwie i umiera ze śmiechu.
Sekundę później przejeżdża Gianino.

-Jedziecie z nami na disco?
-Jakby co to zadzwonimy, podjedziesz po nas?

-Angelo, che sei bello!- TO POWIEDZIAŁAM JA!
-Eeeee, spadaj!

-Idę spać, dziewczyny. A presto!
-Ciao, Angelo!

No cóż, nie wyszło. A miało być tak pięknie.

-Szumi mi w głowie, jest pierwsza, myślisz, że ktoś nas odwiezie?

Przed barem parkuje ogromne Audi.

-Iza, tam siedzi Angelo.
-Mhm, a zobacz, kto prowadzi.
-Marco? Fabio?

-Co tam?
-A, dobrze. A u was?

Prowadzimy zaawansowaną włoską konwersację.
Angelo zamawia sobie swoją ulubioną vodka di menta.

Gdybym przypadkiem jeszcze o tym nie wspominała, vodka tutaj ma 6-8% i jest przeraźliwie słodka. Angelo popija ją przez następną godzinę. My w tym czasie wypijamy jeszcze kilka piw.

-Wiesz, Angelo, skoro już tak rozmawiamy, to muszę ci coś powiedzieć.
-Co takiego?
Ja i Marco (Fabio, do diabła?) nadstawiamy uszu.
-Przyjechałam tutaj specjalnie dla ciebie. Pięć lat czekałam na ciebie.
Angelo uśmiecha się od ucha do ucha, choć muszę przyznać, że jego uśmieć blednie w trakcie wynurzeń Izzi.
-Angelo, caro, kiedy poznam twoją mamę?

Marco nas odwozi do domu. Wygrywamy.

-Jedź tak, jak do Angelo, a ja ci powiem, gdzie powinieneś skręcić.
-???
-No co, nie dziw się tak, przecież wiesz, gdzie mieszkamy.
-???
-My też wiemy, gdzie mieszkacie. Marco nad supermarketem, to jest oczywiste. Angelo, a twój dom pokazał nam Gianino na giro. Pojechaliśmy tam specjalnie, powiedziałam Gianino, jak bardzo cię kocham.

To było naprawdę warte sporo punktów, Izzi. Nie jestem w stanie się doliczyć.

Nie wiem, jak Izzi obudziła się w niedzielę rano, bo ja ledwo, ledwo. Nie było łatwo.
Cały dzień bolała mnie głowa. Nie byłam w stanie wytrzymać na słońcu ani minuty.

Przepłynęłam pięć metrów i prawie się utopiłam. Nigdy więcej pijaństwa w południowym słońcu.

-Izzi, wiesz, trochę ci współczuję.
-Dlaczego?
-No, współczuję ci tych kaców po sangrii, jakie będziesz musiała znosić u siebie w pracy, kiedy ja już zacznę.

Niedzielny wieczór przeleżałyśmy w łóżku. Wczorajszy- poniedziałkowy- też, choć nie same.

Towarzyszyły nam cztery Bierre du Demon.
Demonki, jak je między sobą nazywamy, to coś niespotykanego.

12% alkoholu, 0,25 l.
2 demonki potrafią ululać zarówno mnie, jak i Izzi. Niesamowite, niespotykane.
Smakują prawie jak czysta wódka a na opakowaniu mają prześliczny rysunek diabła. W złocie.

Kilkanaście punktów dla mnie za wysłanie smsa do mojego chłopaka:
5 points for me for getting drunk early in the morninng con birra du demon (2).

Nie wierzę, że ktokolwiek jestw stanie to wypić. Nie tutaj, nie w tym upale, nie, nie, nie.

Co jeszcze?
Nie chciałabym wspominać, jakie diabloliczne sny towarzyszyły mi dzisiaj w nocy.

NIESPODZIANKA DNIA:
Gianino poszedł do Małej Żabuni, poprosić o jego numer telefonu.
Żabcia odmówiła.
Kazała mi przekazać, że może co najwyżej umówić się ze mną na wieczór.
Kiedy ja się nie chcę umawiać, ja chciałam od razu napisać mu esemesa z zapewnieniami o mojej wielkiej i dozgonnej miłości.

Izzi, czy to jest możliwe, że on mi nie wierzy?

I jeszcze niespodzianka dnia dla Izzi.

Izzi roztańczonym krokiem (du demon) wchodzi rano do pracy, z zapuchniętymi oczami, lekko zionąca.
Nadsłuchuje porannych ploteczek personelu.

I oto okazuje się, że wszyscy rozmawiają o niej i jej wielkiej miłości. Angelo, tak, Angelo od spacatury.
Bo miejscowym nie mieści się w głowach, że moja przyjaciółka dała kosza prawnikowi o idealnym ciele (Carmello), tylko dlatego, ze jej serce od sześciu lat należy do Angelo.
Kiedy tak naprawdę jest.

-Dlaczego iza jest taka zmęczona?
-Nie jest. Ona była na przejażdżce z Angelo i Marco do piątej rano.
-Gianino, jaki Angelo?
-A, taki jeden.
-No kto?
-Angelo, taki chłopak, chyba nie znacie. Niemożliwe, żeby jeździł do piątej rano. On ma barzdo dużo pracy, to jest poważny i zapracowany mężczyzna.

-Nie wygłupiaj się, Gianino, jaki Angelo?
-No, Angelo, i Marco z supermarketu.
-A, Marco to jest bravo ragazzo, ale ten drugi skończył tylko medię skuolę!

Miłość nie wybiera.

Gianino jest naszym prawdziwym przyjacielem, wspomina o tym, jak przystojny jest Angelo, o jego uprzejmości, pięknie wykrojonych ustach i prawdziwie anielskim usposobieniu.
Na szczęście miejscowi zdają się nie pamiętać również tego, że Iza porzuciła Angelo pięć lat temu dla miejscowego pasożyta, Davide, rysownika.

Davide jest moim faworytem. Nigdy nie płaci. Zawsze pojawia się w porze naszego obiadu, i zawsze ma ochotę na darmową kawę. Chyba czuje się członkiem rodziny, trochę tak jak i ja.

Co do mnie- i mojej pracy- to jeszcze nic nie wiadomo. Z chęcią poprzeciskałabym się pomiędzy stolikami, choć wygląda na to, że czeka mnie jeszcze kilka dni wakacji. Pewnie, powinnam się cieszyć. Wcale się nie cieszę, bo kiedy w koncu otworzy się moje kiosko, będę miała więcej sposobności, żeby oglądać girujące pojazdy, głównie pojazdy Angelo i Marco.

Nie śmiem nawet o tym wspominać teraz, ale mam wrażenie, że dzisiejszy wieczór skończy się butelką Martini na dachu.
Mam rację, panno Angeletto?


----------------------------------------


Tylko jeśli uda mi się coś podprowadzić z miejsca pracy, bo jak zwykle wydałam całe napiwki na papierosy.
-wywlecz mojego szefa na zewnątrz to coś ukradnę z zaplecza, np 2 du demonki;]
I kto by pomyslał, że wcale nie trzeba wypijać po 9 piw na głowę, żebyśmy poszły grzecznie spać o godz. 20:00

Anett będziesz moim idolem jeśli uda Ci się wypić więcej niż 1 du demon na godzinę.


---------------------------------------

Jedyną znaną mi osobą, która byłaby w stanie wypić więcej niż 1 du demon/h jest Lucca- Sambucca, ale on jeszcze nie nadjechał.
Nie mogę się doczekać, kiedy nadjedzie Roberto, mam nadzieję, że nadal będzie chciał mnie za żonę, znam dobrego chirurga plastyka i ortodontę, chyba moglibyśmy być razem szczęśliwi.
No, tylko pod warunkiem, że ma jakieś fajne włoskie nazwisko.
Izzi wczoraj pół nocy snuła plany matrymonialne.
Nie wiem, czy to wpływ du demona, czy miłości do Angelo, ale postanowiła urodzic mu trójkę dzieci: Angelo, Carmello i jeszcze jakieś, nie pamiętam. (Luigi tłoku i Angelo Junior)

Z alkoholem zrobił się problem, od kiedy dziś rano przyszło dwóch mężczyzn do Gianniego pochwalić mnie i Izzi, bo my przecież jesteśmy brave ragazze, nie pijemy, jak te okropne Czeszki.
Dali Izzi ogromny napiwek, więc radośnie pokiwałyśmy głowami.

Dziś jest nasz szczęśliwy dzień, dostałyśmy dwa esemesy- od Ery.
Płatność za fakturę zostanie zrealizowana...ble, ble, ble...

Dobrze, że ja nie używam telefonu. Chyba powinnam się zainteresować, ile pieniążków ściągną mi z konta panowie od Plusa.


Wczorajszy wieczór uczynił mnie szczęśliwą. To nadal piszę ja, Ann, dziewczę o przepięknej czekoladowej bronzaturze.

-Wychodzimy dzisiaj?
-Eeeee, nie, zostańmy tutaj, może będzie leciał Baywatch po włosku.

-Ej, w Tv nie ma nic ciekawego, mówię ci, powinnymśmy zaznaczyć naszą obecność.
-Myślisz?

Idziemy. Złoto zostaje w domu, dzisiaj udajemy grzeczne dziewczynki. Spódniczka za kolana, gładko zaczesane włosy.
No, Izzi, czy ty masz cały dekolt na wierzchu? Tak?
No dobra, to i ja też.

Idziemy.
Jest dziesiąta, wszyscy powoli wychodzą z domów, mijamy Żaba, mijamy jego kolegów, gdzie jest Angelo?

Zasiadamy przy najlepszym stoliku, czasami opłaca się wyjść z domu wcześniej.

Woda, lód, cytryna.
-Nie piję nic, mam zamiar czekać tutaj na Angelo, choćbym miała czekać do piątej rano.
Izzi jest naprawdę zakochana (!).

O, są. Angelo, Marco, nei, Fabio, na pewno Fabio, przecież widzę. Fabio mi się zawsze bardziej podobał.
Jadą razem na skuterze tego drugiego, jeden na drugim, to jest okropne, to powinno być zabronione.
Angelo dodaje sobie powagi w czarnej koszuli, Fabio ma jasne jeansy i biały t-shirt. Jacy oni są piękni!

O, przyjechał też żabek z kolegami, uśmiecham się, żabek siada przy stoliku obok, przysuwa sobie krzesełko zgrabnym ruchem żabiej łapki.
O nie, przy stoliku po lewej siada Angelo i Fabio, co za nieszczęśliwy zbieg okoliczności, Żabunia patrzy na mnie rozmarzonym wzrokiem, Angelo uśmiecha się pod wąsem, i co teraz?

Sms.

Wygrywamy, przyjedzie do nas również brat mogego chłopaka, przypadkiem chłopak Izzi!

-Z czego się cieszycie, dziewczyny?
-A, przyjedzie brat mojego chłopaka- tłumaczę malutkiej Żabce.
-Mhm, mój chłopak- podpowiada Iza.
-Masz chłopaka?- Żabka nie kryje zdziwienia.
-No, a nie wspominałam?
-Tak, ma na imię Florian- krzyczy Tonino, a ja w tej chwili uwielbiam mojego szefa bardziej, niż kiedykolwiek.
-Non sei brava ragazza, Aniiiita- chyba rozczarowałam Żabencję.
-Come no?- przesyłam Żabce najszczerszy z moich uśmiechów.

Po pięciu minutach rozmowy Żabka przyznaje się, że również ma dziewczynę, więc nie mogła mi dać swojego numeru telefonu, ale przecież my mieszkamy same, możemy się umawiać na tajne schadzki po pracy w naszym domu.
Fuj, chyba zaraz powiem mu, co tak naprawdę o nim sądzę.
Angelo przy stoliku obok posyła mi pytające spojrzenia, chłopie, trzeba było nie siadać tyłem do Izzi, skoro teraz zastanawiasz się, co jest grane.

Żaba, skończ, czy ty naprawdę nie widzisz, że wcale mi się nie podobasz?

Angelo i Fabio wychodzą, przestaje być zabawnie, Żab staje się natrętny.
Pół godziny później podejmujemy decyzję o odwrocie:
-No, to pa, Żabciu!
-Che?
-CIAO, paskudzie!

Pięćdziesiat metrów dalej:
-Ciao, ragazze!
ANGELO!

-Angelo jeszcze nigdy mnie nie zawiódł- Izzi uśmiecha się od ucha do ucha.

W trakcie drogi do domu ma miejsce niesamowita mijanka:

(a może nazwałabym to szczególną walką o tytuł- kto częściej)
Angelo + Fabio na czerwonym skuterze
vs.
Żab z przyjacielem (dla przyjaciela muszę byc miła, to najwyraźniej fragment mojej rozbudowanej rodziny) w Mercedesie Żabunia


And the winners are:
Angelo i Marco, bo przy samym domu Angelo przesiadł się do swojego Punto (mam podejrzenia, że to jest ten sam samochód, w którym Izzie zostawiła okulary kilka lat temu, żeby przekonać się o dozgonnej miłości Angelo, no i czy na pewno jest to jego samochód, no i czy nie ma dziewczyny- a jeśli chodzi o to ostatnie, nie mam pojęcia, jak miałyśmy zamiar to odkryć).

Żabcia też trochę wygrywa, czy ten mężczyzna (chłopczyk?) naprawdę myślał, że JA zaproszę go do domu?!?!?!



Izzi, kocham cię.
Kocham cię niczym każda nastolatka świata kocha Brada Pitta i Tokyo Hotel razem wziętych.
Za to, że leżysz koło mnie z butelką kradzionego Warsteinera z lemonką, że w końcu mamy plastikowe kubencje a w lodówce chłodzą się Demonki.

Za wieczory z Rage Against the Machine na tarasie i na łóżku w brzoskiwinie i za promise-we-will-never-grow-up.
Za demonki w lodówce i za wszystkie szczere zwierzenia.


11 lipca. 21:18
Kto wygrywa?
Ja, oczywiście.

-Izzi, idę się kąpać, na wypaek, gdybym później musiała prostować włosy przed wieczornym wyjściem.

Słuchamy Jump in the Line, na zmianę z Ayo- Without you, rozmawiamy o naszych eks.

A dlaczego wygrałyśmy? Ktoś chce wiedzieć?

Po demonie nie powinno się pić nic innego, zapamiętać.

-Idę umyć zęby- mówi Izzi.
-Daj mi Virgosol.
Virgosol to są gumy do żucia, jest 19:55, o 20 zamykają market, Marco i Fabio też muszą mieć swoje 2 h na przebranie i zrobienie makijażu, nie?
Biegniemy, ubieram jakąś strasznie ciepłą bluzę, jak śmiesznie to musi wyglądać w zestawie z japonkami i najkrótszą spódniczką świata.
A oni mają mnie tutaj za inteligentną dziewczynkę, dziś pół dnia czytałam E.A.Poe po angielsku na tarasie Izzi.

-Buona sera.
-Buona serra, ragazze.
Wybuchamy śmiechem. Mama Marco uśmiecha się pod wąsem.

-Dwa czy trzy?
-Ej, heineken kosztuje zet trzydzieści! Hurra!

Za moimi plecami pojawa się jakaś postać w koszulce w wężową skórę.

-Ciao, come va? A posto?
-Cześć, Marco!
(-Cześć, czy wiesz, że twój rodzony brat dziś mijał mnie jakieś trzydzieści razy, za każdym razem z innym kolegą?)
-Ale jesteście pięknie opalone!- Marco patrzy na moją krótką spódniczkę, matko, przecież ja jestem w zimowej bluzie frotte!- Wracacie z plaży?
-Nie, nie byłyśmy dziś na plaży, dziś było za gorąco!- odppowiadam, ze znaczącym uśmiechem.
-Ach, rozumiem- Marco pcha swój wózek dalej, Mama nadchodzi, bierzemy dwa piwa i podchodzimy do kasy.
Powinno starczyć, 0,6l. x2.

-Ej, Anett, wygrałaś.
-Perche?
-Masz najkrótszą spódniczkę świata i zimową bluzę frotte, a dziś było wyjątkowo zimno.
-No to pasuje, nie?
-Nie, powiedziałaś, że było za gorąco, żeby iść na plażę.
-Mamma mia!
-No. 1000 punktów.

No, wiesz, Izzi, Marco i tak nie był moim wymarzonym mężczyzną, nie potrafiłby wymienić imion 4 żółwi Ninja, Tennage Mutant Heroes, jak zrobił to w tzry setne sekundy Flo.

Po wypiciu 1,2 litra Heinekena:
-Ej, a nie powinnyśmy się pokazać, że niby ten Heineken nas wcale nie zabił?
-Oni doskonale wiedzą, że piwo nie jest w stanie nas zabić.


----------------
Aneta mi każe coś napisać, ale ja mam słabszą głowę po tych wszystkich piwach ze względu na bycie mexykańcem od rana do nocy....

chyba głupio wyszło w tym markiecie, gdyby tu był jakiś inny to by

-------------------

Matti H (brat Flo):
I have no idea, why?

No jak to dlaczego?
Bo to są Żólwie Ninja, to jest ważne, Flo potrafił wymienić ich imiona bez zająknięcia, i nie potrzebował do tego ani pół Demonka.

Swoją drogą, co teraz robi Flo, skoro nie odpisuje mi na messagio typu:
You have to try this demon`s stuff.

12% w drodze do szczęścia.

Po dwóch szklankach wymyśliłyśmy nawet hasło reklamowe dla La Biere Du Demon, ale nie pamiętam.

Brithey Spears- Toxic. Wyostrza mi się zmysł muzyczny. Ale nawet Rage`ów nie da się słuchać całymi dniami.
O, Izzi się wykąpała, Angelo, nadchodzimy, niech wszystkie bary świata mrożą vodka di menta!

Rage Against the Machine- Testify

Mały Gianino ma jutro najważniejszy egzamin w swojej karierze, mam nadzieję, że zda, będzie mógł poświęcać więcej uwagi naszym rozterkom miłosnym.

Oby nie, bo zacznie zwracać uwagę na t co wynoszę z baru w torebce, a nie ma to mało oprocentowania...

odp. na sms od Mati:

bo miałyśmy problem, ale moja siostra, która w nasz jedyny romantyczny wieczór zapytała jak się nazywa pół człowiek- pół koń, nam pomogła...mam nadzieje, że przynajmneij znasz smerfy...



ile punktów?



VIRGOSOL? (i to nie są tabletki na potencję)
-tak, poproszę..
=czyli idziem?

------------------------------------------

-Certo, che idziem. A daj mi jeszcze jedną, bo jest bizon.

Przypomniała mi się nasza rozmowa po pierwszy dniu pracy Izzi.

-Ej, Ann, bo ja mam problem.
-Co się stało- pytam, zaskoczona.
-A, bo mi jest głupio rozmaiwać z tymi ludźmi.
-Głupio? Tobie?- nie dowierzam.
-Aaaa, bo wiesz, 5 lat się natrząsamy z tego włoskiego, jak mam teraz wyjaśnić Gianino, że mam bisogno di Angelo?

ehhhh...prbolem leży w tym, że my pd 5 lat mówimy pół włoskim- pół koniem.... i nie jestem w stanie się przestawic na sam polski, czekamy teraz na sms, bo
jak to było? głupi, głodny, zakochany...
moja siostra wyszła na głupka pisząc: leonardo, rafaello michelangelo i nie pamiętam
Mati na głodnego (nie dziwię się, 4 kg mięsa...): nie jestem największym fanem
ale teraz czas na zakochanego i o to nam głównie chodziło od początku....


aspeta....


virgsol....



tageslichtprojektor.....




lebensknudelsuppe...


durchfalll......


...jezu nadejdzie ten sms....



...spuca(Angelo?)...

...spacatura(Angelo?)........


markiet (Marco?)....


..energrade, gatorade (Angeletto?).....



gdzie ten sms.....


zaraz zasnę.......


...1.....2....3....sambuccca (Lucca?), czy za birrę du demon można płacić kartą?

...ciekawe ile to kosztuje....


4...5....5,5...........Idziemy?????


no kurde 6.....

jak doliczę do 10 to ma być sms, neich to nawet będzie moja siostra (pół człowiek pół koń, do końca życia jej nie wybaczę)

skoro już mamy chwilkę czasu (niewiele do smsa) to wytłumaczę o co cho...
moja siostra podczas mojego pobytu w Szwajcarii (Lenzburg? Anett jak się nazywało to miasto z czymśtam w końcówce...willl, gdzie mam spędzić reszte życia z matiasem?) wysłała mi pierwszy sms od pół roku o treści 'ej bunia jak się nazywa pół człowiek, pół koń?"

cała rodzina Hochsztrasser krzyknęła "centaur? a co zamienia się?"


i na ten sms już nie odpowiedziała...coś dziwnego mamy we krwii po tatusiu....

Anett, nie śpij...nie rób mi tego...nie dzisiaj....


-------



Ujmę to tak:
skoro już znalazłam mężczyznę mojego życia na couchsurfing, skoro już ma takie cudone nazwisko, które idealnie pasuje do mojego imienia i do imienia Carmelo (dla syna), to albo wyjdę za niego za mąż, albo zostanę dziedziczką supermarketu w Palizzi (o wiele mówiącej nazwie Per Te), więc scusi Izzi, nie pakuj się w naszą pościel w brzoskwinki, otwieram okno, wyłączam klimatyzację, robię ci szplachling na buziuni, wychodzimi, Angelo i Fabio już na nas czekają.
Dziś jestem nawet w niezłym nastroju, pożyczę ci trochę złota, a sms od Flo powinien przyjść jako zakochany.
Starczy tych Rage`ów, Killing in the name of...

Sezon uważam za otwarty!

(Z dobrych wieści: DZIŚ MONTOWANO MOJE MIEJSCE PRACY!)

hehehehe, a co ja mam ubrać? bo już się wyspałam przez te 15 min jak ty próbowałaś pisać prosto?

-------------------

Mat przyjdzie jako zakochany spacaturo, zobaczysz.....

------------------

Proszę nie nazywać mnie spacaturą, nie zasłużyłam, moja droga.
Wczorajszy dzień był największą stratą makijażu i satyny w dziejach Palizzi, Angelo, nie zapomnę ci tej nocy.

Może to i lepiej, pierwszy raz od dawna podniosłam oko z łóżka przed 11:00, co pewnie jest trochę związane z tym, że wczoraj wciągnęłyśmy ogromne panini z grzybami przed snem, chyba wywróciło mi żołądek na lewą stronę.

Dziś czeka mnie dużo szczęścia, Mały Potwór Kluskowy idzie ze mną nad morze.

Flo przyjeżdża za dwa tygodnie, być może nawet z Mattem, czas gromadzić zapas Du Demonków w lodówencji, ciekawe, jaką to maleństwo ma pojemność?

Pisałam już, jak pięknie udało nam się wczoraj wygrać w Supermarkecie?
Kiedy wpadłyśmy lekko zawiane pięć minut przed zamknięciem?
Na pewno pisałam, mina Marco= bezcenne.

Jeśli chodzi o Żółwie Ninja to tylko potwierdziło moją tezę, Flo jest moim wymarzonym mężczyzną, jako jedyny wymienił ich imiona z pamięci, nam wczoraj brakowało Leonardo, więc radośnie przeszukałam całe nasze archiwum na Skyp`e, i oto proszę, zamieszczam, ku uciesze wzystkich naszych przyszłych MMŻ, no i ku uciesze ex również, większości przydałoby się powtórzyć ważne informacje tego typu:
Rafaello, Donatello, Michelangelo, Leonardo.

Flo potrafi też wymienić imiona Kelly`sów, ale to już wyższa szkoła jazdy.

-------------------------

Wypraszam sobie, Jamie też potrafił wymienić ninjaki, a rzucił mnie już 3 razy w tej dekadzie. Matt nie umie wymienić ani jednego...hmm.....
I nastąiło dzisiaj wielkie szczęście w rodzinie. Szef pozwolił mi umawiać się z Angelo. Ba, nawet zmartwił sie, że coś nie tak w naszym związku skoro Angeletto mi nie zasalutował spacerując przed barem. Dał nam też z Anetą bezcenną radę:

-jak się umawiasz z chłopakiem z Palizzi to nie na randki.
-a po co panie szefie?
-do łózka od razu
-a romantyzm?
-włączcie sobie muzykę


extra, wezmę to sobie do serca, cała wiocha myśli, ze się umawiam z Angeletto (jw.), a ja nawet nie byłam z nim na randce, nie licząc tej z Anetą i pokrzykiwaniem "kiedy poznam Twoją mamę"

Dobra, ktoś nam dał do zrozumienia, ze jesteśmy monotematyczne jeśli chodzi o mężczyzn to zmienię temat.
Mamy jedną koleżankę, powiedziała nam -cześć. Nic więcej nie jestem w stanie o niej powiedzieć oprócz tego, że też jest Polką. -e punto! jak mawia Angelo;]

----------------------------

-Zrobisz drina?
-Już?
-No, dochodzi szósta. Takiego leciutkiego.

Z tym romantyzmem to nie było do końca tak, chyba po prostu chciałam wiedzieć zbyt wiele o Angelo, i Giani zorientował się, że Izie musi na nim bardzo zależeć.

-Romantyzm? No, Giani, jak idziesz z dziewczyną na plażę, późnej, hm, może kwiaty, jakaś kolacja czy coś, a może będzie z tego łóżko.

Przypomniało mi się, że Marco kiedyś dał mi kwiaty. Romantico?

-Zmieniłam zdanie, Giani. Romantico to jest Angelo, zawsze blisko Izy. O, tam, tam, tam.
-Tak, Giani, jakie to jest miłe, kiedy dwadzieścia razy mija mnie o drugiej w nocy, sprawdzając, czy na pewno bezpiecznie dotarłam do domu.

Ja trochę też wygrałam. Zaprowadziłam małego Gianino na muretto i pokazałam mu zaskakujący widok, jaki ukazał się moim oczom:
CARMELO + ANGELO + TEN PASKUD Z ROGIEM, KTÓRY MNIE DZIŚ OBSERWOWAŁ CAŁY DZIEŃ

Wracając do Paskuda, siedział na swoim ręczniczku cały dzień koło mnie, kiedy udawałam szczęśliwą Matkę z Kluskowym Potworem u boku. Musiałam wyglądać rozkosznie, kiedy topiłam się z Kaśką uwieszoną szyi (taaa, uczyłam Kluskowego Potwora pływać), kląc pod nosem, że dzieckow wieku 8 lat nie potrafi policzyć do pięciu (liczba łódek na horyzoncie).
Wygląda na to, że zdałam test na całkiem niezłą Mamitę, szkoda tylko że zainteresował mną się tylko ten Paskud, jedyna osoba w całej Palizzi, ktora nie posiada machiny.
Jak można jeździć na bicikletto w 50 stopniowym upale?

-Giani, patrz!
-Matko święta!

Angelo, Carmelo, Paskud.

Piętnaście minut później przechodzą, prężąc mięśnie.
Wszyscy umierają ze śmiechu.


Ledwo Iza zniknęła za barem, zawołałam Carmelo.

-Hej, Carmelo, co tam?
-A nic, w porządku, a u ciebie?
-Też dobrze, chodź, usiądź tutaj.
-Nie, nie mogę, idę z moimi przyjaciółmi Angelo, Marco i Fabio do innego baru.

Zatkało mnie.

-----------------------------------------

Cieszy mnie tylko jedno, tydzień temu powiedziałam Carmello, że jestem zaręczona z Angelo śmieciarzem i dlatego nie mogę się z nim umówić.
Więc dzisiaj Angelo dowiedział się, że jest ze mną zaręczony, gorzej bo dowiedział się też, ze mój chłopak Mathias nadciaga do palizzi, a że jest zawodowym bokserem, mogą być problemy.

-mój chłopak jest bokserem, lepiej nie próbuj się ze mną umawiać
-ale on jest sam, a ja mam za sobą całą mafię sycylijską, to Ty nie próbuj odmawiać

święta prawda

dowiedziałam się też, że Angelo jest wyedukowany i nie jest smieciarzem....porażka. Kto tu się z kogo nabiał cały czas? bo ja już nie wiem.

Nudzi mi sie bo Aneta śpi.

Mogę opisać wszystkich swoich klientów, ale to może być bardzo krótki post:

Anett -

Zawsze pierwsza, piękna ragazza z piękną bronzaturą.
Chyba jej się podobam, bo czasem zjawia się tuż po 9tej i wychodzi razem ze mną o 17-tej.
Nigdy nie płaci, ale za to przynosi wieści z tego kto przejezdza, więc można jej wybaczyć.
Ma romans z moim szefem.
Trochę mnie zawiodła natrząchając się z niepełnosprawnego żaba. Na szczęście żab okazał się podobno pełnosprawny i nawet chciał się wprosić na noc, bo ponoć ma już dziewczynę, co jednak trudno mi sobie wyobrazić.

Davide Fontana-

Zawsze pzychodzi w porze obiadowej. O którejkolwiek byśmy nie jadły zjawia się w drzwiach po kawe i szklankę wody. Przestalam się go pytać co chce.
Dyżurny artysta Palizzi Marina, co łączy się z notorycznym brakiem pieniędzy, więc również nie płaci.
Ma też swoja ulubioną wodę mineralną i uparcie od 6 lat twierdzi, ze w przyszłym roku wyjezdza do Belgii, skad ponoć pochodzi jego matka.
Powiedzmy sobie szczerze, znam lepsze sposoby na podryw. A twierdzi też, ze nie jest taki jak inny włosi, bo po 1-sze jest nieśmiały, a po 2-gie i najważniejsze, nie używa żelu do włosów tylko pianki.

Dwoch dziadow porannych-

Jeden pije wino, drugi whisky. Biegle mowia po angielsku "more giaccio please". Chyba ktorys zszedl, bo dzisiaj ich nie bylo.


Cholera jasna zdrętwiała mi noga, Aneta spi, a ja siedzę na szczycie dachu z komputerem.....ktoś pomoże?

Aiuto.......


---------------------------------------

Kilka dni później, kilka cudownych i zapracowanych dni.
Zdążyłyśmy pozabijać się i pokochać ponownie w międzyczasie, zakończyć miłość do Angelo i powiadomić o tym Carmelo, wyskoczyć na disko.
Ja zyskałam przydomek Spirito del ballare, Izzi zyskała bardzo intratne oświadczyny.

No, ja trochę wygrywam, mną się zainteresował rzeźnik, mężczyzna-marzenie, całą noc opowiadał, w jaki sposób trzeba podżynać gardło, żeby zwierze nadawało się jeszcze do spożycia. Ja to mam szczęście, niewiarygodne.

Na disko pojechałyśmy z jednym z synów szefostwa Izy (ja uparcie wmawiam Gianiemu, że chciałabym się z nim ożenić!) i jego przyjacielem Frncesco, tym od BMW Z4. Francesco był bardzo niepocieszony, kiedy okazało się, że musi zostawić swoją super hiper mega machinę w domu, no ale przepraszam, gdzie jest dla nas miejsce w autku dwuosobowym?

-Abbiamo jeep, ragazze!
No, to jedziemy.

Fajne te dyskoteki. Zbitek desek na środku plaży, bębny wkomponowane w każdą piosenkę, tłumy ludzi, którzy najwyraźniej biorą to wszystko na serio. No, to my też, idziemy tańczyć?

-A ja się bałam, że będę za bardzo przebrana!

-O, Marco, o Angelo.

Marco przynajmniej przyjdzie porozmawiać, potańczy obok, poprezentuje się, ale Angelo?

-I ja mam kochać takiego przyjemniaczka? Gdzie jest Carmelo?

Wiadomość tygodnia: Carmelo wcale nie jest głupi.
Odkryłam to kilka dni temu, kiedy zaofiarował mi podwiezienie mnie na plażę, a ja się chętnie zgodziłam (45 stopni w cieniu, no i mina wszystkich, jak wysiądę z samochodu Carmelo!).

-Dziś jest festa.
-Na Piazzy?
-Nie, w Palizzi Superiore.
-Uaaa! A jaka? Będą sztuczne ognie?
-Santa Madonna del Carmelo.

I okazało się to prawdą. Nikt nas nie chciał zabrać na procesję, ale może to i lepiej, nie zniosłabym zawodzenia po włosku przez około pięć godzin.
Fajne były te imieniny Carmelo.

Co do mojej pracy (jest 18.07), wciąż się buduje, już nawet nikt mnie nie pyta, kiedy zaczynam, bo zawsze odpowiedź brzmi: -chyba jutro.
Jutro będzi efutro, ale nie wiem, czy mi się przyda w tych upałach, chyba schodzę, nie potrafię oddychać.

Oglądamy dużo fajnych filmów po włosku na Mediaset 5, no i włoskie wiadomości, czy ktoś mógłby wysyłać nam smsem co dzieje się w kraju?

Bo tutaj w wiadomościach nie słyszałam słów: Polska, Europa, Rosja, wojna (Putin)?

Wiadomość dnia nr1:
Ktoś się spalił. Znowu.

W.D. #2:
Napad na stację benzynową.

W.D. #3:
Donatella Versace spotkała się z Karlem lagerfeldem.

W.D. #4 (sport):
Podczas zawodów lekkoatletycznych mężczyzna który skakał o tyczce oberwał oszczepem. Oszczep wbił mu się głęboko w plecy, obaj zawodnicy przeżyli.

No i wczoraj.
Sto punktów dla mnie.

Bo znów się umówiłyśmy z moim szefem na wino.
Godzina dwunasta.... Gdzie ten sms?

Dziewczyny, miałem coś do załatwienia, nie jadłem kolacji, zjem coś i nadjeżdżam.
Idziemy spać.

Pierwsza. Ktoś się dobija do naszych drzwi. Ciiiiicho!

Iza śpi, ja podsypiam. Nie ma szans, Ton, nie zobaczysz nas w naszych piżamkach-nic.

-Dobra, przykrywaj się, otwieram- krzyczę, narzucając jakąś sukienkę na siebie.

-Nigdzie nie idę- mruczy Iza.
-Ja tam idę. W końcu to tylko piętro niżej.

Muszę zrobić tam zdjęcia.
Okazało się, że piętro pod nami mamy najprawdziwszą wędzarnię :)) wina!
Okoła tysiąca litrów, wielkie baniaki, wszystko! WOW! Już wiem, dlaczego Ton nie chciał dać mi kluczy!





Dzień później:
-Podobno jutro otwieracie?
-Tak? A nie przedwczoraj?

ech, ja już nic nie rozumiem. Zapoznałam jednego fajnego kolegę przy winie, obiecał zabrać mnie do domu, pokazać swoją kolekcję filmów, po czym następnego dnia- zginął.
Naprawdę, przykro mi, że nikt mnie lubi. Chyba dawniej byłam w miarę lubianą postacią?

Na szczęście nawrócił Mały Gianino, strasznie się cieszymy, od razu zrobiło się weselej, siedzimy w Pubie i wysyłamy smsy do Carmelo, ej no, ale nawet on nas nie chciał dzisiaj zabrać na koncert Rickiego Martina! Jest dobrze, obiecał nam za to coś lepszego- Metallica na Via Marina w Reggio Calabria.

To, jakiego kacora miałam dzisiaj (Izzi też), to się nie nadaje do publikacji.

Uwielbiam mojego chłopaka za wysłanie mi dziś o 8 wieczorem smsa:- czy już jesteś trzeźwa?
I za to, że uważa, że pół butelki martini i 5 piw to wcale nie jest dużo.
Taaa, uświadomiłam go już, że tu jest 45 stopni w cieniu.

Jestem super, zadzwoniłam dziś do niego, to znaczy do jakichś ludzi, bo on oczywiście nie ma stacjonarnego.

-halo, czy mogę rozmawiać z moim chłopakiem, dziękuję.
-No jasne.
I czekam.
-Aaa, tu Aneta.
I dalej czekam.
-Cześć, kochanie. To cały czas ja.
-Ty? Hm, brzmisz jakoś inaczej.

No ale wczoraj było super, naprawdę.
Nigdy więcej nie pójdę do markietu.

-Ciao, ragazze.
Izie się robi niedobrze, jak słyszy Mamitę M&F.

-Czy mogę płacić kartą kredytową?
-Oczywiście.

Mamita coś majstruje, coś podpina, odbiera telefon, my się zaczynamy denerwować, Fabio biegnie nam zajrzeć do koszyka.
-Spadaj, palancie, no bez przesady, ale inaczej nie mogę cię nazwać.
-Tak, tak, mamy Martini, uciekaj, no, już.

W wieku prawie 23 lat wstydzę się kupić alkohol w sklepie, co za koszmar, naprawdę, może jeszcze zapytajcie mnie o dowodzik?

Mamita jest super, nie umie obsługiwać terminala.
Nie wpisała mi kwoty i coś się dziwi, że moja karta nie działa. Ogląda ją ze wszystkich stron, ups, robię się czerwona, co za wstyd, kobieto, zapłacę gotówką, oddawaj moją kartę!

-Faaaaaaaaaaaaaaaaaaaabio! Mam problem!
-Izzi, odwrót, uciekaj, zostaw te zakupy!

Na szczęście Siostra jest blisko, nie jest taka głupia, jak twierdzi Gianino, ech, jedyna osoba w rodzinie, która ma w miarę poukładane w głowie.
Pstryk, karta, kwota, Pin, ej, Izzi, jesteśmy szczęśliwymi posiadaczkami butelki Martini.

Siedzimy na dachu. Jest fajnie. A możeby tak wyjść?

-Tylko nie mów, że się skończyło. Ekstra.

No, ja się nei przebieram, bez sensu,w końcu dziś idziemy tylko do Roberty.

O, i Roberta siada z nami, obgadujemy Angelo, stare dobre czasy, o, cześć Roberto, siadaj z nami.

Roberto to jeden z nielicznych klientów Izy. Po trzecim piwie Izzi radośnie wyznała mu, że pamięta, jak pięć lat temu jako pierwszy w Palizzi założył w swojej firmie klimatyzację.
Roberto jest super, ma agencję reklamową, znalazł mi pracę w piętnaście minut.
-Sono sempre in giro.
Mhm, tutaj wszyscy są sempre in giro.

-A wiesz, skoro już tak rozmawiamy, to ja dziś muszę iść do baru Da Luigi. To jest daleko?
-Podwieźć was?
-Pewnie.

Iza twierdzi, że krzyczałam, że muszę. Toć przecież mówię, musiałam.

-Co pijecie?
-Aaaa, Heinekena. Dwa.

-poznajcie, to jest Luigi, jeden z wlaścicieli, o, idzie drugi.
-Ciao, chłopaki.
-Jaaaaaa chcęęęęę śpieeeewać!- jestem super, nie?

-Co pijecie, dziewczyny?
-Heinekeny.
-No, fajnie, zaczynamy Heineken Party.

Właściciel #2 rzuca w nami smyczami do kluczy z ukrytym otwieraczem, ups, chyba się zdradziłyśmy.

Piętnaście punktów dla nas za to, jak dziś nam salutowali, obaj, wygrywają trochę, nie?


22 lipca 2007

Zdobyłyśmy przyjaciół!
Jak fajnie! JAAAK FAAAJNIE!

Po 21 dniach znamy już wszystkich. Wszyscy nam salutują.

Wszystko dzięki Carmelo, Człowiekowi-Jajo i Roberto, temu z agencji reklamowej.

Co więcej, mamy pracę, mieszkanie i -Możecie zostać na tak długo, jak chcecie.

Ja usłyszałam też, że wcale nie musiałabym pracować.
-Jeden dom mój, drugi po dziadku, trzeci rodziców.

He, nigdy w życiu.

A jeśli o życie chodzi, nabrałyśmy wyjątkowych zdolności językowych.
Potrafimy rozmawiać o życiu 5 godzin lub nawet dłużej. Bez znajomości gramatyki, czasów, koniugacji.

U Luigiego nas uwielbiają. I jest to jedyne miejsce w okolicy, gdzie piwo ma normaly rozmiar.

-W Polsce (w Rosji) potrafimy wypić 10 piw.
-Ale ostatnio się ululałyście czterema.
-Bo nie widzieliście wszystkiego.

-Myślisz, że piję za dużo?
-Nie, ja też piję dużo.
I do kelnerki: truskawkową wódeczkę z odrobiną lodzika i bitej śmietanki.

-Idziemy na śniadanie.
-Śniadanie?! Jest czwarta rano!
-No. Giusto.
-Czwarta, nie słyszysz?
-No, czwarta. Jak wstaniesz to zjesz drugie, nie panikuj.


---------------------------------------------------


TADADADAMMMMMMM!!!!!!!!!!!

dawno mnie nie było! ha!
na dobry początek garść newsów:

-da się spać po 3 godziny na dobę...
-jutro będzie 50 stopni.....w cieniu......
-niedługo przywędrują meduzy z afryki i tu uwaga: te przezroczyste nie gryzą....te czerwone gryzą całym ciałem...te niebieskie gryzą tylko nogami, ale zazwyczaj śmiertelnie.....
- juz niedługo będę miała na nazwisko Garaffalo, jesteśmy umówione na obiad z Angelo, jego mamą i człowiekiem-jajo, więc spodziewam się intratnych oświadczyn, mam nadzieję, że Aneta przyjmie je w moim imieniu, Angelo Garaffalo, ja to sobie umiem znaleźć męża, poza tym już tłumaczyłam Anecie, że związek ludzi, którzy nazywają się Angelo i Iza bella jest wart wszystkiego (tylko jak do tego domontować Anderson-Hocstrasser?),
-nie wiem jakim jęz


ykiem mówimy po 2 miesiacach za granicą, ale przestałam rozumieć Anetę, ja rano w pracy napewno po włosku i rumuńsku, popołudniu po czesku, wieczorami la lingua di amore... a z Anetem jakimś dziwnym tworem (niemiecko-angielsko-włosko-czeski, wypas?)


Narazie tyle, z Calabrii powinnyśmy wyjechać koło października.
Muszę się do czegoś przyznać.
Spadłam z dachu.....

A więc (od tego się nie zaczyna zdania, wiem wiem).
Po piątkowym wieczorze potanowiłysmy z Anett wracać osobno. Ruszyłam więc z plaży chwiejnym krokiem do samochodu zaba, który oczywiście miał po drodze. Czasem trzeba iść do domu o 4-tej nad ranem, nawet jeśli pracuje się od 9-tej, a nie od 5-tej jak reszta....
Pożegnałam się ładnie pod domkiem i ruszyłam z kopyta do naszej hacjendy na pierwszym piętrze. Niestety po 40 minutach zorietowałam się, ze nikt mi nie otwiera drzwi (przecież mówię, że wypiłam) postanowiłam więc wejść przez okno....dalej nie wiem jak wpadłam na to, że jestem w stanie wejść na 3 metrowe muretto bez uszczerbku na zdrowiu...no i niestety nie udało się.....wprawdzie system: ławka-wiadro+siła moich mięśni działa cakiem sprawnie, ale wino +4 piwa już trochę mniej...no więc spadłam w krzaczory na plecy jak żuk i wtedy usłyszałam głos Anety: ciao, buona notte, izaaa, co Ty tam robisz na dole?
- a gówno, idziemy spać...


poranku obudził mnie ból. nawet nie wiem czego, nie jestem w stanie sprecyzować. Wiem, że na 100% odkręciła mi się lewa noga w okolicach kolana, dokładnie w miejscu gdzie odnalazłam siniaka koloru pawiego oka oraz wybrak części nogi. Na lekkim kacu pognałam więc do pracy, po drodzie z pewnym niedowierzaniem oglądając uszczerbki na zdrowiu. Na szczęscie żyję i mam się dobrze. Zdobyłam wiedzę i co jest najistotniejsze, nawet gdybym przez ten murek dostała się na balkon 1-szego piętra, to powiem wam szczerze. Nie wiem jaki miałam plan co dalej ponieważ okno w toalecie ma 30x40 cm, a do wejścia na nasze pięterko miałabym jeszcze 2 metry do pokonania. Pionowo w górę......
-


------------Anette (jak Anusia, Anuszka)

Bo człowiek-jajo mi wyznał, że Anette to też jest po włosku, tylko taka maleńka, maluśka. Fajnie, że przedstawiam się wszystkim zdrobniałym imieniem, nie? No, zaczęłam znów reagować na Anna, 26 mam wielkie imieniny, czekam na prezenty, hm?

Izzi wygrała, i to nawet nie jestem w stanie napisać, jak bardzo.
Musiałabym chyba wypic jeszcze 3 litry z palicyjskiej wędzarni, może wtedy nabrałabym daru języków, choć nie mogę być pewna, po 3 następnych litrach chyba pożałowałabym 1400 zł, które przyszło nam zapłacić Enionowi.

Tak, drodzy czytelnicy, la vita e brutta, musimy sprzedać się wzajemnie, żeby wyjść z polskich długów, co przestanie być śmieszne za kilka dni, kiedy wyłączą nam jedyny telefon a komornik znajdzie nas na dalekiej Sycylii.

Ale, ale, jest jeden ratunek.
Sobotni poranek:
izzi idzie do pracy, Angelo montuje SOSa, ja śpię, klimatyzacja na pewno nie działa.

SMS: Ej Jamie, halo, złamałam nogę.

Telefon: Kochanie, jak to nogę?, czy tam są euro? Mogę ci przysłać złotówki? Żebyś miała za co wrócić do Polski? Jaka ty jesteś dobra! Bóg cię będzie miał w swojej opiece!

Ech, Izzi, podałaś numer konta? Mogę podać swój? Może ja też złamię nogę?

A teraz niespodzianka:
znalazłam męża, to ewidentny plus, nie?
Trochę natrętnego męża, twierdzi, że jest bogaty, ma kilka sklepów tu i tam, ma też reputazione, pół pizzerii, nie zgodził się, żebym zaprosiła Luccę Sambuccę na wesele, ale jest korzystnie, wierzy, że na 8 rodzin w Polsce przypada jedna toaleta i pół prysznica.
Mhm, szkoda, że jest to jedyny znany mi mężczyzna, który posiada więcej biżuterii niż ja, a jego kolejny plus- zna Tiziano Ferro i exżonę Erosa.

Nie, proszę pana, nie poślubię pana, niech pan przestanie pytać, kiey przewiozę swoje walizki do wanny z hydromasażem, mój chłopak przyjeżdża za 5 dni, hurra! Hurra!

Trochę wygrałam, uwaga:
-Halo, zostaję tutaj dwa miesiące dłużej, nie pojedziemy we wrześniu do Krakowa. Przyjedziesz tutaj, może zostaniesz?
-Już o tym myśłałem. Porozmawiamy o tym za kilka dni.

Izzi, chyba już wiem, jak on się czuł, kiedy ja chciałam wprowadzić się do Szwajcarii.

-------------------------------

No to zeby nie było ja żadnych pieniędzy nie przyjęłam za złamaną nogę. noga może i nie wygląda jak przeciętna noga zdrowej dziewczynki, ale złamana napewno nie jest złamana, bo chodzi całkiem sprawnie między stolikami.
Wszystkie rachunki spłacimy z jednej wypłaty, bo własnei jest to jeden z plusów pracy za granicą. 1460 zł dla pana Eniona to 400 euro na nas dwie, co wynosi niewielką cześć pieniedzy wydanych dotychczas na winiaka;]


Dostałyśmy ok. 200 zaproszeń do pozostania w okolicy jeszcze na troszeczku, więc oczywiście skorzystamy.

Pani rumunka ode mnie z pracy:
-a co Ci się tu dziewczyno nie podoba, przecież jest fajnie,
-e punto! jestfajnie, jak w pazdzierniku spadnie temperatura poniżej 40 stopni celcjusza będzie można wyciągnąć kurteczki jak to robią miejscowi i teź będzie fajnie,

Jezu umieram z gorca. Anett co jest z nasz klimatyzacja, czy to jest niemoliwe zebyzbic temperature 40 stopni? przynajmniej do 30stu...blagam...tzn. ta na zewnatrz, ze mna wszystko ok.

Dobra zabieramy sie na balkon, tam przynajmniej jak przejezdza jednoosobowa ciezarowka lekko zawiewa. Nic juz nie napisze, bo oprocz tego, ze wlaczylo mi sie takie cos co zjada nastepna litere, to jeszcze ustawilam niemiecka klawiature, ktora zamiast y pisze z oraz nie posiada polskich znakow, a nie umiem znalezc umlautow..... Moze ktos mi podpowie jak to sie zmienia, te zjadajace sie znaki zamiast pauzy i kto to do jasnej anielki wymyslil i w jakim celu..nie znam nikogo, kogo ta funkcja windowsa ucieszyla, za to ok miliona takich, ktorych doprowadzila do nerwicy.


-------------------------------------
[(3x3+4)+1/2x4]/2 = suma godzin, jakie spałyśmy przez ostatnie dni, co nie powinno dziwić Kochanych Czytelników, wcale a wcale.

Nie powinno też dziwić to, że wczoraj cudownie ululałyśmy się dwoma butelkami Vino Di Palizzi, pyszotka, polecam.
Z chęcią przywiozłabym kontener do Polski, gdybym tylko wracała.

Ósma rano. Izzi biega po mieszkaniu w stroju, tłucze się niemiłosiernie, halo, paniusiu, ja śpię!
-Ej,dostałaś sporo smsów od twojego chłopaka.
-Flo, Flo, mmmm, mój słodki Flo!
-Nie, głupku. Nie od Flo.
-???

Oooops.
Antonio? Roberto? (Czy wszyscy tutaj muszą nazywać się tak samo?)
Kilka dni wcześniej Młody Gianino ostrzegł nas przed zadawaniem się z największymi głupkami Palizzi, Angelo i Marco.
Angelo i Marco to odpowiednik polskiego dresiarza, tylko trochę przystojniejszy.
Do towarzystwa wybrałyśmy więc Roberto i Carmelo, Carmelo odpadł w przedbiegach po udanej próbie depilacji całego muskularnego ciała.
Roberto wydawał się wspaniałym kompanem, dopóki nie zakochał się we mnie po 2 udanych próbach spicia mnie.

SMS:
Gdzie jest moja przyszła żona i jej walizki?
KOLEJNY:
Skoro Iza chce spać to może w końcu umówimy się sami?
NASTĘPNY:
Anna, gdzie jesteś? Czekam na Piazzy.

Coś koło 6-9 smsów o tej treści. Chyba przegrałam, Panie, a Pańska reputacja?

O nie, przegrałam już wcześniej, kiedy 42letni włoch zaprosił mnie na wycieczkę w góry, bo Carmelo to jest latin lover, a temu to tylko rozmowy w głowie. Ehem.
Dwa dni wcześniej krzyczał do tego na C. że nie mogą jechać z nami na dyskotekę bo jesteśmy zbyt młode:
-Jeśli pojedziemy z nimi nigdy nie znajdzemy kobiet dla siebie.
O, Żabuniu, ja doskonale rozumiem kalabryjski dialekt, spokojnie.

Swoją drogą, jest jeszcze jeden taki stary, oni się wszyscy bardzo przyjaźnią, no i ten stary wygląda jak >>zestarzony<<>>zestarzony Jamie<< siedział dokładnie naprzeciwko mnie!), nie mogę nawet na niego zerknąć, żeby nie parsknąć śmiechem. Spokojnie, będą zdjęcia.

Wracając do SMSów:
-O nie! O nieeeee! Iza, nie! Ratunku!
-Yy? (nabrałyśmy włoskich zwyczajów, >Yy<>bu<>Oo< to oznaka radości, kiedy widzisz kogoś sympatycznego, jak na przykład Angelo, Oo Angelo!)
-Nie wyjdę z tej kamery dzisiaj.
-Co?
(Tutaj pięć minut płaczu.)
y
SMS:
Też cię kocham. Jestem w pracy, zobaczymy się jutro, całus.

-TEŻ cię kocham? TEŻ?!
-A mówiłam, mówiłam, nie pisz. Mówiłam, nie posłuchałaś.
-A co ja jestem, żeby cię słuchać.
-Masz przyjść do mnie, nawarzyłaś piwa to teraz je wypij. Ha!

Jestem wyjątkowo ekstra. Zaraz, zaraz:
-Jest jeszcze inna możliwość. Może on myśli, że to ty?

Jak już wspomniałam, jestem ekstra. Posiadanie kilku chłopaków jednocześnie jest lekko niebezpieczne, prawda? Zwłaszcza jeśli na pewno są kuzynami, braćmi, przyjaciółmi?





No i przestało być ekstra, pojawiły się dwa Żaby i piją już trzecie piwo, ratunku, Mamo, ja chyba jednak mam ochotę wracać do Polski, ratunku, to przestało być śmieszne, ja mam chłopaka, no wiesz ty co? Sio, uciekaj Żabuniu!
Gdzie myśmy poznały te Żaby?
Skąd myśmy je wytrzasnęly?
No napawdę, panie, ja z panem nigdzie nie idę, ratunku, ratunku, gdzie jest Gianni, do diabła?

No dobra, minęły już przepisowe 4 minuty, ratunku, oni tu dalej siedzą, czy znie mogłoby się skończyć piwo?
Iza, powiedz im, że zamykamy.

Poza wszystkimi złymi rzeczami, rachunkami na 2500zł przydarzyło nam się jeszcze coś.
Ja obudziłam się dziś bez kaca.
Po dwóch winach, w 50 stopniowym upale, bez kaca!!

-A, wiesz, Palizzi bardzo nam się podoba, chyba zostaniemy tutaj dwa miesiące dłużej. Jeszcze jedną wódkę?
-Ta, jeszcze jedną, a chcecie pracować u mnie?
-U ciebie?
-Bar Plaza?
-TAAAAAAAAAAK!

Wszyscy się cieszą, Luigi rzuca w nas flyersami (w niedzielę będzie show z gołą Victorią, żoną Pasquale).

-Kiedy ostatnio byłyście u mnie? Wczoraj?
-Eeee, nie, w sobotę.
-Tak dawno?
-No, mamy daleko.
-Na plakacie jest mój numer, weźcie go sobie, jak będziecie chciały wpaść to zadzwońcie, podjadę po was.

Pięć minut.
tyle zajmuje nam znalezienie nowej pracy, jeszcze lepszej (i lepiej płatnej!).
I żadnych rachunków. Nic.
Brak rachunków = brak problemów. Nigdy więcej Enionu!
Nasz nowy szef płaci za wszystko.

Uffffffff! Żabstwo poszło! Po 3 czy 4 piwach. Ratunku.
Co za fortuna!
Swoją drogą, trochę przegrywam jednak, mam tutaj 3 chłopaków, w tym jednego przyszłego męża, drugiemu wyznałam miłość smsem, w sabato przyjeżdża Flo. No, a Izzi niedługo pójdzie do więzienia za stręczycielstwo.
Mogłyśmy się tego spodziewać, jasne, nie twierdzę, że mnie to zaskakuje. Błagam o litość.
Mamusiu, mogę wrócić do domu? Obiecuję być grzeczną.
Mama?

O, Mirella, halo, smacznej paniny, idź już sobie, na razie, bardzo cię nie lubię, jesteś wredna kobieto, no, sio, jesteś brzydka, przecież mówię!
Brzydka i złośliwa, za nic nie płacisz, nikt cię nie lubi, no przesadzasz.
Nie mogę, Mirella zamówiła paninę z mortadelą. Fuj, tutejsza mortadela, fuj, tutejsze wędliny.

No dobra, to teraz pytanie, co ja wczoraj napisałam Roberto, skoro przyszedł dziś 5 godzin wcześniej, spacjalnie, zapytać, czy z nami wszystko w porządku? Nigdy nie jest w porządku po dwóch winach, kiedy dowiadujesz się, że masz kilku niezależnych chłopaków. Z różnych stron świata.

Touch & Go, zawsze będzie mi się kojarzyło z wieczorem spędzonym z braćmi ho. Czy myślicie, że dałoby się to powtórzyć?
Zapewne.

Ech, przylazł Roberto, to przestało być śmieszne, nie powinnam chyba tu przychodzić, gdzie mogłababym się ukryć? I jeszcze siedzi mi nad głową, nie wierzę, że ktokolwiek może być bardziej natrętny, natarczywy, o nie, jego na pewno posądzę o stręczycielstwo, przecież to się musi kiedyś skończyć.

Okazało się, że Wiktoria wcale nie jest żoną Pasquale, to tylko dziewczyna, jeśli znajdzie kogoś bogatszego, na pewno się z nim ożeni. Fajna musi być, mam nadzieję ją poznać w najbliższym czasie. Może się zaprzyjaźnimy?

Co za cudowny dzień, wszystko idzie po mojej myśli, jest ta na M., ten na R. siedzi koło mnie i gapi się w monitor, jak mi przykro, że nic nie rozumie, ech, ogromne rachunki czekają w Polsce, wszyscy się z nas śmieją, że zawsze pijemy kawę w ogromnych szklankach i zamawiamy duże piwo. Italia?

-Dlaczego zawsze zamawiacie małe piwo?
-Żeby nie zdążyło się ocieplić.
-A u nas się zamawia duże, zawsze ze względów ekonomicznych.

Ta, tylko tutaj duże zawsze kosztuje tyle samo, co dwa małe, a małe ma 0,25 (ile ma małe w Polsce?).

Pojutrze są moje imieniny!
Spodziewam się welu prezentów i intratnych oświadczyn.

Jak mały G nie przestanie się bawić Virtual DJ`em, chyba podejdę do niego i odłączę mu wszystkie kabelki z komputera. I wcale nie żartuję, no przecież nie słyszę własnych myśli! Łeb mi peka.

Od razu zaznaczam, że dzisiaj nigdzie nie wychodzę, no chyba że z Człowiekiem Jajo, z nim to nawet na koniec świata.
Pięć minut Roberto mnie wypytywał, co robię dzś wieczorem, czy się zobaczymy, czy ma po mnie przyjechać, czy jesli Iza będzie spała to umówimy się sami, czy, czy, czy.
Nie, monsieur Roberto, i proszę przestać nazywać mnie swoją przyszłą żoną, nie, nie, nie.

Tak sobie dziś myslę, chyba jednak nie możemy przyjąć intratnej propozycji Luigiego z Baru Plaza, to jest chyba bardzo głupi pomysł, nawarzyłyśmy w Palizzi za dużo piwa, wypiłyśmy jeszcze więcej, wyobrażam sobie minę Angelo, kiedy dowie się o następnych dwóch miesiącach.
Ej, nie dłużej niż 3 miesiące w jednym miejscu, nie?
No dobra, wiem, wiem, program spłaty długów (no co? przynajmniej nazywam rzeczy po imieniu!) obejmuje przynajmniej jeden miesiąc extra tutaj.
No, ten niby-mój-chłopak twierdzi, że zarabia 3000 euro, może mógłby podarować mi część swojej wypłaty?
W życiu nie uwierzę w to, że ktokolwiek w Palizzi zarabia więcej niż my. Tutaj takie zarobki nie istnieją.

Aaaa, z fajniejszych rzeczy, które zrobiłyśmy tutaj:
napisałyśmy mnóstwo bardzo głupich wiadomości wczoraj i dzisiaj rano, a teraz wyładował nam się telefon. Nie chcę wiedzieć, jakie tsunami rozętało się u Pani Ery, nie chcę czytać smsów, które pukają do drzwi Pana Telefona.


Jedna z rzeczy, których nauczyłam się w Palizzi:
są ludzie, z którymi nie powinno się pić.

I druga:
w Palizzi nie powinno się pić z mężczyznami.

Trzecia:
dwa winiaki to zdecydowanie za dużo.

No dobra, gdzie jest Człowiek Jajo? Bo zaczyna mnie to denerwować, już czwarta osoba umówiła się ze mną i znikneła. Czy to jest tutaj normalne czy to mnie wszyscy robią w bambuko?

Mam dziś jedno marzenie. Chciałabym dowiedzieć się kto wymyślił dwa powiedzenia:
robić w bambuko i do chuja wafla?



Dzień później, bardzo ciężki poranek.

Człowiek Jajo jest super.
Zabrał nas wczoraj na giro, uciekł Padre z pracy, później przejeżdżał kilkakrotnie pod naszym domem, aż w końcu odważył się wprosić do środka. No, to już pierwsza osoba nas odwiedziła, teraz będzie z górki, następny wpadnie Angelo, jestem pewna.
Więcej fajnych rzeczy: Człowiek Jajo też ma na imię Luigi i jest kuzynem Luigiego z Baru Plaza.
Jeszcze więcej: też uwielbia vodkę fragolę, żeby nam to udowodnić przyniósł wczoraj butelkę w siateczce wypełnionej lodem, przyniósł też plastikowe szklaneczki i zaprosił Tonino.
Ekstra.

No dobra, dziś jet Świętej Anny, gdzie są wzystkie prezenty dla mnie, kwiaty i onori (honory?)
Izzi, zapomniałaś?

Koniec z zawodami i wszystkimi punktami, ja nie dość, że przegrywam z kretesem, to jeszcze narobiłam sobie problemów, a tak naprawdę to nawet nie zrobiłam nic złego. Im bardziej fair staram się być, tym gorzej na tym wychodzę. Nie, panowie, nie jestem z wami związana, nawet nie mogę nazwać was tymczasowymi chłopakami, a, Roberto, nie ożenię się z tobą jednak, pojutrze przyjeżdża mój chłopak, życie nabiera sensu, będzie w końcu z kim porozmawiać normalnie, może nawet przywiezie nam garść wiadomości ze świata.

Andrea oznajmił mi dziś że będzie lepiej, jeśli nie pojadę na dyskotekę.
-Dlaczego- spytałam.
-Twój chłopak, nie pamiętasz?
-No wiesz, ty też nie jesteś sancto.

Izzi też trochę wygrywa, po 3 tygodniach rozpowiadania wszystkim o swojej miłości do Angelo (wczoraj już prawie zdobyłyśmy numer!) okazało się, że jest związana z kimś innym, kompletnie w jej typie.
Jaki jest typ mojej przyjaciółki?
Może niech ona opowie, ja się go boję.

Nauczyłam się znów czegoś nowego, jak napisał mi wczoraj mój chłopak:
wódka nie miesza się z winem, nawet jeśli to jest tylko 24% fragola, a już na pewno nie pije się takich mieszanek z lodem w największych szklankach kolakolowych.
A jeśli się przypadkiem wypiło coś takiego (1 litr:1litr), nie wychodzi się z domu, połyka się klucz i modli się, żeby już nigdy go nie znaleźć.
Jeśli się go znajduje i przypadkiem wychodzi na jedno, nie ubiera się bluzy frotte koleżanki tylko po to, żeby ją zaraz zgubić i tłumaczyć, że jest za gorąco na posiadanie takowej, więc może kolejne zimne piwko?
I kolejne, i kolejne?

Takie wieczory mają swoje plusy, nasz przyszły pracodawca wpada radośnie na vodkę fragolę o poranku, Izzi wytacza się z toalety, Luigi krzyczy:
-Uaaaaaaa! Jesteś! Żyjesz!

No a nasza odpowiedź jest jak zawsze taka sama:
-Dlaczego miałabym nie żyć? Przecież tłumaczyłam, ze jestem z Rosji.

Kiedy przestaną mi pociskać Roberto jako przyszłego męża? Bo ja już lekko mam dość. Nie byłby najgorszy, gdyby choć trochę się opalił, ściągnął większość biżuterii i kupił sobie nowe klapeczki, zamiast tych dziurkowanych.
Dziś odkryłam, że Człowiek Jajo sięga mi do połowy głowy. Fajnie, nie? Jedna z rzeczy, za które go lubię: nosi srebrny łańcuszek z medalikiem w kształcie jajeczka. Nie ma to jak poczucie humoru.

Minęły już 4 tygodnie naszych wakacji. Nie zmądrzałyśmy ani trochę, nawet mogłabym powiedzieć, że wprost przeciwnie, jak twierdził Mr. Mausecki: kto nie idzie na przód, ten się cofa, więc lekko się cofamy, nie ukrywam.

Jeszcze trzy razy tyle czasu spędzimy na końcu świata, gdzie płoną lasy a temperatura wczoraj osiągnęła punkt kuliminacyjny: 52 stopnie Celcjusza. Nadal nie przypłynęły meduzy z Afryki, ale spodziewamy się ich. Codziennie wypytujemy wszystkich, kiedy umówimy się z Panią Meduzą, i codziennie słyszymy, jakie to Meduzy nie są niebezpieczne. Mam nadzieję, że mnie nie pokara za moje grzechy.
O nie, randka z Panią Meduzą to zbyt wiele.

3 dni, 3 dni, przyjedzie Flo, strasznie się cieszę. Przy pomślnych wiatrach nawet nie będę musiała go ukrywać. Mam nadzieję, że Andrea już puścił ploteczkę.

------------------------------------

No mogłabym coś opowiedzieć o tym z kim jestem związana. Wcale go nie znam (no dobra, po pijaku Aneta mu wyznała, że kocham go potajemnie, mimo że widziałam go pierwszy raz w życiu),
ale przyszedł dzisiaj rano z awanturą:
-czemu mi nie salutujesz???
-no, ale co ty gadasz, zawsze salutuje, conajmniej 20 razy dziennie, no może coś mi umknęło, ale nie mamy jeszcze z Anetą oczu dookoła głowy.
-a jak ja mam do Ciebie zadzwonić jak nie mam numeru???
-jakie dzwonić??no, to może poproś, albo coś?
-dobra, to jesteśmy umówieni, nie spałem 2 dni, zrób mi coś do jedzonka



No właśnie to jest mój typ.
Konkretny, agresywny, no i chyba bierze jakieś narkotyki skoro tyle nie spał.Ma jakoś podejrzanie wytatuowane ręce w japońskie hieroglify i złoty łańcuch na szyi.
Ale, ale, jest też prawdziwym italiano: białe spodnie, niebieska koszuleczka i del gel. Niech ktoś mi powie czemu Włosi się nie pocą w koszulkach z wężowej skóry?

Mamo.....wybacz i zrozum, jest moim przyszłym pracodawcą albo jego bratem, nie wiem jak tu wygląda własność prywatna.

Jak nie trenuje kick-boxingu to będę zawiedziona.

Właśnie się okazało, ze Aneta ze swoim chłopakiem chyba pójdzie spać na plażę.....no comment. Jej szef ją ewidentnie chciał za żonę, a tu Flo nadciąga...hmmm non va bene...jakby co to ja pójdę spać do baru plaza, albo śpiewać na karaoke do rana, tak jak ostatnio. A już chciałam proponować, że mogę spać na balkonie, w końcu przy 4o stopniach na zewnątrz i 35 w środku nie rzutuje.

A letto matrimoniale przydałoby sie bardziej komuś innemu.


Znowu ja, nudzi mi się okrutnie, bo Anet zaczęła właśnie pracę w swoim kioski na środku ryneczku i myje wszystkie szklaneczki razem ze swoją włoską mamitą.
Wprawdzie mam dzisiaj randkę, ale włosi nie umawiają się przed 24-tą,a Anett kolega wygrał wczoraj wysyłając nam pełnego wyrzutu smsa o 4:15 z zapytaniem czy jeszcze nie śpimy.
Próbowałam pozamiatać mieszkanie, ale odkryłam przy tym co to jest syzyfowa praca. nawet gdyby zamiatało się bez przerwy 24/7 za każdym razem na szufelce znajdują się, w różnej konfiguracji:
6 rodzin mrówek faraona, 4 rodziny czarnych mrówek, 3 panie i 2 panowie salamandry oraz 12 ton piachu. W przypadku pożaru w okolicy (mam nadzieję, ze oglądacie wiadomości) jeszcze 7 uncji popiołu.

Nie mam się w co ubrać bo wszystko jest albo z soli albo z popiołu.

Albo spocone, bo wczoraj temperatura w cieniu wyniosła 52 stopnie celcjusza. Zastanawiam się nad kupnem respiratora. Jedną z rozrywek o poranku jest policjant przyjezdzający radiowozem i grożący nam, ze jeszcze raz będziemy myli taras w knajpie wężem gumowym to wlepi nam mandat, bo woda jest publiczna, a jak my zużyjemy za dużo to on się tam u góry nie może wykąpać.
Moja pani szefowa zawsze odpowiada na głos "scusa" a po cichu dodaje "va fanculo"


Od kilku tygodni oddychamy z Anett tylko przez usta, żeby nie poparzyć nochala.
Zaczęłyśmy też mówić z odrażającym litewskim akcentem, mam nadzieję, że szybko nam przejdzie, bo sama siebie nie mogę słuchać, a Anett przestałam rozumieć jakiś tydzień temu, ale nic jej nie powiedziałam, zeby nie sprawiać jej przykrości.
Z nuovit odkryłam, że chodzimy tez krokiem włoskiej żaby. Tzn.szurając nogami, z głową zadartą do góry. Nie wiem dlaczego, ale wszyscy tu tak chodzą. Zresztą przy temperaturze powyżej 50 stopni cud, ze ktokolwiek się rusza. tzn. ja nie, bo w poudnie leżę pod klimatyzatorem, ale taka Anett np. czasem przechodzi na drugą stronę ulicy i później przez godzinę musi lezec plackiem wachlowana liściem bananowca. Swoją drogą ciekawe kiedy dojrzeją banany w ogrodzie.
Dzisiaj dojrzałam myjąc lodówkę, że jest w niej 18 stopni.....

Państwo meduzowie mają nadpłynąć z afryki na początku sierpnia.
Mój szef mi to obiecał, ale dzisiaj słyszałam, że jak dalej tak pójdzie, to spakują się i przybęda wcześniej, a wtedy co jakieś pół godziny do pubu będzie wpadał ktoś z przerażającym rykiem, że poparzyła go meduza.
Ja się tylko zastanawiam po co Ci ludzie się pakują do wody, skoro wiadomo, ze to się może skończyć śmiercią.
Taki pan meduz ma np 50cm średnicy.
W starciu bezpośrednim nie ma się szans.
Przy dotknięciu jedną z nóg tylko się cierpi.
Jeśli przy odrobinie szczęścia nie zostanie się ugryzionym przez meduza, zawsze można stanąć na kolczatkę, które są równomiernie rozmieszczone po całym dnie, a do wyciągania kolców najmuje się miejscowych, bo jezeli się taki kolec złamie to wypuszcza truciznę i można stracić gambę. O kolczatkach moja stopa wie wiele.
Jeśli nie zostanie się użartym ani pokłutym można zejść na zawał z upału, albo zatruć się słoną wodą. Raj.......Eden........

Można też pić przez miesiąc kranówę i zastanawiać się skąd te koszmarne bóle brzucha, niestrawności, spuchnięte ciało, majaki, przywidzenia i fatamorgany...Prawda Anett, na ten temat możemy przeprowadzić wykład???






-------------------------

-To wy nie wiedziałyście, że Vino di Palizzi ma 22%-24%?
-NIE!

Wróciłam z zaświatów, nie przeszłam rzeki, wszystko w porządku.
Kilka dni nieobecności a wy już za mna tęsknicie? Miło!

Wczoraj zaczęłam pracę.
Przedwczoraj dowiedziałam się, czym dla Włochów jest festa świętej Anny.
To jest taki lepszy odpust, z koncertami i fajerwerkami. Z winem, z dużą ilością wina.
Takich fajewerków jeszcze nie widziałam. Complimenti dla osoby, która nie zauważyła, że wzniecily pożar. No to już wiecie wszystko o pożarach w Kalabrii.

O, zanim napiszę o tym, jak bardzo ja przegrałam i jak fajną mam pracę, muszę wspomnieć coś o przegranym mojej przyjaciółki.
Po pierwsze, stało się tradycją, że Izzi regularnie rozbija szklanki w Barze Plaza, no dobra, wczoraj rozbiła butelkę, było mniej zamieszania i sprzątania.
Italiańcy nie potrafią rozróżnić 1 od 7, co oznacza, że Iza podała swojemu chłopakowi zły numer telefonu. Zrobił jej drugą awanturę, przyjemniaczek.
No dobra, jade do Melito Di Porto Salvo. Trzymajcie za mnie kciuki, żebym przeżyła dzisiejszy wieczór.


-----------------------------

BYŁO CUDOWNIE!



Biedna Iza, biedna moja Pomysłowa przyjaciółka.
Chcecie wiedzieć, dlaczego? Aby wam to wszystko wyjaśnić powinniśmy cofnąć się myślami do zeszłej soboty, może nawet do piątku.
Dziś jest wtorek- gwoli wyjasnienia.

Piątek spędziłyśmy szczęśliwie w oczekiwaniu na sobotnią imprezę w Sole Nero, radośnie spijajac się w barze Da Gianni z moim szefem i Małym Żabem.

Mały Żab stał się największą miłością mojego życia, szkoda, że zorientowałam się tak późno, już po tym, jak zwyzywałam go od półinteligentów. Mały Żab jest jednak cudowny, Iza twierdzi, że jest niedorozwinięty i Mama kupuje mu ubrania, ale to oczywiście nieprawda.
Zawsze jest świetnie ubrany, ma perfekcyjnie dobrany do butów drogi zegarek, a reczniczek plazowy pasuje mu do koloru jego kosztownego motoru- Aprili.
A, zapomniałam, ma cudowne okulary przeciwsłoneczne z napisem DIOR, podejrzewam, że jest to model damski, który podkradł Mamusi.

Kocham moją Małą Żabunię, i nie rozumiem, dlaczego Iza twierdzi, że naśmiewam się z niepełnosprytnego człowieka. Moja Mała Żaba już nawet przestała mi salutować, a na kawę chodzi do baru naprzeciwko, co oznacza, że coś musiałam zrobić nie tak.

Stolik marzeń- ja, Iza, Żabunia, Tonino. Wszyscy lekko wcięci.

-Wiecie co, chłopaki, ja tu przyjechałam tylko dla Angelo. Tak naprawdę to ja zarobię tutaj kilka razy mniej, niż zarabiałam w Polsce. Kocham Angelo, czekałam pięc lat na tę chwilę. Nie wiem, dlaczego mi jeszcze nie zasalutował?

-Ach, chłopaki, powiem wam coś w sekrecie. Mnie się nadal podoba Marco z Supermarketu.

Jaka jestem durna, Mały Żab dowiedział się o moich niecnych zamiarach. I jak ja mam go teraz przekonać o tym, że moje zamiary są naprawdę poważne?

Dzień później widzimy Angelo i Marco (Fabio?!) u Gianniego.

-O nie, Fabio (Marco?) ma dziewczynę! Jak on może ją obejmować przy mnie?!

Jednego nigdy nie zrozumiem: skoro już przychodzę do pubu z dziewczyną to chyba odwożę ją do domu, prawda? A nawet jeśli nie, to chyba pięć sekund po jej wyjściu nie zaczynam girować wokół innych kobiet?

Uwielbiam zestaw Angelo + Marco (Fabio?).

SABATO.
-Wiesz, Izzi, ja tam bym nigdzie nie wychodziła dzisiaj.
-Ja też nie. Niech się wszyscy zastanawiają, gdzie i z kim jesteśmy.
-Ba!

anekol7748
ankolk8143

-Ej, chodź do domu, weźmiemy pieniążki i pójdziemy do supermarketu.
-Do supermarketu?
-No, kupimy sobie po piwie, usiądziemy na tarasie, będzie fajnie.
-Perfetto.

-Ej, patrz, Mamita Marco i Fabio. O, i Siostra. Nie ma jak interes rodzinny. Myślisz, że i dla nas znalazłoby się miejsce?
-Ej, mam coś lepszego- krzyczy Iza podczas maratonu między półkami.
-Co takiego?
-Patrz, wieeeelkie Martini za 7 euro. Bierzemy?
-Co za pytanie! Weźmy do tego sprite`a, będzie idealnie.

-Chłopie, bierz ten łeb, co cię obchodzi, za co ja tutaj płacę?- denerwuję się, bo Marco (Fabio?) zagląda nam do koszyka. -Ej, Izzi, weźmy jakieś jogurty dla niepoznaki.
Przy kasie krzyczę, że Iza ma imieniny, sama bym z chęcią miała, ale my tutaj obchodizmy moje w Świętej Anny.

Idziemy do domu, radośnie wymachując siatką.
-O patrz, Marco też wyjeżdża (Fabio?), biedny, chyba ma problemy z odpaleniem skutera.
-O, cześć Luigi.

Czy cała wioska musi wiedzieć, że idziemy do domu radosnym krokiem z butelką Martini?

-Siódma. Zaczynamy?
-Mhm, mam dobre i złe wieści.
-Dawaj złe.
-Nie mamy szklanek.
-A dobre? Że potrafisz pić z butelki?
-Nie, lepiej. Mamy nożyczki do paznokci i kilka plastikowych butelek po wodzie mineralnej.

Tu powinnam wkleić zdjęcie, jak wygląda nasza lodówka, lodówka wiecznie odchudzających się dziewczyn.

1 litr Sprite`a.
1 litr Martini.
2 litry wody mineralnej.

Wszystko w pięknym zielono-butelkowym kolorze. Laguna.

Nasza lodówka w innym wydaniu:

6 małych Heinekenków.
6 litrów wody.

Albo jeszcze inaczej (wczoraj):

4 birre du Demon
wyjaśnienia nadejdą wkrótce.

Wracając do soboty.

-Zrób coś dla mnie, spijmy się na smutno.
-Też o tym myślałam. Ustawić smuty w playliście?
-Taaaa, ja już to zrobiłam.
-Kocham cię.

Po pierwszym drinku:
-Pamiętasz Radka Nowaka?
-Pewnie. A Sławomirskiego?
-Jak mogłabym zapomnieć!
-On też był niepełnosprytny. A ty byłaś wredna i wyrzuciłaś mu piórnik przez okno.
-To nie ja, ja mu tylko schowałam plecak do klasy na ostatnim piętrze.
-Fakt.
-Zresztą, on też nie był święty, przebił Magdzie ręke na wylot znacznikiem, podczas robienia ludków z kasztanów.
-Nowak był lepszy. Ugryzł Felińskiego w ramię do krwi.

Umieramy ze śmiechu, a przecież miałyśmy spić się na smutno!
(Matnej, czy ty też wspominasz tamte czasy z taką nostalgią?)

-Ej, Iza, gdzie są moje złote kolczyki?
-Nie wiem, jeden chyba na podłodze. A co?
-Bo mnie by się chyba jednak chciało wyjść.
-No właśnie nie wiedziałam, jak ci to powiedzieć.

Jak dobrze, że już tydzień temu obmyśliłyśmy zestaw ubraniowy na sobotę!
Ubranie się zajęło nam jakieś piętnaście minut (łącznie z prysznicem), makijaż- godzinę.
Złoto, brokat, dużo, całe mnóstwo!

Czekaj, maznę ci kreskę eyelinerem. Musisz mieć duże oczy, żeby wpatrywać się w Angelo. Dużo tuszu, żebyś mogła machać rzęsami. Żebyś mogła zrobić tsunami rzęsami.

-Gotowa?
-Si. Idziem w tango.

Idziem. Lewa, prawa, lewa, prawa, chyba mi się nogi plączą.

-Ej, siadamy u Roberty, ja nigdzie dalej nie idę. Jedno piwo i jak nikt nas nie weźmie na disko to zawijamy do domu.
-Racja. Napiszmy smsa do Tonino i Gianino.

-Idź po iwo, ja siedzę.
-Ej, to jest niesprawiedliwe.
-Idź, mówię, ja tutaj pracowałam.

No to idę.

-Ciao, Ottavio, due birre alla spina.

Roberta wychyla się zza baru.

-Piccole?

Czy ja jestem małe dziecko, żeby nie wiedzieć, że nie opłaca się pić małego?

(Dwa dni później:
-Gianino, nie mów tak, Angelo nie jest głupi. To, że jest śmieciarzem, wcale nie rzutuje.
-Nie?
-Poza tym rok temu pracował za barem u Roberty.
-Mhm, spójrz na Ottavio. Też pracuje u Roberty.

Co racja to racja. Ottavio nie skończył żadnej szkoły. Nigdy. Angelo przynajmniej ma za sobą szkołę średnią, choć Izzi, muszę cię tutaj rozczarować, tutaj szkoła średnia to odpowienik naszego gimnazjum.)

-Jakie pyszne piwo.
-No, bardzo dobre.

-Ej, idzie Angelo!
-Jak to idzie?
-Normalnie, a piedi!
-Na nogach?
-No przecież mówię.

A ja zawsze myślałam, że kalabryjczycy nie potrafią chodzić.
Przy 50 stopniach w cieniu zanika czucie w małym palcu u stopy, wiem, sprawdziłam, zaczynają się problemy ze zmysłem równowagi.

-Ciao, Angelo! Che fortuna!- drę się na całą Piazzę.
-Ciao- odpowiada.

-Siadaj z nami, no, patrz, mamy wolne miejsce dla ciebie.

Wygrywam. Izzi lekko rumieni się z zakłopotania (i ze szczęścia).

Zamawiam drugie piwo, Angelo dalej jest z nami, pojawia się Fabio.

-Cześć, Marco- mówię.

Ile punktów?

-Ty nie odróżniasz swojego chłopaka od jego brata?- pyta Angelo.
-Przestań, przecież jestem Marco.
-Anet, on się z ciebie natrząsa.
-Chłopaki, dajcie spokój, przecież dla mnie to nie ma znaczenia, jesteście tacy sami.

-Muszę iść wcześnie spać- mówi Angelo.
-To nie jedziemy na disko?- pytam?
-Nie mam machiny. Fabio (Marco?) przyjechał na skuterze, nie zmieścimy się.

Przejeżdża Tonino.

-Dziewczyny, jedziecie na disko?
-Eeeee, nie, jesteśmy zmęczone.

Tonino widzi nas w tym doborowym towarzystwie i umiera ze śmiechu.
Sekundę później przejeżdża Gianino.

-Jedziecie z nami na disco?
-Jakby co to zadzwonimy, podjedziesz po nas?

-Angelo, che sei bello!- TO POWIEDZIAŁAM JA!
-Eeeee, spadaj!

-Idę spać, dziewczyny. A presto!
-Ciao, Angelo!

No cóż, nie wyszło. A miało być tak pięknie.

-Szumi mi w głowie, jest pierwsza, myślisz, że ktoś nas odwiezie?

Przed barem parkuje ogromne Audi.

-Iza, tam siedzi Angelo.
-Mhm, a zobacz, kto prowadzi.
-Marco? Fabio?

-Co tam?
-A, dobrze. A u was?

Prowadzimy zaawansowaną włoską konwersację.
Angelo zamawia sobie swoją ulubioną vodka di menta.

Gdybym przypadkiem jeszcze o tym nie wspominała, vodka tutaj ma 6-8% i jest przeraźliwie słodka. Angelo popija ją przez następną godzinę. My w tym czasie wypijamy jeszcze kilka piw.

-Wiesz, Angelo, skoro już tak rozmawiamy, to muszę ci coś powiedzieć.
-Co takiego?
Ja i Marco (Fabio, do diabła?) nadstawiamy uszu.
-Przyjechałam tutaj specjalnie dla ciebie. Pięć lat czekałam na ciebie.
Angelo uśmiecha się od ucha do ucha, choć muszę przyznać, że jego uśmieć blednie w trakcie wynurzeń Izzi.
-Angelo, caro, kiedy poznam twoją mamę?

Marco nas odwozi do domu. Wygrywamy.

-Jedź tak, jak do Angelo, a ja ci powiem, gdzie powinieneś skręcić.
-???
-No co, nie dziw się tak, przecież wiesz, gdzie mieszkamy.
-???
-My też wiemy, gdzie mieszkacie. Marco nad supermarketem, to jest oczywiste. Angelo, a twój dom pokazał nam Gianino na giro. Pojechaliśmy tam specjalnie, powiedziałam Gianino, jak bardzo cię kocham.

To było naprawdę warte sporo punktów, Izzi. Nie jestem w stanie się doliczyć.

Nie wiem, jak Izzi obudziła się w niedzielę rano, bo ja ledwo, ledwo. Nie było łatwo.
Cały dzień bolała mnie głowa. Nie byłam w stanie wytrzymać na słońcu ani minuty.

Przepłynęłam pięć metrów i prawie się utopiłam. Nigdy więcej pijaństwa w południowym słońcu.

-Izzi, wiesz, trochę ci współczuję.
-Dlaczego?
-No, współczuję ci tych kaców po sangrii, jakie będziesz musiała znosić u siebie w pracy, kiedy ja już zacznę.

Niedzielny wieczór przeleżałyśmy w łóżku. Wczorajszy- poniedziałkowy- też, choć nie same.

Towarzyszyły nam cztery Bierre du Demon.
Demonki, jak je między sobą nazywamy, to coś niespotykanego.

12% alkoholu, 0,25 l.
2 demonki potrafią ululać zarówno mnie, jak i Izzi. Niesamowite, niespotykane.
Smakują prawie jak czysta wódka a na opakowaniu mają prześliczny rysunek diabła. W złocie.

Kilkanaście punktów dla mnie za wysłanie smsa do mojego chłopaka:
5 points for me for getting drunk early in the morninng con birra du demon (2).

Nie wierzę, że ktokolwiek jestw stanie to wypić. Nie tutaj, nie w tym upale, nie, nie, nie.

Co jeszcze?
Nie chciałabym wspominać, jakie diabloliczne sny towarzyszyły mi dzisiaj w nocy.

NIESPODZIANKA DNIA:
Gianino poszedł do Małej Żabuni, poprosić o jego numer telefonu.
Żabcia odmówiła.
Kazała mi przekazać, że może co najwyżej umówić się ze mną na wieczór.
Kiedy ja się nie chcę umawiać, ja chciałam od razu napisać mu esemesa z zapewnieniami o mojej wielkiej i dozgonnej miłości.

Izzi, czy to jest możliwe, że on mi nie wierzy?

I jeszcze niespodzianka dnia dla Izzi.

Izzi roztańczonym krokiem (du demon) wchodzi rano do pracy, z zapuchniętymi oczami, lekko zionąca.
Nadsłuchuje porannych ploteczek personelu.

I oto okazuje się, że wszyscy rozmawiają o niej i jej wielkiej miłości. Angelo, tak, Angelo od spacatury.
Bo miejscowym nie mieści się w głowach, że moja przyjaciółka dała kosza prawnikowi o idealnym ciele (Carmello), tylko dlatego, ze jej serce od sześciu lat należy do Angelo.
Kiedy tak naprawdę jest.

-Dlaczego iza jest taka zmęczona?
-Nie jest. Ona była na przejażdżce z Angelo i Marco do piątej rano.
-Gianino, jaki Angelo?
-A, taki jeden.
-No kto?
-Angelo, taki chłopak, chyba nie znacie. Niemożliwe, żeby jeździł do piątej rano. On ma barzdo dużo pracy, to jest poważny i zapracowany mężczyzna.

-Nie wygłupiaj się, Gianino, jaki Angelo?
-No, Angelo, i Marco z supermarketu.
-A, Marco to jest bravo ragazzo, ale ten drugi skończył tylko medię skuolę!

Miłość nie wybiera.

Gianino jest naszym prawdziwym przyjacielem, wspomina o tym, jak przystojny jest Angelo, o jego uprzejmości, pięknie wykrojonych ustach i prawdziwie anielskim usposobieniu.
Na szczęście miejscowi zdają się nie pamiętać również tego, że Iza porzuciła Angelo pięć lat temu dla miejscowego pasożyta, Davide, rysownika.

Davide jest moim faworytem. Nigdy nie płaci. Zawsze pojawia się w porze naszego obiadu, i zawsze ma ochotę na darmową kawę. Chyba czuje się członkiem rodziny, trochę tak jak i ja.

Co do mnie- i mojej pracy- to jeszcze nic nie wiadomo. Z chęcią poprzeciskałabym się pomiędzy stolikami, choć wygląda na to, że czeka mnie jeszcze kilka dni wakacji. Pewnie, powinnam się cieszyć. Wcale się nie cieszę, bo kiedy w koncu otworzy się moje kiosko, będę miała więcej sposobności, żeby oglądać girujące pojazdy, głównie pojazdy Angelo i Marco.

Nie śmiem nawet o tym wspominać teraz, ale mam wrażenie, że dzisiejszy wieczór skończy się butelką Martini na dachu.
Mam rację, panno Angeletto?


----------------------------------------


Tylko jeśli uda mi się coś podprowadzić z miejsca pracy, bo jak zwykle wydałam całe napiwki na papierosy.
-wywlecz mojego szefa na zewnątrz to coś ukradnę z zaplecza, np 2 du demonki;]
I kto by pomyslał, że wcale nie trzeba wypijać po 9 piw na głowę, żebyśmy poszły grzecznie spać o godz. 20:00

Anett będziesz moim idolem jeśli uda Ci się wypić więcej niż 1 du demon na godzinę.


---------------------------------------

Jedyną znaną mi osobą, która byłaby w stanie wypić więcej niż 1 du demon/h jest Lucca- Sambucca, ale on jeszcze nie nadjechał.
Nie mogę się doczekać, kiedy nadjedzie Roberto, mam nadzieję, że nadal będzie chciał mnie za żonę, znam dobrego chirurga plastyka i ortodontę, chyba moglibyśmy być razem szczęśliwi.
No, tylko pod warunkiem, że ma jakieś fajne włoskie nazwisko.
Izzi wczoraj pół nocy snuła plany matrymonialne.
Nie wiem, czy to wpływ du demona, czy miłości do Angelo, ale postanowiła urodzic mu trójkę dzieci: Angelo, Carmello i jeszcze jakieś, nie pamiętam. (Luigi tłoku i Angelo Junior)

Z alkoholem zrobił się problem, od kiedy dziś rano przyszło dwóch mężczyzn do Gianniego pochwalić mnie i Izzi, bo my przecież jesteśmy brave ragazze, nie pijemy, jak te okropne Czeszki.
Dali Izzi ogromny napiwek, więc radośnie pokiwałyśmy głowami.

Dziś jest nasz szczęśliwy dzień, dostałyśmy dwa esemesy- od Ery.
Płatność za fakturę zostanie zrealizowana...ble, ble, ble...

Dobrze, że ja nie używam telefonu. Chyba powinnam się zainteresować, ile pieniążków ściągną mi z konta panowie od Plusa.


Wczorajszy wieczór uczynił mnie szczęśliwą. To nadal piszę ja, Ann, dziewczę o przepięknej czekoladowej bronzaturze.

-Wychodzimy dzisiaj?
-Eeeee, nie, zostańmy tutaj, może będzie leciał Baywatch po włosku.

-Ej, w Tv nie ma nic ciekawego, mówię ci, powinnymśmy zaznaczyć naszą obecność.
-Myślisz?

Idziemy. Złoto zostaje w domu, dzisiaj udajemy grzeczne dziewczynki. Spódniczka za kolana, gładko zaczesane włosy.
No, Izzi, czy ty masz cały dekolt na wierzchu? Tak?
No dobra, to i ja też.

Idziemy.
Jest dziesiąta, wszyscy powoli wychodzą z domów, mijamy Żaba, mijamy jego kolegów, gdzie jest Angelo?

Zasiadamy przy najlepszym stoliku, czasami opłaca się wyjść z domu wcześniej.

Woda, lód, cytryna.
-Nie piję nic, mam zamiar czekać tutaj na Angelo, choćbym miała czekać do piątej rano.
Izzi jest naprawdę zakochana (!).

O, są. Angelo, Marco, nei, Fabio, na pewno Fabio, przecież widzę. Fabio mi się zawsze bardziej podobał.
Jadą razem na skuterze tego drugiego, jeden na drugim, to jest okropne, to powinno być zabronione.
Angelo dodaje sobie powagi w czarnej koszuli, Fabio ma jasne jeansy i biały t-shirt. Jacy oni są piękni!

O, przyjechał też żabek z kolegami, uśmiecham się, żabek siada przy stoliku obok, przysuwa sobie krzesełko zgrabnym ruchem żabiej łapki.
O nie, przy stoliku po lewej siada Angelo i Fabio, co za nieszczęśliwy zbieg okoliczności, Żabunia patrzy na mnie rozmarzonym wzrokiem, Angelo uśmiecha się pod wąsem, i co teraz?

Sms.

Wygrywamy, przyjedzie do nas również brat mogego chłopaka, przypadkiem chłopak Izzi!

-Z czego się cieszycie, dziewczyny?
-A, przyjedzie brat mojego chłopaka- tłumaczę malutkiej Żabce.
-Mhm, mój chłopak- podpowiada Iza.
-Masz chłopaka?- Żabka nie kryje zdziwienia.
-No, a nie wspominałam?
-Tak, ma na imię Florian- krzyczy Tonino, a ja w tej chwili uwielbiam mojego szefa bardziej, niż kiedykolwiek.
-Non sei brava ragazza, Aniiiita- chyba rozczarowałam Żabencję.
-Come no?- przesyłam Żabce najszczerszy z moich uśmiechów.

Po pięciu minutach rozmowy Żabka przyznaje się, że również ma dziewczynę, więc nie mogła mi dać swojego numeru telefonu, ale przecież my mieszkamy same, możemy się umawiać na tajne schadzki po pracy w naszym domu.
Fuj, chyba zaraz powiem mu, co tak naprawdę o nim sądzę.
Angelo przy stoliku obok posyła mi pytające spojrzenia, chłopie, trzeba było nie siadać tyłem do Izzi, skoro teraz zastanawiasz się, co jest grane.

Żaba, skończ, czy ty naprawdę nie widzisz, że wcale mi się nie podobasz?

Angelo i Fabio wychodzą, przestaje być zabawnie, Żab staje się natrętny.
Pół godziny później podejmujemy decyzję o odwrocie:
-No, to pa, Żabciu!
-Che?
-CIAO, paskudzie!

Pięćdziesiat metrów dalej:
-Ciao, ragazze!
ANGELO!

-Angelo jeszcze nigdy mnie nie zawiódł- Izzi uśmiecha się od ucha do ucha.

W trakcie drogi do domu ma miejsce niesamowita mijanka:

(a może nazwałabym to szczególną walką o tytuł- kto częściej)
Angelo + Fabio na czerwonym skuterze
vs.
Żab z przyjacielem (dla przyjaciela muszę byc miła, to najwyraźniej fragment mojej rozbudowanej rodziny) w Mercedesie Żabunia


And the winners are:
Angelo i Marco, bo przy samym domu Angelo przesiadł się do swojego Punto (mam podejrzenia, że to jest ten sam samochód, w którym Izzie zostawiła okulary kilka lat temu, żeby przekonać się o dozgonnej miłości Angelo, no i czy na pewno jest to jego samochód, no i czy nie ma dziewczyny- a jeśli chodzi o to ostatnie, nie mam pojęcia, jak miałyśmy zamiar to odkryć).

Żabcia też trochę wygrywa, czy ten mężczyzna (chłopczyk?) naprawdę myślał, że JA zaproszę go do domu?!?!?!



Izzi, kocham cię.
Kocham cię niczym każda nastolatka świata kocha Brada Pitta i Tokyo Hotel razem wziętych.
Za to, że leżysz koło mnie z butelką kradzionego Warsteinera z lemonką, że w końcu mamy plastikowe kubencje a w lodówce chłodzą się Demonki.

Za wieczory z Rage Against the Machine na tarasie i na łóżku w brzoskiwinie i za promise-we-will-never-grow-up.
Za demonki w lodówce i za wszystkie szczere zwierzenia.


11 lipca. 21:18
Kto wygrywa?
Ja, oczywiście.

-Izzi, idę się kąpać, na wypaek, gdybym później musiała prostować włosy przed wieczornym wyjściem.

Słuchamy Jump in the Line, na zmianę z Ayo- Without you, rozmawiamy o naszych eks.

A dlaczego wygrałyśmy? Ktoś chce wiedzieć?

Po demonie nie powinno się pić nic innego, zapamiętać.

-Idę umyć zęby- mówi Izzi.
-Daj mi Virgosol.
Virgosol to są gumy do żucia, jest 19:55, o 20 zamykają market, Marco i Fabio też muszą mieć swoje 2 h na przebranie i zrobienie makijażu, nie?
Biegniemy, ubieram jakąś strasznie ciepłą bluzę, jak śmiesznie to musi wyglądać w zestawie z japonkami i najkrótszą spódniczką świata.
A oni mają mnie tutaj za inteligentną dziewczynkę, dziś pół dnia czytałam E.A.Poe po angielsku na tarasie Izzi.

-Buona sera.
-Buona serra, ragazze.
Wybuchamy śmiechem. Mama Marco uśmiecha się pod wąsem.

-Dwa czy trzy?
-Ej, heineken kosztuje zet trzydzieści! Hurra!

Za moimi plecami pojawa się jakaś postać w koszulce w wężową skórę.

-Ciao, come va? A posto?
-Cześć, Marco!
(-Cześć, czy wiesz, że twój rodzony brat dziś mijał mnie jakieś trzydzieści razy, za każdym razem z innym kolegą?)
-Ale jesteście pięknie opalone!- Marco patrzy na moją krótką spódniczkę, matko, przecież ja jestem w zimowej bluzie frotte!- Wracacie z plaży?
-Nie, nie byłyśmy dziś na plaży, dziś było za gorąco!- odppowiadam, ze znaczącym uśmiechem.
-Ach, rozumiem- Marco pcha swój wózek dalej, Mama nadchodzi, bierzemy dwa piwa i podchodzimy do kasy.
Powinno starczyć, 0,6l. x2.

-Ej, Anett, wygrałaś.
-Perche?
-Masz najkrótszą spódniczkę świata i zimową bluzę frotte, a dziś było wyjątkowo zimno.
-No to pasuje, nie?
-Nie, powiedziałaś, że było za gorąco, żeby iść na plażę.
-Mamma mia!
-No. 1000 punktów.

No, wiesz, Izzi, Marco i tak nie był moim wymarzonym mężczyzną, nie potrafiłby wymienić imion 4 żółwi Ninja, Tennage Mutant Heroes, jak zrobił to w tzry setne sekundy Flo.

Po wypiciu 1,2 litra Heinekena:
-Ej, a nie powinnyśmy się pokazać, że niby ten Heineken nas wcale nie zabił?
-Oni doskonale wiedzą, że piwo nie jest w stanie nas zabić.


----------------
Aneta mi każe coś napisać, ale ja mam słabszą głowę po tych wszystkich piwach ze względu na bycie mexykańcem od rana do nocy....

chyba głupio wyszło w tym markiecie, gdyby tu był jakiś inny to by

-------------------

Matti H (brat Flo):
I have no idea, why?

No jak to dlaczego?
Bo to są Żólwie Ninja, to jest ważne, Flo potrafił wymienić ich imiona bez zająknięcia, i nie potrzebował do tego ani pół Demonka.

Swoją drogą, co teraz robi Flo, skoro nie odpisuje mi na messagio typu:
You have to try this demon`s stuff.

12% w drodze do szczęścia.

Po dwóch szklankach wymyśliłyśmy nawet hasło reklamowe dla La Biere Du Demon, ale nie pamiętam.

Brithey Spears- Toxic. Wyostrza mi się zmysł muzyczny. Ale nawet Rage`ów nie da się słuchać całymi dniami.
O, Izzi się wykąpała, Angelo, nadchodzimy, niech wszystkie bary świata mrożą vodka di menta!

Rage Against the Machine- Testify

Mały Gianino ma jutro najważniejszy egzamin w swojej karierze, mam nadzieję, że zda, będzie mógł poświęcać więcej uwagi naszym rozterkom miłosnym.

Oby nie, bo zacznie zwracać uwagę na t co wynoszę z baru w torebce, a nie ma to mało oprocentowania...

odp. na sms od Mati:

bo miałyśmy problem, ale moja siostra, która w nasz jedyny romantyczny wieczór zapytała jak się nazywa pół człowiek- pół koń, nam pomogła...mam nadzieje, że przynajmneij znasz smerfy...



ile punktów?



VIRGOSOL? (i to nie są tabletki na potencję)
-tak, poproszę..
=czyli idziem?

------------------------------------------

-Certo, che idziem. A daj mi jeszcze jedną, bo jest bizon.

Przypomniała mi się nasza rozmowa po pierwszy dniu pracy Izzi.

-Ej, Ann, bo ja mam problem.
-Co się stało- pytam, zaskoczona.
-A, bo mi jest głupio rozmaiwać z tymi ludźmi.
-Głupio? Tobie?- nie dowierzam.
-Aaaa, bo wiesz, 5 lat się natrząsamy z tego włoskiego, jak mam teraz wyjaśnić Gianino, że mam bisogno di Angelo?

ehhhh...prbolem leży w tym, że my pd 5 lat mówimy pół włoskim- pół koniem.... i nie jestem w stanie się przestawic na sam polski, czekamy teraz na sms, bo
jak to było? głupi, głodny, zakochany...
moja siostra wyszła na głupka pisząc: leonardo, rafaello michelangelo i nie pamiętam
Mati na głodnego (nie dziwię się, 4 kg mięsa...): nie jestem największym fanem
ale teraz czas na zakochanego i o to nam głównie chodziło od początku....


aspeta....


virgsol....



tageslichtprojektor.....




lebensknudelsuppe...


durchfalll......


...jezu nadejdzie ten sms....



...spuca(Angelo?)...

...spacatura(Angelo?)........


markiet (Marco?)....


..energrade, gatorade (Angeletto?).....



gdzie ten sms.....


zaraz zasnę.......


...1.....2....3....sambuccca (Lucca?), czy za birrę du demon można płacić kartą?

...ciekawe ile to kosztuje....


4...5....5,5...........Idziemy?????


no kurde 6.....

jak doliczę do 10 to ma być sms, neich to nawet będzie moja siostra (pół człowiek pół koń, do końca życia jej nie wybaczę)

skoro już mamy chwilkę czasu (niewiele do smsa) to wytłumaczę o co cho...
moja siostra podczas mojego pobytu w Szwajcarii (Lenzburg? Anett jak się nazywało to miasto z czymśtam w końcówce...willl, gdzie mam spędzić reszte życia z matiasem?) wysłała mi pierwszy sms od pół roku o treści 'ej bunia jak się nazywa pół człowiek, pół koń?"

cała rodzina Hochsztrasser krzyknęła "centaur? a co zamienia się?"


i na ten sms już nie odpowiedziała...coś dziwnego mamy we krwii po tatusiu....

Anett, nie śpij...nie rób mi tego...nie dzisiaj....


-------



Ujmę to tak:
skoro już znalazłam mężczyznę mojego życia na couchsurfing, skoro już ma takie cudone nazwisko, które idealnie pasuje do mojego imienia i do imienia Carmelo (dla syna), to albo wyjdę za niego za mąż, albo zostanę dziedziczką supermarketu w Palizzi (o wiele mówiącej nazwie Per Te), więc scusi Izzi, nie pakuj się w naszą pościel w brzoskwinki, otwieram okno, wyłączam klimatyzację, robię ci szplachling na buziuni, wychodzimi, Angelo i Fabio już na nas czekają.
Dziś jestem nawet w niezłym nastroju, pożyczę ci trochę złota, a sms od Flo powinien przyjść jako zakochany.
Starczy tych Rage`ów, Killing in the name of...

Sezon uważam za otwarty!

(Z dobrych wieści: DZIŚ MONTOWANO MOJE MIEJSCE PRACY!)

hehehehe, a co ja mam ubrać? bo już się wyspałam przez te 15 min jak ty próbowałaś pisać prosto?

-------------------

Mat przyjdzie jako zakochany spacaturo, zobaczysz.....

------------------

Proszę nie nazywać mnie spacaturą, nie zasłużyłam, moja droga.
Wczorajszy dzień był największą stratą makijażu i satyny w dziejach Palizzi, Angelo, nie zapomnę ci tej nocy.

Może to i lepiej, pierwszy raz od dawna podniosłam oko z łóżka przed 11:00, co pewnie jest trochę związane z tym, że wczoraj wciągnęłyśmy ogromne panini z grzybami przed snem, chyba wywróciło mi żołądek na lewą stronę.

Dziś czeka mnie dużo szczęścia, Mały Potwór Kluskowy idzie ze mną nad morze.

Flo przyjeżdża za dwa tygodnie, być może nawet z Mattem, czas gromadzić zapas Du Demonków w lodówencji, ciekawe, jaką to maleństwo ma pojemność?

Pisałam już, jak pięknie udało nam się wczoraj wygrać w Supermarkecie?
Kiedy wpadłyśmy lekko zawiane pięć minut przed zamknięciem?
Na pewno pisałam, mina Marco= bezcenne.

Jeśli chodzi o Żółwie Ninja to tylko potwierdziło moją tezę, Flo jest moim wymarzonym mężczyzną, jako jedyny wymienił ich imiona z pamięci, nam wczoraj brakowało Leonardo, więc radośnie przeszukałam całe nasze archiwum na Skyp`e, i oto proszę, zamieszczam, ku uciesze wzystkich naszych przyszłych MMŻ, no i ku uciesze ex również, większości przydałoby się powtórzyć ważne informacje tego typu:
Rafaello, Donatello, Michelangelo, Leonardo.

Flo potrafi też wymienić imiona Kelly`sów, ale to już wyższa szkoła jazdy.

-------------------------

Wypraszam sobie, Jamie też potrafił wymienić ninjaki, a rzucił mnie już 3 razy w tej dekadzie. Matt nie umie wymienić ani jednego...hmm.....
I nastąiło dzisiaj wielkie szczęście w rodzinie. Szef pozwolił mi umawiać się z Angelo. Ba, nawet zmartwił sie, że coś nie tak w naszym związku skoro Angeletto mi nie zasalutował spacerując przed barem. Dał nam też z Anetą bezcenną radę:

-jak się umawiasz z chłopakiem z Palizzi to nie na randki.
-a po co panie szefie?
-do łózka od razu
-a romantyzm?
-włączcie sobie muzykę


extra, wezmę to sobie do serca, cała wiocha myśli, ze się umawiam z Angeletto (jw.), a ja nawet nie byłam z nim na randce, nie licząc tej z Anetą i pokrzykiwaniem "kiedy poznam Twoją mamę"

Dobra, ktoś nam dał do zrozumienia, ze jesteśmy monotematyczne jeśli chodzi o mężczyzn to zmienię temat.
Mamy jedną koleżankę, powiedziała nam -cześć. Nic więcej nie jestem w stanie o niej powiedzieć oprócz tego, że też jest Polką. -e punto! jak mawia Angelo;]

----------------------------

-Zrobisz drina?
-Już?
-No, dochodzi szósta. Takiego leciutkiego.

Z tym romantyzmem to nie było do końca tak, chyba po prostu chciałam wiedzieć zbyt wiele o Angelo, i Giani zorientował się, że Izie musi na nim bardzo zależeć.

-Romantyzm? No, Giani, jak idziesz z dziewczyną na plażę, późnej, hm, może kwiaty, jakaś kolacja czy coś, a może będzie z tego łóżko.

Przypomniało mi się, że Marco kiedyś dał mi kwiaty. Romantico?

-Zmieniłam zdanie, Giani. Romantico to jest Angelo, zawsze blisko Izy. O, tam, tam, tam.
-Tak, Giani, jakie to jest miłe, kiedy dwadzieścia razy mija mnie o drugiej w nocy, sprawdzając, czy na pewno bezpiecznie dotarłam do domu.

Ja trochę też wygrałam. Zaprowadziłam małego Gianino na muretto i pokazałam mu zaskakujący widok, jaki ukazał się moim oczom:
CARMELO + ANGELO + TEN PASKUD Z ROGIEM, KTÓRY MNIE DZIŚ OBSERWOWAŁ CAŁY DZIEŃ

Wracając do Paskuda, siedział na swoim ręczniczku cały dzień koło mnie, kiedy udawałam szczęśliwą Matkę z Kluskowym Potworem u boku. Musiałam wyglądać rozkosznie, kiedy topiłam się z Kaśką uwieszoną szyi (taaa, uczyłam Kluskowego Potwora pływać), kląc pod nosem, że dzieckow wieku 8 lat nie potrafi policzyć do pięciu (liczba łódek na horyzoncie).
Wygląda na to, że zdałam test na całkiem niezłą Mamitę, szkoda tylko że zainteresował mną się tylko ten Paskud, jedyna osoba w całej Palizzi, ktora nie posiada machiny.
Jak można jeździć na bicikletto w 50 stopniowym upale?

-Giani, patrz!
-Matko święta!

Angelo, Carmelo, Paskud.

Piętnaście minut później przechodzą, prężąc mięśnie.
Wszyscy umierają ze śmiechu.


Ledwo Iza zniknęła za barem, zawołałam Carmelo.

-Hej, Carmelo, co tam?
-A nic, w porządku, a u ciebie?
-Też dobrze, chodź, usiądź tutaj.
-Nie, nie mogę, idę z moimi przyjaciółmi Angelo, Marco i Fabio do innego baru.

Zatkało mnie.

-----------------------------------------

Cieszy mnie tylko jedno, tydzień temu powiedziałam Carmello, że jestem zaręczona z Angelo śmieciarzem i dlatego nie mogę się z nim umówić.
Więc dzisiaj Angelo dowiedział się, że jest ze mną zaręczony, gorzej bo dowiedział się też, ze mój chłopak Mathias nadciaga do palizzi, a że jest zawodowym bokserem, mogą być problemy.

-mój chłopak jest bokserem, lepiej nie próbuj się ze mną umawiać
-ale on jest sam, a ja mam za sobą całą mafię sycylijską, to Ty nie próbuj odmawiać

święta prawda

dowiedziałam się też, że Angelo jest wyedukowany i nie jest smieciarzem....porażka. Kto tu się z kogo nabiał cały czas? bo ja już nie wiem.

Nudzi mi sie bo Aneta śpi.

Mogę opisać wszystkich swoich klientów, ale to może być bardzo krótki post:

Anett -

Zawsze pierwsza, piękna ragazza z piękną bronzaturą.
Chyba jej się podobam, bo czasem zjawia się tuż po 9tej i wychodzi razem ze mną o 17-tej.
Nigdy nie płaci, ale za to przynosi wieści z tego kto przejezdza, więc można jej wybaczyć.
Ma romans z moim szefem.
Trochę mnie zawiodła natrząchając się z niepełnosprawnego żaba. Na szczęście żab okazał się podobno pełnosprawny i nawet chciał się wprosić na noc, bo ponoć ma już dziewczynę, co jednak trudno mi sobie wyobrazić.

Davide Fontana-

Zawsze pzychodzi w porze obiadowej. O którejkolwiek byśmy nie jadły zjawia się w drzwiach po kawe i szklankę wody. Przestalam się go pytać co chce.
Dyżurny artysta Palizzi Marina, co łączy się z notorycznym brakiem pieniędzy, więc również nie płaci.
Ma też swoja ulubioną wodę mineralną i uparcie od 6 lat twierdzi, ze w przyszłym roku wyjezdza do Belgii, skad ponoć pochodzi jego matka.
Powiedzmy sobie szczerze, znam lepsze sposoby na podryw. A twierdzi też, ze nie jest taki jak inny włosi, bo po 1-sze jest nieśmiały, a po 2-gie i najważniejsze, nie używa żelu do włosów tylko pianki.

Dwoch dziadow porannych-

Jeden pije wino, drugi whisky. Biegle mowia po angielsku "more giaccio please". Chyba ktorys zszedl, bo dzisiaj ich nie bylo.


Cholera jasna zdrętwiała mi noga, Aneta spi, a ja siedzę na szczycie dachu z komputerem.....ktoś pomoże?

Aiuto.......


---------------------------------------

Kilka dni później, kilka cudownych i zapracowanych dni.
Zdążyłyśmy pozabijać się i pokochać ponownie w międzyczasie, zakończyć miłość do Angelo i powiadomić o tym Carmelo, wyskoczyć na disko.
Ja zyskałam przydomek Spirito del ballare, Izzi zyskała bardzo intratne oświadczyny.

No, ja trochę wygrywam, mną się zainteresował rzeźnik, mężczyzna-marzenie, całą noc opowiadał, w jaki sposób trzeba podżynać gardło, żeby zwierze nadawało się jeszcze do spożycia. Ja to mam szczęście, niewiarygodne.

Na disko pojechałyśmy z jednym z synów szefostwa Izy (ja uparcie wmawiam Gianiemu, że chciałabym się z nim ożenić!) i jego przyjacielem Frncesco, tym od BMW Z4. Francesco był bardzo niepocieszony, kiedy okazało się, że musi zostawić swoją super hiper mega machinę w domu, no ale przepraszam, gdzie jest dla nas miejsce w autku dwuosobowym?

-Abbiamo jeep, ragazze!
No, to jedziemy.

Fajne te dyskoteki. Zbitek desek na środku plaży, bębny wkomponowane w każdą piosenkę, tłumy ludzi, którzy najwyraźniej biorą to wszystko na serio. No, to my też, idziemy tańczyć?

-A ja się bałam, że będę za bardzo przebrana!

-O, Marco, o Angelo.

Marco przynajmniej przyjdzie porozmawiać, potańczy obok, poprezentuje się, ale Angelo?

-I ja mam kochać takiego przyjemniaczka? Gdzie jest Carmelo?

Wiadomość tygodnia: Carmelo wcale nie jest głupi.
Odkryłam to kilka dni temu, kiedy zaofiarował mi podwiezienie mnie na plażę, a ja się chętnie zgodziłam (45 stopni w cieniu, no i mina wszystkich, jak wysiądę z samochodu Carmelo!).

-Dziś jest festa.
-Na Piazzy?
-Nie, w Palizzi Superiore.
-Uaaa! A jaka? Będą sztuczne ognie?
-Santa Madonna del Carmelo.

I okazało się to prawdą. Nikt nas nie chciał zabrać na procesję, ale może to i lepiej, nie zniosłabym zawodzenia po włosku przez około pięć godzin.
Fajne były te imieniny Carmelo.

Co do mojej pracy (jest 18.07), wciąż się buduje, już nawet nikt mnie nie pyta, kiedy zaczynam, bo zawsze odpowiedź brzmi: -chyba jutro.
Jutro będzi efutro, ale nie wiem, czy mi się przyda w tych upałach, chyba schodzę, nie potrafię oddychać.

Oglądamy dużo fajnych filmów po włosku na Mediaset 5, no i włoskie wiadomości, czy ktoś mógłby wysyłać nam smsem co dzieje się w kraju?

Bo tutaj w wiadomościach nie słyszałam słów: Polska, Europa, Rosja, wojna (Putin)?

Wiadomość dnia nr1:
Ktoś się spalił. Znowu.

W.D. #2:
Napad na stację benzynową.

W.D. #3:
Donatella Versace spotkała się z Karlem lagerfeldem.

W.D. #4 (sport):
Podczas zawodów lekkoatletycznych mężczyzna który skakał o tyczce oberwał oszczepem. Oszczep wbił mu się głęboko w plecy, obaj zawodnicy przeżyli.

No i wczoraj.
Sto punktów dla mnie.

Bo znów się umówiłyśmy z moim szefem na wino.
Godzina dwunasta.... Gdzie ten sms?

Dziewczyny, miałem coś do załatwienia, nie jadłem kolacji, zjem coś i nadjeżdżam.
Idziemy spać.

Pierwsza. Ktoś się dobija do naszych drzwi. Ciiiiicho!

Iza śpi, ja podsypiam. Nie ma szans, Ton, nie zobaczysz nas w naszych piżamkach-nic.

-Dobra, przykrywaj się, otwieram- krzyczę, narzucając jakąś sukienkę na siebie.

-Nigdzie nie idę- mruczy Iza.
-Ja tam idę. W końcu to tylko piętro niżej.

Muszę zrobić tam zdjęcia.
Okazało się, że piętro pod nami mamy najprawdziwszą wędzarnię :)) wina!
Okoła tysiąca litrów, wielkie baniaki, wszystko! WOW! Już wiem, dlaczego Ton nie chciał dać mi kluczy!





Dzień później:
-Podobno jutro otwieracie?
-Tak? A nie przedwczoraj?

ech, ja już nic nie rozumiem. Zapoznałam jednego fajnego kolegę przy winie, obiecał zabrać mnie do domu, pokazać swoją kolekcję filmów, po czym następnego dnia- zginął.
Naprawdę, przykro mi, że nikt mnie lubi. Chyba dawniej byłam w miarę lubianą postacią?

Na szczęście nawrócił Mały Gianino, strasznie się cieszymy, od razu zrobiło się weselej, siedzimy w Pubie i wysyłamy smsy do Carmelo, ej no, ale nawet on nas nie chciał dzisiaj zabrać na koncert Rickiego Martina! Jest dobrze, obiecał nam za to coś lepszego- Metallica na Via Marina w Reggio Calabria.

To, jakiego kacora miałam dzisiaj (Izzi też), to się nie nadaje do publikacji.

Uwielbiam mojego chłopaka za wysłanie mi dziś o 8 wieczorem smsa:- czy już jesteś trzeźwa?
I za to, że uważa, że pół butelki martini i 5 piw to wcale nie jest dużo.
Taaa, uświadomiłam go już, że tu jest 45 stopni w cieniu.

Jestem super, zadzwoniłam dziś do niego, to znaczy do jakichś ludzi, bo on oczywiście nie ma stacjonarnego.

-halo, czy mogę rozmawiać z moim chłopakiem, dziękuję.
-No jasne.
I czekam.
-Aaa, tu Aneta.
I dalej czekam.
-Cześć, kochanie. To cały czas ja.
-Ty? Hm, brzmisz jakoś inaczej.

No ale wczoraj było super, naprawdę.
Nigdy więcej nie pójdę do markietu.

-Ciao, ragazze.
Izie się robi niedobrze, jak słyszy Mamitę M&F.

-Czy mogę płacić kartą kredytową?
-Oczywiście.

Mamita coś majstruje, coś podpina, odbiera telefon, my się zaczynamy denerwować, Fabio biegnie nam zajrzeć do koszyka.
-Spadaj, palancie, no bez przesady, ale inaczej nie mogę cię nazwać.
-Tak, tak, mamy Martini, uciekaj, no, już.

W wieku prawie 23 lat wstydzę się kupić alkohol w sklepie, co za koszmar, naprawdę, może jeszcze zapytajcie mnie o dowodzik?

Mamita jest super, nie umie obsługiwać terminala.
Nie wpisała mi kwoty i coś się dziwi, że moja karta nie działa. Ogląda ją ze wszystkich stron, ups, robię się czerwona, co za wstyd, kobieto, zapłacę gotówką, oddawaj moją kartę!

-Faaaaaaaaaaaaaaaaaaaabio! Mam problem!
-Izzi, odwrót, uciekaj, zostaw te zakupy!

Na szczęście Siostra jest blisko, nie jest taka głupia, jak twierdzi Gianino, ech, jedyna osoba w rodzinie, która ma w miarę poukładane w głowie.
Pstryk, karta, kwota, Pin, ej, Izzi, jesteśmy szczęśliwymi posiadaczkami butelki Martini.

Siedzimy na dachu. Jest fajnie. A możeby tak wyjść?

-Tylko nie mów, że się skończyło. Ekstra.

No, ja się nei przebieram, bez sensu,w końcu dziś idziemy tylko do Roberty.

O, i Roberta siada z nami, obgadujemy Angelo, stare dobre czasy, o, cześć Roberto, siadaj z nami.

Roberto to jeden z nielicznych klientów Izy. Po trzecim piwie Izzi radośnie wyznała mu, że pamięta, jak pięć lat temu jako pierwszy w Palizzi założył w swojej firmie klimatyzację.
Roberto jest super, ma agencję reklamową, znalazł mi pracę w piętnaście minut.
-Sono sempre in giro.
Mhm, tutaj wszyscy są sempre in giro.

-A wiesz, skoro już tak rozmawiamy, to ja dziś muszę iść do baru Da Luigi. To jest daleko?
-Podwieźć was?
-Pewnie.

Iza twierdzi, że krzyczałam, że muszę. Toć przecież mówię, musiałam.

-Co pijecie?
-Aaaa, Heinekena. Dwa.

-poznajcie, to jest Luigi, jeden z wlaścicieli, o, idzie drugi.
-Ciao, chłopaki.
-Jaaaaaa chcęęęęę śpieeeewać!- jestem super, nie?

-Co pijecie, dziewczyny?
-Heinekeny.
-No, fajnie, zaczynamy Heineken Party.

Właściciel #2 rzuca w nami smyczami do kluczy z ukrytym otwieraczem, ups, chyba się zdradziłyśmy.

Piętnaście punktów dla nas za to, jak dziś nam salutowali, obaj, wygrywają trochę, nie?


22 lipca 2007

Zdobyłyśmy przyjaciół!
Jak fajnie! JAAAK FAAAJNIE!

Po 21 dniach znamy już wszystkich. Wszyscy nam salutują.

Wszystko dzięki Carmelo, Człowiekowi-Jajo i Roberto, temu z agencji reklamowej.

Co więcej, mamy pracę, mieszkanie i -Możecie zostać na tak długo, jak chcecie.

Ja usłyszałam też, że wcale nie musiałabym pracować.
-Jeden dom mój, drugi po dziadku, trzeci rodziców.

He, nigdy w życiu.

A jeśli o życie chodzi, nabrałyśmy wyjątkowych zdolności językowych.
Potrafimy rozmawiać o życiu 5 godzin lub nawet dłużej. Bez znajomości gramatyki, czasów, koniugacji.

U Luigiego nas uwielbiają. I jest to jedyne miejsce w okolicy, gdzie piwo ma normaly rozmiar.

-W Polsce (w Rosji) potrafimy wypić 10 piw.
-Ale ostatnio się ululałyście czterema.
-Bo nie widzieliście wszystkiego.

-Myślisz, że piję za dużo?
-Nie, ja też piję dużo.
I do kelnerki: truskawkową wódeczkę z odrobiną lodzika i bitej śmietanki.

-Idziemy na śniadanie.
-Śniadanie?! Jest czwarta rano!
-No. Giusto.
-Czwarta, nie słyszysz?
-No, czwarta. Jak wstaniesz to zjesz drugie, nie panikuj.


---------------------------------------------------


TADADADAMMMMMMM!!!!!!!!!!!

dawno mnie nie było! ha!
na dobry początek garść newsów:

-da się spać po 3 godziny na dobę...
-jutro będzie 50 stopni.....w cieniu......
-niedługo przywędrują meduzy z afryki i tu uwaga: te przezroczyste nie gryzą....te czerwone gryzą całym ciałem...te niebieskie gryzą tylko nogami, ale zazwyczaj śmiertelnie.....
- juz niedługo będę miała na nazwisko Garaffalo, jesteśmy umówione na obiad z Angelo, jego mamą i człowiekiem-jajo, więc spodziewam się intratnych oświadczyn, mam nadzieję, że Aneta przyjmie je w moim imieniu, Angelo Garaffalo, ja to sobie umiem znaleźć męża, poza tym już tłumaczyłam Anecie, że związek ludzi, którzy nazywają się Angelo i Iza bella jest wart wszystkiego (tylko jak do tego domontować Anderson-Hocstrasser?),
-nie wiem jakim jęz


ykiem mówimy po 2 miesiacach za granicą, ale przestałam rozumieć Anetę, ja rano w pracy napewno po włosku i rumuńsku, popołudniu po czesku, wieczorami la lingua di amore... a z Anetem jakimś dziwnym tworem (niemiecko-angielsko-włosko-czeski, wypas?)


Narazie tyle, z Calabrii powinnyśmy wyjechać koło października.
Muszę się do czegoś przyznać.
Spadłam z dachu.....

A więc (od tego się nie zaczyna zdania, wiem wiem).
Po piątkowym wieczorze potanowiłysmy z Anett wracać osobno. Ruszyłam więc z plaży chwiejnym krokiem do samochodu zaba, który oczywiście miał po drodze. Czasem trzeba iść do domu o 4-tej nad ranem, nawet jeśli pracuje się od 9-tej, a nie od 5-tej jak reszta....
Pożegnałam się ładnie pod domkiem i ruszyłam z kopyta do naszej hacjendy na pierwszym piętrze. Niestety po 40 minutach zorietowałam się, ze nikt mi nie otwiera drzwi (przecież mówię, że wypiłam) postanowiłam więc wejść przez okno....dalej nie wiem jak wpadłam na to, że jestem w stanie wejść na 3 metrowe muretto bez uszczerbku na zdrowiu...no i niestety nie udało się.....wprawdzie system: ławka-wiadro+siła moich mięśni działa cakiem sprawnie, ale wino +4 piwa już trochę mniej...no więc spadłam w krzaczory na plecy jak żuk i wtedy usłyszałam głos Anety: ciao, buona notte, izaaa, co Ty tam robisz na dole?
- a gówno, idziemy spać...


poranku obudził mnie ból. nawet nie wiem czego, nie jestem w stanie sprecyzować. Wiem, że na 100% odkręciła mi się lewa noga w okolicach kolana, dokładnie w miejscu gdzie odnalazłam siniaka koloru pawiego oka oraz wybrak części nogi. Na lekkim kacu pognałam więc do pracy, po drodzie z pewnym niedowierzaniem oglądając uszczerbki na zdrowiu. Na szczęscie żyję i mam się dobrze. Zdobyłam wiedzę i co jest najistotniejsze, nawet gdybym przez ten murek dostała się na balkon 1-szego piętra, to powiem wam szczerze. Nie wiem jaki miałam plan co dalej ponieważ okno w toalecie ma 30x40 cm, a do wejścia na nasze pięterko miałabym jeszcze 2 metry do pokonania. Pionowo w górę......
-


------------Anette (jak Anusia, Anuszka)

Bo człowiek-jajo mi wyznał, że Anette to też jest po włosku, tylko taka maleńka, maluśka. Fajnie, że przedstawiam się wszystkim zdrobniałym imieniem, nie? No, zaczęłam znów reagować na Anna, 26 mam wielkie imieniny, czekam na prezenty, hm?

Izzi wygrała, i to nawet nie jestem w stanie napisać, jak bardzo.
Musiałabym chyba wypic jeszcze 3 litry z palicyjskiej wędzarni, może wtedy nabrałabym daru języków, choć nie mogę być pewna, po 3 następnych litrach chyba pożałowałabym 1400 zł, które przyszło nam zapłacić Enionowi.

Tak, drodzy czytelnicy, la vita e brutta, musimy sprzedać się wzajemnie, żeby wyjść z polskich długów, co przestanie być śmieszne za kilka dni, kiedy wyłączą nam jedyny telefon a komornik znajdzie nas na dalekiej Sycylii.

Ale, ale, jest jeden ratunek.
Sobotni poranek:
izzi idzie do pracy, Angelo montuje SOSa, ja śpię, klimatyzacja na pewno nie działa.

SMS: Ej Jamie, halo, złamałam nogę.

Telefon: Kochanie, jak to nogę?, czy tam są euro? Mogę ci przysłać złotówki? Żebyś miała za co wrócić do Polski? Jaka ty jesteś dobra! Bóg cię będzie miał w swojej opiece!

Ech, Izzi, podałaś numer konta? Mogę podać swój? Może ja też złamię nogę?

A teraz niespodzianka:
znalazłam męża, to ewidentny plus, nie?
Trochę natrętnego męża, twierdzi, że jest bogaty, ma kilka sklepów tu i tam, ma też reputazione, pół pizzerii, nie zgodził się, żebym zaprosiła Luccę Sambuccę na wesele, ale jest korzystnie, wierzy, że na 8 rodzin w Polsce przypada jedna toaleta i pół prysznica.
Mhm, szkoda, że jest to jedyny znany mi mężczyzna, który posiada więcej biżuterii niż ja, a jego kolejny plus- zna Tiziano Ferro i exżonę Erosa.

Nie, proszę pana, nie poślubię pana, niech pan przestanie pytać, kiey przewiozę swoje walizki do wanny z hydromasażem, mój chłopak przyjeżdża za 5 dni, hurra! Hurra!

Trochę wygrałam, uwaga:
-Halo, zostaję tutaj dwa miesiące dłużej, nie pojedziemy we wrześniu do Krakowa. Przyjedziesz tutaj, może zostaniesz?
-Już o tym myśłałem. Porozmawiamy o tym za kilka dni.

Izzi, chyba już wiem, jak on się czuł, kiedy ja chciałam wprowadzić się do Szwajcarii.

-------------------------------

No to zeby nie było ja żadnych pieniędzy nie przyjęłam za złamaną nogę. noga może i nie wygląda jak przeciętna noga zdrowej dziewczynki, ale złamana napewno nie jest złamana, bo chodzi całkiem sprawnie między stolikami.
Wszystkie rachunki spłacimy z jednej wypłaty, bo własnei jest to jeden z plusów pracy za granicą. 1460 zł dla pana Eniona to 400 euro na nas dwie, co wynosi niewielką cześć pieniedzy wydanych dotychczas na winiaka;]


Dostałyśmy ok. 200 zaproszeń do pozostania w okolicy jeszcze na troszeczku, więc oczywiście skorzystamy.

Pani rumunka ode mnie z pracy:
-a co Ci się tu dziewczyno nie podoba, przecież jest fajnie,
-e punto! jestfajnie, jak w pazdzierniku spadnie temperatura poniżej 40 stopni celcjusza będzie można wyciągnąć kurteczki jak to robią miejscowi i teź będzie fajnie,

Jezu umieram z gorca. Anett co jest z nasz klimatyzacja, czy to jest niemoliwe zebyzbic temperature 40 stopni? przynajmniej do 30stu...blagam...tzn. ta na zewnatrz, ze mna wszystko ok.

Dobra zabieramy sie na balkon, tam przynajmniej jak przejezdza jednoosobowa ciezarowka lekko zawiewa. Nic juz nie napisze, bo oprocz tego, ze wlaczylo mi sie takie cos co zjada nastepna litere, to jeszcze ustawilam niemiecka klawiature, ktora zamiast y pisze z oraz nie posiada polskich znakow, a nie umiem znalezc umlautow..... Moze ktos mi podpowie jak to sie zmienia, te zjadajace sie znaki zamiast pauzy i kto to do jasnej anielki wymyslil i w jakim celu..nie znam nikogo, kogo ta funkcja windowsa ucieszyla, za to ok miliona takich, ktorych doprowadzila do nerwicy.


-------------------------------------
[(3x3+4)+1/2x4]/2 = suma godzin, jakie spałyśmy przez ostatnie dni, co nie powinno dziwić Kochanych Czytelników, wcale a wcale.

Nie powinno też dziwić to, że wczoraj cudownie ululałyśmy się dwoma butelkami Vino Di Palizzi, pyszotka, polecam.
Z chęcią przywiozłabym kontener do Polski, gdybym tylko wracała.

Ósma rano. Izzi biega po mieszkaniu w stroju, tłucze się niemiłosiernie, halo, paniusiu, ja śpię!
-Ej,dostałaś sporo smsów od twojego chłopaka.
-Flo, Flo, mmmm, mój słodki Flo!
-Nie, głupku. Nie od Flo.
-???

Oooops.
Antonio? Roberto? (Czy wszyscy tutaj muszą nazywać się tak samo?)
Kilka dni wcześniej Młody Gianino ostrzegł nas przed zadawaniem się z największymi głupkami Palizzi, Angelo i Marco.
Angelo i Marco to odpowiednik polskiego dresiarza, tylko trochę przystojniejszy.
Do towarzystwa wybrałyśmy więc Roberto i Carmelo, Carmelo odpadł w przedbiegach po udanej próbie depilacji całego muskularnego ciała.
Roberto wydawał się wspaniałym kompanem, dopóki nie zakochał się we mnie po 2 udanych próbach spicia mnie.

SMS:
Gdzie jest moja przyszła żona i jej walizki?
KOLEJNY:
Skoro Iza chce spać to może w końcu umówimy się sami?
NASTĘPNY:
Anna, gdzie jesteś? Czekam na Piazzy.

Coś koło 6-9 smsów o tej treści. Chyba przegrałam, Panie, a Pańska reputacja?

O nie, przegrałam już wcześniej, kiedy 42letni włoch zaprosił mnie na wycieczkę w góry, bo Carmelo to jest latin lover, a temu to tylko rozmowy w głowie. Ehem.
Dwa dni wcześniej krzyczał do tego na C. że nie mogą jechać z nami na dyskotekę bo jesteśmy zbyt młode:
-Jeśli pojedziemy z nimi nigdy nie znajdzemy kobiet dla siebie.
O, Żabuniu, ja doskonale rozumiem kalabryjski dialekt, spokojnie.

Swoją drogą, jest jeszcze jeden taki stary, oni się wszyscy bardzo przyjaźnią, no i ten stary wygląda jak >>zestarzony<<>>zestarzony Jamie<< siedział dokładnie naprzeciwko mnie!), nie mogę nawet na niego zerknąć, żeby nie parsknąć śmiechem. Spokojnie, będą zdjęcia.

Wracając do SMSów:
-O nie! O nieeeee! Iza, nie! Ratunku!
-Yy? (nabrałyśmy włoskich zwyczajów, >Yy<>bu<>Oo< to oznaka radości, kiedy widzisz kogoś sympatycznego, jak na przykład Angelo, Oo Angelo!)
-Nie wyjdę z tej kamery dzisiaj.
-Co?
(Tutaj pięć minut płaczu.)
y
SMS:
Też cię kocham. Jestem w pracy, zobaczymy się jutro, całus.

-TEŻ cię kocham? TEŻ?!
-A mówiłam, mówiłam, nie pisz. Mówiłam, nie posłuchałaś.
-A co ja jestem, żeby cię słuchać.
-Masz przyjść do mnie, nawarzyłaś piwa to teraz je wypij. Ha!

Jestem wyjątkowo ekstra. Zaraz, zaraz:
-Jest jeszcze inna możliwość. Może on myśli, że to ty?

Jak już wspomniałam, jestem ekstra. Posiadanie kilku chłopaków jednocześnie jest lekko niebezpieczne, prawda? Zwłaszcza jeśli na pewno są kuzynami, braćmi, przyjaciółmi?





No i przestało być ekstra, pojawiły się dwa Żaby i piją już trzecie piwo, ratunku, Mamo, ja chyba jednak mam ochotę wracać do Polski, ratunku, to przestało być śmieszne, ja mam chłopaka, no wiesz ty co? Sio, uciekaj Żabuniu!
Gdzie myśmy poznały te Żaby?
Skąd myśmy je wytrzasnęly?
No napawdę, panie, ja z panem nigdzie nie idę, ratunku, ratunku, gdzie jest Gianni, do diabła?

No dobra, minęły już przepisowe 4 minuty, ratunku, oni tu dalej siedzą, czy znie mogłoby się skończyć piwo?
Iza, powiedz im, że zamykamy.

Poza wszystkimi złymi rzeczami, rachunkami na 2500zł przydarzyło nam się jeszcze coś.
Ja obudziłam się dziś bez kaca.
Po dwóch winach, w 50 stopniowym upale, bez kaca!!

-A, wiesz, Palizzi bardzo nam się podoba, chyba zostaniemy tutaj dwa miesiące dłużej. Jeszcze jedną wódkę?
-Ta, jeszcze jedną, a chcecie pracować u mnie?
-U ciebie?
-Bar Plaza?
-TAAAAAAAAAAK!

Wszyscy się cieszą, Luigi rzuca w nas flyersami (w niedzielę będzie show z gołą Victorią, żoną Pasquale).

-Kiedy ostatnio byłyście u mnie? Wczoraj?
-Eeee, nie, w sobotę.
-Tak dawno?
-No, mamy daleko.
-Na plakacie jest mój numer, weźcie go sobie, jak będziecie chciały wpaść to zadzwońcie, podjadę po was.

Pięć minut.
tyle zajmuje nam znalezienie nowej pracy, jeszcze lepszej (i lepiej płatnej!).
I żadnych rachunków. Nic.
Brak rachunków = brak problemów. Nigdy więcej Enionu!
Nasz nowy szef płaci za wszystko.

Uffffffff! Żabstwo poszło! Po 3 czy 4 piwach. Ratunku.
Co za fortuna!
Swoją drogą, trochę przegrywam jednak, mam tutaj 3 chłopaków, w tym jednego przyszłego męża, drugiemu wyznałam miłość smsem, w sabato przyjeżdża Flo. No, a Izzi niedługo pójdzie do więzienia za stręczycielstwo.
Mogłyśmy się tego spodziewać, jasne, nie twierdzę, że mnie to zaskakuje. Błagam o litość.
Mamusiu, mogę wrócić do domu? Obiecuję być grzeczną.
Mama?

O, Mirella, halo, smacznej paniny, idź już sobie, na razie, bardzo cię nie lubię, jesteś wredna kobieto, no, sio, jesteś brzydka, przecież mówię!
Brzydka i złośliwa, za nic nie płacisz, nikt cię nie lubi, no przesadzasz.
Nie mogę, Mirella zamówiła paninę z mortadelą. Fuj, tutejsza mortadela, fuj, tutejsze wędliny.

No dobra, to teraz pytanie, co ja wczoraj napisałam Roberto, skoro przyszedł dziś 5 godzin wcześniej, spacjalnie, zapytać, czy z nami wszystko w porządku? Nigdy nie jest w porządku po dwóch winach, kiedy dowiadujesz się, że masz kilku niezależnych chłopaków. Z różnych stron świata.

Touch & Go, zawsze będzie mi się kojarzyło z wieczorem spędzonym z braćmi ho. Czy myślicie, że dałoby się to powtórzyć?
Zapewne.

Ech, przylazł Roberto, to przestało być śmieszne, nie powinnam chyba tu przychodzić, gdzie mogłababym się ukryć? I jeszcze siedzi mi nad głową, nie wierzę, że ktokolwiek może być bardziej natrętny, natarczywy, o nie, jego na pewno posądzę o stręczycielstwo, przecież to się musi kiedyś skończyć.

Okazało się, że Wiktoria wcale nie jest żoną Pasquale, to tylko dziewczyna, jeśli znajdzie kogoś bogatszego, na pewno się z nim ożeni. Fajna musi być, mam nadzieję ją poznać w najbliższym czasie. Może się zaprzyjaźnimy?

Co za cudowny dzień, wszystko idzie po mojej myśli, jest ta na M., ten na R. siedzi koło mnie i gapi się w monitor, jak mi przykro, że nic nie rozumie, ech, ogromne rachunki czekają w Polsce, wszyscy się z nas śmieją, że zawsze pijemy kawę w ogromnych szklankach i zamawiamy duże piwo. Italia?

-Dlaczego zawsze zamawiacie małe piwo?
-Żeby nie zdążyło się ocieplić.
-A u nas się zamawia duże, zawsze ze względów ekonomicznych.

Ta, tylko tutaj duże zawsze kosztuje tyle samo, co dwa małe, a małe ma 0,25 (ile ma małe w Polsce?).

Pojutrze są moje imieniny!
Spodziewam się welu prezentów i intratnych oświadczyn.

Jak mały G nie przestanie się bawić Virtual DJ`em, chyba podejdę do niego i odłączę mu wszystkie kabelki z komputera. I wcale nie żartuję, no przecież nie słyszę własnych myśli! Łeb mi peka.

Od razu zaznaczam, że dzisiaj nigdzie nie wychodzę, no chyba że z Człowiekiem Jajo, z nim to nawet na koniec świata.
Pięć minut Roberto mnie wypytywał, co robię dzś wieczorem, czy się zobaczymy, czy ma po mnie przyjechać, czy jesli Iza będzie spała to umówimy się sami, czy, czy, czy.
Nie, monsieur Roberto, i proszę przestać nazywać mnie swoją przyszłą żoną, nie, nie, nie.

Tak sobie dziś myslę, chyba jednak nie możemy przyjąć intratnej propozycji Luigiego z Baru Plaza, to jest chyba bardzo głupi pomysł, nawarzyłyśmy w Palizzi za dużo piwa, wypiłyśmy jeszcze więcej, wyobrażam sobie minę Angelo, kiedy dowie się o następnych dwóch miesiącach.
Ej, nie dłużej niż 3 miesiące w jednym miejscu, nie?
No dobra, wiem, wiem, program spłaty długów (no co? przynajmniej nazywam rzeczy po imieniu!) obejmuje przynajmniej jeden miesiąc extra tutaj.
No, ten niby-mój-chłopak twierdzi, że zarabia 3000 euro, może mógłby podarować mi część swojej wypłaty?
W życiu nie uwierzę w to, że ktokolwiek w Palizzi zarabia więcej niż my. Tutaj takie zarobki nie istnieją.

Aaaa, z fajniejszych rzeczy, które zrobiłyśmy tutaj:
napisałyśmy mnóstwo bardzo głupich wiadomości wczoraj i dzisiaj rano, a teraz wyładował nam się telefon. Nie chcę wiedzieć, jakie tsunami rozętało się u Pani Ery, nie chcę czytać smsów, które pukają do drzwi Pana Telefona.


Jedna z rzeczy, których nauczyłam się w Palizzi:
są ludzie, z którymi nie powinno się pić.

I druga:
w Palizzi nie powinno się pić z mężczyznami.

Trzecia:
dwa winiaki to zdecydowanie za dużo.

No dobra, gdzie jest Człowiek Jajo? Bo zaczyna mnie to denerwować, już czwarta osoba umówiła się ze mną i znikneła. Czy to jest tutaj normalne czy to mnie wszyscy robią w bambuko?

Mam dziś jedno marzenie. Chciałabym dowiedzieć się kto wymyślił dwa powiedzenia:
robić w bambuko i do chuja wafla?



Dzień później, bardzo ciężki poranek.

Człowiek Jajo jest super.
Zabrał nas wczoraj na giro, uciekł Padre z pracy, później przejeżdżał kilkakrotnie pod naszym domem, aż w końcu odważył się wprosić do środka. No, to już pierwsza osoba nas odwiedziła, teraz będzie z górki, następny wpadnie Angelo, jestem pewna.
Więcej fajnych rzeczy: Człowiek Jajo też ma na imię Luigi i jest kuzynem Luigiego z Baru Plaza.
Jeszcze więcej: też uwielbia vodkę fragolę, żeby nam to udowodnić przyniósł wczoraj butelkę w siateczce wypełnionej lodem, przyniósł też plastikowe szklaneczki i zaprosił Tonino.
Ekstra.

No dobra, dziś jet Świętej Anny, gdzie są wzystkie prezenty dla mnie, kwiaty i onori (honory?)
Izzi, zapomniałaś?

Koniec z zawodami i wszystkimi punktami, ja nie dość, że przegrywam z kretesem, to jeszcze narobiłam sobie problemów, a tak naprawdę to nawet nie zrobiłam nic złego. Im bardziej fair staram się być, tym gorzej na tym wychodzę. Nie, panowie, nie jestem z wami związana, nawet nie mogę nazwać was tymczasowymi chłopakami, a, Roberto, nie ożenię się z tobą jednak, pojutrze przyjeżdża mój chłopak, życie nabiera sensu, będzie w końcu z kim porozmawiać normalnie, może nawet przywiezie nam garść wiadomości ze świata.

Andrea oznajmił mi dziś że będzie lepiej, jeśli nie pojadę na dyskotekę.
-Dlaczego- spytałam.
-Twój chłopak, nie pamiętasz?
-No wiesz, ty też nie jesteś sancto.

Izzi też trochę wygrywa, po 3 tygodniach rozpowiadania wszystkim o swojej miłości do Angelo (wczoraj już prawie zdobyłyśmy numer!) okazało się, że jest związana z kimś innym, kompletnie w jej typie.
Jaki jest typ mojej przyjaciółki?
Może niech ona opowie, ja się go boję.

Nauczyłam się znów czegoś nowego, jak napisał mi wczoraj mój chłopak:
wódka nie miesza się z winem, nawet jeśli to jest tylko 24% fragola, a już na pewno nie pije się takich mieszanek z lodem w największych szklankach kolakolowych.
A jeśli się przypadkiem wypiło coś takiego (1 litr:1litr), nie wychodzi się z domu, połyka się klucz i modli się, żeby już nigdy go nie znaleźć.
Jeśli się go znajduje i przypadkiem wychodzi na jedno, nie ubiera się bluzy frotte koleżanki tylko po to, żeby ją zaraz zgubić i tłumaczyć, że jest za gorąco na posiadanie takowej, więc może kolejne zimne piwko?
I kolejne, i kolejne?

Takie wieczory mają swoje plusy, nasz przyszły pracodawca wpada radośnie na vodkę fragolę o poranku, Izzi wytacza się z toalety, Luigi krzyczy:
-Uaaaaaaa! Jesteś! Żyjesz!

No a nasza odpowiedź jest jak zawsze taka sama:
-Dlaczego miałabym nie żyć? Przecież tłumaczyłam, ze jestem z Rosji.

Kiedy przestaną mi pociskać Roberto jako przyszłego męża? Bo ja już lekko mam dość. Nie byłby najgorszy, gdyby choć trochę się opalił, ściągnął większość biżuterii i kupił sobie nowe klapeczki, zamiast tych dziurkowanych.
Dziś odkryłam, że Człowiek Jajo sięga mi do połowy głowy. Fajnie, nie? Jedna z rzeczy, za które go lubię: nosi srebrny łańcuszek z medalikiem w kształcie jajeczka. Nie ma to jak poczucie humoru.

Minęły już 4 tygodnie naszych wakacji. Nie zmądrzałyśmy ani trochę, nawet mogłabym powiedzieć, że wprost przeciwnie, jak twierdził Mr. Mausecki: kto nie idzie na przód, ten się cofa, więc lekko się cofamy, nie ukrywam.

Jeszcze trzy razy tyle czasu spędzimy na końcu świata, gdzie płoną lasy a temperatura wczoraj osiągnęła punkt kuliminacyjny: 52 stopnie Celcjusza. Nadal nie przypłynęły meduzy z Afryki, ale spodziewamy się ich. Codziennie wypytujemy wszystkich, kiedy umówimy się z Panią Meduzą, i codziennie słyszymy, jakie to Meduzy nie są niebezpieczne. Mam nadzieję, że mnie nie pokara za moje grzechy.
O nie, randka z Panią Meduzą to zbyt wiele.

3 dni, 3 dni, przyjedzie Flo, strasznie się cieszę. Przy pomślnych wiatrach nawet nie będę musiała go ukrywać. Mam nadzieję, że Andrea już puścił ploteczkę.

------------------------------------

No mogłabym coś opowiedzieć o tym z kim jestem związana. Wcale go nie znam (no dobra, po pijaku Aneta mu wyznała, że kocham go potajemnie, mimo że widziałam go pierwszy raz w życiu),
ale przyszedł dzisiaj rano z awanturą:
-czemu mi nie salutujesz???
-no, ale co ty gadasz, zawsze salutuje, conajmniej 20 razy dziennie, no może coś mi umknęło, ale nie mamy jeszcze z Anetą oczu dookoła głowy.
-a jak ja mam do Ciebie zadzwonić jak nie mam numeru???
-jakie dzwonić??no, to może poproś, albo coś?
-dobra, to jesteśmy umówieni, nie spałem 2 dni, zrób mi coś do jedzonka



No właśnie to jest mój typ.
Konkretny, agresywny, no i chyba bierze jakieś narkotyki skoro tyle nie spał.Ma jakoś podejrzanie wytatuowane ręce w japońskie hieroglify i złoty łańcuch na szyi.
Ale, ale, jest też prawdziwym italiano: białe spodnie, niebieska koszuleczka i del gel. Niech ktoś mi powie czemu Włosi się nie pocą w koszulkach z wężowej skóry?

Mamo.....wybacz i zrozum, jest moim przyszłym pracodawcą albo jego bratem, nie wiem jak tu wygląda własność prywatna.

Jak nie trenuje kick-boxingu to będę zawiedziona.

Właśnie się okazało, ze Aneta ze swoim chłopakiem chyba pójdzie spać na plażę.....no comment. Jej szef ją ewidentnie chciał za żonę, a tu Flo nadciąga...hmmm non va bene...jakby co to ja pójdę spać do baru plaza, albo śpiewać na karaoke do rana, tak jak ostatnio. A już chciałam proponować, że mogę spać na balkonie, w końcu przy 4o stopniach na zewnątrz i 35 w środku nie rzutuje.

A letto matrimoniale przydałoby sie bardziej komuś innemu.


Znowu ja, nudzi mi się okrutnie, bo Anet zaczęła właśnie pracę w swoim kioski na środku ryneczku i myje wszystkie szklaneczki razem ze swoją włoską mamitą.
Wprawdzie mam dzisiaj randkę, ale włosi nie umawiają się przed 24-tą,a Anett kolega wygrał wczoraj wysyłając nam pełnego wyrzutu smsa o 4:15 z zapytaniem czy jeszcze nie śpimy.
Próbowałam pozamiatać mieszkanie, ale odkryłam przy tym co to jest syzyfowa praca. nawet gdyby zamiatało się bez przerwy 24/7 za każdym razem na szufelce znajdują się, w różnej konfiguracji:
6 rodzin mrówek faraona, 4 rodziny czarnych mrówek, 3 panie i 2 panowie salamandry oraz 12 ton piachu. W przypadku pożaru w okolicy (mam nadzieję, ze oglądacie wiadomości) jeszcze 7 uncji popiołu.

Nie mam się w co ubrać bo wszystko jest albo z soli albo z popiołu.

Albo spocone, bo wczoraj temperatura w cieniu wyniosła 52 stopnie celcjusza. Zastanawiam się nad kupnem respiratora. Jedną z rozrywek o poranku jest policjant przyjezdzający radiowozem i grożący nam, ze jeszcze raz będziemy myli taras w knajpie wężem gumowym to wlepi nam mandat, bo woda jest publiczna, a jak my zużyjemy za dużo to on się tam u góry nie może wykąpać.
Moja pani szefowa zawsze odpowiada na głos "scusa" a po cichu dodaje "va fanculo"


Od kilku tygodni oddychamy z Anett tylko przez usta, żeby nie poparzyć nochala.
Zaczęłyśmy też mówić z odrażającym litewskim akcentem, mam nadzieję, że szybko nam przejdzie, bo sama siebie nie mogę słuchać, a Anett przestałam rozumieć jakiś tydzień temu, ale nic jej nie powiedziałam, zeby nie sprawiać jej przykrości.
Z nuovit odkryłam, że chodzimy tez krokiem włoskiej żaby. Tzn.szurając nogami, z głową zadartą do góry. Nie wiem dlaczego, ale wszyscy tu tak chodzą. Zresztą przy temperaturze powyżej 50 stopni cud, ze ktokolwiek się rusza. tzn. ja nie, bo w poudnie leżę pod klimatyzatorem, ale taka Anett np. czasem przechodzi na drugą stronę ulicy i później przez godzinę musi lezec plackiem wachlowana liściem bananowca. Swoją drogą ciekawe kiedy dojrzeją banany w ogrodzie.
Dzisiaj dojrzałam myjąc lodówkę, że jest w niej 18 stopni.....

Państwo meduzowie mają nadpłynąć z afryki na początku sierpnia.
Mój szef mi to obiecał, ale dzisiaj słyszałam, że jak dalej tak pójdzie, to spakują się i przybęda wcześniej, a wtedy co jakieś pół godziny do pubu będzie wpadał ktoś z przerażającym rykiem, że poparzyła go meduza.
Ja się tylko zastanawiam po co Ci ludzie się pakują do wody, skoro wiadomo, ze to się może skończyć śmiercią.
Taki pan meduz ma np 50cm średnicy.
W starciu bezpośrednim nie ma się szans.
Przy dotknięciu jedną z nóg tylko się cierpi.
Jeśli przy odrobinie szczęścia nie zostanie się ugryzionym przez meduza, zawsze można stanąć na kolczatkę, które są równomiernie rozmieszczone po całym dnie, a do wyciągania kolców najmuje się miejscowych, bo jezeli się taki kolec złamie to wypuszcza truciznę i można stracić gambę. O kolczatkach moja stopa wie wiele.
Jeśli nie zostanie się użartym ani pokłutym można zejść na zawał z upału, albo zatruć się słoną wodą. Raj.......Eden........

Można też pić przez miesiąc kranówę i zastanawiać się skąd te koszmarne bóle brzucha, niestrawności, spuchnięte ciało, majaki, przywidzenia i fatamorgany...Prawda Anett, na ten temat możemy przeprowadzić wykład???






-------------------------

-To wy nie wiedziałyście, że Vino di Palizzi ma 22%-24%?
-NIE!

Wróciłam z zaświatów, nie przeszłam rzeki, wszystko w porządku.
Kilka dni nieobecności a wy już za mna tęsknicie? Miło!

Wczoraj zaczęłam pracę.
Przedwczoraj dowiedziałam się, czym dla Włochów jest festa świętej Anny.
To jest taki lepszy odpust, z koncertami i fajerwerkami. Z winem, z dużą ilością wina.
Takich fajewerków jeszcze nie widziałam. Complimenti dla osoby, która nie zauważyła, że wzniecily pożar. No to już wiecie wszystko o pożarach w Kalabrii.

O, zanim napiszę o tym, jak bardzo ja przegrałam i jak fajną mam pracę, muszę wspomnieć coś o przegranym mojej przyjaciółki.
Po pierwsze, stało się tradycją, że Izzi regularnie rozbija szklanki w Barze Plaza, no dobra, wczoraj rozbiła butelkę, było mniej zamieszania i sprzątania.
Italiańcy nie potrafią rozróżnić 1 od 7, co oznacza, że Iza podała swojemu chłopakowi zły numer telefonu. Zrobił jej drugą awanturę, przyjemniaczek.
No dobra, jade do Melito Di Porto Salvo. Trzymajcie za mnie kciuki, żebym przeżyła dzisiejszy wieczór.


-----------------------------

BYŁO CUDOWNIE!



Biedna Iza, biedna moja Pomysłowa przyjaciółka.
Chcecie wiedzieć, dlaczego? Aby wam to wszystko wyjaśnić powinniśmy cofnąć się myślami do zeszłej soboty, może nawet do piątku.
Dziś jest wtorek- gwoli wyjasnienia.

Piątek spędziłyśmy szczęśliwie w oczekiwaniu na sobotnią imprezę w Sole Nero, radośnie spijajac się w barze Da Gianni z moim szefem i Małym Żabem.

Mały Żab stał się największą miłością mojego życia, szkoda, że zorientowałam się tak późno, już po tym, jak zwyzywałam go od półinteligentów. Mały Żab jest jednak cudowny, Iza twierdzi, że jest niedorozwinięty i Mama kupuje mu ubrania, ale to oczywiście nieprawda.
Zawsze jest świetnie ubrany, ma perfekcyjnie dobrany do butów drogi zegarek, a reczniczek plazowy pasuje mu do koloru jego kosztownego motoru- Aprili.
A, zapomniałam, ma cudowne okulary przeciwsłoneczne z napisem DIOR, podejrzewam, że jest to model damski, który podkradł Mamusi.

Kocham moją Małą Żabunię, i nie rozumiem, dlaczego Iza twierdzi, że naśmiewam się z niepełnosprytnego człowieka. Moja Mała Żaba już nawet przestała mi salutować, a na kawę chodzi do baru naprzeciwko, co oznacza, że coś musiałam zrobić nie tak.

Stolik marzeń- ja, Iza, Żabunia, Tonino. Wszyscy lekko wcięci.

-Wiecie co, chłopaki, ja tu przyjechałam tylko dla Angelo. Tak naprawdę to ja zarobię tutaj kilka razy mniej, niż zarabiałam w Polsce. Kocham Angelo, czekałam pięc lat na tę chwilę. Nie wiem, dlaczego mi jeszcze nie zasalutował?

-Ach, chłopaki, powiem wam coś w sekrecie. Mnie się nadal podoba Marco z Supermarketu.

Jaka jestem durna, Mały Żab dowiedział się o moich niecnych zamiarach. I jak ja mam go teraz przekonać o tym, że moje zamiary są naprawdę poważne?

Dzień później widzimy Angelo i Marco (Fabio?!) u Gianniego.

-O nie, Fabio (Marco?) ma dziewczynę! Jak on może ją obejmować przy mnie?!

Jednego nigdy nie zrozumiem: skoro już przychodzę do pubu z dziewczyną to chyba odwożę ją do domu, prawda? A nawet jeśli nie, to chyba pięć sekund po jej wyjściu nie zaczynam girować wokół innych kobiet?

Uwielbiam zestaw Angelo + Marco (Fabio?).

SABATO.
-Wiesz, Izzi, ja tam bym nigdzie nie wychodziła dzisiaj.
-Ja też nie. Niech się wszyscy zastanawiają, gdzie i z kim jesteśmy.
-Ba!

anekol7748
ankolk8143

-Ej, chodź do domu, weźmiemy pieniążki i pójdziemy do supermarketu.
-Do supermarketu?
-No, kupimy sobie po piwie, usiądziemy na tarasie, będzie fajnie.
-Perfetto.

-Ej, patrz, Mamita Marco i Fabio. O, i Siostra. Nie ma jak interes rodzinny. Myślisz, że i dla nas znalazłoby się miejsce?
-Ej, mam coś lepszego- krzyczy Iza podczas maratonu między półkami.
-Co takiego?
-Patrz, wieeeelkie Martini za 7 euro. Bierzemy?
-Co za pytanie! Weźmy do tego sprite`a, będzie idealnie.

-Chłopie, bierz ten łeb, co cię obchodzi, za co ja tutaj płacę?- denerwuję się, bo Marco (Fabio?) zagląda nam do koszyka. -Ej, Izzi, weźmy jakieś jogurty dla niepoznaki.
Przy kasie krzyczę, że Iza ma imieniny, sama bym z chęcią miała, ale my tutaj obchodizmy moje w Świętej Anny.

Idziemy do domu, radośnie wymachując siatką.
-O patrz, Marco też wyjeżdża (Fabio?), biedny, chyba ma problemy z odpaleniem skutera.
-O, cześć Luigi.

Czy cała wioska musi wiedzieć, że idziemy do domu radosnym krokiem z butelką Martini?

-Siódma. Zaczynamy?
-Mhm, mam dobre i złe wieści.
-Dawaj złe.
-Nie mamy szklanek.
-A dobre? Że potrafisz pić z butelki?
-Nie, lepiej. Mamy nożyczki do paznokci i kilka plastikowych butelek po wodzie mineralnej.

Tu powinnam wkleić zdjęcie, jak wygląda nasza lodówka, lodówka wiecznie odchudzających się dziewczyn.

1 litr Sprite`a.
1 litr Martini.
2 litry wody mineralnej.

Wszystko w pięknym zielono-butelkowym kolorze. Laguna.

Nasza lodówka w innym wydaniu:

6 małych Heinekenków.
6 litrów wody.

Albo jeszcze inaczej (wczoraj):

4 birre du Demon
wyjaśnienia nadejdą wkrótce.

Wracając do soboty.

-Zrób coś dla mnie, spijmy się na smutno.
-Też o tym myślałam. Ustawić smuty w playliście?
-Taaaa, ja już to zrobiłam.
-Kocham cię.

Po pierwszym drinku:
-Pamiętasz Radka Nowaka?
-Pewnie. A Sławomirskiego?
-Jak mogłabym zapomnieć!
-On też był niepełnosprytny. A ty byłaś wredna i wyrzuciłaś mu piórnik przez okno.
-To nie ja, ja mu tylko schowałam plecak do klasy na ostatnim piętrze.
-Fakt.
-Zresztą, on też nie był święty, przebił Magdzie ręke na wylot znacznikiem, podczas robienia ludków z kasztanów.
-Nowak był lepszy. Ugryzł Felińskiego w ramię do krwi.

Umieramy ze śmiechu, a przecież miałyśmy spić się na smutno!
(Matnej, czy ty też wspominasz tamte czasy z taką nostalgią?)

-Ej, Iza, gdzie są moje złote kolczyki?
-Nie wiem, jeden chyba na podłodze. A co?
-Bo mnie by się chyba jednak chciało wyjść.
-No właśnie nie wiedziałam, jak ci to powiedzieć.

Jak dobrze, że już tydzień temu obmyśliłyśmy zestaw ubraniowy na sobotę!
Ubranie się zajęło nam jakieś piętnaście minut (łącznie z prysznicem), makijaż- godzinę.
Złoto, brokat, dużo, całe mnóstwo!

Czekaj, maznę ci kreskę eyelinerem. Musisz mieć duże oczy, żeby wpatrywać się w Angelo. Dużo tuszu, żebyś mogła machać rzęsami. Żebyś mogła zrobić tsunami rzęsami.

-Gotowa?
-Si. Idziem w tango.

Idziem. Lewa, prawa, lewa, prawa, chyba mi się nogi plączą.

-Ej, siadamy u Roberty, ja nigdzie dalej nie idę. Jedno piwo i jak nikt nas nie weźmie na disko to zawijamy do domu.
-Racja. Napiszmy smsa do Tonino i Gianino.

-Idź po iwo, ja siedzę.
-Ej, to jest niesprawiedliwe.
-Idź, mówię, ja tutaj pracowałam.

No to idę.

-Ciao, Ottavio, due birre alla spina.

Roberta wychyla się zza baru.

-Piccole?

Czy ja jestem małe dziecko, żeby nie wiedzieć, że nie opłaca się pić małego?

(Dwa dni później:
-Gianino, nie mów tak, Angelo nie jest głupi. To, że jest śmieciarzem, wcale nie rzutuje.
-Nie?
-Poza tym rok temu pracował za barem u Roberty.
-Mhm, spójrz na Ottavio. Też pracuje u Roberty.

Co racja to racja. Ottavio nie skończył żadnej szkoły. Nigdy. Angelo przynajmniej ma za sobą szkołę średnią, choć Izzi, muszę cię tutaj rozczarować, tutaj szkoła średnia to odpowienik naszego gimnazjum.)

-Jakie pyszne piwo.
-No, bardzo dobre.

-Ej, idzie Angelo!
-Jak to idzie?
-Normalnie, a piedi!
-Na nogach?
-No przecież mówię.

A ja zawsze myślałam, że kalabryjczycy nie potrafią chodzić.
Przy 50 stopniach w cieniu zanika czucie w małym palcu u stopy, wiem, sprawdziłam, zaczynają się problemy ze zmysłem równowagi.

-Ciao, Angelo! Che fortuna!- drę się na całą Piazzę.
-Ciao- odpowiada.

-Siadaj z nami, no, patrz, mamy wolne miejsce dla ciebie.

Wygrywam. Izzi lekko rumieni się z zakłopotania (i ze szczęścia).

Zamawiam drugie piwo, Angelo dalej jest z nami, pojawia się Fabio.

-Cześć, Marco- mówię.

Ile punktów?

-Ty nie odróżniasz swojego chłopaka od jego brata?- pyta Angelo.
-Przestań, przecież jestem Marco.
-Anet, on się z ciebie natrząsa.
-Chłopaki, dajcie spokój, przecież dla mnie to nie ma znaczenia, jesteście tacy sami.

-Muszę iść wcześnie spać- mówi Angelo.
-To nie jedziemy na disko?- pytam?
-Nie mam machiny. Fabio (Marco?) przyjechał na skuterze, nie zmieścimy się.

Przejeżdża Tonino.

-Dziewczyny, jedziecie na disko?
-Eeeee, nie, jesteśmy zmęczone.

Tonino widzi nas w tym doborowym towarzystwie i umiera ze śmiechu.
Sekundę później przejeżdża Gianino.

-Jedziecie z nami na disco?
-Jakby co to zadzwonimy, podjedziesz po nas?

-Angelo, che sei bello!- TO POWIEDZIAŁAM JA!
-Eeeee, spadaj!

-Idę spać, dziewczyny. A presto!
-Ciao, Angelo!

No cóż, nie wyszło. A miało być tak pięknie.

-Szumi mi w głowie, jest pierwsza, myślisz, że ktoś nas odwiezie?

Przed barem parkuje ogromne Audi.

-Iza, tam siedzi Angelo.
-Mhm, a zobacz, kto prowadzi.
-Marco? Fabio?

-Co tam?
-A, dobrze. A u was?

Prowadzimy zaawansowaną włoską konwersację.
Angelo zamawia sobie swoją ulubioną vodka di menta.

Gdybym przypadkiem jeszcze o tym nie wspominała, vodka tutaj ma 6-8% i jest przeraźliwie słodka. Angelo popija ją przez następną godzinę. My w tym czasie wypijamy jeszcze kilka piw.

-Wiesz, Angelo, skoro już tak rozmawiamy, to muszę ci coś powiedzieć.
-Co takiego?
Ja i Marco (Fabio, do diabła?) nadstawiamy uszu.
-Przyjechałam tutaj specjalnie dla ciebie. Pięć lat czekałam na ciebie.
Angelo uśmiecha się od ucha do ucha, choć muszę przyznać, że jego uśmieć blednie w trakcie wynurzeń Izzi.
-Angelo, caro, kiedy poznam twoją mamę?

Marco nas odwozi do domu. Wygrywamy.

-Jedź tak, jak do Angelo, a ja ci powiem, gdzie powinieneś skręcić.
-???
-No co, nie dziw się tak, przecież wiesz, gdzie mieszkamy.
-???
-My też wiemy, gdzie mieszkacie. Marco nad supermarketem, to jest oczywiste. Angelo, a twój dom pokazał nam Gianino na giro. Pojechaliśmy tam specjalnie, powiedziałam Gianino, jak bardzo cię kocham.

To było naprawdę warte sporo punktów, Izzi. Nie jestem w stanie się doliczyć.

Nie wiem, jak Izzi obudziła się w niedzielę rano, bo ja ledwo, ledwo. Nie było łatwo.
Cały dzień bolała mnie głowa. Nie byłam w stanie wytrzymać na słońcu ani minuty.

Przepłynęłam pięć metrów i prawie się utopiłam. Nigdy więcej pijaństwa w południowym słońcu.

-Izzi, wiesz, trochę ci współczuję.
-Dlaczego?
-No, współczuję ci tych kaców po sangrii, jakie będziesz musiała znosić u siebie w pracy, kiedy ja już zacznę.

Niedzielny wieczór przeleżałyśmy w łóżku. Wczorajszy- poniedziałkowy- też, choć nie same.

Towarzyszyły nam cztery Bierre du Demon.
Demonki, jak je między sobą nazywamy, to coś niespotykanego.

12% alkoholu, 0,25 l.
2 demonki potrafią ululać zarówno mnie, jak i Izzi. Niesamowite, niespotykane.
Smakują prawie jak czysta wódka a na opakowaniu mają prześliczny rysunek diabła. W złocie.

Kilkanaście punktów dla mnie za wysłanie smsa do mojego chłopaka:
5 points for me for getting drunk early in the morninng con birra du demon (2).

Nie wierzę, że ktokolwiek jestw stanie to wypić. Nie tutaj, nie w tym upale, nie, nie, nie.

Co jeszcze?
Nie chciałabym wspominać, jakie diabloliczne sny towarzyszyły mi dzisiaj w nocy.

NIESPODZIANKA DNIA:
Gianino poszedł do Małej Żabuni, poprosić o jego numer telefonu.
Żabcia odmówiła.
Kazała mi przekazać, że może co najwyżej umówić się ze mną na wieczór.
Kiedy ja się nie chcę umawiać, ja chciałam od razu napisać mu esemesa z zapewnieniami o mojej wielkiej i dozgonnej miłości.

Izzi, czy to jest możliwe, że on mi nie wierzy?

I jeszcze niespodzianka dnia dla Izzi.

Izzi roztańczonym krokiem (du demon) wchodzi rano do pracy, z zapuchniętymi oczami, lekko zionąca.
Nadsłuchuje porannych ploteczek personelu.

I oto okazuje się, że wszyscy rozmawiają o niej i jej wielkiej miłości. Angelo, tak, Angelo od spacatury.
Bo miejscowym nie mieści się w głowach, że moja przyjaciółka dała kosza prawnikowi o idealnym ciele (Carmello), tylko dlatego, ze jej serce od sześciu lat należy do Angelo.
Kiedy tak naprawdę jest.

-Dlaczego iza jest taka zmęczona?
-Nie jest. Ona była na przejażdżce z Angelo i Marco do piątej rano.
-Gianino, jaki Angelo?
-A, taki jeden.
-No kto?
-Angelo, taki chłopak, chyba nie znacie. Niemożliwe, żeby jeździł do piątej rano. On ma barzdo dużo pracy, to jest poważny i zapracowany mężczyzna.

-Nie wygłupiaj się, Gianino, jaki Angelo?
-No, Angelo, i Marco z supermarketu.
-A, Marco to jest bravo ragazzo, ale ten drugi skończył tylko medię skuolę!

Miłość nie wybiera.

Gianino jest naszym prawdziwym przyjacielem, wspomina o tym, jak przystojny jest Angelo, o jego uprzejmości, pięknie wykrojonych ustach i prawdziwie anielskim usposobieniu.
Na szczęście miejscowi zdają się nie pamiętać również tego, że Iza porzuciła Angelo pięć lat temu dla miejscowego pasożyta, Davide, rysownika.

Davide jest moim faworytem. Nigdy nie płaci. Zawsze pojawia się w porze naszego obiadu, i zawsze ma ochotę na darmową kawę. Chyba czuje się członkiem rodziny, trochę tak jak i ja.

Co do mnie- i mojej pracy- to jeszcze nic nie wiadomo. Z chęcią poprzeciskałabym się pomiędzy stolikami, choć wygląda na to, że czeka mnie jeszcze kilka dni wakacji. Pewnie, powinnam się cieszyć. Wcale się nie cieszę, bo kiedy w koncu otworzy się moje kiosko, będę miała więcej sposobności, żeby oglądać girujące pojazdy, głównie pojazdy Angelo i Marco.

Nie śmiem nawet o tym wspominać teraz, ale mam wrażenie, że dzisiejszy wieczór skończy się butelką Martini na dachu.
Mam rację, panno Angeletto?


----------------------------------------


Tylko jeśli uda mi się coś podprowadzić z miejsca pracy, bo jak zwykle wydałam całe napiwki na papierosy.
-wywlecz mojego szefa na zewnątrz to coś ukradnę z zaplecza, np 2 du demonki;]
I kto by pomyslał, że wcale nie trzeba wypijać po 9 piw na głowę, żebyśmy poszły grzecznie spać o godz. 20:00

Anett będziesz moim idolem jeśli uda Ci się wypić więcej niż 1 du demon na godzinę.


---------------------------------------

Jedyną znaną mi osobą, która byłaby w stanie wypić więcej niż 1 du demon/h jest Lucca- Sambucca, ale on jeszcze nie nadjechał.
Nie mogę się doczekać, kiedy nadjedzie Roberto, mam nadzieję, że nadal będzie chciał mnie za żonę, znam dobrego chirurga plastyka i ortodontę, chyba moglibyśmy być razem szczęśliwi.
No, tylko pod warunkiem, że ma jakieś fajne włoskie nazwisko.
Izzi wczoraj pół nocy snuła plany matrymonialne.
Nie wiem, czy to wpływ du demona, czy miłości do Angelo, ale postanowiła urodzic mu trójkę dzieci: Angelo, Carmello i jeszcze jakieś, nie pamiętam. (Luigi tłoku i Angelo Junior)

Z alkoholem zrobił się problem, od kiedy dziś rano przyszło dwóch mężczyzn do Gianniego pochwalić mnie i Izzi, bo my przecież jesteśmy brave ragazze, nie pijemy, jak te okropne Czeszki.
Dali Izzi ogromny napiwek, więc radośnie pokiwałyśmy głowami.

Dziś jest nasz szczęśliwy dzień, dostałyśmy dwa esemesy- od Ery.
Płatność za fakturę zostanie zrealizowana...ble, ble, ble...

Dobrze, że ja nie używam telefonu. Chyba powinnam się zainteresować, ile pieniążków ściągną mi z konta panowie od Plusa.


Wczorajszy wieczór uczynił mnie szczęśliwą. To nadal piszę ja, Ann, dziewczę o przepięknej czekoladowej bronzaturze.

-Wychodzimy dzisiaj?
-Eeeee, nie, zostańmy tutaj, może będzie leciał Baywatch po włosku.

-Ej, w Tv nie ma nic ciekawego, mówię ci, powinnymśmy zaznaczyć naszą obecność.
-Myślisz?

Idziemy. Złoto zostaje w domu, dzisiaj udajemy grzeczne dziewczynki. Spódniczka za kolana, gładko zaczesane włosy.
No, Izzi, czy ty masz cały dekolt na wierzchu? Tak?
No dobra, to i ja też.

Idziemy.
Jest dziesiąta, wszyscy powoli wychodzą z domów, mijamy Żaba, mijamy jego kolegów, gdzie jest Angelo?

Zasiadamy przy najlepszym stoliku, czasami opłaca się wyjść z domu wcześniej.

Woda, lód, cytryna.
-Nie piję nic, mam zamiar czekać tutaj na Angelo, choćbym miała czekać do piątej rano.
Izzi jest naprawdę zakochana (!).

O, są. Angelo, Marco, nei, Fabio, na pewno Fabio, przecież widzę. Fabio mi się zawsze bardziej podobał.
Jadą razem na skuterze tego drugiego, jeden na drugim, to jest okropne, to powinno być zabronione.
Angelo dodaje sobie powagi w czarnej koszuli, Fabio ma jasne jeansy i biały t-shirt. Jacy oni są piękni!

O, przyjechał też żabek z kolegami, uśmiecham się, żabek siada przy stoliku obok, przysuwa sobie krzesełko zgrabnym ruchem żabiej łapki.
O nie, przy stoliku po lewej siada Angelo i Fabio, co za nieszczęśliwy zbieg okoliczności, Żabunia patrzy na mnie rozmarzonym wzrokiem, Angelo uśmiecha się pod wąsem, i co teraz?

Sms.

Wygrywamy, przyjedzie do nas również brat mogego chłopaka, przypadkiem chłopak Izzi!

-Z czego się cieszycie, dziewczyny?
-A, przyjedzie brat mojego chłopaka- tłumaczę malutkiej Żabce.
-Mhm, mój chłopak- podpowiada Iza.
-Masz chłopaka?- Żabka nie kryje zdziwienia.
-No, a nie wspominałam?
-Tak, ma na imię Florian- krzyczy Tonino, a ja w tej chwili uwielbiam mojego szefa bardziej, niż kiedykolwiek.
-Non sei brava ragazza, Aniiiita- chyba rozczarowałam Żabencję.
-Come no?- przesyłam Żabce najszczerszy z moich uśmiechów.

Po pięciu minutach rozmowy Żabka przyznaje się, że również ma dziewczynę, więc nie mogła mi dać swojego numeru telefonu, ale przecież my mieszkamy same, możemy się umawiać na tajne schadzki po pracy w naszym domu.
Fuj, chyba zaraz powiem mu, co tak naprawdę o nim sądzę.
Angelo przy stoliku obok posyła mi pytające spojrzenia, chłopie, trzeba było nie siadać tyłem do Izzi, skoro teraz zastanawiasz się, co jest grane.

Żaba, skończ, czy ty naprawdę nie widzisz, że wcale mi się nie podobasz?

Angelo i Fabio wychodzą, przestaje być zabawnie, Żab staje się natrętny.
Pół godziny później podejmujemy decyzję o odwrocie:
-No, to pa, Żabciu!
-Che?
-CIAO, paskudzie!

Pięćdziesiat metrów dalej:
-Ciao, ragazze!
ANGELO!

-Angelo jeszcze nigdy mnie nie zawiódł- Izzi uśmiecha się od ucha do ucha.

W trakcie drogi do domu ma miejsce niesamowita mijanka:

(a może nazwałabym to szczególną walką o tytuł- kto częściej)
Angelo + Fabio na czerwonym skuterze
vs.
Żab z przyjacielem (dla przyjaciela muszę byc miła, to najwyraźniej fragment mojej rozbudowanej rodziny) w Mercedesie Żabunia


And the winners are:
Angelo i Marco, bo przy samym domu Angelo przesiadł się do swojego Punto (mam podejrzenia, że to jest ten sam samochód, w którym Izzie zostawiła okulary kilka lat temu, żeby przekonać się o dozgonnej miłości Angelo, no i czy na pewno jest to jego samochód, no i czy nie ma dziewczyny- a jeśli chodzi o to ostatnie, nie mam pojęcia, jak miałyśmy zamiar to odkryć).

Żabcia też trochę wygrywa, czy ten mężczyzna (chłopczyk?) naprawdę myślał, że JA zaproszę go do domu?!?!?!



Izzi, kocham cię.
Kocham cię niczym każda nastolatka świata kocha Brada Pitta i Tokyo Hotel razem wziętych.
Za to, że leżysz koło mnie z butelką kradzionego Warsteinera z lemonką, że w końcu mamy plastikowe kubencje a w lodówce chłodzą się Demonki.

Za wieczory z Rage Against the Machine na tarasie i na łóżku w brzoskiwinie i za promise-we-will-never-grow-up.
Za demonki w lodówce i za wszystkie szczere zwierzenia.


11 lipca. 21:18
Kto wygrywa?
Ja, oczywiście.

-Izzi, idę się kąpać, na wypaek, gdybym później musiała prostować włosy przed wieczornym wyjściem.

Słuchamy Jump in the Line, na zmianę z Ayo- Without you, rozmawiamy o naszych eks.

A dlaczego wygrałyśmy? Ktoś chce wiedzieć?

Po demonie nie powinno się pić nic innego, zapamiętać.

-Idę umyć zęby- mówi Izzi.
-Daj mi Virgosol.
Virgosol to są gumy do żucia, jest 19:55, o 20 zamykają market, Marco i Fabio też muszą mieć swoje 2 h na przebranie i zrobienie makijażu, nie?
Biegniemy, ubieram jakąś strasznie ciepłą bluzę, jak śmiesznie to musi wyglądać w zestawie z japonkami i najkrótszą spódniczką świata.
A oni mają mnie tutaj za inteligentną dziewczynkę, dziś pół dnia czytałam E.A.Poe po angielsku na tarasie Izzi.

-Buona sera.
-Buona serra, ragazze.
Wybuchamy śmiechem. Mama Marco uśmiecha się pod wąsem.

-Dwa czy trzy?
-Ej, heineken kosztuje zet trzydzieści! Hurra!

Za moimi plecami pojawa się jakaś postać w koszulce w wężową skórę.

-Ciao, come va? A posto?
-Cześć, Marco!
(-Cześć, czy wiesz, że twój rodzony brat dziś mijał mnie jakieś trzydzieści razy, za każdym razem z innym kolegą?)
-Ale jesteście pięknie opalone!- Marco patrzy na moją krótką spódniczkę, matko, przecież ja jestem w zimowej bluzie frotte!- Wracacie z plaży?
-Nie, nie byłyśmy dziś na plaży, dziś było za gorąco!- odppowiadam, ze znaczącym uśmiechem.
-Ach, rozumiem- Marco pcha swój wózek dalej, Mama nadchodzi, bierzemy dwa piwa i podchodzimy do kasy.
Powinno starczyć, 0,6l. x2.

-Ej, Anett, wygrałaś.
-Perche?
-Masz najkrótszą spódniczkę świata i zimową bluzę frotte, a dziś było wyjątkowo zimno.
-No to pasuje, nie?
-Nie, powiedziałaś, że było za gorąco, żeby iść na plażę.
-Mamma mia!
-No. 1000 punktów.

No, wiesz, Izzi, Marco i tak nie był moim wymarzonym mężczyzną, nie potrafiłby wymienić imion 4 żółwi Ninja, Tennage Mutant Heroes, jak zrobił to w tzry setne sekundy Flo.

Po wypiciu 1,2 litra Heinekena:
-Ej, a nie powinnyśmy się pokazać, że niby ten Heineken nas wcale nie zabił?
-Oni doskonale wiedzą, że piwo nie jest w stanie nas zabić.


----------------
Aneta mi każe coś napisać, ale ja mam słabszą głowę po tych wszystkich piwach ze względu na bycie mexykańcem od rana do nocy....

chyba głupio wyszło w tym markiecie, gdyby tu był jakiś inny to by

-------------------

Matti H (brat Flo):
I have no idea, why?

No jak to dlaczego?
Bo to są Żólwie Ninja, to jest ważne, Flo potrafił wymienić ich imiona bez zająknięcia, i nie potrzebował do tego ani pół Demonka.

Swoją drogą, co teraz robi Flo, skoro nie odpisuje mi na messagio typu:
You have to try this demon`s stuff.

12% w drodze do szczęścia.

Po dwóch szklankach wymyśliłyśmy nawet hasło reklamowe dla La Biere Du Demon, ale nie pamiętam.

Brithey Spears- Toxic. Wyostrza mi się zmysł muzyczny. Ale nawet Rage`ów nie da się słuchać całymi dniami.
O, Izzi się wykąpała, Angelo, nadchodzimy, niech wszystkie bary świata mrożą vodka di menta!

Rage Against the Machine- Testify

Mały Gianino ma jutro najważniejszy egzamin w swojej karierze, mam nadzieję, że zda, będzie mógł poświęcać więcej uwagi naszym rozterkom miłosnym.

Oby nie, bo zacznie zwracać uwagę na t co wynoszę z baru w torebce, a nie ma to mało oprocentowania...

odp. na sms od Mati:

bo miałyśmy problem, ale moja siostra, która w nasz jedyny romantyczny wieczór zapytała jak się nazywa pół człowiek- pół koń, nam pomogła...mam nadzieje, że przynajmneij znasz smerfy...



ile punktów?



VIRGOSOL? (i to nie są tabletki na potencję)
-tak, poproszę..
=czyli idziem?

------------------------------------------

-Certo, che idziem. A daj mi jeszcze jedną, bo jest bizon.

Przypomniała mi się nasza rozmowa po pierwszy dniu pracy Izzi.

-Ej, Ann, bo ja mam problem.
-Co się stało- pytam, zaskoczona.
-A, bo mi jest głupio rozmaiwać z tymi ludźmi.
-Głupio? Tobie?- nie dowierzam.
-Aaaa, bo wiesz, 5 lat się natrząsamy z tego włoskiego, jak mam teraz wyjaśnić Gianino, że mam bisogno di Angelo?

ehhhh...prbolem leży w tym, że my pd 5 lat mówimy pół włoskim- pół koniem.... i nie jestem w stanie się przestawic na sam polski, czekamy teraz na sms, bo
jak to było? głupi, głodny, zakochany...
moja siostra wyszła na głupka pisząc: leonardo, rafaello michelangelo i nie pamiętam
Mati na głodnego (nie dziwię się, 4 kg mięsa...): nie jestem największym fanem
ale teraz czas na zakochanego i o to nam głównie chodziło od początku....


aspeta....


virgsol....



tageslichtprojektor.....




lebensknudelsuppe...


durchfalll......


...jezu nadejdzie ten sms....



...spuca(Angelo?)...

...spacatura(Angelo?)........


markiet (Marco?)....


..energrade, gatorade (Angeletto?).....



gdzie ten sms.....


zaraz zasnę.......


...1.....2....3....sambuccca (Lucca?), czy za birrę du demon można płacić kartą?

...ciekawe ile to kosztuje....


4...5....5,5...........Idziemy?????


no kurde 6.....

jak doliczę do 10 to ma być sms, neich to nawet będzie moja siostra (pół człowiek pół koń, do końca życia jej nie wybaczę)

skoro już mamy chwilkę czasu (niewiele do smsa) to wytłumaczę o co cho...
moja siostra podczas mojego pobytu w Szwajcarii (Lenzburg? Anett jak się nazywało to miasto z czymśtam w końcówce...willl, gdzie mam spędzić reszte życia z matiasem?) wysłała mi pierwszy sms od pół roku o treści 'ej bunia jak się nazywa pół człowiek, pół koń?"

cała rodzina Hochsztrasser krzyknęła "centaur? a co zamienia się?"


i na ten sms już nie odpowiedziała...coś dziwnego mamy we krwii po tatusiu....

Anett, nie śpij...nie rób mi tego...nie dzisiaj....


-------



Ujmę to tak:
skoro już znalazłam mężczyznę mojego życia na couchsurfing, skoro już ma takie cudone nazwisko, które idealnie pasuje do mojego imienia i do imienia Carmelo (dla syna), to albo wyjdę za niego za mąż, albo zostanę dziedziczką supermarketu w Palizzi (o wiele mówiącej nazwie Per Te), więc scusi Izzi, nie pakuj się w naszą pościel w brzoskwinki, otwieram okno, wyłączam klimatyzację, robię ci szplachling na buziuni, wychodzimi, Angelo i Fabio już na nas czekają.
Dziś jestem nawet w niezłym nastroju, pożyczę ci trochę złota, a sms od Flo powinien przyjść jako zakochany.
Starczy tych Rage`ów, Killing in the name of...

Sezon uważam za otwarty!

(Z dobrych wieści: DZIŚ MONTOWANO MOJE MIEJSCE PRACY!)

hehehehe, a co ja mam ubrać? bo już się wyspałam przez te 15 min jak ty próbowałaś pisać prosto?

-------------------

Mat przyjdzie jako zakochany spacaturo, zobaczysz.....

------------------

Proszę nie nazywać mnie spacaturą, nie zasłużyłam, moja droga.
Wczorajszy dzień był największą stratą makijażu i satyny w dziejach Palizzi, Angelo, nie zapomnę ci tej nocy.

Może to i lepiej, pierwszy raz od dawna podniosłam oko z łóżka przed 11:00, co pewnie jest trochę związane z tym, że wczoraj wciągnęłyśmy ogromne panini z grzybami przed snem, chyba wywróciło mi żołądek na lewą stronę.

Dziś czeka mnie dużo szczęścia, Mały Potwór Kluskowy idzie ze mną nad morze.

Flo przyjeżdża za dwa tygodnie, być może nawet z Mattem, czas gromadzić zapas Du Demonków w lodówencji, ciekawe, jaką to maleństwo ma pojemność?

Pisałam już, jak pięknie udało nam się wczoraj wygrać w Supermarkecie?
Kiedy wpadłyśmy lekko zawiane pięć minut przed zamknięciem?
Na pewno pisałam, mina Marco= bezcenne.

Jeśli chodzi o Żółwie Ninja to tylko potwierdziło moją tezę, Flo jest moim wymarzonym mężczyzną, jako jedyny wymienił ich imiona z pamięci, nam wczoraj brakowało Leonardo, więc radośnie przeszukałam całe nasze archiwum na Skyp`e, i oto proszę, zamieszczam, ku uciesze wzystkich naszych przyszłych MMŻ, no i ku uciesze ex również, większości przydałoby się powtórzyć ważne informacje tego typu:
Rafaello, Donatello, Michelangelo, Leonardo.

Flo potrafi też wymienić imiona Kelly`sów, ale to już wyższa szkoła jazdy.

-------------------------

Wypraszam sobie, Jamie też potrafił wymienić ninjaki, a rzucił mnie już 3 razy w tej dekadzie. Matt nie umie wymienić ani jednego...hmm.....
I nastąiło dzisiaj wielkie szczęście w rodzinie. Szef pozwolił mi umawiać się z Angelo. Ba, nawet zmartwił sie, że coś nie tak w naszym związku skoro Angeletto mi nie zasalutował spacerując przed barem. Dał nam też z Anetą bezcenną radę:

-jak się umawiasz z chłopakiem z Palizzi to nie na randki.
-a po co panie szefie?
-do łózka od razu
-a romantyzm?
-włączcie sobie muzykę


extra, wezmę to sobie do serca, cała wiocha myśli, ze się umawiam z Angeletto (jw.), a ja nawet nie byłam z nim na randce, nie licząc tej z Anetą i pokrzykiwaniem "kiedy poznam Twoją mamę"

Dobra, ktoś nam dał do zrozumienia, ze jesteśmy monotematyczne jeśli chodzi o mężczyzn to zmienię temat.
Mamy jedną koleżankę, powiedziała nam -cześć. Nic więcej nie jestem w stanie o niej powiedzieć oprócz tego, że też jest Polką. -e punto! jak mawia Angelo;]

----------------------------

-Zrobisz drina?
-Już?
-No, dochodzi szósta. Takiego leciutkiego.

Z tym romantyzmem to nie było do końca tak, chyba po prostu chciałam wiedzieć zbyt wiele o Angelo, i Giani zorientował się, że Izie musi na nim bardzo zależeć.

-Romantyzm? No, Giani, jak idziesz z dziewczyną na plażę, późnej, hm, może kwiaty, jakaś kolacja czy coś, a może będzie z tego łóżko.

Przypomniało mi się, że Marco kiedyś dał mi kwiaty. Romantico?

-Zmieniłam zdanie, Giani. Romantico to jest Angelo, zawsze blisko Izy. O, tam, tam, tam.
-Tak, Giani, jakie to jest miłe, kiedy dwadzieścia razy mija mnie o drugiej w nocy, sprawdzając, czy na pewno bezpiecznie dotarłam do domu.

Ja trochę też wygrałam. Zaprowadziłam małego Gianino na muretto i pokazałam mu zaskakujący widok, jaki ukazał się moim oczom:
CARMELO + ANGELO + TEN PASKUD Z ROGIEM, KTÓRY MNIE DZIŚ OBSERWOWAŁ CAŁY DZIEŃ

Wracając do Paskuda, siedział na swoim ręczniczku cały dzień koło mnie, kiedy udawałam szczęśliwą Matkę z Kluskowym Potworem u boku. Musiałam wyglądać rozkosznie, kiedy topiłam się z Kaśką uwieszoną szyi (taaa, uczyłam Kluskowego Potwora pływać), kląc pod nosem, że dzieckow wieku 8 lat nie potrafi policzyć do pięciu (liczba łódek na horyzoncie).
Wygląda na to, że zdałam test na całkiem niezłą Mamitę, szkoda tylko że zainteresował mną się tylko ten Paskud, jedyna osoba w całej Palizzi, ktora nie posiada machiny.
Jak można jeździć na bicikletto w 50 stopniowym upale?

-Giani, patrz!
-Matko święta!

Angelo, Carmelo, Paskud.

Piętnaście minut później przechodzą, prężąc mięśnie.
Wszyscy umierają ze śmiechu.


Ledwo Iza zniknęła za barem, zawołałam Carmelo.

-Hej, Carmelo, co tam?
-A nic, w porządku, a u ciebie?
-Też dobrze, chodź, usiądź tutaj.
-Nie, nie mogę, idę z moimi przyjaciółmi Angelo, Marco i Fabio do innego baru.

Zatkało mnie.

-----------------------------------------

Cieszy mnie tylko jedno, tydzień temu powiedziałam Carmello, że jestem zaręczona z Angelo śmieciarzem i dlatego nie mogę się z nim umówić.
Więc dzisiaj Angelo dowiedział się, że jest ze mną zaręczony, gorzej bo dowiedział się też, ze mój chłopak Mathias nadciaga do palizzi, a że jest zawodowym bokserem, mogą być problemy.

-mój chłopak jest bokserem, lepiej nie próbuj się ze mną umawiać
-ale on jest sam, a ja mam za sobą całą mafię sycylijską, to Ty nie próbuj odmawiać

święta prawda

dowiedziałam się też, że Angelo jest wyedukowany i nie jest smieciarzem....porażka. Kto tu się z kogo nabiał cały czas? bo ja już nie wiem.

Nudzi mi sie bo Aneta śpi.

Mogę opisać wszystkich swoich klientów, ale to może być bardzo krótki post:

Anett -

Zawsze pierwsza, piękna ragazza z piękną bronzaturą.
Chyba jej się podobam, bo czasem zjawia się tuż po 9tej i wychodzi razem ze mną o 17-tej.
Nigdy nie płaci, ale za to przynosi wieści z tego kto przejezdza, więc można jej wybaczyć.
Ma romans z moim szefem.
Trochę mnie zawiodła natrząchając się z niepełnosprawnego żaba. Na szczęście żab okazał się podobno pełnosprawny i nawet chciał się wprosić na noc, bo ponoć ma już dziewczynę, co jednak trudno mi sobie wyobrazić.

Davide Fontana-

Zawsze pzychodzi w porze obiadowej. O którejkolwiek byśmy nie jadły zjawia się w drzwiach po kawe i szklankę wody. Przestalam się go pytać co chce.
Dyżurny artysta Palizzi Marina, co łączy się z notorycznym brakiem pieniędzy, więc również nie płaci.
Ma też swoja ulubioną wodę mineralną i uparcie od 6 lat twierdzi, ze w przyszłym roku wyjezdza do Belgii, skad ponoć pochodzi jego matka.
Powiedzmy sobie szczerze, znam lepsze sposoby na podryw. A twierdzi też, ze nie jest taki jak inny włosi, bo po 1-sze jest nieśmiały, a po 2-gie i najważniejsze, nie używa żelu do włosów tylko pianki.

Dwoch dziadow porannych-

Jeden pije wino, drugi whisky. Biegle mowia po angielsku "more giaccio please". Chyba ktorys zszedl, bo dzisiaj ich nie bylo.


Cholera jasna zdrętwiała mi noga, Aneta spi, a ja siedzę na szczycie dachu z komputerem.....ktoś pomoże?

Aiuto.......


---------------------------------------

Kilka dni później, kilka cudownych i zapracowanych dni.
Zdążyłyśmy pozabijać się i pokochać ponownie w międzyczasie, zakończyć miłość do Angelo i powiadomić o tym Carmelo, wyskoczyć na disko.
Ja zyskałam przydomek Spirito del ballare, Izzi zyskała bardzo intratne oświadczyny.

No, ja trochę wygrywam, mną się zainteresował rzeźnik, mężczyzna-marzenie, całą noc opowiadał, w jaki sposób trzeba podżynać gardło, żeby zwierze nadawało się jeszcze do spożycia. Ja to mam szczęście, niewiarygodne.

Na disko pojechałyśmy z jednym z synów szefostwa Izy (ja uparcie wmawiam Gianiemu, że chciałabym się z nim ożenić!) i jego przyjacielem Frncesco, tym od BMW Z4. Francesco był bardzo niepocieszony, kiedy okazało się, że musi zostawić swoją super hiper mega machinę w domu, no ale przepraszam, gdzie jest dla nas miejsce w autku dwuosobowym?

-Abbiamo jeep, ragazze!
No, to jedziemy.

Fajne te dyskoteki. Zbitek desek na środku plaży, bębny wkomponowane w każdą piosenkę, tłumy ludzi, którzy najwyraźniej biorą to wszystko na serio. No, to my też, idziemy tańczyć?

-A ja się bałam, że będę za bardzo przebrana!

-O, Marco, o Angelo.

Marco przynajmniej przyjdzie porozmawiać, potańczy obok, poprezentuje się, ale Angelo?

-I ja mam kochać takiego przyjemniaczka? Gdzie jest Carmelo?

Wiadomość tygodnia: Carmelo wcale nie jest głupi.
Odkryłam to kilka dni temu, kiedy zaofiarował mi podwiezienie mnie na plażę, a ja się chętnie zgodziłam (45 stopni w cieniu, no i mina wszystkich, jak wysiądę z samochodu Carmelo!).

-Dziś jest festa.
-Na Piazzy?
-Nie, w Palizzi Superiore.
-Uaaa! A jaka? Będą sztuczne ognie?
-Santa Madonna del Carmelo.

I okazało się to prawdą. Nikt nas nie chciał zabrać na procesję, ale może to i lepiej, nie zniosłabym zawodzenia po włosku przez około pięć godzin.
Fajne były te imieniny Carmelo.

Co do mojej pracy (jest 18.07), wciąż się buduje, już nawet nikt mnie nie pyta, kiedy zaczynam, bo zawsze odpowiedź brzmi: -chyba jutro.
Jutro będzi efutro, ale nie wiem, czy mi się przyda w tych upałach, chyba schodzę, nie potrafię oddychać.

Oglądamy dużo fajnych filmów po włosku na Mediaset 5, no i włoskie wiadomości, czy ktoś mógłby wysyłać nam smsem co dzieje się w kraju?

Bo tutaj w wiadomościach nie słyszałam słów: Polska, Europa, Rosja, wojna (Putin)?

Wiadomość dnia nr1:
Ktoś się spalił. Znowu.

W.D. #2:
Napad na stację benzynową.

W.D. #3:
Donatella Versace spotkała się z Karlem lagerfeldem.

W.D. #4 (sport):
Podczas zawodów lekkoatletycznych mężczyzna który skakał o tyczce oberwał oszczepem. Oszczep wbił mu się głęboko w plecy, obaj zawodnicy przeżyli.

No i wczoraj.
Sto punktów dla mnie.

Bo znów się umówiłyśmy z moim szefem na wino.
Godzina dwunasta.... Gdzie ten sms?

Dziewczyny, miałem coś do załatwienia, nie jadłem kolacji, zjem coś i nadjeżdżam.
Idziemy spać.

Pierwsza. Ktoś się dobija do naszych drzwi. Ciiiiicho!

Iza śpi, ja podsypiam. Nie ma szans, Ton, nie zobaczysz nas w naszych piżamkach-nic.

-Dobra, przykrywaj się, otwieram- krzyczę, narzucając jakąś sukienkę na siebie.

-Nigdzie nie idę- mruczy Iza.
-Ja tam idę. W końcu to tylko piętro niżej.

Muszę zrobić tam zdjęcia.
Okazało się, że piętro pod nami mamy najprawdziwszą wędzarnię :)) wina!
Okoła tysiąca litrów, wielkie baniaki, wszystko! WOW! Już wiem, dlaczego Ton nie chciał dać mi kluczy!





Dzień później:
-Podobno jutro otwieracie?
-Tak? A nie przedwczoraj?

ech, ja już nic nie rozumiem. Zapoznałam jednego fajnego kolegę przy winie, obiecał zabrać mnie do domu, pokazać swoją kolekcję filmów, po czym następnego dnia- zginął.
Naprawdę, przykro mi, że nikt mnie lubi. Chyba dawniej byłam w miarę lubianą postacią?

Na szczęście nawrócił Mały Gianino, strasznie się cieszymy, od razu zrobiło się weselej, siedzimy w Pubie i wysyłamy smsy do Carmelo, ej no, ale nawet on nas nie chciał dzisiaj zabrać na koncert Rickiego Martina! Jest dobrze, obiecał nam za to coś lepszego- Metallica na Via Marina w Reggio Calabria.

To, jakiego kacora miałam dzisiaj (Izzi też), to się nie nadaje do publikacji.

Uwielbiam mojego chłopaka za wysłanie mi dziś o 8 wieczorem smsa:- czy już jesteś trzeźwa?
I za to, że uważa, że pół butelki martini i 5 piw to wcale nie jest dużo.
Taaa, uświadomiłam go już, że tu jest 45 stopni w cieniu.

Jestem super, zadzwoniłam dziś do niego, to znaczy do jakichś ludzi, bo on oczywiście nie ma stacjonarnego.

-halo, czy mogę rozmawiać z moim chłopakiem, dziękuję.
-No jasne.
I czekam.
-Aaa, tu Aneta.
I dalej czekam.
-Cześć, kochanie. To cały czas ja.
-Ty? Hm, brzmisz jakoś inaczej.

No ale wczoraj było super, naprawdę.
Nigdy więcej nie pójdę do markietu.

-Ciao, ragazze.
Izie się robi niedobrze, jak słyszy Mamitę M&F.

-Czy mogę płacić kartą kredytową?
-Oczywiście.

Mamita coś majstruje, coś podpina, odbiera telefon, my się zaczynamy denerwować, Fabio biegnie nam zajrzeć do koszyka.
-Spadaj, palancie, no bez przesady, ale inaczej nie mogę cię nazwać.
-Tak, tak, mamy Martini, uciekaj, no, już.

W wieku prawie 23 lat wstydzę się kupić alkohol w sklepie, co za koszmar, naprawdę, może jeszcze zapytajcie mnie o dowodzik?

Mamita jest super, nie umie obsługiwać terminala.
Nie wpisała mi kwoty i coś się dziwi, że moja karta nie działa. Ogląda ją ze wszystkich stron, ups, robię się czerwona, co za wstyd, kobieto, zapłacę gotówką, oddawaj moją kartę!

-Faaaaaaaaaaaaaaaaaaaabio! Mam problem!
-Izzi, odwrót, uciekaj, zostaw te zakupy!

Na szczęście Siostra jest blisko, nie jest taka głupia, jak twierdzi Gianino, ech, jedyna osoba w rodzinie, która ma w miarę poukładane w głowie.
Pstryk, karta, kwota, Pin, ej, Izzi, jesteśmy szczęśliwymi posiadaczkami butelki Martini.

Siedzimy na dachu. Jest fajnie. A możeby tak wyjść?

-Tylko nie mów, że się skończyło. Ekstra.

No, ja się nei przebieram, bez sensu,w końcu dziś idziemy tylko do Roberty.

O, i Roberta siada z nami, obgadujemy Angelo, stare dobre czasy, o, cześć Roberto, siadaj z nami.

Roberto to jeden z nielicznych klientów Izy. Po trzecim piwie Izzi radośnie wyznała mu, że pamięta, jak pięć lat temu jako pierwszy w Palizzi założył w swojej firmie klimatyzację.
Roberto jest super, ma agencję reklamową, znalazł mi pracę w piętnaście minut.
-Sono sempre in giro.
Mhm, tutaj wszyscy są sempre in giro.

-A wiesz, skoro już tak rozmawiamy, to ja dziś muszę iść do baru Da Luigi. To jest daleko?
-Podwieźć was?
-Pewnie.

Iza twierdzi, że krzyczałam, że muszę. Toć przecież mówię, musiałam.

-Co pijecie?
-Aaaa, Heinekena. Dwa.

-poznajcie, to jest Luigi, jeden z wlaścicieli, o, idzie drugi.
-Ciao, chłopaki.
-Jaaaaaa chcęęęęę śpieeeewać!- jestem super, nie?

-Co pijecie, dziewczyny?
-Heinekeny.
-No, fajnie, zaczynamy Heineken Party.

Właściciel #2 rzuca w nami smyczami do kluczy z ukrytym otwieraczem, ups, chyba się zdradziłyśmy.

Piętnaście punktów dla nas za to, jak dziś nam salutowali, obaj, wygrywają trochę, nie?


22 lipca 2007

Zdobyłyśmy przyjaciół!
Jak fajnie! JAAAK FAAAJNIE!

Po 21 dniach znamy już wszystkich. Wszyscy nam salutują.

Wszystko dzięki Carmelo, Człowiekowi-Jajo i Roberto, temu z agencji reklamowej.

Co więcej, mamy pracę, mieszkanie i -Możecie zostać na tak długo, jak chcecie.

Ja usłyszałam też, że wcale nie musiałabym pracować.
-Jeden dom mój, drugi po dziadku, trzeci rodziców.

He, nigdy w życiu.

A jeśli o życie chodzi, nabrałyśmy wyjątkowych zdolności językowych.
Potrafimy rozmawiać o życiu 5 godzin lub nawet dłużej. Bez znajomości gramatyki, czasów, koniugacji.

U Luigiego nas uwielbiają. I jest to jedyne miejsce w okolicy, gdzie piwo ma normaly rozmiar.

-W Polsce (w Rosji) potrafimy wypić 10 piw.
-Ale ostatnio się ululałyście czterema.
-Bo nie widzieliście wszystkiego.

-Myślisz, że piję za dużo?
-Nie, ja też piję dużo.
I do kelnerki: truskawkową wódeczkę z odrobiną lodzika i bitej śmietanki.

-Idziemy na śniadanie.
-Śniadanie?! Jest czwarta rano!
-No. Giusto.
-Czwarta, nie słyszysz?
-No, czwarta. Jak wstaniesz to zjesz drugie, nie panikuj.


---------------------------------------------------


TADADADAMMMMMMM!!!!!!!!!!!

dawno mnie nie było! ha!
na dobry początek garść newsów:

-da się spać po 3 godziny na dobę...
-jutro będzie 50 stopni.....w cieniu......
-niedługo przywędrują meduzy z afryki i tu uwaga: te przezroczyste nie gryzą....te czerwone gryzą całym ciałem...te niebieskie gryzą tylko nogami, ale zazwyczaj śmiertelnie.....
- juz niedługo będę miała na nazwisko Garaffalo, jesteśmy umówione na obiad z Angelo, jego mamą i człowiekiem-jajo, więc spodziewam się intratnych oświadczyn, mam nadzieję, że Aneta przyjmie je w moim imieniu, Angelo Garaffalo, ja to sobie umiem znaleźć męża, poza tym już tłumaczyłam Anecie, że związek ludzi, którzy nazywają się Angelo i Iza bella jest wart wszystkiego (tylko jak do tego domontować Anderson-Hocstrasser?),
-nie wiem jakim jęz


ykiem mówimy po 2 miesiacach za granicą, ale przestałam rozumieć Anetę, ja rano w pracy napewno po włosku i rumuńsku, popołudniu po czesku, wieczorami la lingua di amore... a z Anetem jakimś dziwnym tworem (niemiecko-angielsko-włosko-czeski, wypas?)


Narazie tyle, z Calabrii powinnyśmy wyjechać koło października.
Muszę się do czegoś przyznać.
Spadłam z dachu.....

A więc (od tego się nie zaczyna zdania, wiem wiem).
Po piątkowym wieczorze potanowiłysmy z Anett wracać osobno. Ruszyłam więc z plaży chwiejnym krokiem do samochodu zaba, który oczywiście miał po drodze. Czasem trzeba iść do domu o 4-tej nad ranem, nawet jeśli pracuje się od 9-tej, a nie od 5-tej jak reszta....
Pożegnałam się ładnie pod domkiem i ruszyłam z kopyta do naszej hacjendy na pierwszym piętrze. Niestety po 40 minutach zorietowałam się, ze nikt mi nie otwiera drzwi (przecież mówię, że wypiłam) postanowiłam więc wejść przez okno....dalej nie wiem jak wpadłam na to, że jestem w stanie wejść na 3 metrowe muretto bez uszczerbku na zdrowiu...no i niestety nie udało się.....wprawdzie system: ławka-wiadro+siła moich mięśni działa cakiem sprawnie, ale wino +4 piwa już trochę mniej...no więc spadłam w krzaczory na plecy jak żuk i wtedy usłyszałam głos Anety: ciao, buona notte, izaaa, co Ty tam robisz na dole?
- a gówno, idziemy spać...


poranku obudził mnie ból. nawet nie wiem czego, nie jestem w stanie sprecyzować. Wiem, że na 100% odkręciła mi się lewa noga w okolicach kolana, dokładnie w miejscu gdzie odnalazłam siniaka koloru pawiego oka oraz wybrak części nogi. Na lekkim kacu pognałam więc do pracy, po drodzie z pewnym niedowierzaniem oglądając uszczerbki na zdrowiu. Na szczęscie żyję i mam się dobrze. Zdobyłam wiedzę i co jest najistotniejsze, nawet gdybym przez ten murek dostała się na balkon 1-szego piętra, to powiem wam szczerze. Nie wiem jaki miałam plan co dalej ponieważ okno w toalecie ma 30x40 cm, a do wejścia na nasze pięterko miałabym jeszcze 2 metry do pokonania. Pionowo w górę......
-


------------Anette (jak Anusia, Anuszka)

Bo człowiek-jajo mi wyznał, że Anette to też jest po włosku, tylko taka maleńka, maluśka. Fajnie, że przedstawiam się wszystkim zdrobniałym imieniem, nie? No, zaczęłam znów reagować na Anna, 26 mam wielkie imieniny, czekam na prezenty, hm?

Izzi wygrała, i to nawet nie jestem w stanie napisać, jak bardzo.
Musiałabym chyba wypic jeszcze 3 litry z palicyjskiej wędzarni, może wtedy nabrałabym daru języków, choć nie mogę być pewna, po 3 następnych litrach chyba pożałowałabym 1400 zł, które przyszło nam zapłacić Enionowi.

Tak, drodzy czytelnicy, la vita e brutta, musimy sprzedać się wzajemnie, żeby wyjść z polskich długów, co przestanie być śmieszne za kilka dni, kiedy wyłączą nam jedyny telefon a komornik znajdzie nas na dalekiej Sycylii.

Ale, ale, jest jeden ratunek.
Sobotni poranek:
izzi idzie do pracy, Angelo montuje SOSa, ja śpię, klimatyzacja na pewno nie działa.

SMS: Ej Jamie, halo, złamałam nogę.

Telefon: Kochanie, jak to nogę?, czy tam są euro? Mogę ci przysłać złotówki? Żebyś miała za co wrócić do Polski? Jaka ty jesteś dobra! Bóg cię będzie miał w swojej opiece!

Ech, Izzi, podałaś numer konta? Mogę podać swój? Może ja też złamię nogę?

A teraz niespodzianka:
znalazłam męża, to ewidentny plus, nie?
Trochę natrętnego męża, twierdzi, że jest bogaty, ma kilka sklepów tu i tam, ma też reputazione, pół pizzerii, nie zgodził się, żebym zaprosiła Luccę Sambuccę na wesele, ale jest korzystnie, wierzy, że na 8 rodzin w Polsce przypada jedna toaleta i pół prysznica.
Mhm, szkoda, że jest to jedyny znany mi mężczyzna, który posiada więcej biżuterii niż ja, a jego kolejny plus- zna Tiziano Ferro i exżonę Erosa.

Nie, proszę pana, nie poślubię pana, niech pan przestanie pytać, kiey przewiozę swoje walizki do wanny z hydromasażem, mój chłopak przyjeżdża za 5 dni, hurra! Hurra!

Trochę wygrałam, uwaga:
-Halo, zostaję tutaj dwa miesiące dłużej, nie pojedziemy we wrześniu do Krakowa. Przyjedziesz tutaj, może zostaniesz?
-Już o tym myśłałem. Porozmawiamy o tym za kilka dni.

Izzi, chyba już wiem, jak on się czuł, kiedy ja chciałam wprowadzić się do Szwajcarii.

-------------------------------

No to zeby nie było ja żadnych pieniędzy nie przyjęłam za złamaną nogę. noga może i nie wygląda jak przeciętna noga zdrowej dziewczynki, ale złamana napewno nie jest złamana, bo chodzi całkiem sprawnie między stolikami.
Wszystkie rachunki spłacimy z jednej wypłaty, bo własnei jest to jeden z plusów pracy za granicą. 1460 zł dla pana Eniona to 400 euro na nas dwie, co wynosi niewielką cześć pieniedzy wydanych dotychczas na winiaka;]


Dostałyśmy ok. 200 zaproszeń do pozostania w okolicy jeszcze na troszeczku, więc oczywiście skorzystamy.

Pani rumunka ode mnie z pracy:
-a co Ci się tu dziewczyno nie podoba, przecież jest fajnie,
-e punto! jestfajnie, jak w pazdzierniku spadnie temperatura poniżej 40 stopni celcjusza będzie można wyciągnąć kurteczki jak to robią miejscowi i teź będzie fajnie,

Jezu umieram z gorca. Anett co jest z nasz klimatyzacja, czy to jest niemoliwe zebyzbic temperature 40 stopni? przynajmniej do 30stu...blagam...tzn. ta na zewnatrz, ze mna wszystko ok.

Dobra zabieramy sie na balkon, tam przynajmniej jak przejezdza jednoosobowa ciezarowka lekko zawiewa. Nic juz nie napisze, bo oprocz tego, ze wlaczylo mi sie takie cos co zjada nastepna litere, to jeszcze ustawilam niemiecka klawiature, ktora zamiast y pisze z oraz nie posiada polskich znakow, a nie umiem znalezc umlautow..... Moze ktos mi podpowie jak to sie zmienia, te zjadajace sie znaki zamiast pauzy i kto to do jasnej anielki wymyslil i w jakim celu..nie znam nikogo, kogo ta funkcja windowsa ucieszyla, za to ok miliona takich, ktorych doprowadzila do nerwicy.


-------------------------------------
[(3x3+4)+1/2x4]/2 = suma godzin, jakie spałyśmy przez ostatnie dni, co nie powinno dziwić Kochanych Czytelników, wcale a wcale.

Nie powinno też dziwić to, że wczoraj cudownie ululałyśmy się dwoma butelkami Vino Di Palizzi, pyszotka, polecam.
Z chęcią przywiozłabym kontener do Polski, gdybym tylko wracała.

Ósma rano. Izzi biega po mieszkaniu w stroju, tłucze się niemiłosiernie, halo, paniusiu, ja śpię!
-Ej,dostałaś sporo smsów od twojego chłopaka.
-Flo, Flo, mmmm, mój słodki Flo!
-Nie, głupku. Nie od Flo.
-???

Oooops.
Antonio? Roberto? (Czy wszyscy tutaj muszą nazywać się tak samo?)
Kilka dni wcześniej Młody Gianino ostrzegł nas przed zadawaniem się z największymi głupkami Palizzi, Angelo i Marco.
Angelo i Marco to odpowiednik polskiego dresiarza, tylko trochę przystojniejszy.
Do towarzystwa wybrałyśmy więc Roberto i Carmelo, Carmelo odpadł w przedbiegach po udanej próbie depilacji całego muskularnego ciała.
Roberto wydawał się wspaniałym kompanem, dopóki nie zakochał się we mnie po 2 udanych próbach spicia mnie.

SMS:
Gdzie jest moja przyszła żona i jej walizki?
KOLEJNY:
Skoro Iza chce spać to może w końcu umówimy się sami?
NASTĘPNY:
Anna, gdzie jesteś? Czekam na Piazzy.

Coś koło 6-9 smsów o tej treści. Chyba przegrałam, Panie, a Pańska reputacja?

O nie, przegrałam już wcześniej, kiedy 42letni włoch zaprosił mnie na wycieczkę w góry, bo Carmelo to jest latin lover, a temu to tylko rozmowy w głowie. Ehem.
Dwa dni wcześniej krzyczał do tego na C. że nie mogą jechać z nami na dyskotekę bo jesteśmy zbyt młode:
-Jeśli pojedziemy z nimi nigdy nie znajdzemy kobiet dla siebie.
O, Żabuniu, ja doskonale rozumiem kalabryjski dialekt, spokojnie.

Swoją drogą, jest jeszcze jeden taki stary, oni się wszyscy bardzo przyjaźnią, no i ten stary wygląda jak >>zestarzony<<>>zestarzony Jamie<< siedział dokładnie naprzeciwko mnie!), nie mogę nawet na niego zerknąć, żeby nie parsknąć śmiechem. Spokojnie, będą zdjęcia.

Wracając do SMSów:
-O nie! O nieeeee! Iza, nie! Ratunku!
-Yy? (nabrałyśmy włoskich zwyczajów, >Yy<>bu<>Oo< to oznaka radości, kiedy widzisz kogoś sympatycznego, jak na przykład Angelo, Oo Angelo!)
-Nie wyjdę z tej kamery dzisiaj.
-Co?
(Tutaj pięć minut płaczu.)
y
SMS:
Też cię kocham. Jestem w pracy, zobaczymy się jutro, całus.

-TEŻ cię kocham? TEŻ?!
-A mówiłam, mówiłam, nie pisz. Mówiłam, nie posłuchałaś.
-A co ja jestem, żeby cię słuchać.
-Masz przyjść do mnie, nawarzyłaś piwa to teraz je wypij. Ha!

Jestem wyjątkowo ekstra. Zaraz, zaraz:
-Jest jeszcze inna możliwość. Może on myśli, że to ty?

Jak już wspomniałam, jestem ekstra. Posiadanie kilku chłopaków jednocześnie jest lekko niebezpieczne, prawda? Zwłaszcza jeśli na pewno są kuzynami, braćmi, przyjaciółmi?





No i przestało być ekstra, pojawiły się dwa Żaby i piją już trzecie piwo, ratunku, Mamo, ja chyba jednak mam ochotę wracać do Polski, ratunku, to przestało być śmieszne, ja mam chłopaka, no wiesz ty co? Sio, uciekaj Żabuniu!
Gdzie myśmy poznały te Żaby?
Skąd myśmy je wytrzasnęly?
No napawdę, panie, ja z panem nigdzie nie idę, ratunku, ratunku, gdzie jest Gianni, do diabła?

No dobra, minęły już przepisowe 4 minuty, ratunku, oni tu dalej siedzą, czy znie mogłoby się skończyć piwo?
Iza, powiedz im, że zamykamy.

Poza wszystkimi złymi rzeczami, rachunkami na 2500zł przydarzyło nam się jeszcze coś.
Ja obudziłam się dziś bez kaca.
Po dwóch winach, w 50 stopniowym upale, bez kaca!!

-A, wiesz, Palizzi bardzo nam się podoba, chyba zostaniemy tutaj dwa miesiące dłużej. Jeszcze jedną wódkę?
-Ta, jeszcze jedną, a chcecie pracować u mnie?
-U ciebie?
-Bar Plaza?
-TAAAAAAAAAAK!

Wszyscy się cieszą, Luigi rzuca w nas flyersami (w niedzielę będzie show z gołą Victorią, żoną Pasquale).

-Kiedy ostatnio byłyście u mnie? Wczoraj?
-Eeee, nie, w sobotę.
-Tak dawno?
-No, mamy daleko.
-Na plakacie jest mój numer, weźcie go sobie, jak będziecie chciały wpaść to zadzwońcie, podjadę po was.

Pięć minut.
tyle zajmuje nam znalezienie nowej pracy, jeszcze lepszej (i lepiej płatnej!).
I żadnych rachunków. Nic.
Brak rachunków = brak problemów. Nigdy więcej Enionu!
Nasz nowy szef płaci za wszystko.

Uffffffff! Żabstwo poszło! Po 3 czy 4 piwach. Ratunku.
Co za fortuna!
Swoją drogą, trochę przegrywam jednak, mam tutaj 3 chłopaków, w tym jednego przyszłego męża, drugiemu wyznałam miłość smsem, w sabato przyjeżdża Flo. No, a Izzi niedługo pójdzie do więzienia za stręczycielstwo.
Mogłyśmy się tego spodziewać, jasne, nie twierdzę, że mnie to zaskakuje. Błagam o litość.
Mamusiu, mogę wrócić do domu? Obiecuję być grzeczną.
Mama?

O, Mirella, halo, smacznej paniny, idź już sobie, na razie, bardzo cię nie lubię, jesteś wredna kobieto, no, sio, jesteś brzydka, przecież mówię!
Brzydka i złośliwa, za nic nie płacisz, nikt cię nie lubi, no przesadzasz.
Nie mogę, Mirella zamówiła paninę z mortadelą. Fuj, tutejsza mortadela, fuj, tutejsze wędliny.

No dobra, to teraz pytanie, co ja wczoraj napisałam Roberto, skoro przyszedł dziś 5 godzin wcześniej, spacjalnie, zapytać, czy z nami wszystko w porządku? Nigdy nie jest w porządku po dwóch winach, kiedy dowiadujesz się, że masz kilku niezależnych chłopaków. Z różnych stron świata.

Touch & Go, zawsze będzie mi się kojarzyło z wieczorem spędzonym z braćmi ho. Czy myślicie, że dałoby się to powtórzyć?
Zapewne.

Ech, przylazł Roberto, to przestało być śmieszne, nie powinnam chyba tu przychodzić, gdzie mogłababym się ukryć? I jeszcze siedzi mi nad głową, nie wierzę, że ktokolwiek może być bardziej natrętny, natarczywy, o nie, jego na pewno posądzę o stręczycielstwo, przecież to się musi kiedyś skończyć.

Okazało się, że Wiktoria wcale nie jest żoną Pasquale, to tylko dziewczyna, jeśli znajdzie kogoś bogatszego, na pewno się z nim ożeni. Fajna musi być, mam nadzieję ją poznać w najbliższym czasie. Może się zaprzyjaźnimy?

Co za cudowny dzień, wszystko idzie po mojej myśli, jest ta na M., ten na R. siedzi koło mnie i gapi się w monitor, jak mi przykro, że nic nie rozumie, ech, ogromne rachunki czekają w Polsce, wszyscy się z nas śmieją, że zawsze pijemy kawę w ogromnych szklankach i zamawiamy duże piwo. Italia?

-Dlaczego zawsze zamawiacie małe piwo?
-Żeby nie zdążyło się ocieplić.
-A u nas się zamawia duże, zawsze ze względów ekonomicznych.

Ta, tylko tutaj duże zawsze kosztuje tyle samo, co dwa małe, a małe ma 0,25 (ile ma małe w Polsce?).

Pojutrze są moje imieniny!
Spodziewam się welu prezentów i intratnych oświadczyn.

Jak mały G nie przestanie się bawić Virtual DJ`em, chyba podejdę do niego i odłączę mu wszystkie kabelki z komputera. I wcale nie żartuję, no przecież nie słyszę własnych myśli! Łeb mi peka.

Od razu zaznaczam, że dzisiaj nigdzie nie wychodzę, no chyba że z Człowiekiem Jajo, z nim to nawet na koniec świata.
Pięć minut Roberto mnie wypytywał, co robię dzś wieczorem, czy się zobaczymy, czy ma po mnie przyjechać, czy jesli Iza będzie spała to umówimy się sami, czy, czy, czy.
Nie, monsieur Roberto, i proszę przestać nazywać mnie swoją przyszłą żoną, nie, nie, nie.

Tak sobie dziś myslę, chyba jednak nie możemy przyjąć intratnej propozycji Luigiego z Baru Plaza, to jest chyba bardzo głupi pomysł, nawarzyłyśmy w Palizzi za dużo piwa, wypiłyśmy jeszcze więcej, wyobrażam sobie minę Angelo, kiedy dowie się o następnych dwóch miesiącach.
Ej, nie dłużej niż 3 miesiące w jednym miejscu, nie?
No dobra, wiem, wiem, program spłaty długów (no co? przynajmniej nazywam rzeczy po imieniu!) obejmuje przynajmniej jeden miesiąc extra tutaj.
No, ten niby-mój-chłopak twierdzi, że zarabia 3000 euro, może mógłby podarować mi część swojej wypłaty?
W życiu nie uwierzę w to, że ktokolwiek w Palizzi zarabia więcej niż my. Tutaj takie zarobki nie istnieją.

Aaaa, z fajniejszych rzeczy, które zrobiłyśmy tutaj:
napisałyśmy mnóstwo bardzo głupich wiadomości wczoraj i dzisiaj rano, a teraz wyładował nam się telefon. Nie chcę wiedzieć, jakie tsunami rozętało się u Pani Ery, nie chcę czytać smsów, które pukają do drzwi Pana Telefona.


Jedna z rzeczy, których nauczyłam się w Palizzi:
są ludzie, z którymi nie powinno się pić.

I druga:
w Palizzi nie powinno się pić z mężczyznami.

Trzecia:
dwa winiaki to zdecydowanie za dużo.

No dobra, gdzie jest Człowiek Jajo? Bo zaczyna mnie to denerwować, już czwarta osoba umówiła się ze mną i znikneła. Czy to jest tutaj normalne czy to mnie wszyscy robią w bambuko?

Mam dziś jedno marzenie. Chciałabym dowiedzieć się kto wymyślił dwa powiedzenia:
robić w bambuko i do chuja wafla?



Dzień później, bardzo ciężki poranek.

Człowiek Jajo jest super.
Zabrał nas wczoraj na giro, uciekł Padre z pracy, później przejeżdżał kilkakrotnie pod naszym domem, aż w końcu odważył się wprosić do środka. No, to już pierwsza osoba nas odwiedziła, teraz będzie z górki, następny wpadnie Angelo, jestem pewna.
Więcej fajnych rzeczy: Człowiek Jajo też ma na imię Luigi i jest kuzynem Luigiego z Baru Plaza.
Jeszcze więcej: też uwielbia vodkę fragolę, żeby nam to udowodnić przyniósł wczoraj butelkę w siateczce wypełnionej lodem, przyniósł też plastikowe szklaneczki i zaprosił Tonino.
Ekstra.

No dobra, dziś jet Świętej Anny, gdzie są wzystkie prezenty dla mnie, kwiaty i onori (honory?)
Izzi, zapomniałaś?

Koniec z zawodami i wszystkimi punktami, ja nie dość, że przegrywam z kretesem, to jeszcze narobiłam sobie problemów, a tak naprawdę to nawet nie zrobiłam nic złego. Im bardziej fair staram się być, tym gorzej na tym wychodzę. Nie, panowie, nie jestem z wami związana, nawet nie mogę nazwać was tymczasowymi chłopakami, a, Roberto, nie ożenię się z tobą jednak, pojutrze przyjeżdża mój chłopak, życie nabiera sensu, będzie w końcu z kim porozmawiać normalnie, może nawet przywiezie nam garść wiadomości ze świata.

Andrea oznajmił mi dziś że będzie lepiej, jeśli nie pojadę na dyskotekę.
-Dlaczego- spytałam.
-Twój chłopak, nie pamiętasz?
-No wiesz, ty też nie jesteś sancto.

Izzi też trochę wygrywa, po 3 tygodniach rozpowiadania wszystkim o swojej miłości do Angelo (wczoraj już prawie zdobyłyśmy numer!) okazało się, że jest związana z kimś innym, kompletnie w jej typie.
Jaki jest typ mojej przyjaciółki?
Może niech ona opowie, ja się go boję.

Nauczyłam się znów czegoś nowego, jak napisał mi wczoraj mój chłopak:
wódka nie miesza się z winem, nawet jeśli to jest tylko 24% fragola, a już na pewno nie pije się takich mieszanek z lodem w największych szklankach kolakolowych.
A jeśli się przypadkiem wypiło coś takiego (1 litr:1litr), nie wychodzi się z domu, połyka się klucz i modli się, żeby już nigdy go nie znaleźć.
Jeśli się go znajduje i przypadkiem wychodzi na jedno, nie ubiera się bluzy frotte koleżanki tylko po to, żeby ją zaraz zgubić i tłumaczyć, że jest za gorąco na posiadanie takowej, więc może kolejne zimne piwko?
I kolejne, i kolejne?

Takie wieczory mają swoje plusy, nasz przyszły pracodawca wpada radośnie na vodkę fragolę o poranku, Izzi wytacza się z toalety, Luigi krzyczy:
-Uaaaaaaa! Jesteś! Żyjesz!

No a nasza odpowiedź jest jak zawsze taka sama:
-Dlaczego miałabym nie żyć? Przecież tłumaczyłam, ze jestem z Rosji.

Kiedy przestaną mi pociskać Roberto jako przyszłego męża? Bo ja już lekko mam dość. Nie byłby najgorszy, gdyby choć trochę się opalił, ściągnął większość biżuterii i kupił sobie nowe klapeczki, zamiast tych dziurkowanych.
Dziś odkryłam, że Człowiek Jajo sięga mi do połowy głowy. Fajnie, nie? Jedna z rzeczy, za które go lubię: nosi srebrny łańcuszek z medalikiem w kształcie jajeczka. Nie ma to jak poczucie humoru.

Minęły już 4 tygodnie naszych wakacji. Nie zmądrzałyśmy ani trochę, nawet mogłabym powiedzieć, że wprost przeciwnie, jak twierdził Mr. Mausecki: kto nie idzie na przód, ten się cofa, więc lekko się cofamy, nie ukrywam.

Jeszcze trzy razy tyle czasu spędzimy na końcu świata, gdzie płoną lasy a temperatura wczoraj osiągnęła punkt kuliminacyjny: 52 stopnie Celcjusza. Nadal nie przypłynęły meduzy z Afryki, ale spodziewamy się ich. Codziennie wypytujemy wszystkich, kiedy umówimy się z Panią Meduzą, i codziennie słyszymy, jakie to Meduzy nie są niebezpieczne. Mam nadzieję, że mnie nie pokara za moje grzechy.
O nie, randka z Panią Meduzą to zbyt wiele.

3 dni, 3 dni, przyjedzie Flo, strasznie się cieszę. Przy pomślnych wiatrach nawet nie będę musiała go ukrywać. Mam nadzieję, że Andrea już puścił ploteczkę.

------------------------------------

No mogłabym coś opowiedzieć o tym z kim jestem związana. Wcale go nie znam (no dobra, po pijaku Aneta mu wyznała, że kocham go potajemnie, mimo że widziałam go pierwszy raz w życiu),
ale przyszedł dzisiaj rano z awanturą:
-czemu mi nie salutujesz???
-no, ale co ty gadasz, zawsze salutuje, conajmniej 20 razy dziennie, no może coś mi umknęło, ale nie mamy jeszcze z Anetą oczu dookoła głowy.
-a jak ja mam do Ciebie zadzwonić jak nie mam numeru???
-jakie dzwonić??no, to może poproś, albo coś?
-dobra, to jesteśmy umówieni, nie spałem 2 dni, zrób mi coś do jedzonka



No właśnie to jest mój typ.
Konkretny, agresywny, no i chyba bierze jakieś narkotyki skoro tyle nie spał.Ma jakoś podejrzanie wytatuowane ręce w japońskie hieroglify i złoty łańcuch na szyi.
Ale, ale, jest też prawdziwym italiano: białe spodnie, niebieska koszuleczka i del gel. Niech ktoś mi powie czemu Włosi się nie pocą w koszulkach z wężowej skóry?

Mamo.....wybacz i zrozum, jest moim przyszłym pracodawcą albo jego bratem, nie wiem jak tu wygląda własność prywatna.

Jak nie trenuje kick-boxingu to będę zawiedziona.

Właśnie się okazało, ze Aneta ze swoim chłopakiem chyba pójdzie spać na plażę.....no comment. Jej szef ją ewidentnie chciał za żonę, a tu Flo nadciąga...hmmm non va bene...jakby co to ja pójdę spać do baru plaza, albo śpiewać na karaoke do rana, tak jak ostatnio. A już chciałam proponować, że mogę spać na balkonie, w końcu przy 4o stopniach na zewnątrz i 35 w środku nie rzutuje.

A letto matrimoniale przydałoby sie bardziej komuś innemu.


Znowu ja, nudzi mi się okrutnie, bo Anet zaczęła właśnie pracę w swoim kioski na środku ryneczku i myje wszystkie szklaneczki razem ze swoją włoską mamitą.
Wprawdzie mam dzisiaj randkę, ale włosi nie umawiają się przed 24-tą,a Anett kolega wygrał wczoraj wysyłając nam pełnego wyrzutu smsa o 4:15 z zapytaniem czy jeszcze nie śpimy.
Próbowałam pozamiatać mieszkanie, ale odkryłam przy tym co to jest syzyfowa praca. nawet gdyby zamiatało się bez przerwy 24/7 za każdym razem na szufelce znajdują się, w różnej konfiguracji:
6 rodzin mrówek faraona, 4 rodziny czarnych mrówek, 3 panie i 2 panowie salamandry oraz 12 ton piachu. W przypadku pożaru w okolicy (mam nadzieję, ze oglądacie wiadomości) jeszcze 7 uncji popiołu.

Nie mam się w co ubrać bo wszystko jest albo z soli albo z popiołu.

Albo spocone, bo wczoraj temperatura w cieniu wyniosła 52 stopnie celcjusza. Zastanawiam się nad kupnem respiratora. Jedną z rozrywek o poranku jest policjant przyjezdzający radiowozem i grożący nam, ze jeszcze raz będziemy myli taras w knajpie wężem gumowym to wlepi nam mandat, bo woda jest publiczna, a jak my zużyjemy za dużo to on się tam u góry nie może wykąpać.
Moja pani szefowa zawsze odpowiada na głos "scusa" a po cichu dodaje "va fanculo"


Od kilku tygodni oddychamy z Anett tylko przez usta, żeby nie poparzyć nochala.
Zaczęłyśmy też mówić z odrażającym litewskim akcentem, mam nadzieję, że szybko nam przejdzie, bo sama siebie nie mogę słuchać, a Anett przestałam rozumieć jakiś tydzień temu, ale nic jej nie powiedziałam, zeby nie sprawiać jej przykrości.
Z nuovit odkryłam, że chodzimy tez krokiem włoskiej żaby. Tzn.szurając nogami, z głową zadartą do góry. Nie wiem dlaczego, ale wszyscy tu tak chodzą. Zresztą przy temperaturze powyżej 50 stopni cud, ze ktokolwiek się rusza. tzn. ja nie, bo w poudnie leżę pod klimatyzatorem, ale taka Anett np. czasem przechodzi na drugą stronę ulicy i później przez godzinę musi lezec plackiem wachlowana liściem bananowca. Swoją drogą ciekawe kiedy dojrzeją banany w ogrodzie.
Dzisiaj dojrzałam myjąc lodówkę, że jest w niej 18 stopni.....

Państwo meduzowie mają nadpłynąć z afryki na początku sierpnia.
Mój szef mi to obiecał, ale dzisiaj słyszałam, że jak dalej tak pójdzie, to spakują się i przybęda wcześniej, a wtedy co jakieś pół godziny do pubu będzie wpadał ktoś z przerażającym rykiem, że poparzyła go meduza.
Ja się tylko zastanawiam po co Ci ludzie się pakują do wody, skoro wiadomo, ze to się może skończyć śmiercią.
Taki pan meduz ma np 50cm średnicy.
W starciu bezpośrednim nie ma się szans.
Przy dotknięciu jedną z nóg tylko się cierpi.
Jeśli przy odrobinie szczęścia nie zostanie się ugryzionym przez meduza, zawsze można stanąć na kolczatkę, które są równomiernie rozmieszczone po całym dnie, a do wyciągania kolców najmuje się miejscowych, bo jezeli się taki kolec złamie to wypuszcza truciznę i można stracić gambę. O kolczatkach moja stopa wie wiele.
Jeśli nie zostanie się użartym ani pokłutym można zejść na zawał z upału, albo zatruć się słoną wodą. Raj.......Eden........

Można też pić przez miesiąc kranówę i zastanawiać się skąd te koszmarne bóle brzucha, niestrawności, spuchnięte ciało, majaki, przywidzenia i fatamorgany...Prawda Anett, na ten temat możemy przeprowadzić wykład???






-------------------------

-To wy nie wiedziałyście, że Vino di Palizzi ma 22%-24%?
-NIE!

Wróciłam z zaświatów, nie przeszłam rzeki, wszystko w porządku.
Kilka dni nieobecności a wy już za mna tęsknicie? Miło!

Wczoraj zaczęłam pracę.
Przedwczoraj dowiedziałam się, czym dla Włochów jest festa świętej Anny.
To jest taki lepszy odpust, z koncertami i fajerwerkami. Z winem, z dużą ilością wina.
Takich fajewerków jeszcze nie widziałam. Complimenti dla osoby, która nie zauważyła, że wzniecily pożar. No to już wiecie wszystko o pożarach w Kalabrii.

O, zanim napiszę o tym, jak bardzo ja przegrałam i jak fajną mam pracę, muszę wspomnieć coś o przegranym mojej przyjaciółki.
Po pierwsze, stało się tradycją, że Izzi regularnie rozbija szklanki w Barze Plaza, no dobra, wczoraj rozbiła butelkę, było mniej zamieszania i sprzątania.
Italiańcy nie potrafią rozróżnić 1 od 7, co oznacza, że Iza podała swojemu chłopakowi zły numer telefonu. Zrobił jej drugą awanturę, przyjemniaczek.
No dobra, jade do Melito Di Porto Salvo. Trzymajcie za mnie kciuki, żebym przeżyła dzisiejszy wieczór.


----------------------------- :*


BYŁO CUDOWNIE!



:*:*:*:*:*

I proszę nie pyttać, co robię przy internecie o tej porze :)*

FLO