2007-08-04

::can you see what i see?






florian 17:34:54
skype + italy -> sucks
Ja 17:35:00
hehehehhehe
florian 17:35:13
:D
Ja 17:35:16
italy - florian -> sucks too
florian 17:35:21
but the emoticons look like crap
florian 17:35:22
hehehe
Ja 17:35:36
well, dont say a word about emots
florian 17:35:40
yes, switzerland - aneta -> not very fun either :(
Ja 17:35:44
for me they are quite cool
florian 17:35:55
not in adium...
Ja 17:36:00
right, i forgot :)
Ja 17:36:28
italy + lucca - flo -> everyday questions >>wheres your husband?<<
florian 17:36:39
yup. so you'll have to work tonight, huh?
Ja 17:36:43
mhm
florian 17:36:52
hehehe
Ja 17:36:53
and today is also disco day :D
florian 17:37:00
please say hi to him!
florian 17:37:04
and also to iza
Ja 17:37:07
sure
florian 17:37:10
wow! paaaarty

::g i r o



Oto i kilka zdjęć. Na początek- ja w pracy.
JESTEŚMY
ŻYJEMY
MAMY SIĘ DOBRZE

MAM INTERNET!
(nie wiadomo, na jak długo ;( )






FLO :*


Właśnie przestawiam się na tryb nocny.
Buziaki.




Aaaaaaaaa
Oto link do zdjęć. Enjoy.

2007-08-03

::romeo di palizzi

Biedna Iza, biedna moja Pomysłowa przyjaciółka.
Chcecie wiedzieć, dlaczego? Aby wam to wszystko wyjaśnić powinniśmy cofnąć się myślami do zeszłej soboty, może nawet do piątku.
Dziś jest wtorek- gwoli wyjasnienia.

Piątek spędziłyśmy szczęśliwie w oczekiwaniu na sobotnią imprezę w Sole Nero, radośnie spijajac się w barze Da Gianni z moim szefem i Małym Żabem.

Mały Żab stał się największą miłością mojego życia, szkoda, że zorientowałam się tak późno, już po tym, jak zwyzywałam go od półinteligentów. Mały Żab jest jednak cudowny, Iza twierdzi, że jest niedorozwinięty i Mama kupuje mu ubrania, ale to oczywiście nieprawda.
Zawsze jest świetnie ubrany, ma perfekcyjnie dobrany do butów drogi zegarek, a reczniczek plazowy pasuje mu do koloru jego kosztownego motoru- Aprili.
A, zapomniałam, ma cudowne okulary przeciwsłoneczne z napisem DIOR, podejrzewam, że jest to model damski, który podkradł Mamusi.

Kocham moją Małą Żabunię, i nie rozumiem, dlaczego Iza twierdzi, że naśmiewam się z niepełnosprytnego człowieka. Moja Mała Żaba już nawet przestała mi salutować, a na kawę chodzi do baru naprzeciwko, co oznacza, że coś musiałam zrobić nie tak.

Stolik marzeń- ja, Iza, Żabunia, Tonino. Wszyscy lekko wcięci.

-Wiecie co, chłopaki, ja tu przyjechałam tylko dla Angelo. Tak naprawdę to ja zarobię tutaj kilka razy mniej, niż zarabiałam w Polsce. Kocham Angelo, czekałam pięc lat na tę chwilę. Nie wiem, dlaczego mi jeszcze nie zasalutował?

-Ach, chłopaki, powiem wam coś w sekrecie. Mnie się nadal podoba Marco z Supermarketu.

Jaka jestem durna, Mały Żab dowiedział się o moich niecnych zamiarach. I jak ja mam go teraz przekonać o tym, że moje zamiary są naprawdę poważne?

Dzień później widzimy Angelo i Marco (Fabio?!) u Gianniego.

-O nie, Fabio (Marco?) ma dziewczynę! Jak on może ją obejmować przy mnie?!

Jednego nigdy nie zrozumiem: skoro już przychodzę do pubu z dziewczyną to chyba odwożę ją do domu, prawda? A nawet jeśli nie, to chyba pięć sekund po jej wyjściu nie zaczynam girować wokół innych kobiet?

Uwielbiam zestaw Angelo + Marco (Fabio?).

SABATO.
-Wiesz, Izzi, ja tam bym nigdzie nie wychodziła dzisiaj.
-Ja też nie. Niech się wszyscy zastanawiają, gdzie i z kim jesteśmy.
-Ba!

anekol7748
ankolk8143

-Ej, chodź do domu, weźmiemy pieniążki i pójdziemy do supermarketu.
-Do supermarketu?
-No, kupimy sobie po piwie, usiądziemy na tarasie, będzie fajnie.
-Perfetto.

-Ej, patrz, Mamita Marco i Fabio. O, i Siostra. Nie ma jak interes rodzinny. Myślisz, że i dla nas znalazłoby się miejsce?
-Ej, mam coś lepszego- krzyczy Iza podczas maratonu między półkami.
-Co takiego?
-Patrz, wieeeelkie Martini za 7 euro. Bierzemy?
-Co za pytanie! Weźmy do tego sprite`a, będzie idealnie.

-Chłopie, bierz ten łeb, co cię obchodzi, za co ja tutaj płacę?- denerwuję się, bo Marco (Fabio?) zagląda nam do koszyka. -Ej, Izzi, weźmy jakieś jogurty dla niepoznaki.
Przy kasie krzyczę, że Iza ma imieniny, sama bym z chęcią miała, ale my tutaj obchodizmy moje w Świętej Anny.

Idziemy do domu, radośnie wymachując siatką.
-O patrz, Marco też wyjeżdża (Fabio?), biedny, chyba ma problemy z odpaleniem skutera.
-O, cześć Luigi.

Czy cała wioska musi wiedzieć, że idziemy do domu radosnym krokiem z butelką Martini?

-Siódma. Zaczynamy?
-Mhm, mam dobre i złe wieści.
-Dawaj złe.
-Nie mamy szklanek.
-A dobre? Że potrafisz pić z butelki?
-Nie, lepiej. Mamy nożyczki do paznokci i kilka plastikowych butelek po wodzie mineralnej.

Tu powinnam wkleić zdjęcie, jak wygląda nasza lodówka, lodówka wiecznie odchudzających się dziewczyn.

1 litr Sprite`a.
1 litr Martini.
2 litry wody mineralnej.

Wszystko w pięknym zielono-butelkowym kolorze. Laguna.

Nasza lodówka w innym wydaniu:

6 małych Heinekenków.
6 litrów wody.

Albo jeszcze inaczej (wczoraj):

4 birre du Demon
wyjaśnienia nadejdą wkrótce.

Wracając do soboty.

-Zrób coś dla mnie, spijmy się na smutno.
-Też o tym myślałam. Ustawić smuty w playliście?
-Taaaa, ja już to zrobiłam.
-Kocham cię.

Po pierwszym drinku:
-Pamiętasz Radka Nowaka?
-Pewnie. A Sławomirskiego?
-Jak mogłabym zapomnieć!
-On też był niepełnosprytny. A ty byłaś wredna i wyrzuciłaś mu piórnik przez okno.
-To nie ja, ja mu tylko schowałam plecak do klasy na ostatnim piętrze.
-Fakt.
-Zresztą, on też nie był święty, przebił Magdzie ręke na wylot znacznikiem, podczas robienia ludków z kasztanów.
-Nowak był lepszy. Ugryzł Felińskiego w ramię do krwi.

Umieramy ze śmiechu, a przecież miałyśmy spić się na smutno!
(Matnej, czy ty też wspominasz tamte czasy z taką nostalgią?)

-Ej, Iza, gdzie są moje złote kolczyki?
-Nie wiem, jeden chyba na podłodze. A co?
-Bo mnie by się chyba jednak chciało wyjść.
-No właśnie nie wiedziałam, jak ci to powiedzieć.

Jak dobrze, że już tydzień temu obmyśliłyśmy zestaw ubraniowy na sobotę!
Ubranie się zajęło nam jakieś piętnaście minut (łącznie z prysznicem), makijaż- godzinę.
Złoto, brokat, dużo, całe mnóstwo!

Czekaj, maznę ci kreskę eyelinerem. Musisz mieć duże oczy, żeby wpatrywać się w Angelo. Dużo tuszu, żebyś mogła machać rzęsami. Żebyś mogła zrobić tsunami rzęsami.

-Gotowa?
-Si. Idziem w tango.

Idziem. Lewa, prawa, lewa, prawa, chyba mi się nogi plączą.

-Ej, siadamy u Roberty, ja nigdzie dalej nie idę. Jedno piwo i jak nikt nas nie weźmie na disko to zawijamy do domu.
-Racja. Napiszmy smsa do Tonino i Gianino.

-Idź po iwo, ja siedzę.
-Ej, to jest niesprawiedliwe.
-Idź, mówię, ja tutaj pracowałam.

No to idę.

-Ciao, Ottavio, due birre alla spina.

Roberta wychyla się zza baru.

-Piccole?

Czy ja jestem małe dziecko, żeby nie wiedzieć, że nie opłaca się pić małego?

(Dwa dni później:
-Gianino, nie mów tak, Angelo nie jest głupi. To, że jest śmieciarzem, wcale nie rzutuje.
-Nie?
-Poza tym rok temu pracował za barem u Roberty.
-Mhm, spójrz na Ottavio. Też pracuje u Roberty.

Co racja to racja. Ottavio nie skończył żadnej szkoły. Nigdy. Angelo przynajmniej ma za sobą szkołę średnią, choć Izzi, muszę cię tutaj rozczarować, tutaj szkoła średnia to odpowienik naszego gimnazjum.)

-Jakie pyszne piwo.
-No, bardzo dobre.

-Ej, idzie Angelo!
-Jak to idzie?
-Normalnie, a piedi!
-Na nogach?
-No przecież mówię.

A ja zawsze myślałam, że kalabryjczycy nie potrafią chodzić.
Przy 50 stopniach w cieniu zanika czucie w małym palcu u stopy, wiem, sprawdziłam, zaczynają się problemy ze zmysłem równowagi.

-Ciao, Angelo! Che fortuna!- drę się na całą Piazzę.
-Ciao- odpowiada.

-Siadaj z nami, no, patrz, mamy wolne miejsce dla ciebie.

Wygrywam. Izzi lekko rumieni się z zakłopotania (i ze szczęścia).

Zamawiam drugie piwo, Angelo dalej jest z nami, pojawia się Fabio.

-Cześć, Marco- mówię.

Ile punktów?

-Ty nie odróżniasz swojego chłopaka od jego brata?- pyta Angelo.
-Przestań, przecież jestem Marco.
-Anet, on się z ciebie natrząsa.
-Chłopaki, dajcie spokój, przecież dla mnie to nie ma znaczenia, jesteście tacy sami.

-Muszę iść wcześnie spać- mówi Angelo.
-To nie jedziemy na disko?- pytam?
-Nie mam machiny. Fabio (Marco?) przyjechał na skuterze, nie zmieścimy się.

Przejeżdża Tonino.

-Dziewczyny, jedziecie na disko?
-Eeeee, nie, jesteśmy zmęczone.

Tonino widzi nas w tym doborowym towarzystwie i umiera ze śmiechu.
Sekundę później przejeżdża Gianino.

-Jedziecie z nami na disco?
-Jakby co to zadzwonimy, podjedziesz po nas?

-Angelo, che sei bello!- TO POWIEDZIAŁAM JA!
-Eeeee, spadaj!

-Idę spać, dziewczyny. A presto!
-Ciao, Angelo!

No cóż, nie wyszło. A miało być tak pięknie.

-Szumi mi w głowie, jest pierwsza, myślisz, że ktoś nas odwiezie?

Przed barem parkuje ogromne Audi.

-Iza, tam siedzi Angelo.
-Mhm, a zobacz, kto prowadzi.
-Marco? Fabio?

-Co tam?
-A, dobrze. A u was?

Prowadzimy zaawansowaną włoską konwersację.
Angelo zamawia sobie swoją ulubioną vodka di menta.

Gdybym przypadkiem jeszcze o tym nie wspominała, vodka tutaj ma 6-8% i jest przeraźliwie słodka. Angelo popija ją przez następną godzinę. My w tym czasie wypijamy jeszcze kilka piw.

-Wiesz, Angelo, skoro już tak rozmawiamy, to muszę ci coś powiedzieć.
-Co takiego?
Ja i Marco (Fabio, do diabła?) nadstawiamy uszu.
-Przyjechałam tutaj specjalnie dla ciebie. Pięć lat czekałam na ciebie.
Angelo uśmiecha się od ucha do ucha, choć muszę przyznać, że jego uśmieć blednie w trakcie wynurzeń Izzi.
-Angelo, caro, kiedy poznam twoją mamę?

Marco nas odwozi do domu. Wygrywamy.

-Jedź tak, jak do Angelo, a ja ci powiem, gdzie powinieneś skręcić.
-???
-No co, nie dziw się tak, przecież wiesz, gdzie mieszkamy.
-???
-My też wiemy, gdzie mieszkacie. Marco nad supermarketem, to jest oczywiste. Angelo, a twój dom pokazał nam Gianino na giro. Pojechaliśmy tam specjalnie, powiedziałam Gianino, jak bardzo cię kocham.

To było naprawdę warte sporo punktów, Izzi. Nie jestem w stanie się doliczyć.

Nie wiem, jak Izzi obudziła się w niedzielę rano, bo ja ledwo, ledwo. Nie było łatwo.
Cały dzień bolała mnie głowa. Nie byłam w stanie wytrzymać na słońcu ani minuty.

Przepłynęłam pięć metrów i prawie się utopiłam. Nigdy więcej pijaństwa w południowym słońcu.

-Izzi, wiesz, trochę ci współczuję.
-Dlaczego?
-No, współczuję ci tych kaców po sangrii, jakie będziesz musiała znosić u siebie w pracy, kiedy ja już zacznę.

Niedzielny wieczór przeleżałyśmy w łóżku. Wczorajszy- poniedziałkowy- też, choć nie same.

Towarzyszyły nam cztery Bierre du Demon.
Demonki, jak je między sobą nazywamy, to coś niespotykanego.

12% alkoholu, 0,25 l.
2 demonki potrafią ululać zarówno mnie, jak i Izzi. Niesamowite, niespotykane.
Smakują prawie jak czysta wódka a na opakowaniu mają prześliczny rysunek diabła. W złocie.

Kilkanaście punktów dla mnie za wysłanie smsa do mojego chłopaka:
5 points for me for getting drunk early in the morninng con birra du demon (2).

Nie wierzę, że ktokolwiek jestw stanie to wypić. Nie tutaj, nie w tym upale, nie, nie, nie.

Co jeszcze?
Nie chciałabym wspominać, jakie diabloliczne sny towarzyszyły mi dzisiaj w nocy.

NIESPODZIANKA DNIA:
Gianino poszedł do Małej Żabuni, poprosić o jego numer telefonu.
Żabcia odmówiła.
Kazała mi przekazać, że może co najwyżej umówić się ze mną na wieczór.
Kiedy ja się nie chcę umawiać, ja chciałam od razu napisać mu esemesa z zapewnieniami o mojej wielkiej i dozgonnej miłości.

Izzi, czy to jest możliwe, że on mi nie wierzy?

I jeszcze niespodzianka dnia dla Izzi.

Izzi roztańczonym krokiem (du demon) wchodzi rano do pracy, z zapuchniętymi oczami, lekko zionąca.
Nadsłuchuje porannych ploteczek personelu.

I oto okazuje się, że wszyscy rozmawiają o niej i jej wielkiej miłości. Angelo, tak, Angelo od spacatury.
Bo miejscowym nie mieści się w głowach, że moja przyjaciółka dała kosza prawnikowi o idealnym ciele (Carmello), tylko dlatego, ze jej serce od sześciu lat należy do Angelo.
Kiedy tak naprawdę jest.

-Dlaczego iza jest taka zmęczona?
-Nie jest. Ona była na przejażdżce z Angelo i Marco do piątej rano.
-Gianino, jaki Angelo?
-A, taki jeden.
-No kto?
-Angelo, taki chłopak, chyba nie znacie. Niemożliwe, żeby jeździł do piątej rano. On ma barzdo dużo pracy, to jest poważny i zapracowany mężczyzna.

-Nie wygłupiaj się, Gianino, jaki Angelo?
-No, Angelo, i Marco z supermarketu.
-A, Marco to jest bravo ragazzo, ale ten drugi skończył tylko medię skuolę!

Miłość nie wybiera.

Gianino jest naszym prawdziwym przyjacielem, wspomina o tym, jak przystojny jest Angelo, o jego uprzejmości, pięknie wykrojonych ustach i prawdziwie anielskim usposobieniu.
Na szczęście miejscowi zdają się nie pamiętać również tego, że Iza porzuciła Angelo pięć lat temu dla miejscowego pasożyta, Davide, rysownika.

Davide jest moim faworytem. Nigdy nie płaci. Zawsze pojawia się w porze naszego obiadu, i zawsze ma ochotę na darmową kawę. Chyba czuje się członkiem rodziny, trochę tak jak i ja.

Co do mnie- i mojej pracy- to jeszcze nic nie wiadomo. Z chęcią poprzeciskałabym się pomiędzy stolikami, choć wygląda na to, że czeka mnie jeszcze kilka dni wakacji. Pewnie, powinnam się cieszyć. Wcale się nie cieszę, bo kiedy w koncu otworzy się moje kiosko, będę miała więcej sposobności, żeby oglądać girujące pojazdy, głównie pojazdy Angelo i Marco.

Nie śmiem nawet o tym wspominać teraz, ale mam wrażenie, że dzisiejszy wieczór skończy się butelką Martini na dachu.
Mam rację, panno Angeletto?


----------------------------------------


Tylko jeśli uda mi się coś podprowadzić z miejsca pracy, bo jak zwykle wydałam całe napiwki na papierosy.
-wywlecz mojego szefa na zewnątrz to coś ukradnę z zaplecza, np 2 du demonki;]
I kto by pomyslał, że wcale nie trzeba wypijać po 9 piw na głowę, żebyśmy poszły grzecznie spać o godz. 20:00

Anett będziesz moim idolem jeśli uda Ci się wypić więcej niż 1 du demon na godzinę.


---------------------------------------

Jedyną znaną mi osobą, która byłaby w stanie wypić więcej niż 1 du demon/h jest Lucca- Sambucca, ale on jeszcze nie nadjechał.
Nie mogę się doczekać, kiedy nadjedzie Roberto, mam nadzieję, że nadal będzie chciał mnie za żonę, znam dobrego chirurga plastyka i ortodontę, chyba moglibyśmy być razem szczęśliwi.
No, tylko pod warunkiem, że ma jakieś fajne włoskie nazwisko.
Izzi wczoraj pół nocy snuła plany matrymonialne.
Nie wiem, czy to wpływ du demona, czy miłości do Angelo, ale postanowiła urodzic mu trójkę dzieci: Angelo, Carmello i jeszcze jakieś, nie pamiętam. (Luigi tłoku i Angelo Junior)

Z alkoholem zrobił się problem, od kiedy dziś rano przyszło dwóch mężczyzn do Gianniego pochwalić mnie i Izzi, bo my przecież jesteśmy brave ragazze, nie pijemy, jak te okropne Czeszki.
Dali Izzi ogromny napiwek, więc radośnie pokiwałyśmy głowami.

Dziś jest nasz szczęśliwy dzień, dostałyśmy dwa esemesy- od Ery.
Płatność za fakturę zostanie zrealizowana...ble, ble, ble...

Dobrze, że ja nie używam telefonu. Chyba powinnam się zainteresować, ile pieniążków ściągną mi z konta panowie od Plusa.


Wczorajszy wieczór uczynił mnie szczęśliwą. To nadal piszę ja, Ann, dziewczę o przepięknej czekoladowej bronzaturze.

-Wychodzimy dzisiaj?
-Eeeee, nie, zostańmy tutaj, może będzie leciał Baywatch po włosku.

-Ej, w Tv nie ma nic ciekawego, mówię ci, powinnymśmy zaznaczyć naszą obecność.
-Myślisz?

Idziemy. Złoto zostaje w domu, dzisiaj udajemy grzeczne dziewczynki. Spódniczka za kolana, gładko zaczesane włosy.
No, Izzi, czy ty masz cały dekolt na wierzchu? Tak?
No dobra, to i ja też.

Idziemy.
Jest dziesiąta, wszyscy powoli wychodzą z domów, mijamy Żaba, mijamy jego kolegów, gdzie jest Angelo?

Zasiadamy przy najlepszym stoliku, czasami opłaca się wyjść z domu wcześniej.

Woda, lód, cytryna.
-Nie piję nic, mam zamiar czekać tutaj na Angelo, choćbym miała czekać do piątej rano.
Izzi jest naprawdę zakochana (!).

O, są. Angelo, Marco, nei, Fabio, na pewno Fabio, przecież widzę. Fabio mi się zawsze bardziej podobał.
Jadą razem na skuterze tego drugiego, jeden na drugim, to jest okropne, to powinno być zabronione.
Angelo dodaje sobie powagi w czarnej koszuli, Fabio ma jasne jeansy i biały t-shirt. Jacy oni są piękni!

O, przyjechał też żabek z kolegami, uśmiecham się, żabek siada przy stoliku obok, przysuwa sobie krzesełko zgrabnym ruchem żabiej łapki.
O nie, przy stoliku po lewej siada Angelo i Fabio, co za nieszczęśliwy zbieg okoliczności, Żabunia patrzy na mnie rozmarzonym wzrokiem, Angelo uśmiecha się pod wąsem, i co teraz?

Sms.

Wygrywamy, przyjedzie do nas również brat mogego chłopaka, przypadkiem chłopak Izzi!

-Z czego się cieszycie, dziewczyny?
-A, przyjedzie brat mojego chłopaka- tłumaczę malutkiej Żabce.
-Mhm, mój chłopak- podpowiada Iza.
-Masz chłopaka?- Żabka nie kryje zdziwienia.
-No, a nie wspominałam?
-Tak, ma na imię Florian- krzyczy Tonino, a ja w tej chwili uwielbiam mojego szefa bardziej, niż kiedykolwiek.
-Non sei brava ragazza, Aniiiita- chyba rozczarowałam Żabencję.
-Come no?- przesyłam Żabce najszczerszy z moich uśmiechów.

Po pięciu minutach rozmowy Żabka przyznaje się, że również ma dziewczynę, więc nie mogła mi dać swojego numeru telefonu, ale przecież my mieszkamy same, możemy się umawiać na tajne schadzki po pracy w naszym domu.
Fuj, chyba zaraz powiem mu, co tak naprawdę o nim sądzę.
Angelo przy stoliku obok posyła mi pytające spojrzenia, chłopie, trzeba było nie siadać tyłem do Izzi, skoro teraz zastanawiasz się, co jest grane.

Żaba, skończ, czy ty naprawdę nie widzisz, że wcale mi się nie podobasz?

Angelo i Fabio wychodzą, przestaje być zabawnie, Żab staje się natrętny.
Pół godziny później podejmujemy decyzję o odwrocie:
-No, to pa, Żabciu!
-Che?
-CIAO, paskudzie!

Pięćdziesiat metrów dalej:
-Ciao, ragazze!
ANGELO!

-Angelo jeszcze nigdy mnie nie zawiódł- Izzi uśmiecha się od ucha do ucha.

W trakcie drogi do domu ma miejsce niesamowita mijanka:

(a może nazwałabym to szczególną walką o tytuł- kto częściej)
Angelo + Fabio na czerwonym skuterze
vs.
Żab z przyjacielem (dla przyjaciela muszę byc miła, to najwyraźniej fragment mojej rozbudowanej rodziny) w Mercedesie Żabunia


And the winners are:
Angelo i Marco, bo przy samym domu Angelo przesiadł się do swojego Punto (mam podejrzenia, że to jest ten sam samochód, w którym Izzie zostawiła okulary kilka lat temu, żeby przekonać się o dozgonnej miłości Angelo, no i czy na pewno jest to jego samochód, no i czy nie ma dziewczyny- a jeśli chodzi o to ostatnie, nie mam pojęcia, jak miałyśmy zamiar to odkryć).

Żabcia też trochę wygrywa, czy ten mężczyzna (chłopczyk?) naprawdę myślał, że JA zaproszę go do domu?!?!?!



Izzi, kocham cię.
Kocham cię niczym każda nastolatka świata kocha Brada Pitta i Tokyo Hotel razem wziętych.
Za to, że leżysz koło mnie z butelką kradzionego Warsteinera z lemonką, że w końcu mamy plastikowe kubencje a w lodówce chłodzą się Demonki.

Za wieczory z Rage Against the Machine na tarasie i na łóżku w brzoskiwinie i za promise-we-will-never-grow-up.
Za demonki w lodówce i za wszystkie szczere zwierzenia.


11 lipca. 21:18
Kto wygrywa?
Ja, oczywiście.

-Izzi, idę się kąpać, na wypaek, gdybym później musiała prostować włosy przed wieczornym wyjściem.

Słuchamy Jump in the Line, na zmianę z Ayo- Without you, rozmawiamy o naszych eks.

A dlaczego wygrałyśmy? Ktoś chce wiedzieć?

Po demonie nie powinno się pić nic innego, zapamiętać.

-Idę umyć zęby- mówi Izzi.
-Daj mi Virgosol.
Virgosol to są gumy do żucia, jest 19:55, o 20 zamykają market, Marco i Fabio też muszą mieć swoje 2 h na przebranie i zrobienie makijażu, nie?
Biegniemy, ubieram jakąś strasznie ciepłą bluzę, jak śmiesznie to musi wyglądać w zestawie z japonkami i najkrótszą spódniczką świata.
A oni mają mnie tutaj za inteligentną dziewczynkę, dziś pół dnia czytałam E.A.Poe po angielsku na tarasie Izzi.

-Buona sera.
-Buona serra, ragazze.
Wybuchamy śmiechem. Mama Marco uśmiecha się pod wąsem.

-Dwa czy trzy?
-Ej, heineken kosztuje zet trzydzieści! Hurra!

Za moimi plecami pojawa się jakaś postać w koszulce w wężową skórę.

-Ciao, come va? A posto?
-Cześć, Marco!
(-Cześć, czy wiesz, że twój rodzony brat dziś mijał mnie jakieś trzydzieści razy, za każdym razem z innym kolegą?)
-Ale jesteście pięknie opalone!- Marco patrzy na moją krótką spódniczkę, matko, przecież ja jestem w zimowej bluzie frotte!- Wracacie z plaży?
-Nie, nie byłyśmy dziś na plaży, dziś było za gorąco!- odppowiadam, ze znaczącym uśmiechem.
-Ach, rozumiem- Marco pcha swój wózek dalej, Mama nadchodzi, bierzemy dwa piwa i podchodzimy do kasy.
Powinno starczyć, 0,6l. x2.

-Ej, Anett, wygrałaś.
-Perche?
-Masz najkrótszą spódniczkę świata i zimową bluzę frotte, a dziś było wyjątkowo zimno.
-No to pasuje, nie?
-Nie, powiedziałaś, że było za gorąco, żeby iść na plażę.
-Mamma mia!
-No. 1000 punktów.

No, wiesz, Izzi, Marco i tak nie był moim wymarzonym mężczyzną, nie potrafiłby wymienić imion 4 żółwi Ninja, Tennage Mutant Heroes, jak zrobił to w tzry setne sekundy Flo.

Po wypiciu 1,2 litra Heinekena:
-Ej, a nie powinnyśmy się pokazać, że niby ten Heineken nas wcale nie zabił?
-Oni doskonale wiedzą, że piwo nie jest w stanie nas zabić.


----------------
Aneta mi każe coś napisać, ale ja mam słabszą głowę po tych wszystkich piwach ze względu na bycie mexykańcem od rana do nocy....

chyba głupio wyszło w tym markiecie, gdyby tu był jakiś inny to by

-------------------

Matti H (brat Flo):
I have no idea, why?

No jak to dlaczego?
Bo to są Żólwie Ninja, to jest ważne, Flo potrafił wymienić ich imiona bez zająknięcia, i nie potrzebował do tego ani pół Demonka.

Swoją drogą, co teraz robi Flo, skoro nie odpisuje mi na messagio typu:
You have to try this demon`s stuff.

12% w drodze do szczęścia.

Po dwóch szklankach wymyśliłyśmy nawet hasło reklamowe dla La Biere Du Demon, ale nie pamiętam.

Brithey Spears- Toxic. Wyostrza mi się zmysł muzyczny. Ale nawet Rage`ów nie da się słuchać całymi dniami.
O, Izzi się wykąpała, Angelo, nadchodzimy, niech wszystkie bary świata mrożą vodka di menta!

Rage Against the Machine- Testify

Mały Gianino ma jutro najważniejszy egzamin w swojej karierze, mam nadzieję, że zda, będzie mógł poświęcać więcej uwagi naszym rozterkom miłosnym.

Oby nie, bo zacznie zwracać uwagę na t co wynoszę z baru w torebce, a nie ma to mało oprocentowania...

odp. na sms od Mati:

bo miałyśmy problem, ale moja siostra, która w nasz jedyny romantyczny wieczór zapytała jak się nazywa pół człowiek- pół koń, nam pomogła...mam nadzieje, że przynajmneij znasz smerfy...



ile punktów?



VIRGOSOL? (i to nie są tabletki na potencję)
-tak, poproszę..
=czyli idziem?

------------------------------------------

-Certo, che idziem. A daj mi jeszcze jedną, bo jest bizon.

Przypomniała mi się nasza rozmowa po pierwszy dniu pracy Izzi.

-Ej, Ann, bo ja mam problem.
-Co się stało- pytam, zaskoczona.
-A, bo mi jest głupio rozmaiwać z tymi ludźmi.
-Głupio? Tobie?- nie dowierzam.
-Aaaa, bo wiesz, 5 lat się natrząsamy z tego włoskiego, jak mam teraz wyjaśnić Gianino, że mam bisogno di Angelo?

ehhhh...prbolem leży w tym, że my pd 5 lat mówimy pół włoskim- pół koniem.... i nie jestem w stanie się przestawic na sam polski, czekamy teraz na sms, bo
jak to było? głupi, głodny, zakochany...
moja siostra wyszła na głupka pisząc: leonardo, rafaello michelangelo i nie pamiętam
Mati na głodnego (nie dziwię się, 4 kg mięsa...): nie jestem największym fanem
ale teraz czas na zakochanego i o to nam głównie chodziło od początku....


aspeta....


virgsol....



tageslichtprojektor.....




lebensknudelsuppe...


durchfalll......


...jezu nadejdzie ten sms....



...spuca(Angelo?)...

...spacatura(Angelo?)........


markiet (Marco?)....


..energrade, gatorade (Angeletto?).....



gdzie ten sms.....


zaraz zasnę.......


...1.....2....3....sambuccca (Lucca?), czy za birrę du demon można płacić kartą?

...ciekawe ile to kosztuje....


4...5....5,5...........Idziemy?????


no kurde 6.....

jak doliczę do 10 to ma być sms, neich to nawet będzie moja siostra (pół człowiek pół koń, do końca życia jej nie wybaczę)

skoro już mamy chwilkę czasu (niewiele do smsa) to wytłumaczę o co cho...
moja siostra podczas mojego pobytu w Szwajcarii (Lenzburg? Anett jak się nazywało to miasto z czymśtam w końcówce...willl, gdzie mam spędzić reszte życia z matiasem?) wysłała mi pierwszy sms od pół roku o treści 'ej bunia jak się nazywa pół człowiek, pół koń?"

cała rodzina Hochsztrasser krzyknęła "centaur? a co zamienia się?"


i na ten sms już nie odpowiedziała...coś dziwnego mamy we krwii po tatusiu....

Anett, nie śpij...nie rób mi tego...nie dzisiaj....


-------



Ujmę to tak:
skoro już znalazłam mężczyznę mojego życia na couchsurfing, skoro już ma takie cudone nazwisko, które idealnie pasuje do mojego imienia i do imienia Carmelo (dla syna), to albo wyjdę za niego za mąż, albo zostanę dziedziczką supermarketu w Palizzi (o wiele mówiącej nazwie Per Te), więc scusi Izzi, nie pakuj się w naszą pościel w brzoskwinki, otwieram okno, wyłączam klimatyzację, robię ci szplachling na buziuni, wychodzimi, Angelo i Fabio już na nas czekają.
Dziś jestem nawet w niezłym nastroju, pożyczę ci trochę złota, a sms od Flo powinien przyjść jako zakochany.
Starczy tych Rage`ów, Killing in the name of...

Sezon uważam za otwarty!

(Z dobrych wieści: DZIŚ MONTOWANO MOJE MIEJSCE PRACY!)

hehehehe, a co ja mam ubrać? bo już się wyspałam przez te 15 min jak ty próbowałaś pisać prosto?

-------------------

Mat przyjdzie jako zakochany spacaturo, zobaczysz.....

------------------

Proszę nie nazywać mnie spacaturą, nie zasłużyłam, moja droga.
Wczorajszy dzień był największą stratą makijażu i satyny w dziejach Palizzi, Angelo, nie zapomnę ci tej nocy.

Może to i lepiej, pierwszy raz od dawna podniosłam oko z łóżka przed 11:00, co pewnie jest trochę związane z tym, że wczoraj wciągnęłyśmy ogromne panini z grzybami przed snem, chyba wywróciło mi żołądek na lewą stronę.

Dziś czeka mnie dużo szczęścia, Mały Potwór Kluskowy idzie ze mną nad morze.

Flo przyjeżdża za dwa tygodnie, być może nawet z Mattem, czas gromadzić zapas Du Demonków w lodówencji, ciekawe, jaką to maleństwo ma pojemność?

Pisałam już, jak pięknie udało nam się wczoraj wygrać w Supermarkecie?
Kiedy wpadłyśmy lekko zawiane pięć minut przed zamknięciem?
Na pewno pisałam, mina Marco= bezcenne.

Jeśli chodzi o Żółwie Ninja to tylko potwierdziło moją tezę, Flo jest moim wymarzonym mężczyzną, jako jedyny wymienił ich imiona z pamięci, nam wczoraj brakowało Leonardo, więc radośnie przeszukałam całe nasze archiwum na Skyp`e, i oto proszę, zamieszczam, ku uciesze wzystkich naszych przyszłych MMŻ, no i ku uciesze ex również, większości przydałoby się powtórzyć ważne informacje tego typu:
Rafaello, Donatello, Michelangelo, Leonardo.

Flo potrafi też wymienić imiona Kelly`sów, ale to już wyższa szkoła jazdy.

-------------------------

Wypraszam sobie, Jamie też potrafił wymienić ninjaki, a rzucił mnie już 3 razy w tej dekadzie. Matt nie umie wymienić ani jednego...hmm.....
I nastąiło dzisiaj wielkie szczęście w rodzinie. Szef pozwolił mi umawiać się z Angelo. Ba, nawet zmartwił sie, że coś nie tak w naszym związku skoro Angeletto mi nie zasalutował spacerując przed barem. Dał nam też z Anetą bezcenną radę:

-jak się umawiasz z chłopakiem z Palizzi to nie na randki.
-a po co panie szefie?
-do łózka od razu
-a romantyzm?
-włączcie sobie muzykę


extra, wezmę to sobie do serca, cała wiocha myśli, ze się umawiam z Angeletto (jw.), a ja nawet nie byłam z nim na randce, nie licząc tej z Anetą i pokrzykiwaniem "kiedy poznam Twoją mamę"

Dobra, ktoś nam dał do zrozumienia, ze jesteśmy monotematyczne jeśli chodzi o mężczyzn to zmienię temat.
Mamy jedną koleżankę, powiedziała nam -cześć. Nic więcej nie jestem w stanie o niej powiedzieć oprócz tego, że też jest Polką. -e punto! jak mawia Angelo;]

----------------------------

-Zrobisz drina?
-Już?
-No, dochodzi szósta. Takiego leciutkiego.

Z tym romantyzmem to nie było do końca tak, chyba po prostu chciałam wiedzieć zbyt wiele o Angelo, i Giani zorientował się, że Izie musi na nim bardzo zależeć.

-Romantyzm? No, Giani, jak idziesz z dziewczyną na plażę, późnej, hm, może kwiaty, jakaś kolacja czy coś, a może będzie z tego łóżko.

Przypomniało mi się, że Marco kiedyś dał mi kwiaty. Romantico?

-Zmieniłam zdanie, Giani. Romantico to jest Angelo, zawsze blisko Izy. O, tam, tam, tam.
-Tak, Giani, jakie to jest miłe, kiedy dwadzieścia razy mija mnie o drugiej w nocy, sprawdzając, czy na pewno bezpiecznie dotarłam do domu.

Ja trochę też wygrałam. Zaprowadziłam małego Gianino na muretto i pokazałam mu zaskakujący widok, jaki ukazał się moim oczom:
CARMELO + ANGELO + TEN PASKUD Z ROGIEM, KTÓRY MNIE DZIŚ OBSERWOWAŁ CAŁY DZIEŃ

Wracając do Paskuda, siedział na swoim ręczniczku cały dzień koło mnie, kiedy udawałam szczęśliwą Matkę z Kluskowym Potworem u boku. Musiałam wyglądać rozkosznie, kiedy topiłam się z Kaśką uwieszoną szyi (taaa, uczyłam Kluskowego Potwora pływać), kląc pod nosem, że dzieckow wieku 8 lat nie potrafi policzyć do pięciu (liczba łódek na horyzoncie).
Wygląda na to, że zdałam test na całkiem niezłą Mamitę, szkoda tylko że zainteresował mną się tylko ten Paskud, jedyna osoba w całej Palizzi, ktora nie posiada machiny.
Jak można jeździć na bicikletto w 50 stopniowym upale?

-Giani, patrz!
-Matko święta!

Angelo, Carmelo, Paskud.

Piętnaście minut później przechodzą, prężąc mięśnie.
Wszyscy umierają ze śmiechu.


Ledwo Iza zniknęła za barem, zawołałam Carmelo.

-Hej, Carmelo, co tam?
-A nic, w porządku, a u ciebie?
-Też dobrze, chodź, usiądź tutaj.
-Nie, nie mogę, idę z moimi przyjaciółmi Angelo, Marco i Fabio do innego baru.

Zatkało mnie.

-----------------------------------------

Cieszy mnie tylko jedno, tydzień temu powiedziałam Carmello, że jestem zaręczona z Angelo śmieciarzem i dlatego nie mogę się z nim umówić.
Więc dzisiaj Angelo dowiedział się, że jest ze mną zaręczony, gorzej bo dowiedział się też, ze mój chłopak Mathias nadciaga do palizzi, a że jest zawodowym bokserem, mogą być problemy.

-mój chłopak jest bokserem, lepiej nie próbuj się ze mną umawiać
-ale on jest sam, a ja mam za sobą całą mafię sycylijską, to Ty nie próbuj odmawiać

święta prawda

dowiedziałam się też, że Angelo jest wyedukowany i nie jest smieciarzem....porażka. Kto tu się z kogo nabiał cały czas? bo ja już nie wiem.

Nudzi mi sie bo Aneta śpi.

Mogę opisać wszystkich swoich klientów, ale to może być bardzo krótki post:

Anett -

Zawsze pierwsza, piękna ragazza z piękną bronzaturą.
Chyba jej się podobam, bo czasem zjawia się tuż po 9tej i wychodzi razem ze mną o 17-tej.
Nigdy nie płaci, ale za to przynosi wieści z tego kto przejezdza, więc można jej wybaczyć.
Ma romans z moim szefem.
Trochę mnie zawiodła natrząchając się z niepełnosprawnego żaba. Na szczęście żab okazał się podobno pełnosprawny i nawet chciał się wprosić na noc, bo ponoć ma już dziewczynę, co jednak trudno mi sobie wyobrazić.

Davide Fontana-

Zawsze pzychodzi w porze obiadowej. O którejkolwiek byśmy nie jadły zjawia się w drzwiach po kawe i szklankę wody. Przestalam się go pytać co chce.
Dyżurny artysta Palizzi Marina, co łączy się z notorycznym brakiem pieniędzy, więc również nie płaci.
Ma też swoja ulubioną wodę mineralną i uparcie od 6 lat twierdzi, ze w przyszłym roku wyjezdza do Belgii, skad ponoć pochodzi jego matka.
Powiedzmy sobie szczerze, znam lepsze sposoby na podryw. A twierdzi też, ze nie jest taki jak inny włosi, bo po 1-sze jest nieśmiały, a po 2-gie i najważniejsze, nie używa żelu do włosów tylko pianki.

Dwoch dziadow porannych-

Jeden pije wino, drugi whisky. Biegle mowia po angielsku "more giaccio please". Chyba ktorys zszedl, bo dzisiaj ich nie bylo.


Cholera jasna zdrętwiała mi noga, Aneta spi, a ja siedzę na szczycie dachu z komputerem.....ktoś pomoże?

Aiuto.......


---------------------------------------

Kilka dni później, kilka cudownych i zapracowanych dni.
Zdążyłyśmy pozabijać się i pokochać ponownie w międzyczasie, zakończyć miłość do Angelo i powiadomić o tym Carmelo, wyskoczyć na disko.
Ja zyskałam przydomek Spirito del ballare, Izzi zyskała bardzo intratne oświadczyny.

No, ja trochę wygrywam, mną się zainteresował rzeźnik, mężczyzna-marzenie, całą noc opowiadał, w jaki sposób trzeba podżynać gardło, żeby zwierze nadawało się jeszcze do spożycia. Ja to mam szczęście, niewiarygodne.

Na disko pojechałyśmy z jednym z synów szefostwa Izy (ja uparcie wmawiam Gianiemu, że chciałabym się z nim ożenić!) i jego przyjacielem Frncesco, tym od BMW Z4. Francesco był bardzo niepocieszony, kiedy okazało się, że musi zostawić swoją super hiper mega machinę w domu, no ale przepraszam, gdzie jest dla nas miejsce w autku dwuosobowym?

-Abbiamo jeep, ragazze!
No, to jedziemy.

Fajne te dyskoteki. Zbitek desek na środku plaży, bębny wkomponowane w każdą piosenkę, tłumy ludzi, którzy najwyraźniej biorą to wszystko na serio. No, to my też, idziemy tańczyć?

-A ja się bałam, że będę za bardzo przebrana!

-O, Marco, o Angelo.

Marco przynajmniej przyjdzie porozmawiać, potańczy obok, poprezentuje się, ale Angelo?

-I ja mam kochać takiego przyjemniaczka? Gdzie jest Carmelo?

Wiadomość tygodnia: Carmelo wcale nie jest głupi.
Odkryłam to kilka dni temu, kiedy zaofiarował mi podwiezienie mnie na plażę, a ja się chętnie zgodziłam (45 stopni w cieniu, no i mina wszystkich, jak wysiądę z samochodu Carmelo!).

-Dziś jest festa.
-Na Piazzy?
-Nie, w Palizzi Superiore.
-Uaaa! A jaka? Będą sztuczne ognie?
-Santa Madonna del Carmelo.

I okazało się to prawdą. Nikt nas nie chciał zabrać na procesję, ale może to i lepiej, nie zniosłabym zawodzenia po włosku przez około pięć godzin.
Fajne były te imieniny Carmelo.

Co do mojej pracy (jest 18.07), wciąż się buduje, już nawet nikt mnie nie pyta, kiedy zaczynam, bo zawsze odpowiedź brzmi: -chyba jutro.
Jutro będzi efutro, ale nie wiem, czy mi się przyda w tych upałach, chyba schodzę, nie potrafię oddychać.

Oglądamy dużo fajnych filmów po włosku na Mediaset 5, no i włoskie wiadomości, czy ktoś mógłby wysyłać nam smsem co dzieje się w kraju?

Bo tutaj w wiadomościach nie słyszałam słów: Polska, Europa, Rosja, wojna (Putin)?

Wiadomość dnia nr1:
Ktoś się spalił. Znowu.

W.D. #2:
Napad na stację benzynową.

W.D. #3:
Donatella Versace spotkała się z Karlem lagerfeldem.

W.D. #4 (sport):
Podczas zawodów lekkoatletycznych mężczyzna który skakał o tyczce oberwał oszczepem. Oszczep wbił mu się głęboko w plecy, obaj zawodnicy przeżyli.

No i wczoraj.
Sto punktów dla mnie.

Bo znów się umówiłyśmy z moim szefem na wino.
Godzina dwunasta.... Gdzie ten sms?

Dziewczyny, miałem coś do załatwienia, nie jadłem kolacji, zjem coś i nadjeżdżam.
Idziemy spać.

Pierwsza. Ktoś się dobija do naszych drzwi. Ciiiiicho!

Iza śpi, ja podsypiam. Nie ma szans, Ton, nie zobaczysz nas w naszych piżamkach-nic.

-Dobra, przykrywaj się, otwieram- krzyczę, narzucając jakąś sukienkę na siebie.

-Nigdzie nie idę- mruczy Iza.
-Ja tam idę. W końcu to tylko piętro niżej.

Muszę zrobić tam zdjęcia.
Okazało się, że piętro pod nami mamy najprawdziwszą wędzarnię :)) wina!
Okoła tysiąca litrów, wielkie baniaki, wszystko! WOW! Już wiem, dlaczego Ton nie chciał dać mi kluczy!





Dzień później:
-Podobno jutro otwieracie?
-Tak? A nie przedwczoraj?

ech, ja już nic nie rozumiem. Zapoznałam jednego fajnego kolegę przy winie, obiecał zabrać mnie do domu, pokazać swoją kolekcję filmów, po czym następnego dnia- zginął.
Naprawdę, przykro mi, że nikt mnie lubi. Chyba dawniej byłam w miarę lubianą postacią?

Na szczęście nawrócił Mały Gianino, strasznie się cieszymy, od razu zrobiło się weselej, siedzimy w Pubie i wysyłamy smsy do Carmelo, ej no, ale nawet on nas nie chciał dzisiaj zabrać na koncert Rickiego Martina! Jest dobrze, obiecał nam za to coś lepszego- Metallica na Via Marina w Reggio Calabria.

To, jakiego kacora miałam dzisiaj (Izzi też), to się nie nadaje do publikacji.

Uwielbiam mojego chłopaka za wysłanie mi dziś o 8 wieczorem smsa:- czy już jesteś trzeźwa?
I za to, że uważa, że pół butelki martini i 5 piw to wcale nie jest dużo.
Taaa, uświadomiłam go już, że tu jest 45 stopni w cieniu.

Jestem super, zadzwoniłam dziś do niego, to znaczy do jakichś ludzi, bo on oczywiście nie ma stacjonarnego.

-halo, czy mogę rozmawiać z moim chłopakiem, dziękuję.
-No jasne.
I czekam.
-Aaa, tu Aneta.
I dalej czekam.
-Cześć, kochanie. To cały czas ja.
-Ty? Hm, brzmisz jakoś inaczej.

No ale wczoraj było super, naprawdę.
Nigdy więcej nie pójdę do markietu.

-Ciao, ragazze.
Izie się robi niedobrze, jak słyszy Mamitę M&F.

-Czy mogę płacić kartą kredytową?
-Oczywiście.

Mamita coś majstruje, coś podpina, odbiera telefon, my się zaczynamy denerwować, Fabio biegnie nam zajrzeć do koszyka.
-Spadaj, palancie, no bez przesady, ale inaczej nie mogę cię nazwać.
-Tak, tak, mamy Martini, uciekaj, no, już.

W wieku prawie 23 lat wstydzę się kupić alkohol w sklepie, co za koszmar, naprawdę, może jeszcze zapytajcie mnie o dowodzik?

Mamita jest super, nie umie obsługiwać terminala.
Nie wpisała mi kwoty i coś się dziwi, że moja karta nie działa. Ogląda ją ze wszystkich stron, ups, robię się czerwona, co za wstyd, kobieto, zapłacę gotówką, oddawaj moją kartę!

-Faaaaaaaaaaaaaaaaaaaabio! Mam problem!
-Izzi, odwrót, uciekaj, zostaw te zakupy!

Na szczęście Siostra jest blisko, nie jest taka głupia, jak twierdzi Gianino, ech, jedyna osoba w rodzinie, która ma w miarę poukładane w głowie.
Pstryk, karta, kwota, Pin, ej, Izzi, jesteśmy szczęśliwymi posiadaczkami butelki Martini.

Siedzimy na dachu. Jest fajnie. A możeby tak wyjść?

-Tylko nie mów, że się skończyło. Ekstra.

No, ja się nei przebieram, bez sensu,w końcu dziś idziemy tylko do Roberty.

O, i Roberta siada z nami, obgadujemy Angelo, stare dobre czasy, o, cześć Roberto, siadaj z nami.

Roberto to jeden z nielicznych klientów Izy. Po trzecim piwie Izzi radośnie wyznała mu, że pamięta, jak pięć lat temu jako pierwszy w Palizzi założył w swojej firmie klimatyzację.
Roberto jest super, ma agencję reklamową, znalazł mi pracę w piętnaście minut.
-Sono sempre in giro.
Mhm, tutaj wszyscy są sempre in giro.

-A wiesz, skoro już tak rozmawiamy, to ja dziś muszę iść do baru Da Luigi. To jest daleko?
-Podwieźć was?
-Pewnie.

Iza twierdzi, że krzyczałam, że muszę. Toć przecież mówię, musiałam.

-Co pijecie?
-Aaaa, Heinekena. Dwa.

-poznajcie, to jest Luigi, jeden z wlaścicieli, o, idzie drugi.
-Ciao, chłopaki.
-Jaaaaaa chcęęęęę śpieeeewać!- jestem super, nie?

-Co pijecie, dziewczyny?
-Heinekeny.
-No, fajnie, zaczynamy Heineken Party.

Właściciel #2 rzuca w nami smyczami do kluczy z ukrytym otwieraczem, ups, chyba się zdradziłyśmy.

Piętnaście punktów dla nas za to, jak dziś nam salutowali, obaj, wygrywają trochę, nie?


22 lipca 2007

Zdobyłyśmy przyjaciół!
Jak fajnie! JAAAK FAAAJNIE!

Po 21 dniach znamy już wszystkich. Wszyscy nam salutują.

Wszystko dzięki Carmelo, Człowiekowi-Jajo i Roberto, temu z agencji reklamowej.

Co więcej, mamy pracę, mieszkanie i -Możecie zostać na tak długo, jak chcecie.

Ja usłyszałam też, że wcale nie musiałabym pracować.
-Jeden dom mój, drugi po dziadku, trzeci rodziców.

He, nigdy w życiu.

A jeśli o życie chodzi, nabrałyśmy wyjątkowych zdolności językowych.
Potrafimy rozmawiać o życiu 5 godzin lub nawet dłużej. Bez znajomości gramatyki, czasów, koniugacji.

U Luigiego nas uwielbiają. I jest to jedyne miejsce w okolicy, gdzie piwo ma normaly rozmiar.

-W Polsce (w Rosji) potrafimy wypić 10 piw.
-Ale ostatnio się ululałyście czterema.
-Bo nie widzieliście wszystkiego.

-Myślisz, że piję za dużo?
-Nie, ja też piję dużo.
I do kelnerki: truskawkową wódeczkę z odrobiną lodzika i bitej śmietanki.

-Idziemy na śniadanie.
-Śniadanie?! Jest czwarta rano!
-No. Giusto.
-Czwarta, nie słyszysz?
-No, czwarta. Jak wstaniesz to zjesz drugie, nie panikuj.


---------------------------------------------------


TADADADAMMMMMMM!!!!!!!!!!!

dawno mnie nie było! ha!
na dobry początek garść newsów:

-da się spać po 3 godziny na dobę...
-jutro będzie 50 stopni.....w cieniu......
-niedługo przywędrują meduzy z afryki i tu uwaga: te przezroczyste nie gryzą....te czerwone gryzą całym ciałem...te niebieskie gryzą tylko nogami, ale zazwyczaj śmiertelnie.....
- juz niedługo będę miała na nazwisko Garaffalo, jesteśmy umówione na obiad z Angelo, jego mamą i człowiekiem-jajo, więc spodziewam się intratnych oświadczyn, mam nadzieję, że Aneta przyjmie je w moim imieniu, Angelo Garaffalo, ja to sobie umiem znaleźć męża, poza tym już tłumaczyłam Anecie, że związek ludzi, którzy nazywają się Angelo i Iza bella jest wart wszystkiego (tylko jak do tego domontować Anderson-Hocstrasser?),
-nie wiem jakim jęz


ykiem mówimy po 2 miesiacach za granicą, ale przestałam rozumieć Anetę, ja rano w pracy napewno po włosku i rumuńsku, popołudniu po czesku, wieczorami la lingua di amore... a z Anetem jakimś dziwnym tworem (niemiecko-angielsko-włosko-czeski, wypas?)


Narazie tyle, z Calabrii powinnyśmy wyjechać koło października.
Muszę się do czegoś przyznać.
Spadłam z dachu.....

A więc (od tego się nie zaczyna zdania, wiem wiem).
Po piątkowym wieczorze potanowiłysmy z Anett wracać osobno. Ruszyłam więc z plaży chwiejnym krokiem do samochodu zaba, który oczywiście miał po drodze. Czasem trzeba iść do domu o 4-tej nad ranem, nawet jeśli pracuje się od 9-tej, a nie od 5-tej jak reszta....
Pożegnałam się ładnie pod domkiem i ruszyłam z kopyta do naszej hacjendy na pierwszym piętrze. Niestety po 40 minutach zorietowałam się, ze nikt mi nie otwiera drzwi (przecież mówię, że wypiłam) postanowiłam więc wejść przez okno....dalej nie wiem jak wpadłam na to, że jestem w stanie wejść na 3 metrowe muretto bez uszczerbku na zdrowiu...no i niestety nie udało się.....wprawdzie system: ławka-wiadro+siła moich mięśni działa cakiem sprawnie, ale wino +4 piwa już trochę mniej...no więc spadłam w krzaczory na plecy jak żuk i wtedy usłyszałam głos Anety: ciao, buona notte, izaaa, co Ty tam robisz na dole?
- a gówno, idziemy spać...


poranku obudził mnie ból. nawet nie wiem czego, nie jestem w stanie sprecyzować. Wiem, że na 100% odkręciła mi się lewa noga w okolicach kolana, dokładnie w miejscu gdzie odnalazłam siniaka koloru pawiego oka oraz wybrak części nogi. Na lekkim kacu pognałam więc do pracy, po drodzie z pewnym niedowierzaniem oglądając uszczerbki na zdrowiu. Na szczęscie żyję i mam się dobrze. Zdobyłam wiedzę i co jest najistotniejsze, nawet gdybym przez ten murek dostała się na balkon 1-szego piętra, to powiem wam szczerze. Nie wiem jaki miałam plan co dalej ponieważ okno w toalecie ma 30x40 cm, a do wejścia na nasze pięterko miałabym jeszcze 2 metry do pokonania. Pionowo w górę......
-


------------Anette (jak Anusia, Anuszka)

Bo człowiek-jajo mi wyznał, że Anette to też jest po włosku, tylko taka maleńka, maluśka. Fajnie, że przedstawiam się wszystkim zdrobniałym imieniem, nie? No, zaczęłam znów reagować na Anna, 26 mam wielkie imieniny, czekam na prezenty, hm?

Izzi wygrała, i to nawet nie jestem w stanie napisać, jak bardzo.
Musiałabym chyba wypic jeszcze 3 litry z palicyjskiej wędzarni, może wtedy nabrałabym daru języków, choć nie mogę być pewna, po 3 następnych litrach chyba pożałowałabym 1400 zł, które przyszło nam zapłacić Enionowi.

Tak, drodzy czytelnicy, la vita e brutta, musimy sprzedać się wzajemnie, żeby wyjść z polskich długów, co przestanie być śmieszne za kilka dni, kiedy wyłączą nam jedyny telefon a komornik znajdzie nas na dalekiej Sycylii.

Ale, ale, jest jeden ratunek.
Sobotni poranek:
izzi idzie do pracy, Angelo montuje SOSa, ja śpię, klimatyzacja na pewno nie działa.

SMS: Ej Jamie, halo, złamałam nogę.

Telefon: Kochanie, jak to nogę?, czy tam są euro? Mogę ci przysłać złotówki? Żebyś miała za co wrócić do Polski? Jaka ty jesteś dobra! Bóg cię będzie miał w swojej opiece!

Ech, Izzi, podałaś numer konta? Mogę podać swój? Może ja też złamię nogę?

A teraz niespodzianka:
znalazłam męża, to ewidentny plus, nie?
Trochę natrętnego męża, twierdzi, że jest bogaty, ma kilka sklepów tu i tam, ma też reputazione, pół pizzerii, nie zgodził się, żebym zaprosiła Luccę Sambuccę na wesele, ale jest korzystnie, wierzy, że na 8 rodzin w Polsce przypada jedna toaleta i pół prysznica.
Mhm, szkoda, że jest to jedyny znany mi mężczyzna, który posiada więcej biżuterii niż ja, a jego kolejny plus- zna Tiziano Ferro i exżonę Erosa.

Nie, proszę pana, nie poślubię pana, niech pan przestanie pytać, kiey przewiozę swoje walizki do wanny z hydromasażem, mój chłopak przyjeżdża za 5 dni, hurra! Hurra!

Trochę wygrałam, uwaga:
-Halo, zostaję tutaj dwa miesiące dłużej, nie pojedziemy we wrześniu do Krakowa. Przyjedziesz tutaj, może zostaniesz?
-Już o tym myśłałem. Porozmawiamy o tym za kilka dni.

Izzi, chyba już wiem, jak on się czuł, kiedy ja chciałam wprowadzić się do Szwajcarii.

-------------------------------

No to zeby nie było ja żadnych pieniędzy nie przyjęłam za złamaną nogę. noga może i nie wygląda jak przeciętna noga zdrowej dziewczynki, ale złamana napewno nie jest złamana, bo chodzi całkiem sprawnie między stolikami.
Wszystkie rachunki spłacimy z jednej wypłaty, bo własnei jest to jeden z plusów pracy za granicą. 1460 zł dla pana Eniona to 400 euro na nas dwie, co wynosi niewielką cześć pieniedzy wydanych dotychczas na winiaka;]


Dostałyśmy ok. 200 zaproszeń do pozostania w okolicy jeszcze na troszeczku, więc oczywiście skorzystamy.

Pani rumunka ode mnie z pracy:
-a co Ci się tu dziewczyno nie podoba, przecież jest fajnie,
-e punto! jestfajnie, jak w pazdzierniku spadnie temperatura poniżej 40 stopni celcjusza będzie można wyciągnąć kurteczki jak to robią miejscowi i teź będzie fajnie,

Jezu umieram z gorca. Anett co jest z nasz klimatyzacja, czy to jest niemoliwe zebyzbic temperature 40 stopni? przynajmniej do 30stu...blagam...tzn. ta na zewnatrz, ze mna wszystko ok.

Dobra zabieramy sie na balkon, tam przynajmniej jak przejezdza jednoosobowa ciezarowka lekko zawiewa. Nic juz nie napisze, bo oprocz tego, ze wlaczylo mi sie takie cos co zjada nastepna litere, to jeszcze ustawilam niemiecka klawiature, ktora zamiast y pisze z oraz nie posiada polskich znakow, a nie umiem znalezc umlautow..... Moze ktos mi podpowie jak to sie zmienia, te zjadajace sie znaki zamiast pauzy i kto to do jasnej anielki wymyslil i w jakim celu..nie znam nikogo, kogo ta funkcja windowsa ucieszyla, za to ok miliona takich, ktorych doprowadzila do nerwicy.


-------------------------------------
[(3x3+4)+1/2x4]/2 = suma godzin, jakie spałyśmy przez ostatnie dni, co nie powinno dziwić Kochanych Czytelników, wcale a wcale.

Nie powinno też dziwić to, że wczoraj cudownie ululałyśmy się dwoma butelkami Vino Di Palizzi, pyszotka, polecam.
Z chęcią przywiozłabym kontener do Polski, gdybym tylko wracała.

Ósma rano. Izzi biega po mieszkaniu w stroju, tłucze się niemiłosiernie, halo, paniusiu, ja śpię!
-Ej,dostałaś sporo smsów od twojego chłopaka.
-Flo, Flo, mmmm, mój słodki Flo!
-Nie, głupku. Nie od Flo.
-???

Oooops.
Antonio? Roberto? (Czy wszyscy tutaj muszą nazywać się tak samo?)
Kilka dni wcześniej Młody Gianino ostrzegł nas przed zadawaniem się z największymi głupkami Palizzi, Angelo i Marco.
Angelo i Marco to odpowiednik polskiego dresiarza, tylko trochę przystojniejszy.
Do towarzystwa wybrałyśmy więc Roberto i Carmelo, Carmelo odpadł w przedbiegach po udanej próbie depilacji całego muskularnego ciała.
Roberto wydawał się wspaniałym kompanem, dopóki nie zakochał się we mnie po 2 udanych próbach spicia mnie.

SMS:
Gdzie jest moja przyszła żona i jej walizki?
KOLEJNY:
Skoro Iza chce spać to może w końcu umówimy się sami?
NASTĘPNY:
Anna, gdzie jesteś? Czekam na Piazzy.

Coś koło 6-9 smsów o tej treści. Chyba przegrałam, Panie, a Pańska reputacja?

O nie, przegrałam już wcześniej, kiedy 42letni włoch zaprosił mnie na wycieczkę w góry, bo Carmelo to jest latin lover, a temu to tylko rozmowy w głowie. Ehem.
Dwa dni wcześniej krzyczał do tego na C. że nie mogą jechać z nami na dyskotekę bo jesteśmy zbyt młode:
-Jeśli pojedziemy z nimi nigdy nie znajdzemy kobiet dla siebie.
O, Żabuniu, ja doskonale rozumiem kalabryjski dialekt, spokojnie.

Swoją drogą, jest jeszcze jeden taki stary, oni się wszyscy bardzo przyjaźnią, no i ten stary wygląda jak >>zestarzony<<>>zestarzony Jamie<< siedział dokładnie naprzeciwko mnie!), nie mogę nawet na niego zerknąć, żeby nie parsknąć śmiechem. Spokojnie, będą zdjęcia.

Wracając do SMSów:
-O nie! O nieeeee! Iza, nie! Ratunku!
-Yy? (nabrałyśmy włoskich zwyczajów, >Yy<>bu<>Oo< to oznaka radości, kiedy widzisz kogoś sympatycznego, jak na przykład Angelo, Oo Angelo!)
-Nie wyjdę z tej kamery dzisiaj.
-Co?
(Tutaj pięć minut płaczu.)
y
SMS:
Też cię kocham. Jestem w pracy, zobaczymy się jutro, całus.

-TEŻ cię kocham? TEŻ?!
-A mówiłam, mówiłam, nie pisz. Mówiłam, nie posłuchałaś.
-A co ja jestem, żeby cię słuchać.
-Masz przyjść do mnie, nawarzyłaś piwa to teraz je wypij. Ha!

Jestem wyjątkowo ekstra. Zaraz, zaraz:
-Jest jeszcze inna możliwość. Może on myśli, że to ty?

Jak już wspomniałam, jestem ekstra. Posiadanie kilku chłopaków jednocześnie jest lekko niebezpieczne, prawda? Zwłaszcza jeśli na pewno są kuzynami, braćmi, przyjaciółmi?





No i przestało być ekstra, pojawiły się dwa Żaby i piją już trzecie piwo, ratunku, Mamo, ja chyba jednak mam ochotę wracać do Polski, ratunku, to przestało być śmieszne, ja mam chłopaka, no wiesz ty co? Sio, uciekaj Żabuniu!
Gdzie myśmy poznały te Żaby?
Skąd myśmy je wytrzasnęly?
No napawdę, panie, ja z panem nigdzie nie idę, ratunku, ratunku, gdzie jest Gianni, do diabła?

No dobra, minęły już przepisowe 4 minuty, ratunku, oni tu dalej siedzą, czy znie mogłoby się skończyć piwo?
Iza, powiedz im, że zamykamy.

Poza wszystkimi złymi rzeczami, rachunkami na 2500zł przydarzyło nam się jeszcze coś.
Ja obudziłam się dziś bez kaca.
Po dwóch winach, w 50 stopniowym upale, bez kaca!!

-A, wiesz, Palizzi bardzo nam się podoba, chyba zostaniemy tutaj dwa miesiące dłużej. Jeszcze jedną wódkę?
-Ta, jeszcze jedną, a chcecie pracować u mnie?
-U ciebie?
-Bar Plaza?
-TAAAAAAAAAAK!

Wszyscy się cieszą, Luigi rzuca w nas flyersami (w niedzielę będzie show z gołą Victorią, żoną Pasquale).

-Kiedy ostatnio byłyście u mnie? Wczoraj?
-Eeee, nie, w sobotę.
-Tak dawno?
-No, mamy daleko.
-Na plakacie jest mój numer, weźcie go sobie, jak będziecie chciały wpaść to zadzwońcie, podjadę po was.

Pięć minut.
tyle zajmuje nam znalezienie nowej pracy, jeszcze lepszej (i lepiej płatnej!).
I żadnych rachunków. Nic.
Brak rachunków = brak problemów. Nigdy więcej Enionu!
Nasz nowy szef płaci za wszystko.

Uffffffff! Żabstwo poszło! Po 3 czy 4 piwach. Ratunku.
Co za fortuna!
Swoją drogą, trochę przegrywam jednak, mam tutaj 3 chłopaków, w tym jednego przyszłego męża, drugiemu wyznałam miłość smsem, w sabato przyjeżdża Flo. No, a Izzi niedługo pójdzie do więzienia za stręczycielstwo.
Mogłyśmy się tego spodziewać, jasne, nie twierdzę, że mnie to zaskakuje. Błagam o litość.
Mamusiu, mogę wrócić do domu? Obiecuję być grzeczną.
Mama?

O, Mirella, halo, smacznej paniny, idź już sobie, na razie, bardzo cię nie lubię, jesteś wredna kobieto, no, sio, jesteś brzydka, przecież mówię!
Brzydka i złośliwa, za nic nie płacisz, nikt cię nie lubi, no przesadzasz.
Nie mogę, Mirella zamówiła paninę z mortadelą. Fuj, tutejsza mortadela, fuj, tutejsze wędliny.

No dobra, to teraz pytanie, co ja wczoraj napisałam Roberto, skoro przyszedł dziś 5 godzin wcześniej, spacjalnie, zapytać, czy z nami wszystko w porządku? Nigdy nie jest w porządku po dwóch winach, kiedy dowiadujesz się, że masz kilku niezależnych chłopaków. Z różnych stron świata.

Touch & Go, zawsze będzie mi się kojarzyło z wieczorem spędzonym z braćmi ho. Czy myślicie, że dałoby się to powtórzyć?
Zapewne.

Ech, przylazł Roberto, to przestało być śmieszne, nie powinnam chyba tu przychodzić, gdzie mogłababym się ukryć? I jeszcze siedzi mi nad głową, nie wierzę, że ktokolwiek może być bardziej natrętny, natarczywy, o nie, jego na pewno posądzę o stręczycielstwo, przecież to się musi kiedyś skończyć.

Okazało się, że Wiktoria wcale nie jest żoną Pasquale, to tylko dziewczyna, jeśli znajdzie kogoś bogatszego, na pewno się z nim ożeni. Fajna musi być, mam nadzieję ją poznać w najbliższym czasie. Może się zaprzyjaźnimy?

Co za cudowny dzień, wszystko idzie po mojej myśli, jest ta na M., ten na R. siedzi koło mnie i gapi się w monitor, jak mi przykro, że nic nie rozumie, ech, ogromne rachunki czekają w Polsce, wszyscy się z nas śmieją, że zawsze pijemy kawę w ogromnych szklankach i zamawiamy duże piwo. Italia?

-Dlaczego zawsze zamawiacie małe piwo?
-Żeby nie zdążyło się ocieplić.
-A u nas się zamawia duże, zawsze ze względów ekonomicznych.

Ta, tylko tutaj duże zawsze kosztuje tyle samo, co dwa małe, a małe ma 0,25 (ile ma małe w Polsce?).

Pojutrze są moje imieniny!
Spodziewam się welu prezentów i intratnych oświadczyn.

Jak mały G nie przestanie się bawić Virtual DJ`em, chyba podejdę do niego i odłączę mu wszystkie kabelki z komputera. I wcale nie żartuję, no przecież nie słyszę własnych myśli! Łeb mi peka.

Od razu zaznaczam, że dzisiaj nigdzie nie wychodzę, no chyba że z Człowiekiem Jajo, z nim to nawet na koniec świata.
Pięć minut Roberto mnie wypytywał, co robię dzś wieczorem, czy się zobaczymy, czy ma po mnie przyjechać, czy jesli Iza będzie spała to umówimy się sami, czy, czy, czy.
Nie, monsieur Roberto, i proszę przestać nazywać mnie swoją przyszłą żoną, nie, nie, nie.

Tak sobie dziś myslę, chyba jednak nie możemy przyjąć intratnej propozycji Luigiego z Baru Plaza, to jest chyba bardzo głupi pomysł, nawarzyłyśmy w Palizzi za dużo piwa, wypiłyśmy jeszcze więcej, wyobrażam sobie minę Angelo, kiedy dowie się o następnych dwóch miesiącach.
Ej, nie dłużej niż 3 miesiące w jednym miejscu, nie?
No dobra, wiem, wiem, program spłaty długów (no co? przynajmniej nazywam rzeczy po imieniu!) obejmuje przynajmniej jeden miesiąc extra tutaj.
No, ten niby-mój-chłopak twierdzi, że zarabia 3000 euro, może mógłby podarować mi część swojej wypłaty?
W życiu nie uwierzę w to, że ktokolwiek w Palizzi zarabia więcej niż my. Tutaj takie zarobki nie istnieją.

Aaaa, z fajniejszych rzeczy, które zrobiłyśmy tutaj:
napisałyśmy mnóstwo bardzo głupich wiadomości wczoraj i dzisiaj rano, a teraz wyładował nam się telefon. Nie chcę wiedzieć, jakie tsunami rozętało się u Pani Ery, nie chcę czytać smsów, które pukają do drzwi Pana Telefona.


Jedna z rzeczy, których nauczyłam się w Palizzi:
są ludzie, z którymi nie powinno się pić.

I druga:
w Palizzi nie powinno się pić z mężczyznami.

Trzecia:
dwa winiaki to zdecydowanie za dużo.

No dobra, gdzie jest Człowiek Jajo? Bo zaczyna mnie to denerwować, już czwarta osoba umówiła się ze mną i znikneła. Czy to jest tutaj normalne czy to mnie wszyscy robią w bambuko?

Mam dziś jedno marzenie. Chciałabym dowiedzieć się kto wymyślił dwa powiedzenia:
robić w bambuko i do chuja wafla?



Dzień później, bardzo ciężki poranek.

Człowiek Jajo jest super.
Zabrał nas wczoraj na giro, uciekł Padre z pracy, później przejeżdżał kilkakrotnie pod naszym domem, aż w końcu odważył się wprosić do środka. No, to już pierwsza osoba nas odwiedziła, teraz będzie z górki, następny wpadnie Angelo, jestem pewna.
Więcej fajnych rzeczy: Człowiek Jajo też ma na imię Luigi i jest kuzynem Luigiego z Baru Plaza.
Jeszcze więcej: też uwielbia vodkę fragolę, żeby nam to udowodnić przyniósł wczoraj butelkę w siateczce wypełnionej lodem, przyniósł też plastikowe szklaneczki i zaprosił Tonino.
Ekstra.

No dobra, dziś jet Świętej Anny, gdzie są wzystkie prezenty dla mnie, kwiaty i onori (honory?)
Izzi, zapomniałaś?

Koniec z zawodami i wszystkimi punktami, ja nie dość, że przegrywam z kretesem, to jeszcze narobiłam sobie problemów, a tak naprawdę to nawet nie zrobiłam nic złego. Im bardziej fair staram się być, tym gorzej na tym wychodzę. Nie, panowie, nie jestem z wami związana, nawet nie mogę nazwać was tymczasowymi chłopakami, a, Roberto, nie ożenię się z tobą jednak, pojutrze przyjeżdża mój chłopak, życie nabiera sensu, będzie w końcu z kim porozmawiać normalnie, może nawet przywiezie nam garść wiadomości ze świata.

Andrea oznajmił mi dziś że będzie lepiej, jeśli nie pojadę na dyskotekę.
-Dlaczego- spytałam.
-Twój chłopak, nie pamiętasz?
-No wiesz, ty też nie jesteś sancto.

Izzi też trochę wygrywa, po 3 tygodniach rozpowiadania wszystkim o swojej miłości do Angelo (wczoraj już prawie zdobyłyśmy numer!) okazało się, że jest związana z kimś innym, kompletnie w jej typie.
Jaki jest typ mojej przyjaciółki?
Może niech ona opowie, ja się go boję.

Nauczyłam się znów czegoś nowego, jak napisał mi wczoraj mój chłopak:
wódka nie miesza się z winem, nawet jeśli to jest tylko 24% fragola, a już na pewno nie pije się takich mieszanek z lodem w największych szklankach kolakolowych.
A jeśli się przypadkiem wypiło coś takiego (1 litr:1litr), nie wychodzi się z domu, połyka się klucz i modli się, żeby już nigdy go nie znaleźć.
Jeśli się go znajduje i przypadkiem wychodzi na jedno, nie ubiera się bluzy frotte koleżanki tylko po to, żeby ją zaraz zgubić i tłumaczyć, że jest za gorąco na posiadanie takowej, więc może kolejne zimne piwko?
I kolejne, i kolejne?

Takie wieczory mają swoje plusy, nasz przyszły pracodawca wpada radośnie na vodkę fragolę o poranku, Izzi wytacza się z toalety, Luigi krzyczy:
-Uaaaaaaa! Jesteś! Żyjesz!

No a nasza odpowiedź jest jak zawsze taka sama:
-Dlaczego miałabym nie żyć? Przecież tłumaczyłam, ze jestem z Rosji.

Kiedy przestaną mi pociskać Roberto jako przyszłego męża? Bo ja już lekko mam dość. Nie byłby najgorszy, gdyby choć trochę się opalił, ściągnął większość biżuterii i kupił sobie nowe klapeczki, zamiast tych dziurkowanych.
Dziś odkryłam, że Człowiek Jajo sięga mi do połowy głowy. Fajnie, nie? Jedna z rzeczy, za które go lubię: nosi srebrny łańcuszek z medalikiem w kształcie jajeczka. Nie ma to jak poczucie humoru.

Minęły już 4 tygodnie naszych wakacji. Nie zmądrzałyśmy ani trochę, nawet mogłabym powiedzieć, że wprost przeciwnie, jak twierdził Mr. Mausecki: kto nie idzie na przód, ten się cofa, więc lekko się cofamy, nie ukrywam.

Jeszcze trzy razy tyle czasu spędzimy na końcu świata, gdzie płoną lasy a temperatura wczoraj osiągnęła punkt kuliminacyjny: 52 stopnie Celcjusza. Nadal nie przypłynęły meduzy z Afryki, ale spodziewamy się ich. Codziennie wypytujemy wszystkich, kiedy umówimy się z Panią Meduzą, i codziennie słyszymy, jakie to Meduzy nie są niebezpieczne. Mam nadzieję, że mnie nie pokara za moje grzechy.
O nie, randka z Panią Meduzą to zbyt wiele.

3 dni, 3 dni, przyjedzie Flo, strasznie się cieszę. Przy pomślnych wiatrach nawet nie będę musiała go ukrywać. Mam nadzieję, że Andrea już puścił ploteczkę.

------------------------------------

No mogłabym coś opowiedzieć o tym z kim jestem związana. Wcale go nie znam (no dobra, po pijaku Aneta mu wyznała, że kocham go potajemnie, mimo że widziałam go pierwszy raz w życiu),
ale przyszedł dzisiaj rano z awanturą:
-czemu mi nie salutujesz???
-no, ale co ty gadasz, zawsze salutuje, conajmniej 20 razy dziennie, no może coś mi umknęło, ale nie mamy jeszcze z Anetą oczu dookoła głowy.
-a jak ja mam do Ciebie zadzwonić jak nie mam numeru???
-jakie dzwonić??no, to może poproś, albo coś?
-dobra, to jesteśmy umówieni, nie spałem 2 dni, zrób mi coś do jedzonka



No właśnie to jest mój typ.
Konkretny, agresywny, no i chyba bierze jakieś narkotyki skoro tyle nie spał.Ma jakoś podejrzanie wytatuowane ręce w japońskie hieroglify i złoty łańcuch na szyi.
Ale, ale, jest też prawdziwym italiano: białe spodnie, niebieska koszuleczka i del gel. Niech ktoś mi powie czemu Włosi się nie pocą w koszulkach z wężowej skóry?

Mamo.....wybacz i zrozum, jest moim przyszłym pracodawcą albo jego bratem, nie wiem jak tu wygląda własność prywatna.

Jak nie trenuje kick-boxingu to będę zawiedziona.

Właśnie się okazało, ze Aneta ze swoim chłopakiem chyba pójdzie spać na plażę.....no comment. Jej szef ją ewidentnie chciał za żonę, a tu Flo nadciąga...hmmm non va bene...jakby co to ja pójdę spać do baru plaza, albo śpiewać na karaoke do rana, tak jak ostatnio. A już chciałam proponować, że mogę spać na balkonie, w końcu przy 4o stopniach na zewnątrz i 35 w środku nie rzutuje.

A letto matrimoniale przydałoby sie bardziej komuś innemu.


Znowu ja, nudzi mi się okrutnie, bo Anet zaczęła właśnie pracę w swoim kioski na środku ryneczku i myje wszystkie szklaneczki razem ze swoją włoską mamitą.
Wprawdzie mam dzisiaj randkę, ale włosi nie umawiają się przed 24-tą,a Anett kolega wygrał wczoraj wysyłając nam pełnego wyrzutu smsa o 4:15 z zapytaniem czy jeszcze nie śpimy.
Próbowałam pozamiatać mieszkanie, ale odkryłam przy tym co to jest syzyfowa praca. nawet gdyby zamiatało się bez przerwy 24/7 za każdym razem na szufelce znajdują się, w różnej konfiguracji:
6 rodzin mrówek faraona, 4 rodziny czarnych mrówek, 3 panie i 2 panowie salamandry oraz 12 ton piachu. W przypadku pożaru w okolicy (mam nadzieję, ze oglądacie wiadomości) jeszcze 7 uncji popiołu.

Nie mam się w co ubrać bo wszystko jest albo z soli albo z popiołu.

Albo spocone, bo wczoraj temperatura w cieniu wyniosła 52 stopnie celcjusza. Zastanawiam się nad kupnem respiratora. Jedną z rozrywek o poranku jest policjant przyjezdzający radiowozem i grożący nam, ze jeszcze raz będziemy myli taras w knajpie wężem gumowym to wlepi nam mandat, bo woda jest publiczna, a jak my zużyjemy za dużo to on się tam u góry nie może wykąpać.
Moja pani szefowa zawsze odpowiada na głos "scusa" a po cichu dodaje "va fanculo"


Od kilku tygodni oddychamy z Anett tylko przez usta, żeby nie poparzyć nochala.
Zaczęłyśmy też mówić z odrażającym litewskim akcentem, mam nadzieję, że szybko nam przejdzie, bo sama siebie nie mogę słuchać, a Anett przestałam rozumieć jakiś tydzień temu, ale nic jej nie powiedziałam, zeby nie sprawiać jej przykrości.
Z nuovit odkryłam, że chodzimy tez krokiem włoskiej żaby. Tzn.szurając nogami, z głową zadartą do góry. Nie wiem dlaczego, ale wszyscy tu tak chodzą. Zresztą przy temperaturze powyżej 50 stopni cud, ze ktokolwiek się rusza. tzn. ja nie, bo w poudnie leżę pod klimatyzatorem, ale taka Anett np. czasem przechodzi na drugą stronę ulicy i później przez godzinę musi lezec plackiem wachlowana liściem bananowca. Swoją drogą ciekawe kiedy dojrzeją banany w ogrodzie.
Dzisiaj dojrzałam myjąc lodówkę, że jest w niej 18 stopni.....

Państwo meduzowie mają nadpłynąć z afryki na początku sierpnia.
Mój szef mi to obiecał, ale dzisiaj słyszałam, że jak dalej tak pójdzie, to spakują się i przybęda wcześniej, a wtedy co jakieś pół godziny do pubu będzie wpadał ktoś z przerażającym rykiem, że poparzyła go meduza.
Ja się tylko zastanawiam po co Ci ludzie się pakują do wody, skoro wiadomo, ze to się może skończyć śmiercią.
Taki pan meduz ma np 50cm średnicy.
W starciu bezpośrednim nie ma się szans.
Przy dotknięciu jedną z nóg tylko się cierpi.
Jeśli przy odrobinie szczęścia nie zostanie się ugryzionym przez meduza, zawsze można stanąć na kolczatkę, które są równomiernie rozmieszczone po całym dnie, a do wyciągania kolców najmuje się miejscowych, bo jezeli się taki kolec złamie to wypuszcza truciznę i można stracić gambę. O kolczatkach moja stopa wie wiele.
Jeśli nie zostanie się użartym ani pokłutym można zejść na zawał z upału, albo zatruć się słoną wodą. Raj.......Eden........

Można też pić przez miesiąc kranówę i zastanawiać się skąd te koszmarne bóle brzucha, niestrawności, spuchnięte ciało, majaki, przywidzenia i fatamorgany...Prawda Anett, na ten temat możemy przeprowadzić wykład???






-------------------------

-To wy nie wiedziałyście, że Vino di Palizzi ma 22%-24%?
-NIE!

Wróciłam z zaświatów, nie przeszłam rzeki, wszystko w porządku.
Kilka dni nieobecności a wy już za mna tęsknicie? Miło!

Wczoraj zaczęłam pracę.
Przedwczoraj dowiedziałam się, czym dla Włochów jest festa świętej Anny.
To jest taki lepszy odpust, z koncertami i fajerwerkami. Z winem, z dużą ilością wina.
Takich fajewerków jeszcze nie widziałam. Complimenti dla osoby, która nie zauważyła, że wzniecily pożar. No to już wiecie wszystko o pożarach w Kalabrii.

O, zanim napiszę o tym, jak bardzo ja przegrałam i jak fajną mam pracę, muszę wspomnieć coś o przegranym mojej przyjaciółki.
Po pierwsze, stało się tradycją, że Izzi regularnie rozbija szklanki w Barze Plaza, no dobra, wczoraj rozbiła butelkę, było mniej zamieszania i sprzątania.
Italiańcy nie potrafią rozróżnić 1 od 7, co oznacza, że Iza podała swojemu chłopakowi zły numer telefonu. Zrobił jej drugą awanturę, przyjemniaczek.
No dobra, jade do Melito Di Porto Salvo. Trzymajcie za mnie kciuki, żebym przeżyła dzisiejszy wieczór.


-----------------------------

BYŁO CUDOWNIE!



Biedna Iza, biedna moja Pomysłowa przyjaciółka.
Chcecie wiedzieć, dlaczego? Aby wam to wszystko wyjaśnić powinniśmy cofnąć się myślami do zeszłej soboty, może nawet do piątku.
Dziś jest wtorek- gwoli wyjasnienia.

Piątek spędziłyśmy szczęśliwie w oczekiwaniu na sobotnią imprezę w Sole Nero, radośnie spijajac się w barze Da Gianni z moim szefem i Małym Żabem.

Mały Żab stał się największą miłością mojego życia, szkoda, że zorientowałam się tak późno, już po tym, jak zwyzywałam go od półinteligentów. Mały Żab jest jednak cudowny, Iza twierdzi, że jest niedorozwinięty i Mama kupuje mu ubrania, ale to oczywiście nieprawda.
Zawsze jest świetnie ubrany, ma perfekcyjnie dobrany do butów drogi zegarek, a reczniczek plazowy pasuje mu do koloru jego kosztownego motoru- Aprili.
A, zapomniałam, ma cudowne okulary przeciwsłoneczne z napisem DIOR, podejrzewam, że jest to model damski, który podkradł Mamusi.

Kocham moją Małą Żabunię, i nie rozumiem, dlaczego Iza twierdzi, że naśmiewam się z niepełnosprytnego człowieka. Moja Mała Żaba już nawet przestała mi salutować, a na kawę chodzi do baru naprzeciwko, co oznacza, że coś musiałam zrobić nie tak.

Stolik marzeń- ja, Iza, Żabunia, Tonino. Wszyscy lekko wcięci.

-Wiecie co, chłopaki, ja tu przyjechałam tylko dla Angelo. Tak naprawdę to ja zarobię tutaj kilka razy mniej, niż zarabiałam w Polsce. Kocham Angelo, czekałam pięc lat na tę chwilę. Nie wiem, dlaczego mi jeszcze nie zasalutował?

-Ach, chłopaki, powiem wam coś w sekrecie. Mnie się nadal podoba Marco z Supermarketu.

Jaka jestem durna, Mały Żab dowiedział się o moich niecnych zamiarach. I jak ja mam go teraz przekonać o tym, że moje zamiary są naprawdę poważne?

Dzień później widzimy Angelo i Marco (Fabio?!) u Gianniego.

-O nie, Fabio (Marco?) ma dziewczynę! Jak on może ją obejmować przy mnie?!

Jednego nigdy nie zrozumiem: skoro już przychodzę do pubu z dziewczyną to chyba odwożę ją do domu, prawda? A nawet jeśli nie, to chyba pięć sekund po jej wyjściu nie zaczynam girować wokół innych kobiet?

Uwielbiam zestaw Angelo + Marco (Fabio?).

SABATO.
-Wiesz, Izzi, ja tam bym nigdzie nie wychodziła dzisiaj.
-Ja też nie. Niech się wszyscy zastanawiają, gdzie i z kim jesteśmy.
-Ba!

anekol7748
ankolk8143

-Ej, chodź do domu, weźmiemy pieniążki i pójdziemy do supermarketu.
-Do supermarketu?
-No, kupimy sobie po piwie, usiądziemy na tarasie, będzie fajnie.
-Perfetto.

-Ej, patrz, Mamita Marco i Fabio. O, i Siostra. Nie ma jak interes rodzinny. Myślisz, że i dla nas znalazłoby się miejsce?
-Ej, mam coś lepszego- krzyczy Iza podczas maratonu między półkami.
-Co takiego?
-Patrz, wieeeelkie Martini za 7 euro. Bierzemy?
-Co za pytanie! Weźmy do tego sprite`a, będzie idealnie.

-Chłopie, bierz ten łeb, co cię obchodzi, za co ja tutaj płacę?- denerwuję się, bo Marco (Fabio?) zagląda nam do koszyka. -Ej, Izzi, weźmy jakieś jogurty dla niepoznaki.
Przy kasie krzyczę, że Iza ma imieniny, sama bym z chęcią miała, ale my tutaj obchodizmy moje w Świętej Anny.

Idziemy do domu, radośnie wymachując siatką.
-O patrz, Marco też wyjeżdża (Fabio?), biedny, chyba ma problemy z odpaleniem skutera.
-O, cześć Luigi.

Czy cała wioska musi wiedzieć, że idziemy do domu radosnym krokiem z butelką Martini?

-Siódma. Zaczynamy?
-Mhm, mam dobre i złe wieści.
-Dawaj złe.
-Nie mamy szklanek.
-A dobre? Że potrafisz pić z butelki?
-Nie, lepiej. Mamy nożyczki do paznokci i kilka plastikowych butelek po wodzie mineralnej.

Tu powinnam wkleić zdjęcie, jak wygląda nasza lodówka, lodówka wiecznie odchudzających się dziewczyn.

1 litr Sprite`a.
1 litr Martini.
2 litry wody mineralnej.

Wszystko w pięknym zielono-butelkowym kolorze. Laguna.

Nasza lodówka w innym wydaniu:

6 małych Heinekenków.
6 litrów wody.

Albo jeszcze inaczej (wczoraj):

4 birre du Demon
wyjaśnienia nadejdą wkrótce.

Wracając do soboty.

-Zrób coś dla mnie, spijmy się na smutno.
-Też o tym myślałam. Ustawić smuty w playliście?
-Taaaa, ja już to zrobiłam.
-Kocham cię.

Po pierwszym drinku:
-Pamiętasz Radka Nowaka?
-Pewnie. A Sławomirskiego?
-Jak mogłabym zapomnieć!
-On też był niepełnosprytny. A ty byłaś wredna i wyrzuciłaś mu piórnik przez okno.
-To nie ja, ja mu tylko schowałam plecak do klasy na ostatnim piętrze.
-Fakt.
-Zresztą, on też nie był święty, przebił Magdzie ręke na wylot znacznikiem, podczas robienia ludków z kasztanów.
-Nowak był lepszy. Ugryzł Felińskiego w ramię do krwi.

Umieramy ze śmiechu, a przecież miałyśmy spić się na smutno!
(Matnej, czy ty też wspominasz tamte czasy z taką nostalgią?)

-Ej, Iza, gdzie są moje złote kolczyki?
-Nie wiem, jeden chyba na podłodze. A co?
-Bo mnie by się chyba jednak chciało wyjść.
-No właśnie nie wiedziałam, jak ci to powiedzieć.

Jak dobrze, że już tydzień temu obmyśliłyśmy zestaw ubraniowy na sobotę!
Ubranie się zajęło nam jakieś piętnaście minut (łącznie z prysznicem), makijaż- godzinę.
Złoto, brokat, dużo, całe mnóstwo!

Czekaj, maznę ci kreskę eyelinerem. Musisz mieć duże oczy, żeby wpatrywać się w Angelo. Dużo tuszu, żebyś mogła machać rzęsami. Żebyś mogła zrobić tsunami rzęsami.

-Gotowa?
-Si. Idziem w tango.

Idziem. Lewa, prawa, lewa, prawa, chyba mi się nogi plączą.

-Ej, siadamy u Roberty, ja nigdzie dalej nie idę. Jedno piwo i jak nikt nas nie weźmie na disko to zawijamy do domu.
-Racja. Napiszmy smsa do Tonino i Gianino.

-Idź po iwo, ja siedzę.
-Ej, to jest niesprawiedliwe.
-Idź, mówię, ja tutaj pracowałam.

No to idę.

-Ciao, Ottavio, due birre alla spina.

Roberta wychyla się zza baru.

-Piccole?

Czy ja jestem małe dziecko, żeby nie wiedzieć, że nie opłaca się pić małego?

(Dwa dni później:
-Gianino, nie mów tak, Angelo nie jest głupi. To, że jest śmieciarzem, wcale nie rzutuje.
-Nie?
-Poza tym rok temu pracował za barem u Roberty.
-Mhm, spójrz na Ottavio. Też pracuje u Roberty.

Co racja to racja. Ottavio nie skończył żadnej szkoły. Nigdy. Angelo przynajmniej ma za sobą szkołę średnią, choć Izzi, muszę cię tutaj rozczarować, tutaj szkoła średnia to odpowienik naszego gimnazjum.)

-Jakie pyszne piwo.
-No, bardzo dobre.

-Ej, idzie Angelo!
-Jak to idzie?
-Normalnie, a piedi!
-Na nogach?
-No przecież mówię.

A ja zawsze myślałam, że kalabryjczycy nie potrafią chodzić.
Przy 50 stopniach w cieniu zanika czucie w małym palcu u stopy, wiem, sprawdziłam, zaczynają się problemy ze zmysłem równowagi.

-Ciao, Angelo! Che fortuna!- drę się na całą Piazzę.
-Ciao- odpowiada.

-Siadaj z nami, no, patrz, mamy wolne miejsce dla ciebie.

Wygrywam. Izzi lekko rumieni się z zakłopotania (i ze szczęścia).

Zamawiam drugie piwo, Angelo dalej jest z nami, pojawia się Fabio.

-Cześć, Marco- mówię.

Ile punktów?

-Ty nie odróżniasz swojego chłopaka od jego brata?- pyta Angelo.
-Przestań, przecież jestem Marco.
-Anet, on się z ciebie natrząsa.
-Chłopaki, dajcie spokój, przecież dla mnie to nie ma znaczenia, jesteście tacy sami.

-Muszę iść wcześnie spać- mówi Angelo.
-To nie jedziemy na disko?- pytam?
-Nie mam machiny. Fabio (Marco?) przyjechał na skuterze, nie zmieścimy się.

Przejeżdża Tonino.

-Dziewczyny, jedziecie na disko?
-Eeeee, nie, jesteśmy zmęczone.

Tonino widzi nas w tym doborowym towarzystwie i umiera ze śmiechu.
Sekundę później przejeżdża Gianino.

-Jedziecie z nami na disco?
-Jakby co to zadzwonimy, podjedziesz po nas?

-Angelo, che sei bello!- TO POWIEDZIAŁAM JA!
-Eeeee, spadaj!

-Idę spać, dziewczyny. A presto!
-Ciao, Angelo!

No cóż, nie wyszło. A miało być tak pięknie.

-Szumi mi w głowie, jest pierwsza, myślisz, że ktoś nas odwiezie?

Przed barem parkuje ogromne Audi.

-Iza, tam siedzi Angelo.
-Mhm, a zobacz, kto prowadzi.
-Marco? Fabio?

-Co tam?
-A, dobrze. A u was?

Prowadzimy zaawansowaną włoską konwersację.
Angelo zamawia sobie swoją ulubioną vodka di menta.

Gdybym przypadkiem jeszcze o tym nie wspominała, vodka tutaj ma 6-8% i jest przeraźliwie słodka. Angelo popija ją przez następną godzinę. My w tym czasie wypijamy jeszcze kilka piw.

-Wiesz, Angelo, skoro już tak rozmawiamy, to muszę ci coś powiedzieć.
-Co takiego?
Ja i Marco (Fabio, do diabła?) nadstawiamy uszu.
-Przyjechałam tutaj specjalnie dla ciebie. Pięć lat czekałam na ciebie.
Angelo uśmiecha się od ucha do ucha, choć muszę przyznać, że jego uśmieć blednie w trakcie wynurzeń Izzi.
-Angelo, caro, kiedy poznam twoją mamę?

Marco nas odwozi do domu. Wygrywamy.

-Jedź tak, jak do Angelo, a ja ci powiem, gdzie powinieneś skręcić.
-???
-No co, nie dziw się tak, przecież wiesz, gdzie mieszkamy.
-???
-My też wiemy, gdzie mieszkacie. Marco nad supermarketem, to jest oczywiste. Angelo, a twój dom pokazał nam Gianino na giro. Pojechaliśmy tam specjalnie, powiedziałam Gianino, jak bardzo cię kocham.

To było naprawdę warte sporo punktów, Izzi. Nie jestem w stanie się doliczyć.

Nie wiem, jak Izzi obudziła się w niedzielę rano, bo ja ledwo, ledwo. Nie było łatwo.
Cały dzień bolała mnie głowa. Nie byłam w stanie wytrzymać na słońcu ani minuty.

Przepłynęłam pięć metrów i prawie się utopiłam. Nigdy więcej pijaństwa w południowym słońcu.

-Izzi, wiesz, trochę ci współczuję.
-Dlaczego?
-No, współczuję ci tych kaców po sangrii, jakie będziesz musiała znosić u siebie w pracy, kiedy ja już zacznę.

Niedzielny wieczór przeleżałyśmy w łóżku. Wczorajszy- poniedziałkowy- też, choć nie same.

Towarzyszyły nam cztery Bierre du Demon.
Demonki, jak je między sobą nazywamy, to coś niespotykanego.

12% alkoholu, 0,25 l.
2 demonki potrafią ululać zarówno mnie, jak i Izzi. Niesamowite, niespotykane.
Smakują prawie jak czysta wódka a na opakowaniu mają prześliczny rysunek diabła. W złocie.

Kilkanaście punktów dla mnie za wysłanie smsa do mojego chłopaka:
5 points for me for getting drunk early in the morninng con birra du demon (2).

Nie wierzę, że ktokolwiek jestw stanie to wypić. Nie tutaj, nie w tym upale, nie, nie, nie.

Co jeszcze?
Nie chciałabym wspominać, jakie diabloliczne sny towarzyszyły mi dzisiaj w nocy.

NIESPODZIANKA DNIA:
Gianino poszedł do Małej Żabuni, poprosić o jego numer telefonu.
Żabcia odmówiła.
Kazała mi przekazać, że może co najwyżej umówić się ze mną na wieczór.
Kiedy ja się nie chcę umawiać, ja chciałam od razu napisać mu esemesa z zapewnieniami o mojej wielkiej i dozgonnej miłości.

Izzi, czy to jest możliwe, że on mi nie wierzy?

I jeszcze niespodzianka dnia dla Izzi.

Izzi roztańczonym krokiem (du demon) wchodzi rano do pracy, z zapuchniętymi oczami, lekko zionąca.
Nadsłuchuje porannych ploteczek personelu.

I oto okazuje się, że wszyscy rozmawiają o niej i jej wielkiej miłości. Angelo, tak, Angelo od spacatury.
Bo miejscowym nie mieści się w głowach, że moja przyjaciółka dała kosza prawnikowi o idealnym ciele (Carmello), tylko dlatego, ze jej serce od sześciu lat należy do Angelo.
Kiedy tak naprawdę jest.

-Dlaczego iza jest taka zmęczona?
-Nie jest. Ona była na przejażdżce z Angelo i Marco do piątej rano.
-Gianino, jaki Angelo?
-A, taki jeden.
-No kto?
-Angelo, taki chłopak, chyba nie znacie. Niemożliwe, żeby jeździł do piątej rano. On ma barzdo dużo pracy, to jest poważny i zapracowany mężczyzna.

-Nie wygłupiaj się, Gianino, jaki Angelo?
-No, Angelo, i Marco z supermarketu.
-A, Marco to jest bravo ragazzo, ale ten drugi skończył tylko medię skuolę!

Miłość nie wybiera.

Gianino jest naszym prawdziwym przyjacielem, wspomina o tym, jak przystojny jest Angelo, o jego uprzejmości, pięknie wykrojonych ustach i prawdziwie anielskim usposobieniu.
Na szczęście miejscowi zdają się nie pamiętać również tego, że Iza porzuciła Angelo pięć lat temu dla miejscowego pasożyta, Davide, rysownika.

Davide jest moim faworytem. Nigdy nie płaci. Zawsze pojawia się w porze naszego obiadu, i zawsze ma ochotę na darmową kawę. Chyba czuje się członkiem rodziny, trochę tak jak i ja.

Co do mnie- i mojej pracy- to jeszcze nic nie wiadomo. Z chęcią poprzeciskałabym się pomiędzy stolikami, choć wygląda na to, że czeka mnie jeszcze kilka dni wakacji. Pewnie, powinnam się cieszyć. Wcale się nie cieszę, bo kiedy w koncu otworzy się moje kiosko, będę miała więcej sposobności, żeby oglądać girujące pojazdy, głównie pojazdy Angelo i Marco.

Nie śmiem nawet o tym wspominać teraz, ale mam wrażenie, że dzisiejszy wieczór skończy się butelką Martini na dachu.
Mam rację, panno Angeletto?


----------------------------------------


Tylko jeśli uda mi się coś podprowadzić z miejsca pracy, bo jak zwykle wydałam całe napiwki na papierosy.
-wywlecz mojego szefa na zewnątrz to coś ukradnę z zaplecza, np 2 du demonki;]
I kto by pomyslał, że wcale nie trzeba wypijać po 9 piw na głowę, żebyśmy poszły grzecznie spać o godz. 20:00

Anett będziesz moim idolem jeśli uda Ci się wypić więcej niż 1 du demon na godzinę.


---------------------------------------

Jedyną znaną mi osobą, która byłaby w stanie wypić więcej niż 1 du demon/h jest Lucca- Sambucca, ale on jeszcze nie nadjechał.
Nie mogę się doczekać, kiedy nadjedzie Roberto, mam nadzieję, że nadal będzie chciał mnie za żonę, znam dobrego chirurga plastyka i ortodontę, chyba moglibyśmy być razem szczęśliwi.
No, tylko pod warunkiem, że ma jakieś fajne włoskie nazwisko.
Izzi wczoraj pół nocy snuła plany matrymonialne.
Nie wiem, czy to wpływ du demona, czy miłości do Angelo, ale postanowiła urodzic mu trójkę dzieci: Angelo, Carmello i jeszcze jakieś, nie pamiętam. (Luigi tłoku i Angelo Junior)

Z alkoholem zrobił się problem, od kiedy dziś rano przyszło dwóch mężczyzn do Gianniego pochwalić mnie i Izzi, bo my przecież jesteśmy brave ragazze, nie pijemy, jak te okropne Czeszki.
Dali Izzi ogromny napiwek, więc radośnie pokiwałyśmy głowami.

Dziś jest nasz szczęśliwy dzień, dostałyśmy dwa esemesy- od Ery.
Płatność za fakturę zostanie zrealizowana...ble, ble, ble...

Dobrze, że ja nie używam telefonu. Chyba powinnam się zainteresować, ile pieniążków ściągną mi z konta panowie od Plusa.


Wczorajszy wieczór uczynił mnie szczęśliwą. To nadal piszę ja, Ann, dziewczę o przepięknej czekoladowej bronzaturze.

-Wychodzimy dzisiaj?
-Eeeee, nie, zostańmy tutaj, może będzie leciał Baywatch po włosku.

-Ej, w Tv nie ma nic ciekawego, mówię ci, powinnymśmy zaznaczyć naszą obecność.
-Myślisz?

Idziemy. Złoto zostaje w domu, dzisiaj udajemy grzeczne dziewczynki. Spódniczka za kolana, gładko zaczesane włosy.
No, Izzi, czy ty masz cały dekolt na wierzchu? Tak?
No dobra, to i ja też.

Idziemy.
Jest dziesiąta, wszyscy powoli wychodzą z domów, mijamy Żaba, mijamy jego kolegów, gdzie jest Angelo?

Zasiadamy przy najlepszym stoliku, czasami opłaca się wyjść z domu wcześniej.

Woda, lód, cytryna.
-Nie piję nic, mam zamiar czekać tutaj na Angelo, choćbym miała czekać do piątej rano.
Izzi jest naprawdę zakochana (!).

O, są. Angelo, Marco, nei, Fabio, na pewno Fabio, przecież widzę. Fabio mi się zawsze bardziej podobał.
Jadą razem na skuterze tego drugiego, jeden na drugim, to jest okropne, to powinno być zabronione.
Angelo dodaje sobie powagi w czarnej koszuli, Fabio ma jasne jeansy i biały t-shirt. Jacy oni są piękni!

O, przyjechał też żabek z kolegami, uśmiecham się, żabek siada przy stoliku obok, przysuwa sobie krzesełko zgrabnym ruchem żabiej łapki.
O nie, przy stoliku po lewej siada Angelo i Fabio, co za nieszczęśliwy zbieg okoliczności, Żabunia patrzy na mnie rozmarzonym wzrokiem, Angelo uśmiecha się pod wąsem, i co teraz?

Sms.

Wygrywamy, przyjedzie do nas również brat mogego chłopaka, przypadkiem chłopak Izzi!

-Z czego się cieszycie, dziewczyny?
-A, przyjedzie brat mojego chłopaka- tłumaczę malutkiej Żabce.
-Mhm, mój chłopak- podpowiada Iza.
-Masz chłopaka?- Żabka nie kryje zdziwienia.
-No, a nie wspominałam?
-Tak, ma na imię Florian- krzyczy Tonino, a ja w tej chwili uwielbiam mojego szefa bardziej, niż kiedykolwiek.
-Non sei brava ragazza, Aniiiita- chyba rozczarowałam Żabencję.
-Come no?- przesyłam Żabce najszczerszy z moich uśmiechów.

Po pięciu minutach rozmowy Żabka przyznaje się, że również ma dziewczynę, więc nie mogła mi dać swojego numeru telefonu, ale przecież my mieszkamy same, możemy się umawiać na tajne schadzki po pracy w naszym domu.
Fuj, chyba zaraz powiem mu, co tak naprawdę o nim sądzę.
Angelo przy stoliku obok posyła mi pytające spojrzenia, chłopie, trzeba było nie siadać tyłem do Izzi, skoro teraz zastanawiasz się, co jest grane.

Żaba, skończ, czy ty naprawdę nie widzisz, że wcale mi się nie podobasz?

Angelo i Fabio wychodzą, przestaje być zabawnie, Żab staje się natrętny.
Pół godziny później podejmujemy decyzję o odwrocie:
-No, to pa, Żabciu!
-Che?
-CIAO, paskudzie!

Pięćdziesiat metrów dalej:
-Ciao, ragazze!
ANGELO!

-Angelo jeszcze nigdy mnie nie zawiódł- Izzi uśmiecha się od ucha do ucha.

W trakcie drogi do domu ma miejsce niesamowita mijanka:

(a może nazwałabym to szczególną walką o tytuł- kto częściej)
Angelo + Fabio na czerwonym skuterze
vs.
Żab z przyjacielem (dla przyjaciela muszę byc miła, to najwyraźniej fragment mojej rozbudowanej rodziny) w Mercedesie Żabunia


And the winners are:
Angelo i Marco, bo przy samym domu Angelo przesiadł się do swojego Punto (mam podejrzenia, że to jest ten sam samochód, w którym Izzie zostawiła okulary kilka lat temu, żeby przekonać się o dozgonnej miłości Angelo, no i czy na pewno jest to jego samochód, no i czy nie ma dziewczyny- a jeśli chodzi o to ostatnie, nie mam pojęcia, jak miałyśmy zamiar to odkryć).

Żabcia też trochę wygrywa, czy ten mężczyzna (chłopczyk?) naprawdę myślał, że JA zaproszę go do domu?!?!?!



Izzi, kocham cię.
Kocham cię niczym każda nastolatka świata kocha Brada Pitta i Tokyo Hotel razem wziętych.
Za to, że leżysz koło mnie z butelką kradzionego Warsteinera z lemonką, że w końcu mamy plastikowe kubencje a w lodówce chłodzą się Demonki.

Za wieczory z Rage Against the Machine na tarasie i na łóżku w brzoskiwinie i za promise-we-will-never-grow-up.
Za demonki w lodówce i za wszystkie szczere zwierzenia.


11 lipca. 21:18
Kto wygrywa?
Ja, oczywiście.

-Izzi, idę się kąpać, na wypaek, gdybym później musiała prostować włosy przed wieczornym wyjściem.

Słuchamy Jump in the Line, na zmianę z Ayo- Without you, rozmawiamy o naszych eks.

A dlaczego wygrałyśmy? Ktoś chce wiedzieć?

Po demonie nie powinno się pić nic innego, zapamiętać.

-Idę umyć zęby- mówi Izzi.
-Daj mi Virgosol.
Virgosol to są gumy do żucia, jest 19:55, o 20 zamykają market, Marco i Fabio też muszą mieć swoje 2 h na przebranie i zrobienie makijażu, nie?
Biegniemy, ubieram jakąś strasznie ciepłą bluzę, jak śmiesznie to musi wyglądać w zestawie z japonkami i najkrótszą spódniczką świata.
A oni mają mnie tutaj za inteligentną dziewczynkę, dziś pół dnia czytałam E.A.Poe po angielsku na tarasie Izzi.

-Buona sera.
-Buona serra, ragazze.
Wybuchamy śmiechem. Mama Marco uśmiecha się pod wąsem.

-Dwa czy trzy?
-Ej, heineken kosztuje zet trzydzieści! Hurra!

Za moimi plecami pojawa się jakaś postać w koszulce w wężową skórę.

-Ciao, come va? A posto?
-Cześć, Marco!
(-Cześć, czy wiesz, że twój rodzony brat dziś mijał mnie jakieś trzydzieści razy, za każdym razem z innym kolegą?)
-Ale jesteście pięknie opalone!- Marco patrzy na moją krótką spódniczkę, matko, przecież ja jestem w zimowej bluzie frotte!- Wracacie z plaży?
-Nie, nie byłyśmy dziś na plaży, dziś było za gorąco!- odppowiadam, ze znaczącym uśmiechem.
-Ach, rozumiem- Marco pcha swój wózek dalej, Mama nadchodzi, bierzemy dwa piwa i podchodzimy do kasy.
Powinno starczyć, 0,6l. x2.

-Ej, Anett, wygrałaś.
-Perche?
-Masz najkrótszą spódniczkę świata i zimową bluzę frotte, a dziś było wyjątkowo zimno.
-No to pasuje, nie?
-Nie, powiedziałaś, że było za gorąco, żeby iść na plażę.
-Mamma mia!
-No. 1000 punktów.

No, wiesz, Izzi, Marco i tak nie był moim wymarzonym mężczyzną, nie potrafiłby wymienić imion 4 żółwi Ninja, Tennage Mutant Heroes, jak zrobił to w tzry setne sekundy Flo.

Po wypiciu 1,2 litra Heinekena:
-Ej, a nie powinnyśmy się pokazać, że niby ten Heineken nas wcale nie zabił?
-Oni doskonale wiedzą, że piwo nie jest w stanie nas zabić.


----------------
Aneta mi każe coś napisać, ale ja mam słabszą głowę po tych wszystkich piwach ze względu na bycie mexykańcem od rana do nocy....

chyba głupio wyszło w tym markiecie, gdyby tu był jakiś inny to by

-------------------

Matti H (brat Flo):
I have no idea, why?

No jak to dlaczego?
Bo to są Żólwie Ninja, to jest ważne, Flo potrafił wymienić ich imiona bez zająknięcia, i nie potrzebował do tego ani pół Demonka.

Swoją drogą, co teraz robi Flo, skoro nie odpisuje mi na messagio typu:
You have to try this demon`s stuff.

12% w drodze do szczęścia.

Po dwóch szklankach wymyśliłyśmy nawet hasło reklamowe dla La Biere Du Demon, ale nie pamiętam.

Brithey Spears- Toxic. Wyostrza mi się zmysł muzyczny. Ale nawet Rage`ów nie da się słuchać całymi dniami.
O, Izzi się wykąpała, Angelo, nadchodzimy, niech wszystkie bary świata mrożą vodka di menta!

Rage Against the Machine- Testify

Mały Gianino ma jutro najważniejszy egzamin w swojej karierze, mam nadzieję, że zda, będzie mógł poświęcać więcej uwagi naszym rozterkom miłosnym.

Oby nie, bo zacznie zwracać uwagę na t co wynoszę z baru w torebce, a nie ma to mało oprocentowania...

odp. na sms od Mati:

bo miałyśmy problem, ale moja siostra, która w nasz jedyny romantyczny wieczór zapytała jak się nazywa pół człowiek- pół koń, nam pomogła...mam nadzieje, że przynajmneij znasz smerfy...



ile punktów?



VIRGOSOL? (i to nie są tabletki na potencję)
-tak, poproszę..
=czyli idziem?

------------------------------------------

-Certo, che idziem. A daj mi jeszcze jedną, bo jest bizon.

Przypomniała mi się nasza rozmowa po pierwszy dniu pracy Izzi.

-Ej, Ann, bo ja mam problem.
-Co się stało- pytam, zaskoczona.
-A, bo mi jest głupio rozmaiwać z tymi ludźmi.
-Głupio? Tobie?- nie dowierzam.
-Aaaa, bo wiesz, 5 lat się natrząsamy z tego włoskiego, jak mam teraz wyjaśnić Gianino, że mam bisogno di Angelo?

ehhhh...prbolem leży w tym, że my pd 5 lat mówimy pół włoskim- pół koniem.... i nie jestem w stanie się przestawic na sam polski, czekamy teraz na sms, bo
jak to było? głupi, głodny, zakochany...
moja siostra wyszła na głupka pisząc: leonardo, rafaello michelangelo i nie pamiętam
Mati na głodnego (nie dziwię się, 4 kg mięsa...): nie jestem największym fanem
ale teraz czas na zakochanego i o to nam głównie chodziło od początku....


aspeta....


virgsol....



tageslichtprojektor.....




lebensknudelsuppe...


durchfalll......


...jezu nadejdzie ten sms....



...spuca(Angelo?)...

...spacatura(Angelo?)........


markiet (Marco?)....


..energrade, gatorade (Angeletto?).....



gdzie ten sms.....


zaraz zasnę.......


...1.....2....3....sambuccca (Lucca?), czy za birrę du demon można płacić kartą?

...ciekawe ile to kosztuje....


4...5....5,5...........Idziemy?????


no kurde 6.....

jak doliczę do 10 to ma być sms, neich to nawet będzie moja siostra (pół człowiek pół koń, do końca życia jej nie wybaczę)

skoro już mamy chwilkę czasu (niewiele do smsa) to wytłumaczę o co cho...
moja siostra podczas mojego pobytu w Szwajcarii (Lenzburg? Anett jak się nazywało to miasto z czymśtam w końcówce...willl, gdzie mam spędzić reszte życia z matiasem?) wysłała mi pierwszy sms od pół roku o treści 'ej bunia jak się nazywa pół człowiek, pół koń?"

cała rodzina Hochsztrasser krzyknęła "centaur? a co zamienia się?"


i na ten sms już nie odpowiedziała...coś dziwnego mamy we krwii po tatusiu....

Anett, nie śpij...nie rób mi tego...nie dzisiaj....


-------



Ujmę to tak:
skoro już znalazłam mężczyznę mojego życia na couchsurfing, skoro już ma takie cudone nazwisko, które idealnie pasuje do mojego imienia i do imienia Carmelo (dla syna), to albo wyjdę za niego za mąż, albo zostanę dziedziczką supermarketu w Palizzi (o wiele mówiącej nazwie Per Te), więc scusi Izzi, nie pakuj się w naszą pościel w brzoskwinki, otwieram okno, wyłączam klimatyzację, robię ci szplachling na buziuni, wychodzimi, Angelo i Fabio już na nas czekają.
Dziś jestem nawet w niezłym nastroju, pożyczę ci trochę złota, a sms od Flo powinien przyjść jako zakochany.
Starczy tych Rage`ów, Killing in the name of...

Sezon uważam za otwarty!

(Z dobrych wieści: DZIŚ MONTOWANO MOJE MIEJSCE PRACY!)

hehehehe, a co ja mam ubrać? bo już się wyspałam przez te 15 min jak ty próbowałaś pisać prosto?

-------------------

Mat przyjdzie jako zakochany spacaturo, zobaczysz.....

------------------

Proszę nie nazywać mnie spacaturą, nie zasłużyłam, moja droga.
Wczorajszy dzień był największą stratą makijażu i satyny w dziejach Palizzi, Angelo, nie zapomnę ci tej nocy.

Może to i lepiej, pierwszy raz od dawna podniosłam oko z łóżka przed 11:00, co pewnie jest trochę związane z tym, że wczoraj wciągnęłyśmy ogromne panini z grzybami przed snem, chyba wywróciło mi żołądek na lewą stronę.

Dziś czeka mnie dużo szczęścia, Mały Potwór Kluskowy idzie ze mną nad morze.

Flo przyjeżdża za dwa tygodnie, być może nawet z Mattem, czas gromadzić zapas Du Demonków w lodówencji, ciekawe, jaką to maleństwo ma pojemność?

Pisałam już, jak pięknie udało nam się wczoraj wygrać w Supermarkecie?
Kiedy wpadłyśmy lekko zawiane pięć minut przed zamknięciem?
Na pewno pisałam, mina Marco= bezcenne.

Jeśli chodzi o Żółwie Ninja to tylko potwierdziło moją tezę, Flo jest moim wymarzonym mężczyzną, jako jedyny wymienił ich imiona z pamięci, nam wczoraj brakowało Leonardo, więc radośnie przeszukałam całe nasze archiwum na Skyp`e, i oto proszę, zamieszczam, ku uciesze wzystkich naszych przyszłych MMŻ, no i ku uciesze ex również, większości przydałoby się powtórzyć ważne informacje tego typu:
Rafaello, Donatello, Michelangelo, Leonardo.

Flo potrafi też wymienić imiona Kelly`sów, ale to już wyższa szkoła jazdy.

-------------------------

Wypraszam sobie, Jamie też potrafił wymienić ninjaki, a rzucił mnie już 3 razy w tej dekadzie. Matt nie umie wymienić ani jednego...hmm.....
I nastąiło dzisiaj wielkie szczęście w rodzinie. Szef pozwolił mi umawiać się z Angelo. Ba, nawet zmartwił sie, że coś nie tak w naszym związku skoro Angeletto mi nie zasalutował spacerując przed barem. Dał nam też z Anetą bezcenną radę:

-jak się umawiasz z chłopakiem z Palizzi to nie na randki.
-a po co panie szefie?
-do łózka od razu
-a romantyzm?
-włączcie sobie muzykę


extra, wezmę to sobie do serca, cała wiocha myśli, ze się umawiam z Angeletto (jw.), a ja nawet nie byłam z nim na randce, nie licząc tej z Anetą i pokrzykiwaniem "kiedy poznam Twoją mamę"

Dobra, ktoś nam dał do zrozumienia, ze jesteśmy monotematyczne jeśli chodzi o mężczyzn to zmienię temat.
Mamy jedną koleżankę, powiedziała nam -cześć. Nic więcej nie jestem w stanie o niej powiedzieć oprócz tego, że też jest Polką. -e punto! jak mawia Angelo;]

----------------------------

-Zrobisz drina?
-Już?
-No, dochodzi szósta. Takiego leciutkiego.

Z tym romantyzmem to nie było do końca tak, chyba po prostu chciałam wiedzieć zbyt wiele o Angelo, i Giani zorientował się, że Izie musi na nim bardzo zależeć.

-Romantyzm? No, Giani, jak idziesz z dziewczyną na plażę, późnej, hm, może kwiaty, jakaś kolacja czy coś, a może będzie z tego łóżko.

Przypomniało mi się, że Marco kiedyś dał mi kwiaty. Romantico?

-Zmieniłam zdanie, Giani. Romantico to jest Angelo, zawsze blisko Izy. O, tam, tam, tam.
-Tak, Giani, jakie to jest miłe, kiedy dwadzieścia razy mija mnie o drugiej w nocy, sprawdzając, czy na pewno bezpiecznie dotarłam do domu.

Ja trochę też wygrałam. Zaprowadziłam małego Gianino na muretto i pokazałam mu zaskakujący widok, jaki ukazał się moim oczom:
CARMELO + ANGELO + TEN PASKUD Z ROGIEM, KTÓRY MNIE DZIŚ OBSERWOWAŁ CAŁY DZIEŃ

Wracając do Paskuda, siedział na swoim ręczniczku cały dzień koło mnie, kiedy udawałam szczęśliwą Matkę z Kluskowym Potworem u boku. Musiałam wyglądać rozkosznie, kiedy topiłam się z Kaśką uwieszoną szyi (taaa, uczyłam Kluskowego Potwora pływać), kląc pod nosem, że dzieckow wieku 8 lat nie potrafi policzyć do pięciu (liczba łódek na horyzoncie).
Wygląda na to, że zdałam test na całkiem niezłą Mamitę, szkoda tylko że zainteresował mną się tylko ten Paskud, jedyna osoba w całej Palizzi, ktora nie posiada machiny.
Jak można jeździć na bicikletto w 50 stopniowym upale?

-Giani, patrz!
-Matko święta!

Angelo, Carmelo, Paskud.

Piętnaście minut później przechodzą, prężąc mięśnie.
Wszyscy umierają ze śmiechu.


Ledwo Iza zniknęła za barem, zawołałam Carmelo.

-Hej, Carmelo, co tam?
-A nic, w porządku, a u ciebie?
-Też dobrze, chodź, usiądź tutaj.
-Nie, nie mogę, idę z moimi przyjaciółmi Angelo, Marco i Fabio do innego baru.

Zatkało mnie.

-----------------------------------------

Cieszy mnie tylko jedno, tydzień temu powiedziałam Carmello, że jestem zaręczona z Angelo śmieciarzem i dlatego nie mogę się z nim umówić.
Więc dzisiaj Angelo dowiedział się, że jest ze mną zaręczony, gorzej bo dowiedział się też, ze mój chłopak Mathias nadciaga do palizzi, a że jest zawodowym bokserem, mogą być problemy.

-mój chłopak jest bokserem, lepiej nie próbuj się ze mną umawiać
-ale on jest sam, a ja mam za sobą całą mafię sycylijską, to Ty nie próbuj odmawiać

święta prawda

dowiedziałam się też, że Angelo jest wyedukowany i nie jest smieciarzem....porażka. Kto tu się z kogo nabiał cały czas? bo ja już nie wiem.

Nudzi mi sie bo Aneta śpi.

Mogę opisać wszystkich swoich klientów, ale to może być bardzo krótki post:

Anett -

Zawsze pierwsza, piękna ragazza z piękną bronzaturą.
Chyba jej się podobam, bo czasem zjawia się tuż po 9tej i wychodzi razem ze mną o 17-tej.
Nigdy nie płaci, ale za to przynosi wieści z tego kto przejezdza, więc można jej wybaczyć.
Ma romans z moim szefem.
Trochę mnie zawiodła natrząchając się z niepełnosprawnego żaba. Na szczęście żab okazał się podobno pełnosprawny i nawet chciał się wprosić na noc, bo ponoć ma już dziewczynę, co jednak trudno mi sobie wyobrazić.

Davide Fontana-

Zawsze pzychodzi w porze obiadowej. O którejkolwiek byśmy nie jadły zjawia się w drzwiach po kawe i szklankę wody. Przestalam się go pytać co chce.
Dyżurny artysta Palizzi Marina, co łączy się z notorycznym brakiem pieniędzy, więc również nie płaci.
Ma też swoja ulubioną wodę mineralną i uparcie od 6 lat twierdzi, ze w przyszłym roku wyjezdza do Belgii, skad ponoć pochodzi jego matka.
Powiedzmy sobie szczerze, znam lepsze sposoby na podryw. A twierdzi też, ze nie jest taki jak inny włosi, bo po 1-sze jest nieśmiały, a po 2-gie i najważniejsze, nie używa żelu do włosów tylko pianki.

Dwoch dziadow porannych-

Jeden pije wino, drugi whisky. Biegle mowia po angielsku "more giaccio please". Chyba ktorys zszedl, bo dzisiaj ich nie bylo.


Cholera jasna zdrętwiała mi noga, Aneta spi, a ja siedzę na szczycie dachu z komputerem.....ktoś pomoże?

Aiuto.......


---------------------------------------

Kilka dni później, kilka cudownych i zapracowanych dni.
Zdążyłyśmy pozabijać się i pokochać ponownie w międzyczasie, zakończyć miłość do Angelo i powiadomić o tym Carmelo, wyskoczyć na disko.
Ja zyskałam przydomek Spirito del ballare, Izzi zyskała bardzo intratne oświadczyny.

No, ja trochę wygrywam, mną się zainteresował rzeźnik, mężczyzna-marzenie, całą noc opowiadał, w jaki sposób trzeba podżynać gardło, żeby zwierze nadawało się jeszcze do spożycia. Ja to mam szczęście, niewiarygodne.

Na disko pojechałyśmy z jednym z synów szefostwa Izy (ja uparcie wmawiam Gianiemu, że chciałabym się z nim ożenić!) i jego przyjacielem Frncesco, tym od BMW Z4. Francesco był bardzo niepocieszony, kiedy okazało się, że musi zostawić swoją super hiper mega machinę w domu, no ale przepraszam, gdzie jest dla nas miejsce w autku dwuosobowym?

-Abbiamo jeep, ragazze!
No, to jedziemy.

Fajne te dyskoteki. Zbitek desek na środku plaży, bębny wkomponowane w każdą piosenkę, tłumy ludzi, którzy najwyraźniej biorą to wszystko na serio. No, to my też, idziemy tańczyć?

-A ja się bałam, że będę za bardzo przebrana!

-O, Marco, o Angelo.

Marco przynajmniej przyjdzie porozmawiać, potańczy obok, poprezentuje się, ale Angelo?

-I ja mam kochać takiego przyjemniaczka? Gdzie jest Carmelo?

Wiadomość tygodnia: Carmelo wcale nie jest głupi.
Odkryłam to kilka dni temu, kiedy zaofiarował mi podwiezienie mnie na plażę, a ja się chętnie zgodziłam (45 stopni w cieniu, no i mina wszystkich, jak wysiądę z samochodu Carmelo!).

-Dziś jest festa.
-Na Piazzy?
-Nie, w Palizzi Superiore.
-Uaaa! A jaka? Będą sztuczne ognie?
-Santa Madonna del Carmelo.

I okazało się to prawdą. Nikt nas nie chciał zabrać na procesję, ale może to i lepiej, nie zniosłabym zawodzenia po włosku przez około pięć godzin.
Fajne były te imieniny Carmelo.

Co do mojej pracy (jest 18.07), wciąż się buduje, już nawet nikt mnie nie pyta, kiedy zaczynam, bo zawsze odpowiedź brzmi: -chyba jutro.
Jutro będzi efutro, ale nie wiem, czy mi się przyda w tych upałach, chyba schodzę, nie potrafię oddychać.

Oglądamy dużo fajnych filmów po włosku na Mediaset 5, no i włoskie wiadomości, czy ktoś mógłby wysyłać nam smsem co dzieje się w kraju?

Bo tutaj w wiadomościach nie słyszałam słów: Polska, Europa, Rosja, wojna (Putin)?

Wiadomość dnia nr1:
Ktoś się spalił. Znowu.

W.D. #2:
Napad na stację benzynową.

W.D. #3:
Donatella Versace spotkała się z Karlem lagerfeldem.

W.D. #4 (sport):
Podczas zawodów lekkoatletycznych mężczyzna który skakał o tyczce oberwał oszczepem. Oszczep wbił mu się głęboko w plecy, obaj zawodnicy przeżyli.

No i wczoraj.
Sto punktów dla mnie.

Bo znów się umówiłyśmy z moim szefem na wino.
Godzina dwunasta.... Gdzie ten sms?

Dziewczyny, miałem coś do załatwienia, nie jadłem kolacji, zjem coś i nadjeżdżam.
Idziemy spać.

Pierwsza. Ktoś się dobija do naszych drzwi. Ciiiiicho!

Iza śpi, ja podsypiam. Nie ma szans, Ton, nie zobaczysz nas w naszych piżamkach-nic.

-Dobra, przykrywaj się, otwieram- krzyczę, narzucając jakąś sukienkę na siebie.

-Nigdzie nie idę- mruczy Iza.
-Ja tam idę. W końcu to tylko piętro niżej.

Muszę zrobić tam zdjęcia.
Okazało się, że piętro pod nami mamy najprawdziwszą wędzarnię :)) wina!
Okoła tysiąca litrów, wielkie baniaki, wszystko! WOW! Już wiem, dlaczego Ton nie chciał dać mi kluczy!





Dzień później:
-Podobno jutro otwieracie?
-Tak? A nie przedwczoraj?

ech, ja już nic nie rozumiem. Zapoznałam jednego fajnego kolegę przy winie, obiecał zabrać mnie do domu, pokazać swoją kolekcję filmów, po czym następnego dnia- zginął.
Naprawdę, przykro mi, że nikt mnie lubi. Chyba dawniej byłam w miarę lubianą postacią?

Na szczęście nawrócił Mały Gianino, strasznie się cieszymy, od razu zrobiło się weselej, siedzimy w Pubie i wysyłamy smsy do Carmelo, ej no, ale nawet on nas nie chciał dzisiaj zabrać na koncert Rickiego Martina! Jest dobrze, obiecał nam za to coś lepszego- Metallica na Via Marina w Reggio Calabria.

To, jakiego kacora miałam dzisiaj (Izzi też), to się nie nadaje do publikacji.

Uwielbiam mojego chłopaka za wysłanie mi dziś o 8 wieczorem smsa:- czy już jesteś trzeźwa?
I za to, że uważa, że pół butelki martini i 5 piw to wcale nie jest dużo.
Taaa, uświadomiłam go już, że tu jest 45 stopni w cieniu.

Jestem super, zadzwoniłam dziś do niego, to znaczy do jakichś ludzi, bo on oczywiście nie ma stacjonarnego.

-halo, czy mogę rozmawiać z moim chłopakiem, dziękuję.
-No jasne.
I czekam.
-Aaa, tu Aneta.
I dalej czekam.
-Cześć, kochanie. To cały czas ja.
-Ty? Hm, brzmisz jakoś inaczej.

No ale wczoraj było super, naprawdę.
Nigdy więcej nie pójdę do markietu.

-Ciao, ragazze.
Izie się robi niedobrze, jak słyszy Mamitę M&F.

-Czy mogę płacić kartą kredytową?
-Oczywiście.

Mamita coś majstruje, coś podpina, odbiera telefon, my się zaczynamy denerwować, Fabio biegnie nam zajrzeć do koszyka.
-Spadaj, palancie, no bez przesady, ale inaczej nie mogę cię nazwać.
-Tak, tak, mamy Martini, uciekaj, no, już.

W wieku prawie 23 lat wstydzę się kupić alkohol w sklepie, co za koszmar, naprawdę, może jeszcze zapytajcie mnie o dowodzik?

Mamita jest super, nie umie obsługiwać terminala.
Nie wpisała mi kwoty i coś się dziwi, że moja karta nie działa. Ogląda ją ze wszystkich stron, ups, robię się czerwona, co za wstyd, kobieto, zapłacę gotówką, oddawaj moją kartę!

-Faaaaaaaaaaaaaaaaaaaabio! Mam problem!
-Izzi, odwrót, uciekaj, zostaw te zakupy!

Na szczęście Siostra jest blisko, nie jest taka głupia, jak twierdzi Gianino, ech, jedyna osoba w rodzinie, która ma w miarę poukładane w głowie.
Pstryk, karta, kwota, Pin, ej, Izzi, jesteśmy szczęśliwymi posiadaczkami butelki Martini.

Siedzimy na dachu. Jest fajnie. A możeby tak wyjść?

-Tylko nie mów, że się skończyło. Ekstra.

No, ja się nei przebieram, bez sensu,w końcu dziś idziemy tylko do Roberty.

O, i Roberta siada z nami, obgadujemy Angelo, stare dobre czasy, o, cześć Roberto, siadaj z nami.

Roberto to jeden z nielicznych klientów Izy. Po trzecim piwie Izzi radośnie wyznała mu, że pamięta, jak pięć lat temu jako pierwszy w Palizzi założył w swojej firmie klimatyzację.
Roberto jest super, ma agencję reklamową, znalazł mi pracę w piętnaście minut.
-Sono sempre in giro.
Mhm, tutaj wszyscy są sempre in giro.

-A wiesz, skoro już tak rozmawiamy, to ja dziś muszę iść do baru Da Luigi. To jest daleko?
-Podwieźć was?
-Pewnie.

Iza twierdzi, że krzyczałam, że muszę. Toć przecież mówię, musiałam.

-Co pijecie?
-Aaaa, Heinekena. Dwa.

-poznajcie, to jest Luigi, jeden z wlaścicieli, o, idzie drugi.
-Ciao, chłopaki.
-Jaaaaaa chcęęęęę śpieeeewać!- jestem super, nie?

-Co pijecie, dziewczyny?
-Heinekeny.
-No, fajnie, zaczynamy Heineken Party.

Właściciel #2 rzuca w nami smyczami do kluczy z ukrytym otwieraczem, ups, chyba się zdradziłyśmy.

Piętnaście punktów dla nas za to, jak dziś nam salutowali, obaj, wygrywają trochę, nie?


22 lipca 2007

Zdobyłyśmy przyjaciół!
Jak fajnie! JAAAK FAAAJNIE!

Po 21 dniach znamy już wszystkich. Wszyscy nam salutują.

Wszystko dzięki Carmelo, Człowiekowi-Jajo i Roberto, temu z agencji reklamowej.

Co więcej, mamy pracę, mieszkanie i -Możecie zostać na tak długo, jak chcecie.

Ja usłyszałam też, że wcale nie musiałabym pracować.
-Jeden dom mój, drugi po dziadku, trzeci rodziców.

He, nigdy w życiu.

A jeśli o życie chodzi, nabrałyśmy wyjątkowych zdolności językowych.
Potrafimy rozmawiać o życiu 5 godzin lub nawet dłużej. Bez znajomości gramatyki, czasów, koniugacji.

U Luigiego nas uwielbiają. I jest to jedyne miejsce w okolicy, gdzie piwo ma normaly rozmiar.

-W Polsce (w Rosji) potrafimy wypić 10 piw.
-Ale ostatnio się ululałyście czterema.
-Bo nie widzieliście wszystkiego.

-Myślisz, że piję za dużo?
-Nie, ja też piję dużo.
I do kelnerki: truskawkową wódeczkę z odrobiną lodzika i bitej śmietanki.

-Idziemy na śniadanie.
-Śniadanie?! Jest czwarta rano!
-No. Giusto.
-Czwarta, nie słyszysz?
-No, czwarta. Jak wstaniesz to zjesz drugie, nie panikuj.


---------------------------------------------------


TADADADAMMMMMMM!!!!!!!!!!!

dawno mnie nie było! ha!
na dobry początek garść newsów:

-da się spać po 3 godziny na dobę...
-jutro będzie 50 stopni.....w cieniu......
-niedługo przywędrują meduzy z afryki i tu uwaga: te przezroczyste nie gryzą....te czerwone gryzą całym ciałem...te niebieskie gryzą tylko nogami, ale zazwyczaj śmiertelnie.....
- juz niedługo będę miała na nazwisko Garaffalo, jesteśmy umówione na obiad z Angelo, jego mamą i człowiekiem-jajo, więc spodziewam się intratnych oświadczyn, mam nadzieję, że Aneta przyjmie je w moim imieniu, Angelo Garaffalo, ja to sobie umiem znaleźć męża, poza tym już tłumaczyłam Anecie, że związek ludzi, którzy nazywają się Angelo i Iza bella jest wart wszystkiego (tylko jak do tego domontować Anderson-Hocstrasser?),
-nie wiem jakim jęz


ykiem mówimy po 2 miesiacach za granicą, ale przestałam rozumieć Anetę, ja rano w pracy napewno po włosku i rumuńsku, popołudniu po czesku, wieczorami la lingua di amore... a z Anetem jakimś dziwnym tworem (niemiecko-angielsko-włosko-czeski, wypas?)


Narazie tyle, z Calabrii powinnyśmy wyjechać koło października.
Muszę się do czegoś przyznać.
Spadłam z dachu.....

A więc (od tego się nie zaczyna zdania, wiem wiem).
Po piątkowym wieczorze potanowiłysmy z Anett wracać osobno. Ruszyłam więc z plaży chwiejnym krokiem do samochodu zaba, który oczywiście miał po drodze. Czasem trzeba iść do domu o 4-tej nad ranem, nawet jeśli pracuje się od 9-tej, a nie od 5-tej jak reszta....
Pożegnałam się ładnie pod domkiem i ruszyłam z kopyta do naszej hacjendy na pierwszym piętrze. Niestety po 40 minutach zorietowałam się, ze nikt mi nie otwiera drzwi (przecież mówię, że wypiłam) postanowiłam więc wejść przez okno....dalej nie wiem jak wpadłam na to, że jestem w stanie wejść na 3 metrowe muretto bez uszczerbku na zdrowiu...no i niestety nie udało się.....wprawdzie system: ławka-wiadro+siła moich mięśni działa cakiem sprawnie, ale wino +4 piwa już trochę mniej...no więc spadłam w krzaczory na plecy jak żuk i wtedy usłyszałam głos Anety: ciao, buona notte, izaaa, co Ty tam robisz na dole?
- a gówno, idziemy spać...


poranku obudził mnie ból. nawet nie wiem czego, nie jestem w stanie sprecyzować. Wiem, że na 100% odkręciła mi się lewa noga w okolicach kolana, dokładnie w miejscu gdzie odnalazłam siniaka koloru pawiego oka oraz wybrak części nogi. Na lekkim kacu pognałam więc do pracy, po drodzie z pewnym niedowierzaniem oglądając uszczerbki na zdrowiu. Na szczęscie żyję i mam się dobrze. Zdobyłam wiedzę i co jest najistotniejsze, nawet gdybym przez ten murek dostała się na balkon 1-szego piętra, to powiem wam szczerze. Nie wiem jaki miałam plan co dalej ponieważ okno w toalecie ma 30x40 cm, a do wejścia na nasze pięterko miałabym jeszcze 2 metry do pokonania. Pionowo w górę......
-


------------Anette (jak Anusia, Anuszka)

Bo człowiek-jajo mi wyznał, że Anette to też jest po włosku, tylko taka maleńka, maluśka. Fajnie, że przedstawiam się wszystkim zdrobniałym imieniem, nie? No, zaczęłam znów reagować na Anna, 26 mam wielkie imieniny, czekam na prezenty, hm?

Izzi wygrała, i to nawet nie jestem w stanie napisać, jak bardzo.
Musiałabym chyba wypic jeszcze 3 litry z palicyjskiej wędzarni, może wtedy nabrałabym daru języków, choć nie mogę być pewna, po 3 następnych litrach chyba pożałowałabym 1400 zł, które przyszło nam zapłacić Enionowi.

Tak, drodzy czytelnicy, la vita e brutta, musimy sprzedać się wzajemnie, żeby wyjść z polskich długów, co przestanie być śmieszne za kilka dni, kiedy wyłączą nam jedyny telefon a komornik znajdzie nas na dalekiej Sycylii.

Ale, ale, jest jeden ratunek.
Sobotni poranek:
izzi idzie do pracy, Angelo montuje SOSa, ja śpię, klimatyzacja na pewno nie działa.

SMS: Ej Jamie, halo, złamałam nogę.

Telefon: Kochanie, jak to nogę?, czy tam są euro? Mogę ci przysłać złotówki? Żebyś miała za co wrócić do Polski? Jaka ty jesteś dobra! Bóg cię będzie miał w swojej opiece!

Ech, Izzi, podałaś numer konta? Mogę podać swój? Może ja też złamię nogę?

A teraz niespodzianka:
znalazłam męża, to ewidentny plus, nie?
Trochę natrętnego męża, twierdzi, że jest bogaty, ma kilka sklepów tu i tam, ma też reputazione, pół pizzerii, nie zgodził się, żebym zaprosiła Luccę Sambuccę na wesele, ale jest korzystnie, wierzy, że na 8 rodzin w Polsce przypada jedna toaleta i pół prysznica.
Mhm, szkoda, że jest to jedyny znany mi mężczyzna, który posiada więcej biżuterii niż ja, a jego kolejny plus- zna Tiziano Ferro i exżonę Erosa.

Nie, proszę pana, nie poślubię pana, niech pan przestanie pytać, kiey przewiozę swoje walizki do wanny z hydromasażem, mój chłopak przyjeżdża za 5 dni, hurra! Hurra!

Trochę wygrałam, uwaga:
-Halo, zostaję tutaj dwa miesiące dłużej, nie pojedziemy we wrześniu do Krakowa. Przyjedziesz tutaj, może zostaniesz?
-Już o tym myśłałem. Porozmawiamy o tym za kilka dni.

Izzi, chyba już wiem, jak on się czuł, kiedy ja chciałam wprowadzić się do Szwajcarii.

-------------------------------

No to zeby nie było ja żadnych pieniędzy nie przyjęłam za złamaną nogę. noga może i nie wygląda jak przeciętna noga zdrowej dziewczynki, ale złamana napewno nie jest złamana, bo chodzi całkiem sprawnie między stolikami.
Wszystkie rachunki spłacimy z jednej wypłaty, bo własnei jest to jeden z plusów pracy za granicą. 1460 zł dla pana Eniona to 400 euro na nas dwie, co wynosi niewielką cześć pieniedzy wydanych dotychczas na winiaka;]


Dostałyśmy ok. 200 zaproszeń do pozostania w okolicy jeszcze na troszeczku, więc oczywiście skorzystamy.

Pani rumunka ode mnie z pracy:
-a co Ci się tu dziewczyno nie podoba, przecież jest fajnie,
-e punto! jestfajnie, jak w pazdzierniku spadnie temperatura poniżej 40 stopni celcjusza będzie można wyciągnąć kurteczki jak to robią miejscowi i teź będzie fajnie,

Jezu umieram z gorca. Anett co jest z nasz klimatyzacja, czy to jest niemoliwe zebyzbic temperature 40 stopni? przynajmniej do 30stu...blagam...tzn. ta na zewnatrz, ze mna wszystko ok.

Dobra zabieramy sie na balkon, tam przynajmniej jak przejezdza jednoosobowa ciezarowka lekko zawiewa. Nic juz nie napisze, bo oprocz tego, ze wlaczylo mi sie takie cos co zjada nastepna litere, to jeszcze ustawilam niemiecka klawiature, ktora zamiast y pisze z oraz nie posiada polskich znakow, a nie umiem znalezc umlautow..... Moze ktos mi podpowie jak to sie zmienia, te zjadajace sie znaki zamiast pauzy i kto to do jasnej anielki wymyslil i w jakim celu..nie znam nikogo, kogo ta funkcja windowsa ucieszyla, za to ok miliona takich, ktorych doprowadzila do nerwicy.


-------------------------------------
[(3x3+4)+1/2x4]/2 = suma godzin, jakie spałyśmy przez ostatnie dni, co nie powinno dziwić Kochanych Czytelników, wcale a wcale.

Nie powinno też dziwić to, że wczoraj cudownie ululałyśmy się dwoma butelkami Vino Di Palizzi, pyszotka, polecam.
Z chęcią przywiozłabym kontener do Polski, gdybym tylko wracała.

Ósma rano. Izzi biega po mieszkaniu w stroju, tłucze się niemiłosiernie, halo, paniusiu, ja śpię!
-Ej,dostałaś sporo smsów od twojego chłopaka.
-Flo, Flo, mmmm, mój słodki Flo!
-Nie, głupku. Nie od Flo.
-???

Oooops.
Antonio? Roberto? (Czy wszyscy tutaj muszą nazywać się tak samo?)
Kilka dni wcześniej Młody Gianino ostrzegł nas przed zadawaniem się z największymi głupkami Palizzi, Angelo i Marco.
Angelo i Marco to odpowiednik polskiego dresiarza, tylko trochę przystojniejszy.
Do towarzystwa wybrałyśmy więc Roberto i Carmelo, Carmelo odpadł w przedbiegach po udanej próbie depilacji całego muskularnego ciała.
Roberto wydawał się wspaniałym kompanem, dopóki nie zakochał się we mnie po 2 udanych próbach spicia mnie.

SMS:
Gdzie jest moja przyszła żona i jej walizki?
KOLEJNY:
Skoro Iza chce spać to może w końcu umówimy się sami?
NASTĘPNY:
Anna, gdzie jesteś? Czekam na Piazzy.

Coś koło 6-9 smsów o tej treści. Chyba przegrałam, Panie, a Pańska reputacja?

O nie, przegrałam już wcześniej, kiedy 42letni włoch zaprosił mnie na wycieczkę w góry, bo Carmelo to jest latin lover, a temu to tylko rozmowy w głowie. Ehem.
Dwa dni wcześniej krzyczał do tego na C. że nie mogą jechać z nami na dyskotekę bo jesteśmy zbyt młode:
-Jeśli pojedziemy z nimi nigdy nie znajdzemy kobiet dla siebie.
O, Żabuniu, ja doskonale rozumiem kalabryjski dialekt, spokojnie.

Swoją drogą, jest jeszcze jeden taki stary, oni się wszyscy bardzo przyjaźnią, no i ten stary wygląda jak >>zestarzony<<>>zestarzony Jamie<< siedział dokładnie naprzeciwko mnie!), nie mogę nawet na niego zerknąć, żeby nie parsknąć śmiechem. Spokojnie, będą zdjęcia.

Wracając do SMSów:
-O nie! O nieeeee! Iza, nie! Ratunku!
-Yy? (nabrałyśmy włoskich zwyczajów, >Yy<>bu<>Oo< to oznaka radości, kiedy widzisz kogoś sympatycznego, jak na przykład Angelo, Oo Angelo!)
-Nie wyjdę z tej kamery dzisiaj.
-Co?
(Tutaj pięć minut płaczu.)
y
SMS:
Też cię kocham. Jestem w pracy, zobaczymy się jutro, całus.

-TEŻ cię kocham? TEŻ?!
-A mówiłam, mówiłam, nie pisz. Mówiłam, nie posłuchałaś.
-A co ja jestem, żeby cię słuchać.
-Masz przyjść do mnie, nawarzyłaś piwa to teraz je wypij. Ha!

Jestem wyjątkowo ekstra. Zaraz, zaraz:
-Jest jeszcze inna możliwość. Może on myśli, że to ty?

Jak już wspomniałam, jestem ekstra. Posiadanie kilku chłopaków jednocześnie jest lekko niebezpieczne, prawda? Zwłaszcza jeśli na pewno są kuzynami, braćmi, przyjaciółmi?





No i przestało być ekstra, pojawiły się dwa Żaby i piją już trzecie piwo, ratunku, Mamo, ja chyba jednak mam ochotę wracać do Polski, ratunku, to przestało być śmieszne, ja mam chłopaka, no wiesz ty co? Sio, uciekaj Żabuniu!
Gdzie myśmy poznały te Żaby?
Skąd myśmy je wytrzasnęly?
No napawdę, panie, ja z panem nigdzie nie idę, ratunku, ratunku, gdzie jest Gianni, do diabła?

No dobra, minęły już przepisowe 4 minuty, ratunku, oni tu dalej siedzą, czy znie mogłoby się skończyć piwo?
Iza, powiedz im, że zamykamy.

Poza wszystkimi złymi rzeczami, rachunkami na 2500zł przydarzyło nam się jeszcze coś.
Ja obudziłam się dziś bez kaca.
Po dwóch winach, w 50 stopniowym upale, bez kaca!!

-A, wiesz, Palizzi bardzo nam się podoba, chyba zostaniemy tutaj dwa miesiące dłużej. Jeszcze jedną wódkę?
-Ta, jeszcze jedną, a chcecie pracować u mnie?
-U ciebie?
-Bar Plaza?
-TAAAAAAAAAAK!

Wszyscy się cieszą, Luigi rzuca w nas flyersami (w niedzielę będzie show z gołą Victorią, żoną Pasquale).

-Kiedy ostatnio byłyście u mnie? Wczoraj?
-Eeee, nie, w sobotę.
-Tak dawno?
-No, mamy daleko.
-Na plakacie jest mój numer, weźcie go sobie, jak będziecie chciały wpaść to zadzwońcie, podjadę po was.

Pięć minut.
tyle zajmuje nam znalezienie nowej pracy, jeszcze lepszej (i lepiej płatnej!).
I żadnych rachunków. Nic.
Brak rachunków = brak problemów. Nigdy więcej Enionu!
Nasz nowy szef płaci za wszystko.

Uffffffff! Żabstwo poszło! Po 3 czy 4 piwach. Ratunku.
Co za fortuna!
Swoją drogą, trochę przegrywam jednak, mam tutaj 3 chłopaków, w tym jednego przyszłego męża, drugiemu wyznałam miłość smsem, w sabato przyjeżdża Flo. No, a Izzi niedługo pójdzie do więzienia za stręczycielstwo.
Mogłyśmy się tego spodziewać, jasne, nie twierdzę, że mnie to zaskakuje. Błagam o litość.
Mamusiu, mogę wrócić do domu? Obiecuję być grzeczną.
Mama?

O, Mirella, halo, smacznej paniny, idź już sobie, na razie, bardzo cię nie lubię, jesteś wredna kobieto, no, sio, jesteś brzydka, przecież mówię!
Brzydka i złośliwa, za nic nie płacisz, nikt cię nie lubi, no przesadzasz.
Nie mogę, Mirella zamówiła paninę z mortadelą. Fuj, tutejsza mortadela, fuj, tutejsze wędliny.

No dobra, to teraz pytanie, co ja wczoraj napisałam Roberto, skoro przyszedł dziś 5 godzin wcześniej, spacjalnie, zapytać, czy z nami wszystko w porządku? Nigdy nie jest w porządku po dwóch winach, kiedy dowiadujesz się, że masz kilku niezależnych chłopaków. Z różnych stron świata.

Touch & Go, zawsze będzie mi się kojarzyło z wieczorem spędzonym z braćmi ho. Czy myślicie, że dałoby się to powtórzyć?
Zapewne.

Ech, przylazł Roberto, to przestało być śmieszne, nie powinnam chyba tu przychodzić, gdzie mogłababym się ukryć? I jeszcze siedzi mi nad głową, nie wierzę, że ktokolwiek może być bardziej natrętny, natarczywy, o nie, jego na pewno posądzę o stręczycielstwo, przecież to się musi kiedyś skończyć.

Okazało się, że Wiktoria wcale nie jest żoną Pasquale, to tylko dziewczyna, jeśli znajdzie kogoś bogatszego, na pewno się z nim ożeni. Fajna musi być, mam nadzieję ją poznać w najbliższym czasie. Może się zaprzyjaźnimy?

Co za cudowny dzień, wszystko idzie po mojej myśli, jest ta na M., ten na R. siedzi koło mnie i gapi się w monitor, jak mi przykro, że nic nie rozumie, ech, ogromne rachunki czekają w Polsce, wszyscy się z nas śmieją, że zawsze pijemy kawę w ogromnych szklankach i zamawiamy duże piwo. Italia?

-Dlaczego zawsze zamawiacie małe piwo?
-Żeby nie zdążyło się ocieplić.
-A u nas się zamawia duże, zawsze ze względów ekonomicznych.

Ta, tylko tutaj duże zawsze kosztuje tyle samo, co dwa małe, a małe ma 0,25 (ile ma małe w Polsce?).

Pojutrze są moje imieniny!
Spodziewam się welu prezentów i intratnych oświadczyn.

Jak mały G nie przestanie się bawić Virtual DJ`em, chyba podejdę do niego i odłączę mu wszystkie kabelki z komputera. I wcale nie żartuję, no przecież nie słyszę własnych myśli! Łeb mi peka.

Od razu zaznaczam, że dzisiaj nigdzie nie wychodzę, no chyba że z Człowiekiem Jajo, z nim to nawet na koniec świata.
Pięć minut Roberto mnie wypytywał, co robię dzś wieczorem, czy się zobaczymy, czy ma po mnie przyjechać, czy jesli Iza będzie spała to umówimy się sami, czy, czy, czy.
Nie, monsieur Roberto, i proszę przestać nazywać mnie swoją przyszłą żoną, nie, nie, nie.

Tak sobie dziś myslę, chyba jednak nie możemy przyjąć intratnej propozycji Luigiego z Baru Plaza, to jest chyba bardzo głupi pomysł, nawarzyłyśmy w Palizzi za dużo piwa, wypiłyśmy jeszcze więcej, wyobrażam sobie minę Angelo, kiedy dowie się o następnych dwóch miesiącach.
Ej, nie dłużej niż 3 miesiące w jednym miejscu, nie?
No dobra, wiem, wiem, program spłaty długów (no co? przynajmniej nazywam rzeczy po imieniu!) obejmuje przynajmniej jeden miesiąc extra tutaj.
No, ten niby-mój-chłopak twierdzi, że zarabia 3000 euro, może mógłby podarować mi część swojej wypłaty?
W życiu nie uwierzę w to, że ktokolwiek w Palizzi zarabia więcej niż my. Tutaj takie zarobki nie istnieją.

Aaaa, z fajniejszych rzeczy, które zrobiłyśmy tutaj:
napisałyśmy mnóstwo bardzo głupich wiadomości wczoraj i dzisiaj rano, a teraz wyładował nam się telefon. Nie chcę wiedzieć, jakie tsunami rozętało się u Pani Ery, nie chcę czytać smsów, które pukają do drzwi Pana Telefona.


Jedna z rzeczy, których nauczyłam się w Palizzi:
są ludzie, z którymi nie powinno się pić.

I druga:
w Palizzi nie powinno się pić z mężczyznami.

Trzecia:
dwa winiaki to zdecydowanie za dużo.

No dobra, gdzie jest Człowiek Jajo? Bo zaczyna mnie to denerwować, już czwarta osoba umówiła się ze mną i znikneła. Czy to jest tutaj normalne czy to mnie wszyscy robią w bambuko?

Mam dziś jedno marzenie. Chciałabym dowiedzieć się kto wymyślił dwa powiedzenia:
robić w bambuko i do chuja wafla?



Dzień później, bardzo ciężki poranek.

Człowiek Jajo jest super.
Zabrał nas wczoraj na giro, uciekł Padre z pracy, później przejeżdżał kilkakrotnie pod naszym domem, aż w końcu odważył się wprosić do środka. No, to już pierwsza osoba nas odwiedziła, teraz będzie z górki, następny wpadnie Angelo, jestem pewna.
Więcej fajnych rzeczy: Człowiek Jajo też ma na imię Luigi i jest kuzynem Luigiego z Baru Plaza.
Jeszcze więcej: też uwielbia vodkę fragolę, żeby nam to udowodnić przyniósł wczoraj butelkę w siateczce wypełnionej lodem, przyniósł też plastikowe szklaneczki i zaprosił Tonino.
Ekstra.

No dobra, dziś jet Świętej Anny, gdzie są wzystkie prezenty dla mnie, kwiaty i onori (honory?)
Izzi, zapomniałaś?

Koniec z zawodami i wszystkimi punktami, ja nie dość, że przegrywam z kretesem, to jeszcze narobiłam sobie problemów, a tak naprawdę to nawet nie zrobiłam nic złego. Im bardziej fair staram się być, tym gorzej na tym wychodzę. Nie, panowie, nie jestem z wami związana, nawet nie mogę nazwać was tymczasowymi chłopakami, a, Roberto, nie ożenię się z tobą jednak, pojutrze przyjeżdża mój chłopak, życie nabiera sensu, będzie w końcu z kim porozmawiać normalnie, może nawet przywiezie nam garść wiadomości ze świata.

Andrea oznajmił mi dziś że będzie lepiej, jeśli nie pojadę na dyskotekę.
-Dlaczego- spytałam.
-Twój chłopak, nie pamiętasz?
-No wiesz, ty też nie jesteś sancto.

Izzi też trochę wygrywa, po 3 tygodniach rozpowiadania wszystkim o swojej miłości do Angelo (wczoraj już prawie zdobyłyśmy numer!) okazało się, że jest związana z kimś innym, kompletnie w jej typie.
Jaki jest typ mojej przyjaciółki?
Może niech ona opowie, ja się go boję.

Nauczyłam się znów czegoś nowego, jak napisał mi wczoraj mój chłopak:
wódka nie miesza się z winem, nawet jeśli to jest tylko 24% fragola, a już na pewno nie pije się takich mieszanek z lodem w największych szklankach kolakolowych.
A jeśli się przypadkiem wypiło coś takiego (1 litr:1litr), nie wychodzi się z domu, połyka się klucz i modli się, żeby już nigdy go nie znaleźć.
Jeśli się go znajduje i przypadkiem wychodzi na jedno, nie ubiera się bluzy frotte koleżanki tylko po to, żeby ją zaraz zgubić i tłumaczyć, że jest za gorąco na posiadanie takowej, więc może kolejne zimne piwko?
I kolejne, i kolejne?

Takie wieczory mają swoje plusy, nasz przyszły pracodawca wpada radośnie na vodkę fragolę o poranku, Izzi wytacza się z toalety, Luigi krzyczy:
-Uaaaaaaa! Jesteś! Żyjesz!

No a nasza odpowiedź jest jak zawsze taka sama:
-Dlaczego miałabym nie żyć? Przecież tłumaczyłam, ze jestem z Rosji.

Kiedy przestaną mi pociskać Roberto jako przyszłego męża? Bo ja już lekko mam dość. Nie byłby najgorszy, gdyby choć trochę się opalił, ściągnął większość biżuterii i kupił sobie nowe klapeczki, zamiast tych dziurkowanych.
Dziś odkryłam, że Człowiek Jajo sięga mi do połowy głowy. Fajnie, nie? Jedna z rzeczy, za które go lubię: nosi srebrny łańcuszek z medalikiem w kształcie jajeczka. Nie ma to jak poczucie humoru.

Minęły już 4 tygodnie naszych wakacji. Nie zmądrzałyśmy ani trochę, nawet mogłabym powiedzieć, że wprost przeciwnie, jak twierdził Mr. Mausecki: kto nie idzie na przód, ten się cofa, więc lekko się cofamy, nie ukrywam.

Jeszcze trzy razy tyle czasu spędzimy na końcu świata, gdzie płoną lasy a temperatura wczoraj osiągnęła punkt kuliminacyjny: 52 stopnie Celcjusza. Nadal nie przypłynęły meduzy z Afryki, ale spodziewamy się ich. Codziennie wypytujemy wszystkich, kiedy umówimy się z Panią Meduzą, i codziennie słyszymy, jakie to Meduzy nie są niebezpieczne. Mam nadzieję, że mnie nie pokara za moje grzechy.
O nie, randka z Panią Meduzą to zbyt wiele.

3 dni, 3 dni, przyjedzie Flo, strasznie się cieszę. Przy pomślnych wiatrach nawet nie będę musiała go ukrywać. Mam nadzieję, że Andrea już puścił ploteczkę.

------------------------------------

No mogłabym coś opowiedzieć o tym z kim jestem związana. Wcale go nie znam (no dobra, po pijaku Aneta mu wyznała, że kocham go potajemnie, mimo że widziałam go pierwszy raz w życiu),
ale przyszedł dzisiaj rano z awanturą:
-czemu mi nie salutujesz???
-no, ale co ty gadasz, zawsze salutuje, conajmniej 20 razy dziennie, no może coś mi umknęło, ale nie mamy jeszcze z Anetą oczu dookoła głowy.
-a jak ja mam do Ciebie zadzwonić jak nie mam numeru???
-jakie dzwonić??no, to może poproś, albo coś?
-dobra, to jesteśmy umówieni, nie spałem 2 dni, zrób mi coś do jedzonka



No właśnie to jest mój typ.
Konkretny, agresywny, no i chyba bierze jakieś narkotyki skoro tyle nie spał.Ma jakoś podejrzanie wytatuowane ręce w japońskie hieroglify i złoty łańcuch na szyi.
Ale, ale, jest też prawdziwym italiano: białe spodnie, niebieska koszuleczka i del gel. Niech ktoś mi powie czemu Włosi się nie pocą w koszulkach z wężowej skóry?

Mamo.....wybacz i zrozum, jest moim przyszłym pracodawcą albo jego bratem, nie wiem jak tu wygląda własność prywatna.

Jak nie trenuje kick-boxingu to będę zawiedziona.

Właśnie się okazało, ze Aneta ze swoim chłopakiem chyba pójdzie spać na plażę.....no comment. Jej szef ją ewidentnie chciał za żonę, a tu Flo nadciąga...hmmm non va bene...jakby co to ja pójdę spać do baru plaza, albo śpiewać na karaoke do rana, tak jak ostatnio. A już chciałam proponować, że mogę spać na balkonie, w końcu przy 4o stopniach na zewnątrz i 35 w środku nie rzutuje.

A letto matrimoniale przydałoby sie bardziej komuś innemu.


Znowu ja, nudzi mi się okrutnie, bo Anet zaczęła właśnie pracę w swoim kioski na środku ryneczku i myje wszystkie szklaneczki razem ze swoją włoską mamitą.
Wprawdzie mam dzisiaj randkę, ale włosi nie umawiają się przed 24-tą,a Anett kolega wygrał wczoraj wysyłając nam pełnego wyrzutu smsa o 4:15 z zapytaniem czy jeszcze nie śpimy.
Próbowałam pozamiatać mieszkanie, ale odkryłam przy tym co to jest syzyfowa praca. nawet gdyby zamiatało się bez przerwy 24/7 za każdym razem na szufelce znajdują się, w różnej konfiguracji:
6 rodzin mrówek faraona, 4 rodziny czarnych mrówek, 3 panie i 2 panowie salamandry oraz 12 ton piachu. W przypadku pożaru w okolicy (mam nadzieję, ze oglądacie wiadomości) jeszcze 7 uncji popiołu.

Nie mam się w co ubrać bo wszystko jest albo z soli albo z popiołu.

Albo spocone, bo wczoraj temperatura w cieniu wyniosła 52 stopnie celcjusza. Zastanawiam się nad kupnem respiratora. Jedną z rozrywek o poranku jest policjant przyjezdzający radiowozem i grożący nam, ze jeszcze raz będziemy myli taras w knajpie wężem gumowym to wlepi nam mandat, bo woda jest publiczna, a jak my zużyjemy za dużo to on się tam u góry nie może wykąpać.
Moja pani szefowa zawsze odpowiada na głos "scusa" a po cichu dodaje "va fanculo"


Od kilku tygodni oddychamy z Anett tylko przez usta, żeby nie poparzyć nochala.
Zaczęłyśmy też mówić z odrażającym litewskim akcentem, mam nadzieję, że szybko nam przejdzie, bo sama siebie nie mogę słuchać, a Anett przestałam rozumieć jakiś tydzień temu, ale nic jej nie powiedziałam, zeby nie sprawiać jej przykrości.
Z nuovit odkryłam, że chodzimy tez krokiem włoskiej żaby. Tzn.szurając nogami, z głową zadartą do góry. Nie wiem dlaczego, ale wszyscy tu tak chodzą. Zresztą przy temperaturze powyżej 50 stopni cud, ze ktokolwiek się rusza. tzn. ja nie, bo w poudnie leżę pod klimatyzatorem, ale taka Anett np. czasem przechodzi na drugą stronę ulicy i później przez godzinę musi lezec plackiem wachlowana liściem bananowca. Swoją drogą ciekawe kiedy dojrzeją banany w ogrodzie.
Dzisiaj dojrzałam myjąc lodówkę, że jest w niej 18 stopni.....

Państwo meduzowie mają nadpłynąć z afryki na początku sierpnia.
Mój szef mi to obiecał, ale dzisiaj słyszałam, że jak dalej tak pójdzie, to spakują się i przybęda wcześniej, a wtedy co jakieś pół godziny do pubu będzie wpadał ktoś z przerażającym rykiem, że poparzyła go meduza.
Ja się tylko zastanawiam po co Ci ludzie się pakują do wody, skoro wiadomo, ze to się może skończyć śmiercią.
Taki pan meduz ma np 50cm średnicy.
W starciu bezpośrednim nie ma się szans.
Przy dotknięciu jedną z nóg tylko się cierpi.
Jeśli przy odrobinie szczęścia nie zostanie się ugryzionym przez meduza, zawsze można stanąć na kolczatkę, które są równomiernie rozmieszczone po całym dnie, a do wyciągania kolców najmuje się miejscowych, bo jezeli się taki kolec złamie to wypuszcza truciznę i można stracić gambę. O kolczatkach moja stopa wie wiele.
Jeśli nie zostanie się użartym ani pokłutym można zejść na zawał z upału, albo zatruć się słoną wodą. Raj.......Eden........

Można też pić przez miesiąc kranówę i zastanawiać się skąd te koszmarne bóle brzucha, niestrawności, spuchnięte ciało, majaki, przywidzenia i fatamorgany...Prawda Anett, na ten temat możemy przeprowadzić wykład???






-------------------------

-To wy nie wiedziałyście, że Vino di Palizzi ma 22%-24%?
-NIE!

Wróciłam z zaświatów, nie przeszłam rzeki, wszystko w porządku.
Kilka dni nieobecności a wy już za mna tęsknicie? Miło!

Wczoraj zaczęłam pracę.
Przedwczoraj dowiedziałam się, czym dla Włochów jest festa świętej Anny.
To jest taki lepszy odpust, z koncertami i fajerwerkami. Z winem, z dużą ilością wina.
Takich fajewerków jeszcze nie widziałam. Complimenti dla osoby, która nie zauważyła, że wzniecily pożar. No to już wiecie wszystko o pożarach w Kalabrii.

O, zanim napiszę o tym, jak bardzo ja przegrałam i jak fajną mam pracę, muszę wspomnieć coś o przegranym mojej przyjaciółki.
Po pierwsze, stało się tradycją, że Izzi regularnie rozbija szklanki w Barze Plaza, no dobra, wczoraj rozbiła butelkę, było mniej zamieszania i sprzątania.
Italiańcy nie potrafią rozróżnić 1 od 7, co oznacza, że Iza podała swojemu chłopakowi zły numer telefonu. Zrobił jej drugą awanturę, przyjemniaczek.
No dobra, jade do Melito Di Porto Salvo. Trzymajcie za mnie kciuki, żebym przeżyła dzisiejszy wieczór.


-----------------------------

BYŁO CUDOWNIE!



Biedna Iza, biedna moja Pomysłowa przyjaciółka.
Chcecie wiedzieć, dlaczego? Aby wam to wszystko wyjaśnić powinniśmy cofnąć się myślami do zeszłej soboty, może nawet do piątku.
Dziś jest wtorek- gwoli wyjasnienia.

Piątek spędziłyśmy szczęśliwie w oczekiwaniu na sobotnią imprezę w Sole Nero, radośnie spijajac się w barze Da Gianni z moim szefem i Małym Żabem.

Mały Żab stał się największą miłością mojego życia, szkoda, że zorientowałam się tak późno, już po tym, jak zwyzywałam go od półinteligentów. Mały Żab jest jednak cudowny, Iza twierdzi, że jest niedorozwinięty i Mama kupuje mu ubrania, ale to oczywiście nieprawda.
Zawsze jest świetnie ubrany, ma perfekcyjnie dobrany do butów drogi zegarek, a reczniczek plazowy pasuje mu do koloru jego kosztownego motoru- Aprili.
A, zapomniałam, ma cudowne okulary przeciwsłoneczne z napisem DIOR, podejrzewam, że jest to model damski, który podkradł Mamusi.

Kocham moją Małą Żabunię, i nie rozumiem, dlaczego Iza twierdzi, że naśmiewam się z niepełnosprytnego człowieka. Moja Mała Żaba już nawet przestała mi salutować, a na kawę chodzi do baru naprzeciwko, co oznacza, że coś musiałam zrobić nie tak.

Stolik marzeń- ja, Iza, Żabunia, Tonino. Wszyscy lekko wcięci.

-Wiecie co, chłopaki, ja tu przyjechałam tylko dla Angelo. Tak naprawdę to ja zarobię tutaj kilka razy mniej, niż zarabiałam w Polsce. Kocham Angelo, czekałam pięc lat na tę chwilę. Nie wiem, dlaczego mi jeszcze nie zasalutował?

-Ach, chłopaki, powiem wam coś w sekrecie. Mnie się nadal podoba Marco z Supermarketu.

Jaka jestem durna, Mały Żab dowiedział się o moich niecnych zamiarach. I jak ja mam go teraz przekonać o tym, że moje zamiary są naprawdę poważne?

Dzień później widzimy Angelo i Marco (Fabio?!) u Gianniego.

-O nie, Fabio (Marco?) ma dziewczynę! Jak on może ją obejmować przy mnie?!

Jednego nigdy nie zrozumiem: skoro już przychodzę do pubu z dziewczyną to chyba odwożę ją do domu, prawda? A nawet jeśli nie, to chyba pięć sekund po jej wyjściu nie zaczynam girować wokół innych kobiet?

Uwielbiam zestaw Angelo + Marco (Fabio?).

SABATO.
-Wiesz, Izzi, ja tam bym nigdzie nie wychodziła dzisiaj.
-Ja też nie. Niech się wszyscy zastanawiają, gdzie i z kim jesteśmy.
-Ba!

anekol7748
ankolk8143

-Ej, chodź do domu, weźmiemy pieniążki i pójdziemy do supermarketu.
-Do supermarketu?
-No, kupimy sobie po piwie, usiądziemy na tarasie, będzie fajnie.
-Perfetto.

-Ej, patrz, Mamita Marco i Fabio. O, i Siostra. Nie ma jak interes rodzinny. Myślisz, że i dla nas znalazłoby się miejsce?
-Ej, mam coś lepszego- krzyczy Iza podczas maratonu między półkami.
-Co takiego?
-Patrz, wieeeelkie Martini za 7 euro. Bierzemy?
-Co za pytanie! Weźmy do tego sprite`a, będzie idealnie.

-Chłopie, bierz ten łeb, co cię obchodzi, za co ja tutaj płacę?- denerwuję się, bo Marco (Fabio?) zagląda nam do koszyka. -Ej, Izzi, weźmy jakieś jogurty dla niepoznaki.
Przy kasie krzyczę, że Iza ma imieniny, sama bym z chęcią miała, ale my tutaj obchodizmy moje w Świętej Anny.

Idziemy do domu, radośnie wymachując siatką.
-O patrz, Marco też wyjeżdża (Fabio?), biedny, chyba ma problemy z odpaleniem skutera.
-O, cześć Luigi.

Czy cała wioska musi wiedzieć, że idziemy do domu radosnym krokiem z butelką Martini?

-Siódma. Zaczynamy?
-Mhm, mam dobre i złe wieści.
-Dawaj złe.
-Nie mamy szklanek.
-A dobre? Że potrafisz pić z butelki?
-Nie, lepiej. Mamy nożyczki do paznokci i kilka plastikowych butelek po wodzie mineralnej.

Tu powinnam wkleić zdjęcie, jak wygląda nasza lodówka, lodówka wiecznie odchudzających się dziewczyn.

1 litr Sprite`a.
1 litr Martini.
2 litry wody mineralnej.

Wszystko w pięknym zielono-butelkowym kolorze. Laguna.

Nasza lodówka w innym wydaniu:

6 małych Heinekenków.
6 litrów wody.

Albo jeszcze inaczej (wczoraj):

4 birre du Demon
wyjaśnienia nadejdą wkrótce.

Wracając do soboty.

-Zrób coś dla mnie, spijmy się na smutno.
-Też o tym myślałam. Ustawić smuty w playliście?
-Taaaa, ja już to zrobiłam.
-Kocham cię.

Po pierwszym drinku:
-Pamiętasz Radka Nowaka?
-Pewnie. A Sławomirskiego?
-Jak mogłabym zapomnieć!
-On też był niepełnosprytny. A ty byłaś wredna i wyrzuciłaś mu piórnik przez okno.
-To nie ja, ja mu tylko schowałam plecak do klasy na ostatnim piętrze.
-Fakt.
-Zresztą, on też nie był święty, przebił Magdzie ręke na wylot znacznikiem, podczas robienia ludków z kasztanów.
-Nowak był lepszy. Ugryzł Felińskiego w ramię do krwi.

Umieramy ze śmiechu, a przecież miałyśmy spić się na smutno!
(Matnej, czy ty też wspominasz tamte czasy z taką nostalgią?)

-Ej, Iza, gdzie są moje złote kolczyki?
-Nie wiem, jeden chyba na podłodze. A co?
-Bo mnie by się chyba jednak chciało wyjść.
-No właśnie nie wiedziałam, jak ci to powiedzieć.

Jak dobrze, że już tydzień temu obmyśliłyśmy zestaw ubraniowy na sobotę!
Ubranie się zajęło nam jakieś piętnaście minut (łącznie z prysznicem), makijaż- godzinę.
Złoto, brokat, dużo, całe mnóstwo!

Czekaj, maznę ci kreskę eyelinerem. Musisz mieć duże oczy, żeby wpatrywać się w Angelo. Dużo tuszu, żebyś mogła machać rzęsami. Żebyś mogła zrobić tsunami rzęsami.

-Gotowa?
-Si. Idziem w tango.

Idziem. Lewa, prawa, lewa, prawa, chyba mi się nogi plączą.

-Ej, siadamy u Roberty, ja nigdzie dalej nie idę. Jedno piwo i jak nikt nas nie weźmie na disko to zawijamy do domu.
-Racja. Napiszmy smsa do Tonino i Gianino.

-Idź po iwo, ja siedzę.
-Ej, to jest niesprawiedliwe.
-Idź, mówię, ja tutaj pracowałam.

No to idę.

-Ciao, Ottavio, due birre alla spina.

Roberta wychyla się zza baru.

-Piccole?

Czy ja jestem małe dziecko, żeby nie wiedzieć, że nie opłaca się pić małego?

(Dwa dni później:
-Gianino, nie mów tak, Angelo nie jest głupi. To, że jest śmieciarzem, wcale nie rzutuje.
-Nie?
-Poza tym rok temu pracował za barem u Roberty.
-Mhm, spójrz na Ottavio. Też pracuje u Roberty.

Co racja to racja. Ottavio nie skończył żadnej szkoły. Nigdy. Angelo przynajmniej ma za sobą szkołę średnią, choć Izzi, muszę cię tutaj rozczarować, tutaj szkoła średnia to odpowienik naszego gimnazjum.)

-Jakie pyszne piwo.
-No, bardzo dobre.

-Ej, idzie Angelo!
-Jak to idzie?
-Normalnie, a piedi!
-Na nogach?
-No przecież mówię.

A ja zawsze myślałam, że kalabryjczycy nie potrafią chodzić.
Przy 50 stopniach w cieniu zanika czucie w małym palcu u stopy, wiem, sprawdziłam, zaczynają się problemy ze zmysłem równowagi.

-Ciao, Angelo! Che fortuna!- drę się na całą Piazzę.
-Ciao- odpowiada.

-Siadaj z nami, no, patrz, mamy wolne miejsce dla ciebie.

Wygrywam. Izzi lekko rumieni się z zakłopotania (i ze szczęścia).

Zamawiam drugie piwo, Angelo dalej jest z nami, pojawia się Fabio.

-Cześć, Marco- mówię.

Ile punktów?

-Ty nie odróżniasz swojego chłopaka od jego brata?- pyta Angelo.
-Przestań, przecież jestem Marco.
-Anet, on się z ciebie natrząsa.
-Chłopaki, dajcie spokój, przecież dla mnie to nie ma znaczenia, jesteście tacy sami.

-Muszę iść wcześnie spać- mówi Angelo.
-To nie jedziemy na disko?- pytam?
-Nie mam machiny. Fabio (Marco?) przyjechał na skuterze, nie zmieścimy się.

Przejeżdża Tonino.

-Dziewczyny, jedziecie na disko?
-Eeeee, nie, jesteśmy zmęczone.

Tonino widzi nas w tym doborowym towarzystwie i umiera ze śmiechu.
Sekundę później przejeżdża Gianino.

-Jedziecie z nami na disco?
-Jakby co to zadzwonimy, podjedziesz po nas?

-Angelo, che sei bello!- TO POWIEDZIAŁAM JA!
-Eeeee, spadaj!

-Idę spać, dziewczyny. A presto!
-Ciao, Angelo!

No cóż, nie wyszło. A miało być tak pięknie.

-Szumi mi w głowie, jest pierwsza, myślisz, że ktoś nas odwiezie?

Przed barem parkuje ogromne Audi.

-Iza, tam siedzi Angelo.
-Mhm, a zobacz, kto prowadzi.
-Marco? Fabio?

-Co tam?
-A, dobrze. A u was?

Prowadzimy zaawansowaną włoską konwersację.
Angelo zamawia sobie swoją ulubioną vodka di menta.

Gdybym przypadkiem jeszcze o tym nie wspominała, vodka tutaj ma 6-8% i jest przeraźliwie słodka. Angelo popija ją przez następną godzinę. My w tym czasie wypijamy jeszcze kilka piw.

-Wiesz, Angelo, skoro już tak rozmawiamy, to muszę ci coś powiedzieć.
-Co takiego?
Ja i Marco (Fabio, do diabła?) nadstawiamy uszu.
-Przyjechałam tutaj specjalnie dla ciebie. Pięć lat czekałam na ciebie.
Angelo uśmiecha się od ucha do ucha, choć muszę przyznać, że jego uśmieć blednie w trakcie wynurzeń Izzi.
-Angelo, caro, kiedy poznam twoją mamę?

Marco nas odwozi do domu. Wygrywamy.

-Jedź tak, jak do Angelo, a ja ci powiem, gdzie powinieneś skręcić.
-???
-No co, nie dziw się tak, przecież wiesz, gdzie mieszkamy.
-???
-My też wiemy, gdzie mieszkacie. Marco nad supermarketem, to jest oczywiste. Angelo, a twój dom pokazał nam Gianino na giro. Pojechaliśmy tam specjalnie, powiedziałam Gianino, jak bardzo cię kocham.

To było naprawdę warte sporo punktów, Izzi. Nie jestem w stanie się doliczyć.

Nie wiem, jak Izzi obudziła się w niedzielę rano, bo ja ledwo, ledwo. Nie było łatwo.
Cały dzień bolała mnie głowa. Nie byłam w stanie wytrzymać na słońcu ani minuty.

Przepłynęłam pięć metrów i prawie się utopiłam. Nigdy więcej pijaństwa w południowym słońcu.

-Izzi, wiesz, trochę ci współczuję.
-Dlaczego?
-No, współczuję ci tych kaców po sangrii, jakie będziesz musiała znosić u siebie w pracy, kiedy ja już zacznę.

Niedzielny wieczór przeleżałyśmy w łóżku. Wczorajszy- poniedziałkowy- też, choć nie same.

Towarzyszyły nam cztery Bierre du Demon.
Demonki, jak je między sobą nazywamy, to coś niespotykanego.

12% alkoholu, 0,25 l.
2 demonki potrafią ululać zarówno mnie, jak i Izzi. Niesamowite, niespotykane.
Smakują prawie jak czysta wódka a na opakowaniu mają prześliczny rysunek diabła. W złocie.

Kilkanaście punktów dla mnie za wysłanie smsa do mojego chłopaka:
5 points for me for getting drunk early in the morninng con birra du demon (2).

Nie wierzę, że ktokolwiek jestw stanie to wypić. Nie tutaj, nie w tym upale, nie, nie, nie.

Co jeszcze?
Nie chciałabym wspominać, jakie diabloliczne sny towarzyszyły mi dzisiaj w nocy.

NIESPODZIANKA DNIA:
Gianino poszedł do Małej Żabuni, poprosić o jego numer telefonu.
Żabcia odmówiła.
Kazała mi przekazać, że może co najwyżej umówić się ze mną na wieczór.
Kiedy ja się nie chcę umawiać, ja chciałam od razu napisać mu esemesa z zapewnieniami o mojej wielkiej i dozgonnej miłości.

Izzi, czy to jest możliwe, że on mi nie wierzy?

I jeszcze niespodzianka dnia dla Izzi.

Izzi roztańczonym krokiem (du demon) wchodzi rano do pracy, z zapuchniętymi oczami, lekko zionąca.
Nadsłuchuje porannych ploteczek personelu.

I oto okazuje się, że wszyscy rozmawiają o niej i jej wielkiej miłości. Angelo, tak, Angelo od spacatury.
Bo miejscowym nie mieści się w głowach, że moja przyjaciółka dała kosza prawnikowi o idealnym ciele (Carmello), tylko dlatego, ze jej serce od sześciu lat należy do Angelo.
Kiedy tak naprawdę jest.

-Dlaczego iza jest taka zmęczona?
-Nie jest. Ona była na przejażdżce z Angelo i Marco do piątej rano.
-Gianino, jaki Angelo?
-A, taki jeden.
-No kto?
-Angelo, taki chłopak, chyba nie znacie. Niemożliwe, żeby jeździł do piątej rano. On ma barzdo dużo pracy, to jest poważny i zapracowany mężczyzna.

-Nie wygłupiaj się, Gianino, jaki Angelo?
-No, Angelo, i Marco z supermarketu.
-A, Marco to jest bravo ragazzo, ale ten drugi skończył tylko medię skuolę!

Miłość nie wybiera.

Gianino jest naszym prawdziwym przyjacielem, wspomina o tym, jak przystojny jest Angelo, o jego uprzejmości, pięknie wykrojonych ustach i prawdziwie anielskim usposobieniu.
Na szczęście miejscowi zdają się nie pamiętać również tego, że Iza porzuciła Angelo pięć lat temu dla miejscowego pasożyta, Davide, rysownika.

Davide jest moim faworytem. Nigdy nie płaci. Zawsze pojawia się w porze naszego obiadu, i zawsze ma ochotę na darmową kawę. Chyba czuje się członkiem rodziny, trochę tak jak i ja.

Co do mnie- i mojej pracy- to jeszcze nic nie wiadomo. Z chęcią poprzeciskałabym się pomiędzy stolikami, choć wygląda na to, że czeka mnie jeszcze kilka dni wakacji. Pewnie, powinnam się cieszyć. Wcale się nie cieszę, bo kiedy w koncu otworzy się moje kiosko, będę miała więcej sposobności, żeby oglądać girujące pojazdy, głównie pojazdy Angelo i Marco.

Nie śmiem nawet o tym wspominać teraz, ale mam wrażenie, że dzisiejszy wieczór skończy się butelką Martini na dachu.
Mam rację, panno Angeletto?


----------------------------------------


Tylko jeśli uda mi się coś podprowadzić z miejsca pracy, bo jak zwykle wydałam całe napiwki na papierosy.
-wywlecz mojego szefa na zewnątrz to coś ukradnę z zaplecza, np 2 du demonki;]
I kto by pomyslał, że wcale nie trzeba wypijać po 9 piw na głowę, żebyśmy poszły grzecznie spać o godz. 20:00

Anett będziesz moim idolem jeśli uda Ci się wypić więcej niż 1 du demon na godzinę.


---------------------------------------

Jedyną znaną mi osobą, która byłaby w stanie wypić więcej niż 1 du demon/h jest Lucca- Sambucca, ale on jeszcze nie nadjechał.
Nie mogę się doczekać, kiedy nadjedzie Roberto, mam nadzieję, że nadal będzie chciał mnie za żonę, znam dobrego chirurga plastyka i ortodontę, chyba moglibyśmy być razem szczęśliwi.
No, tylko pod warunkiem, że ma jakieś fajne włoskie nazwisko.
Izzi wczoraj pół nocy snuła plany matrymonialne.
Nie wiem, czy to wpływ du demona, czy miłości do Angelo, ale postanowiła urodzic mu trójkę dzieci: Angelo, Carmello i jeszcze jakieś, nie pamiętam. (Luigi tłoku i Angelo Junior)

Z alkoholem zrobił się problem, od kiedy dziś rano przyszło dwóch mężczyzn do Gianniego pochwalić mnie i Izzi, bo my przecież jesteśmy brave ragazze, nie pijemy, jak te okropne Czeszki.
Dali Izzi ogromny napiwek, więc radośnie pokiwałyśmy głowami.

Dziś jest nasz szczęśliwy dzień, dostałyśmy dwa esemesy- od Ery.
Płatność za fakturę zostanie zrealizowana...ble, ble, ble...

Dobrze, że ja nie używam telefonu. Chyba powinnam się zainteresować, ile pieniążków ściągną mi z konta panowie od Plusa.


Wczorajszy wieczór uczynił mnie szczęśliwą. To nadal piszę ja, Ann, dziewczę o przepięknej czekoladowej bronzaturze.

-Wychodzimy dzisiaj?
-Eeeee, nie, zostańmy tutaj, może będzie leciał Baywatch po włosku.

-Ej, w Tv nie ma nic ciekawego, mówię ci, powinnymśmy zaznaczyć naszą obecność.
-Myślisz?

Idziemy. Złoto zostaje w domu, dzisiaj udajemy grzeczne dziewczynki. Spódniczka za kolana, gładko zaczesane włosy.
No, Izzi, czy ty masz cały dekolt na wierzchu? Tak?
No dobra, to i ja też.

Idziemy.
Jest dziesiąta, wszyscy powoli wychodzą z domów, mijamy Żaba, mijamy jego kolegów, gdzie jest Angelo?

Zasiadamy przy najlepszym stoliku, czasami opłaca się wyjść z domu wcześniej.

Woda, lód, cytryna.
-Nie piję nic, mam zamiar czekać tutaj na Angelo, choćbym miała czekać do piątej rano.
Izzi jest naprawdę zakochana (!).

O, są. Angelo, Marco, nei, Fabio, na pewno Fabio, przecież widzę. Fabio mi się zawsze bardziej podobał.
Jadą razem na skuterze tego drugiego, jeden na drugim, to jest okropne, to powinno być zabronione.
Angelo dodaje sobie powagi w czarnej koszuli, Fabio ma jasne jeansy i biały t-shirt. Jacy oni są piękni!

O, przyjechał też żabek z kolegami, uśmiecham się, żabek siada przy stoliku obok, przysuwa sobie krzesełko zgrabnym ruchem żabiej łapki.
O nie, przy stoliku po lewej siada Angelo i Fabio, co za nieszczęśliwy zbieg okoliczności, Żabunia patrzy na mnie rozmarzonym wzrokiem, Angelo uśmiecha się pod wąsem, i co teraz?

Sms.

Wygrywamy, przyjedzie do nas również brat mogego chłopaka, przypadkiem chłopak Izzi!

-Z czego się cieszycie, dziewczyny?
-A, przyjedzie brat mojego chłopaka- tłumaczę malutkiej Żabce.
-Mhm, mój chłopak- podpowiada Iza.
-Masz chłopaka?- Żabka nie kryje zdziwienia.
-No, a nie wspominałam?
-Tak, ma na imię Florian- krzyczy Tonino, a ja w tej chwili uwielbiam mojego szefa bardziej, niż kiedykolwiek.
-Non sei brava ragazza, Aniiiita- chyba rozczarowałam Żabencję.
-Come no?- przesyłam Żabce najszczerszy z moich uśmiechów.

Po pięciu minutach rozmowy Żabka przyznaje się, że również ma dziewczynę, więc nie mogła mi dać swojego numeru telefonu, ale przecież my mieszkamy same, możemy się umawiać na tajne schadzki po pracy w naszym domu.
Fuj, chyba zaraz powiem mu, co tak naprawdę o nim sądzę.
Angelo przy stoliku obok posyła mi pytające spojrzenia, chłopie, trzeba było nie siadać tyłem do Izzi, skoro teraz zastanawiasz się, co jest grane.

Żaba, skończ, czy ty naprawdę nie widzisz, że wcale mi się nie podobasz?

Angelo i Fabio wychodzą, przestaje być zabawnie, Żab staje się natrętny.
Pół godziny później podejmujemy decyzję o odwrocie:
-No, to pa, Żabciu!
-Che?
-CIAO, paskudzie!

Pięćdziesiat metrów dalej:
-Ciao, ragazze!
ANGELO!

-Angelo jeszcze nigdy mnie nie zawiódł- Izzi uśmiecha się od ucha do ucha.

W trakcie drogi do domu ma miejsce niesamowita mijanka:

(a może nazwałabym to szczególną walką o tytuł- kto częściej)
Angelo + Fabio na czerwonym skuterze
vs.
Żab z przyjacielem (dla przyjaciela muszę byc miła, to najwyraźniej fragment mojej rozbudowanej rodziny) w Mercedesie Żabunia


And the winners are:
Angelo i Marco, bo przy samym domu Angelo przesiadł się do swojego Punto (mam podejrzenia, że to jest ten sam samochód, w którym Izzie zostawiła okulary kilka lat temu, żeby przekonać się o dozgonnej miłości Angelo, no i czy na pewno jest to jego samochód, no i czy nie ma dziewczyny- a jeśli chodzi o to ostatnie, nie mam pojęcia, jak miałyśmy zamiar to odkryć).

Żabcia też trochę wygrywa, czy ten mężczyzna (chłopczyk?) naprawdę myślał, że JA zaproszę go do domu?!?!?!



Izzi, kocham cię.
Kocham cię niczym każda nastolatka świata kocha Brada Pitta i Tokyo Hotel razem wziętych.
Za to, że leżysz koło mnie z butelką kradzionego Warsteinera z lemonką, że w końcu mamy plastikowe kubencje a w lodówce chłodzą się Demonki.

Za wieczory z Rage Against the Machine na tarasie i na łóżku w brzoskiwinie i za promise-we-will-never-grow-up.
Za demonki w lodówce i za wszystkie szczere zwierzenia.


11 lipca. 21:18
Kto wygrywa?
Ja, oczywiście.

-Izzi, idę się kąpać, na wypaek, gdybym później musiała prostować włosy przed wieczornym wyjściem.

Słuchamy Jump in the Line, na zmianę z Ayo- Without you, rozmawiamy o naszych eks.

A dlaczego wygrałyśmy? Ktoś chce wiedzieć?

Po demonie nie powinno się pić nic innego, zapamiętać.

-Idę umyć zęby- mówi Izzi.
-Daj mi Virgosol.
Virgosol to są gumy do żucia, jest 19:55, o 20 zamykają market, Marco i Fabio też muszą mieć swoje 2 h na przebranie i zrobienie makijażu, nie?
Biegniemy, ubieram jakąś strasznie ciepłą bluzę, jak śmiesznie to musi wyglądać w zestawie z japonkami i najkrótszą spódniczką świata.
A oni mają mnie tutaj za inteligentną dziewczynkę, dziś pół dnia czytałam E.A.Poe po angielsku na tarasie Izzi.

-Buona sera.
-Buona serra, ragazze.
Wybuchamy śmiechem. Mama Marco uśmiecha się pod wąsem.

-Dwa czy trzy?
-Ej, heineken kosztuje zet trzydzieści! Hurra!

Za moimi plecami pojawa się jakaś postać w koszulce w wężową skórę.

-Ciao, come va? A posto?
-Cześć, Marco!
(-Cześć, czy wiesz, że twój rodzony brat dziś mijał mnie jakieś trzydzieści razy, za każdym razem z innym kolegą?)
-Ale jesteście pięknie opalone!- Marco patrzy na moją krótką spódniczkę, matko, przecież ja jestem w zimowej bluzie frotte!- Wracacie z plaży?
-Nie, nie byłyśmy dziś na plaży, dziś było za gorąco!- odppowiadam, ze znaczącym uśmiechem.
-Ach, rozumiem- Marco pcha swój wózek dalej, Mama nadchodzi, bierzemy dwa piwa i podchodzimy do kasy.
Powinno starczyć, 0,6l. x2.

-Ej, Anett, wygrałaś.
-Perche?
-Masz najkrótszą spódniczkę świata i zimową bluzę frotte, a dziś było wyjątkowo zimno.
-No to pasuje, nie?
-Nie, powiedziałaś, że było za gorąco, żeby iść na plażę.
-Mamma mia!
-No. 1000 punktów.

No, wiesz, Izzi, Marco i tak nie był moim wymarzonym mężczyzną, nie potrafiłby wymienić imion 4 żółwi Ninja, Tennage Mutant Heroes, jak zrobił to w tzry setne sekundy Flo.

Po wypiciu 1,2 litra Heinekena:
-Ej, a nie powinnyśmy się pokazać, że niby ten Heineken nas wcale nie zabił?
-Oni doskonale wiedzą, że piwo nie jest w stanie nas zabić.


----------------
Aneta mi każe coś napisać, ale ja mam słabszą głowę po tych wszystkich piwach ze względu na bycie mexykańcem od rana do nocy....

chyba głupio wyszło w tym markiecie, gdyby tu był jakiś inny to by

-------------------

Matti H (brat Flo):
I have no idea, why?

No jak to dlaczego?
Bo to są Żólwie Ninja, to jest ważne, Flo potrafił wymienić ich imiona bez zająknięcia, i nie potrzebował do tego ani pół Demonka.

Swoją drogą, co teraz robi Flo, skoro nie odpisuje mi na messagio typu:
You have to try this demon`s stuff.

12% w drodze do szczęścia.

Po dwóch szklankach wymyśliłyśmy nawet hasło reklamowe dla La Biere Du Demon, ale nie pamiętam.

Brithey Spears- Toxic. Wyostrza mi się zmysł muzyczny. Ale nawet Rage`ów nie da się słuchać całymi dniami.
O, Izzi się wykąpała, Angelo, nadchodzimy, niech wszystkie bary świata mrożą vodka di menta!

Rage Against the Machine- Testify

Mały Gianino ma jutro najważniejszy egzamin w swojej karierze, mam nadzieję, że zda, będzie mógł poświęcać więcej uwagi naszym rozterkom miłosnym.

Oby nie, bo zacznie zwracać uwagę na t co wynoszę z baru w torebce, a nie ma to mało oprocentowania...

odp. na sms od Mati:

bo miałyśmy problem, ale moja siostra, która w nasz jedyny romantyczny wieczór zapytała jak się nazywa pół człowiek- pół koń, nam pomogła...mam nadzieje, że przynajmneij znasz smerfy...



ile punktów?



VIRGOSOL? (i to nie są tabletki na potencję)
-tak, poproszę..
=czyli idziem?

------------------------------------------

-Certo, che idziem. A daj mi jeszcze jedną, bo jest bizon.

Przypomniała mi się nasza rozmowa po pierwszy dniu pracy Izzi.

-Ej, Ann, bo ja mam problem.
-Co się stało- pytam, zaskoczona.
-A, bo mi jest głupio rozmaiwać z tymi ludźmi.
-Głupio? Tobie?- nie dowierzam.
-Aaaa, bo wiesz, 5 lat się natrząsamy z tego włoskiego, jak mam teraz wyjaśnić Gianino, że mam bisogno di Angelo?

ehhhh...prbolem leży w tym, że my pd 5 lat mówimy pół włoskim- pół koniem.... i nie jestem w stanie się przestawic na sam polski, czekamy teraz na sms, bo
jak to było? głupi, głodny, zakochany...
moja siostra wyszła na głupka pisząc: leonardo, rafaello michelangelo i nie pamiętam
Mati na głodnego (nie dziwię się, 4 kg mięsa...): nie jestem największym fanem
ale teraz czas na zakochanego i o to nam głównie chodziło od początku....


aspeta....


virgsol....



tageslichtprojektor.....




lebensknudelsuppe...


durchfalll......


...jezu nadejdzie ten sms....



...spuca(Angelo?)...

...spacatura(Angelo?)........


markiet (Marco?)....


..energrade, gatorade (Angeletto?).....



gdzie ten sms.....


zaraz zasnę.......


...1.....2....3....sambuccca (Lucca?), czy za birrę du demon można płacić kartą?

...ciekawe ile to kosztuje....


4...5....5,5...........Idziemy?????


no kurde 6.....

jak doliczę do 10 to ma być sms, neich to nawet będzie moja siostra (pół człowiek pół koń, do końca życia jej nie wybaczę)

skoro już mamy chwilkę czasu (niewiele do smsa) to wytłumaczę o co cho...
moja siostra podczas mojego pobytu w Szwajcarii (Lenzburg? Anett jak się nazywało to miasto z czymśtam w końcówce...willl, gdzie mam spędzić reszte życia z matiasem?) wysłała mi pierwszy sms od pół roku o treści 'ej bunia jak się nazywa pół człowiek, pół koń?"

cała rodzina Hochsztrasser krzyknęła "centaur? a co zamienia się?"


i na ten sms już nie odpowiedziała...coś dziwnego mamy we krwii po tatusiu....

Anett, nie śpij...nie rób mi tego...nie dzisiaj....


-------



Ujmę to tak:
skoro już znalazłam mężczyznę mojego życia na couchsurfing, skoro już ma takie cudone nazwisko, które idealnie pasuje do mojego imienia i do imienia Carmelo (dla syna), to albo wyjdę za niego za mąż, albo zostanę dziedziczką supermarketu w Palizzi (o wiele mówiącej nazwie Per Te), więc scusi Izzi, nie pakuj się w naszą pościel w brzoskwinki, otwieram okno, wyłączam klimatyzację, robię ci szplachling na buziuni, wychodzimi, Angelo i Fabio już na nas czekają.
Dziś jestem nawet w niezłym nastroju, pożyczę ci trochę złota, a sms od Flo powinien przyjść jako zakochany.
Starczy tych Rage`ów, Killing in the name of...

Sezon uważam za otwarty!

(Z dobrych wieści: DZIŚ MONTOWANO MOJE MIEJSCE PRACY!)

hehehehe, a co ja mam ubrać? bo już się wyspałam przez te 15 min jak ty próbowałaś pisać prosto?

-------------------

Mat przyjdzie jako zakochany spacaturo, zobaczysz.....

------------------

Proszę nie nazywać mnie spacaturą, nie zasłużyłam, moja droga.
Wczorajszy dzień był największą stratą makijażu i satyny w dziejach Palizzi, Angelo, nie zapomnę ci tej nocy.

Może to i lepiej, pierwszy raz od dawna podniosłam oko z łóżka przed 11:00, co pewnie jest trochę związane z tym, że wczoraj wciągnęłyśmy ogromne panini z grzybami przed snem, chyba wywróciło mi żołądek na lewą stronę.

Dziś czeka mnie dużo szczęścia, Mały Potwór Kluskowy idzie ze mną nad morze.

Flo przyjeżdża za dwa tygodnie, być może nawet z Mattem, czas gromadzić zapas Du Demonków w lodówencji, ciekawe, jaką to maleństwo ma pojemność?

Pisałam już, jak pięknie udało nam się wczoraj wygrać w Supermarkecie?
Kiedy wpadłyśmy lekko zawiane pięć minut przed zamknięciem?
Na pewno pisałam, mina Marco= bezcenne.

Jeśli chodzi o Żółwie Ninja to tylko potwierdziło moją tezę, Flo jest moim wymarzonym mężczyzną, jako jedyny wymienił ich imiona z pamięci, nam wczoraj brakowało Leonardo, więc radośnie przeszukałam całe nasze archiwum na Skyp`e, i oto proszę, zamieszczam, ku uciesze wzystkich naszych przyszłych MMŻ, no i ku uciesze ex również, większości przydałoby się powtórzyć ważne informacje tego typu:
Rafaello, Donatello, Michelangelo, Leonardo.

Flo potrafi też wymienić imiona Kelly`sów, ale to już wyższa szkoła jazdy.

-------------------------

Wypraszam sobie, Jamie też potrafił wymienić ninjaki, a rzucił mnie już 3 razy w tej dekadzie. Matt nie umie wymienić ani jednego...hmm.....
I nastąiło dzisiaj wielkie szczęście w rodzinie. Szef pozwolił mi umawiać się z Angelo. Ba, nawet zmartwił sie, że coś nie tak w naszym związku skoro Angeletto mi nie zasalutował spacerując przed barem. Dał nam też z Anetą bezcenną radę:

-jak się umawiasz z chłopakiem z Palizzi to nie na randki.
-a po co panie szefie?
-do łózka od razu
-a romantyzm?
-włączcie sobie muzykę


extra, wezmę to sobie do serca, cała wiocha myśli, ze się umawiam z Angeletto (jw.), a ja nawet nie byłam z nim na randce, nie licząc tej z Anetą i pokrzykiwaniem "kiedy poznam Twoją mamę"

Dobra, ktoś nam dał do zrozumienia, ze jesteśmy monotematyczne jeśli chodzi o mężczyzn to zmienię temat.
Mamy jedną koleżankę, powiedziała nam -cześć. Nic więcej nie jestem w stanie o niej powiedzieć oprócz tego, że też jest Polką. -e punto! jak mawia Angelo;]

----------------------------

-Zrobisz drina?
-Już?
-No, dochodzi szósta. Takiego leciutkiego.

Z tym romantyzmem to nie było do końca tak, chyba po prostu chciałam wiedzieć zbyt wiele o Angelo, i Giani zorientował się, że Izie musi na nim bardzo zależeć.

-Romantyzm? No, Giani, jak idziesz z dziewczyną na plażę, późnej, hm, może kwiaty, jakaś kolacja czy coś, a może będzie z tego łóżko.

Przypomniało mi się, że Marco kiedyś dał mi kwiaty. Romantico?

-Zmieniłam zdanie, Giani. Romantico to jest Angelo, zawsze blisko Izy. O, tam, tam, tam.
-Tak, Giani, jakie to jest miłe, kiedy dwadzieścia razy mija mnie o drugiej w nocy, sprawdzając, czy na pewno bezpiecznie dotarłam do domu.

Ja trochę też wygrałam. Zaprowadziłam małego Gianino na muretto i pokazałam mu zaskakujący widok, jaki ukazał się moim oczom:
CARMELO + ANGELO + TEN PASKUD Z ROGIEM, KTÓRY MNIE DZIŚ OBSERWOWAŁ CAŁY DZIEŃ

Wracając do Paskuda, siedział na swoim ręczniczku cały dzień koło mnie, kiedy udawałam szczęśliwą Matkę z Kluskowym Potworem u boku. Musiałam wyglądać rozkosznie, kiedy topiłam się z Kaśką uwieszoną szyi (taaa, uczyłam Kluskowego Potwora pływać), kląc pod nosem, że dzieckow wieku 8 lat nie potrafi policzyć do pięciu (liczba łódek na horyzoncie).
Wygląda na to, że zdałam test na całkiem niezłą Mamitę, szkoda tylko że zainteresował mną się tylko ten Paskud, jedyna osoba w całej Palizzi, ktora nie posiada machiny.
Jak można jeździć na bicikletto w 50 stopniowym upale?

-Giani, patrz!
-Matko święta!

Angelo, Carmelo, Paskud.

Piętnaście minut później przechodzą, prężąc mięśnie.
Wszyscy umierają ze śmiechu.


Ledwo Iza zniknęła za barem, zawołałam Carmelo.

-Hej, Carmelo, co tam?
-A nic, w porządku, a u ciebie?
-Też dobrze, chodź, usiądź tutaj.
-Nie, nie mogę, idę z moimi przyjaciółmi Angelo, Marco i Fabio do innego baru.

Zatkało mnie.

-----------------------------------------

Cieszy mnie tylko jedno, tydzień temu powiedziałam Carmello, że jestem zaręczona z Angelo śmieciarzem i dlatego nie mogę się z nim umówić.
Więc dzisiaj Angelo dowiedział się, że jest ze mną zaręczony, gorzej bo dowiedział się też, ze mój chłopak Mathias nadciaga do palizzi, a że jest zawodowym bokserem, mogą być problemy.

-mój chłopak jest bokserem, lepiej nie próbuj się ze mną umawiać
-ale on jest sam, a ja mam za sobą całą mafię sycylijską, to Ty nie próbuj odmawiać

święta prawda

dowiedziałam się też, że Angelo jest wyedukowany i nie jest smieciarzem....porażka. Kto tu się z kogo nabiał cały czas? bo ja już nie wiem.

Nudzi mi sie bo Aneta śpi.

Mogę opisać wszystkich swoich klientów, ale to może być bardzo krótki post:

Anett -

Zawsze pierwsza, piękna ragazza z piękną bronzaturą.
Chyba jej się podobam, bo czasem zjawia się tuż po 9tej i wychodzi razem ze mną o 17-tej.
Nigdy nie płaci, ale za to przynosi wieści z tego kto przejezdza, więc można jej wybaczyć.
Ma romans z moim szefem.
Trochę mnie zawiodła natrząchając się z niepełnosprawnego żaba. Na szczęście żab okazał się podobno pełnosprawny i nawet chciał się wprosić na noc, bo ponoć ma już dziewczynę, co jednak trudno mi sobie wyobrazić.

Davide Fontana-

Zawsze pzychodzi w porze obiadowej. O którejkolwiek byśmy nie jadły zjawia się w drzwiach po kawe i szklankę wody. Przestalam się go pytać co chce.
Dyżurny artysta Palizzi Marina, co łączy się z notorycznym brakiem pieniędzy, więc również nie płaci.
Ma też swoja ulubioną wodę mineralną i uparcie od 6 lat twierdzi, ze w przyszłym roku wyjezdza do Belgii, skad ponoć pochodzi jego matka.
Powiedzmy sobie szczerze, znam lepsze sposoby na podryw. A twierdzi też, ze nie jest taki jak inny włosi, bo po 1-sze jest nieśmiały, a po 2-gie i najważniejsze, nie używa żelu do włosów tylko pianki.

Dwoch dziadow porannych-

Jeden pije wino, drugi whisky. Biegle mowia po angielsku "more giaccio please". Chyba ktorys zszedl, bo dzisiaj ich nie bylo.


Cholera jasna zdrętwiała mi noga, Aneta spi, a ja siedzę na szczycie dachu z komputerem.....ktoś pomoże?

Aiuto.......


---------------------------------------

Kilka dni później, kilka cudownych i zapracowanych dni.
Zdążyłyśmy pozabijać się i pokochać ponownie w międzyczasie, zakończyć miłość do Angelo i powiadomić o tym Carmelo, wyskoczyć na disko.
Ja zyskałam przydomek Spirito del ballare, Izzi zyskała bardzo intratne oświadczyny.

No, ja trochę wygrywam, mną się zainteresował rzeźnik, mężczyzna-marzenie, całą noc opowiadał, w jaki sposób trzeba podżynać gardło, żeby zwierze nadawało się jeszcze do spożycia. Ja to mam szczęście, niewiarygodne.

Na disko pojechałyśmy z jednym z synów szefostwa Izy (ja uparcie wmawiam Gianiemu, że chciałabym się z nim ożenić!) i jego przyjacielem Frncesco, tym od BMW Z4. Francesco był bardzo niepocieszony, kiedy okazało się, że musi zostawić swoją super hiper mega machinę w domu, no ale przepraszam, gdzie jest dla nas miejsce w autku dwuosobowym?

-Abbiamo jeep, ragazze!
No, to jedziemy.

Fajne te dyskoteki. Zbitek desek na środku plaży, bębny wkomponowane w każdą piosenkę, tłumy ludzi, którzy najwyraźniej biorą to wszystko na serio. No, to my też, idziemy tańczyć?

-A ja się bałam, że będę za bardzo przebrana!

-O, Marco, o Angelo.

Marco przynajmniej przyjdzie porozmawiać, potańczy obok, poprezentuje się, ale Angelo?

-I ja mam kochać takiego przyjemniaczka? Gdzie jest Carmelo?

Wiadomość tygodnia: Carmelo wcale nie jest głupi.
Odkryłam to kilka dni temu, kiedy zaofiarował mi podwiezienie mnie na plażę, a ja się chętnie zgodziłam (45 stopni w cieniu, no i mina wszystkich, jak wysiądę z samochodu Carmelo!).

-Dziś jest festa.
-Na Piazzy?
-Nie, w Palizzi Superiore.
-Uaaa! A jaka? Będą sztuczne ognie?
-Santa Madonna del Carmelo.

I okazało się to prawdą. Nikt nas nie chciał zabrać na procesję, ale może to i lepiej, nie zniosłabym zawodzenia po włosku przez około pięć godzin.
Fajne były te imieniny Carmelo.

Co do mojej pracy (jest 18.07), wciąż się buduje, już nawet nikt mnie nie pyta, kiedy zaczynam, bo zawsze odpowiedź brzmi: -chyba jutro.
Jutro będzi efutro, ale nie wiem, czy mi się przyda w tych upałach, chyba schodzę, nie potrafię oddychać.

Oglądamy dużo fajnych filmów po włosku na Mediaset 5, no i włoskie wiadomości, czy ktoś mógłby wysyłać nam smsem co dzieje się w kraju?

Bo tutaj w wiadomościach nie słyszałam słów: Polska, Europa, Rosja, wojna (Putin)?

Wiadomość dnia nr1:
Ktoś się spalił. Znowu.

W.D. #2:
Napad na stację benzynową.

W.D. #3:
Donatella Versace spotkała się z Karlem lagerfeldem.

W.D. #4 (sport):
Podczas zawodów lekkoatletycznych mężczyzna który skakał o tyczce oberwał oszczepem. Oszczep wbił mu się głęboko w plecy, obaj zawodnicy przeżyli.

No i wczoraj.
Sto punktów dla mnie.

Bo znów się umówiłyśmy z moim szefem na wino.
Godzina dwunasta.... Gdzie ten sms?

Dziewczyny, miałem coś do załatwienia, nie jadłem kolacji, zjem coś i nadjeżdżam.
Idziemy spać.

Pierwsza. Ktoś się dobija do naszych drzwi. Ciiiiicho!

Iza śpi, ja podsypiam. Nie ma szans, Ton, nie zobaczysz nas w naszych piżamkach-nic.

-Dobra, przykrywaj się, otwieram- krzyczę, narzucając jakąś sukienkę na siebie.

-Nigdzie nie idę- mruczy Iza.
-Ja tam idę. W końcu to tylko piętro niżej.

Muszę zrobić tam zdjęcia.
Okazało się, że piętro pod nami mamy najprawdziwszą wędzarnię :)) wina!
Okoła tysiąca litrów, wielkie baniaki, wszystko! WOW! Już wiem, dlaczego Ton nie chciał dać mi kluczy!





Dzień później:
-Podobno jutro otwieracie?
-Tak? A nie przedwczoraj?

ech, ja już nic nie rozumiem. Zapoznałam jednego fajnego kolegę przy winie, obiecał zabrać mnie do domu, pokazać swoją kolekcję filmów, po czym następnego dnia- zginął.
Naprawdę, przykro mi, że nikt mnie lubi. Chyba dawniej byłam w miarę lubianą postacią?

Na szczęście nawrócił Mały Gianino, strasznie się cieszymy, od razu zrobiło się weselej, siedzimy w Pubie i wysyłamy smsy do Carmelo, ej no, ale nawet on nas nie chciał dzisiaj zabrać na koncert Rickiego Martina! Jest dobrze, obiecał nam za to coś lepszego- Metallica na Via Marina w Reggio Calabria.

To, jakiego kacora miałam dzisiaj (Izzi też), to się nie nadaje do publikacji.

Uwielbiam mojego chłopaka za wysłanie mi dziś o 8 wieczorem smsa:- czy już jesteś trzeźwa?
I za to, że uważa, że pół butelki martini i 5 piw to wcale nie jest dużo.
Taaa, uświadomiłam go już, że tu jest 45 stopni w cieniu.

Jestem super, zadzwoniłam dziś do niego, to znaczy do jakichś ludzi, bo on oczywiście nie ma stacjonarnego.

-halo, czy mogę rozmawiać z moim chłopakiem, dziękuję.
-No jasne.
I czekam.
-Aaa, tu Aneta.
I dalej czekam.
-Cześć, kochanie. To cały czas ja.
-Ty? Hm, brzmisz jakoś inaczej.

No ale wczoraj było super, naprawdę.
Nigdy więcej nie pójdę do markietu.

-Ciao, ragazze.
Izie się robi niedobrze, jak słyszy Mamitę M&F.

-Czy mogę płacić kartą kredytową?
-Oczywiście.

Mamita coś majstruje, coś podpina, odbiera telefon, my się zaczynamy denerwować, Fabio biegnie nam zajrzeć do koszyka.
-Spadaj, palancie, no bez przesady, ale inaczej nie mogę cię nazwać.
-Tak, tak, mamy Martini, uciekaj, no, już.

W wieku prawie 23 lat wstydzę się kupić alkohol w sklepie, co za koszmar, naprawdę, może jeszcze zapytajcie mnie o dowodzik?

Mamita jest super, nie umie obsługiwać terminala.
Nie wpisała mi kwoty i coś się dziwi, że moja karta nie działa. Ogląda ją ze wszystkich stron, ups, robię się czerwona, co za wstyd, kobieto, zapłacę gotówką, oddawaj moją kartę!

-Faaaaaaaaaaaaaaaaaaaabio! Mam problem!
-Izzi, odwrót, uciekaj, zostaw te zakupy!

Na szczęście Siostra jest blisko, nie jest taka głupia, jak twierdzi Gianino, ech, jedyna osoba w rodzinie, która ma w miarę poukładane w głowie.
Pstryk, karta, kwota, Pin, ej, Izzi, jesteśmy szczęśliwymi posiadaczkami butelki Martini.

Siedzimy na dachu. Jest fajnie. A możeby tak wyjść?

-Tylko nie mów, że się skończyło. Ekstra.

No, ja się nei przebieram, bez sensu,w końcu dziś idziemy tylko do Roberty.

O, i Roberta siada z nami, obgadujemy Angelo, stare dobre czasy, o, cześć Roberto, siadaj z nami.

Roberto to jeden z nielicznych klientów Izy. Po trzecim piwie Izzi radośnie wyznała mu, że pamięta, jak pięć lat temu jako pierwszy w Palizzi założył w swojej firmie klimatyzację.
Roberto jest super, ma agencję reklamową, znalazł mi pracę w piętnaście minut.
-Sono sempre in giro.
Mhm, tutaj wszyscy są sempre in giro.

-A wiesz, skoro już tak rozmawiamy, to ja dziś muszę iść do baru Da Luigi. To jest daleko?
-Podwieźć was?
-Pewnie.

Iza twierdzi, że krzyczałam, że muszę. Toć przecież mówię, musiałam.

-Co pijecie?
-Aaaa, Heinekena. Dwa.

-poznajcie, to jest Luigi, jeden z wlaścicieli, o, idzie drugi.
-Ciao, chłopaki.
-Jaaaaaa chcęęęęę śpieeeewać!- jestem super, nie?

-Co pijecie, dziewczyny?
-Heinekeny.
-No, fajnie, zaczynamy Heineken Party.

Właściciel #2 rzuca w nami smyczami do kluczy z ukrytym otwieraczem, ups, chyba się zdradziłyśmy.

Piętnaście punktów dla nas za to, jak dziś nam salutowali, obaj, wygrywają trochę, nie?


22 lipca 2007

Zdobyłyśmy przyjaciół!
Jak fajnie! JAAAK FAAAJNIE!

Po 21 dniach znamy już wszystkich. Wszyscy nam salutują.

Wszystko dzięki Carmelo, Człowiekowi-Jajo i Roberto, temu z agencji reklamowej.

Co więcej, mamy pracę, mieszkanie i -Możecie zostać na tak długo, jak chcecie.

Ja usłyszałam też, że wcale nie musiałabym pracować.
-Jeden dom mój, drugi po dziadku, trzeci rodziców.

He, nigdy w życiu.

A jeśli o życie chodzi, nabrałyśmy wyjątkowych zdolności językowych.
Potrafimy rozmawiać o życiu 5 godzin lub nawet dłużej. Bez znajomości gramatyki, czasów, koniugacji.

U Luigiego nas uwielbiają. I jest to jedyne miejsce w okolicy, gdzie piwo ma normaly rozmiar.

-W Polsce (w Rosji) potrafimy wypić 10 piw.
-Ale ostatnio się ululałyście czterema.
-Bo nie widzieliście wszystkiego.

-Myślisz, że piję za dużo?
-Nie, ja też piję dużo.
I do kelnerki: truskawkową wódeczkę z odrobiną lodzika i bitej śmietanki.

-Idziemy na śniadanie.
-Śniadanie?! Jest czwarta rano!
-No. Giusto.
-Czwarta, nie słyszysz?
-No, czwarta. Jak wstaniesz to zjesz drugie, nie panikuj.


---------------------------------------------------


TADADADAMMMMMMM!!!!!!!!!!!

dawno mnie nie było! ha!
na dobry początek garść newsów:

-da się spać po 3 godziny na dobę...
-jutro będzie 50 stopni.....w cieniu......
-niedługo przywędrują meduzy z afryki i tu uwaga: te przezroczyste nie gryzą....te czerwone gryzą całym ciałem...te niebieskie gryzą tylko nogami, ale zazwyczaj śmiertelnie.....
- juz niedługo będę miała na nazwisko Garaffalo, jesteśmy umówione na obiad z Angelo, jego mamą i człowiekiem-jajo, więc spodziewam się intratnych oświadczyn, mam nadzieję, że Aneta przyjmie je w moim imieniu, Angelo Garaffalo, ja to sobie umiem znaleźć męża, poza tym już tłumaczyłam Anecie, że związek ludzi, którzy nazywają się Angelo i Iza bella jest wart wszystkiego (tylko jak do tego domontować Anderson-Hocstrasser?),
-nie wiem jakim jęz


ykiem mówimy po 2 miesiacach za granicą, ale przestałam rozumieć Anetę, ja rano w pracy napewno po włosku i rumuńsku, popołudniu po czesku, wieczorami la lingua di amore... a z Anetem jakimś dziwnym tworem (niemiecko-angielsko-włosko-czeski, wypas?)


Narazie tyle, z Calabrii powinnyśmy wyjechać koło października.
Muszę się do czegoś przyznać.
Spadłam z dachu.....

A więc (od tego się nie zaczyna zdania, wiem wiem).
Po piątkowym wieczorze potanowiłysmy z Anett wracać osobno. Ruszyłam więc z plaży chwiejnym krokiem do samochodu zaba, który oczywiście miał po drodze. Czasem trzeba iść do domu o 4-tej nad ranem, nawet jeśli pracuje się od 9-tej, a nie od 5-tej jak reszta....
Pożegnałam się ładnie pod domkiem i ruszyłam z kopyta do naszej hacjendy na pierwszym piętrze. Niestety po 40 minutach zorietowałam się, ze nikt mi nie otwiera drzwi (przecież mówię, że wypiłam) postanowiłam więc wejść przez okno....dalej nie wiem jak wpadłam na to, że jestem w stanie wejść na 3 metrowe muretto bez uszczerbku na zdrowiu...no i niestety nie udało się.....wprawdzie system: ławka-wiadro+siła moich mięśni działa cakiem sprawnie, ale wino +4 piwa już trochę mniej...no więc spadłam w krzaczory na plecy jak żuk i wtedy usłyszałam głos Anety: ciao, buona notte, izaaa, co Ty tam robisz na dole?
- a gówno, idziemy spać...


poranku obudził mnie ból. nawet nie wiem czego, nie jestem w stanie sprecyzować. Wiem, że na 100% odkręciła mi się lewa noga w okolicach kolana, dokładnie w miejscu gdzie odnalazłam siniaka koloru pawiego oka oraz wybrak części nogi. Na lekkim kacu pognałam więc do pracy, po drodzie z pewnym niedowierzaniem oglądając uszczerbki na zdrowiu. Na szczęscie żyję i mam się dobrze. Zdobyłam wiedzę i co jest najistotniejsze, nawet gdybym przez ten murek dostała się na balkon 1-szego piętra, to powiem wam szczerze. Nie wiem jaki miałam plan co dalej ponieważ okno w toalecie ma 30x40 cm, a do wejścia na nasze pięterko miałabym jeszcze 2 metry do pokonania. Pionowo w górę......
-


------------Anette (jak Anusia, Anuszka)

Bo człowiek-jajo mi wyznał, że Anette to też jest po włosku, tylko taka maleńka, maluśka. Fajnie, że przedstawiam się wszystkim zdrobniałym imieniem, nie? No, zaczęłam znów reagować na Anna, 26 mam wielkie imieniny, czekam na prezenty, hm?

Izzi wygrała, i to nawet nie jestem w stanie napisać, jak bardzo.
Musiałabym chyba wypic jeszcze 3 litry z palicyjskiej wędzarni, może wtedy nabrałabym daru języków, choć nie mogę być pewna, po 3 następnych litrach chyba pożałowałabym 1400 zł, które przyszło nam zapłacić Enionowi.

Tak, drodzy czytelnicy, la vita e brutta, musimy sprzedać się wzajemnie, żeby wyjść z polskich długów, co przestanie być śmieszne za kilka dni, kiedy wyłączą nam jedyny telefon a komornik znajdzie nas na dalekiej Sycylii.

Ale, ale, jest jeden ratunek.
Sobotni poranek:
izzi idzie do pracy, Angelo montuje SOSa, ja śpię, klimatyzacja na pewno nie działa.

SMS: Ej Jamie, halo, złamałam nogę.

Telefon: Kochanie, jak to nogę?, czy tam są euro? Mogę ci przysłać złotówki? Żebyś miała za co wrócić do Polski? Jaka ty jesteś dobra! Bóg cię będzie miał w swojej opiece!

Ech, Izzi, podałaś numer konta? Mogę podać swój? Może ja też złamię nogę?

A teraz niespodzianka:
znalazłam męża, to ewidentny plus, nie?
Trochę natrętnego męża, twierdzi, że jest bogaty, ma kilka sklepów tu i tam, ma też reputazione, pół pizzerii, nie zgodził się, żebym zaprosiła Luccę Sambuccę na wesele, ale jest korzystnie, wierzy, że na 8 rodzin w Polsce przypada jedna toaleta i pół prysznica.
Mhm, szkoda, że jest to jedyny znany mi mężczyzna, który posiada więcej biżuterii niż ja, a jego kolejny plus- zna Tiziano Ferro i exżonę Erosa.

Nie, proszę pana, nie poślubię pana, niech pan przestanie pytać, kiey przewiozę swoje walizki do wanny z hydromasażem, mój chłopak przyjeżdża za 5 dni, hurra! Hurra!

Trochę wygrałam, uwaga:
-Halo, zostaję tutaj dwa miesiące dłużej, nie pojedziemy we wrześniu do Krakowa. Przyjedziesz tutaj, może zostaniesz?
-Już o tym myśłałem. Porozmawiamy o tym za kilka dni.

Izzi, chyba już wiem, jak on się czuł, kiedy ja chciałam wprowadzić się do Szwajcarii.

-------------------------------

No to zeby nie było ja żadnych pieniędzy nie przyjęłam za złamaną nogę. noga może i nie wygląda jak przeciętna noga zdrowej dziewczynki, ale złamana napewno nie jest złamana, bo chodzi całkiem sprawnie między stolikami.
Wszystkie rachunki spłacimy z jednej wypłaty, bo własnei jest to jeden z plusów pracy za granicą. 1460 zł dla pana Eniona to 400 euro na nas dwie, co wynosi niewielką cześć pieniedzy wydanych dotychczas na winiaka;]


Dostałyśmy ok. 200 zaproszeń do pozostania w okolicy jeszcze na troszeczku, więc oczywiście skorzystamy.

Pani rumunka ode mnie z pracy:
-a co Ci się tu dziewczyno nie podoba, przecież jest fajnie,
-e punto! jestfajnie, jak w pazdzierniku spadnie temperatura poniżej 40 stopni celcjusza będzie można wyciągnąć kurteczki jak to robią miejscowi i teź będzie fajnie,

Jezu umieram z gorca. Anett co jest z nasz klimatyzacja, czy to jest niemoliwe zebyzbic temperature 40 stopni? przynajmniej do 30stu...blagam...tzn. ta na zewnatrz, ze mna wszystko ok.

Dobra zabieramy sie na balkon, tam przynajmniej jak przejezdza jednoosobowa ciezarowka lekko zawiewa. Nic juz nie napisze, bo oprocz tego, ze wlaczylo mi sie takie cos co zjada nastepna litere, to jeszcze ustawilam niemiecka klawiature, ktora zamiast y pisze z oraz nie posiada polskich znakow, a nie umiem znalezc umlautow..... Moze ktos mi podpowie jak to sie zmienia, te zjadajace sie znaki zamiast pauzy i kto to do jasnej anielki wymyslil i w jakim celu..nie znam nikogo, kogo ta funkcja windowsa ucieszyla, za to ok miliona takich, ktorych doprowadzila do nerwicy.


-------------------------------------
[(3x3+4)+1/2x4]/2 = suma godzin, jakie spałyśmy przez ostatnie dni, co nie powinno dziwić Kochanych Czytelników, wcale a wcale.

Nie powinno też dziwić to, że wczoraj cudownie ululałyśmy się dwoma butelkami Vino Di Palizzi, pyszotka, polecam.
Z chęcią przywiozłabym kontener do Polski, gdybym tylko wracała.

Ósma rano. Izzi biega po mieszkaniu w stroju, tłucze się niemiłosiernie, halo, paniusiu, ja śpię!
-Ej,dostałaś sporo smsów od twojego chłopaka.
-Flo, Flo, mmmm, mój słodki Flo!
-Nie, głupku. Nie od Flo.
-???

Oooops.
Antonio? Roberto? (Czy wszyscy tutaj muszą nazywać się tak samo?)
Kilka dni wcześniej Młody Gianino ostrzegł nas przed zadawaniem się z największymi głupkami Palizzi, Angelo i Marco.
Angelo i Marco to odpowiednik polskiego dresiarza, tylko trochę przystojniejszy.
Do towarzystwa wybrałyśmy więc Roberto i Carmelo, Carmelo odpadł w przedbiegach po udanej próbie depilacji całego muskularnego ciała.
Roberto wydawał się wspaniałym kompanem, dopóki nie zakochał się we mnie po 2 udanych próbach spicia mnie.

SMS:
Gdzie jest moja przyszła żona i jej walizki?
KOLEJNY:
Skoro Iza chce spać to może w końcu umówimy się sami?
NASTĘPNY:
Anna, gdzie jesteś? Czekam na Piazzy.

Coś koło 6-9 smsów o tej treści. Chyba przegrałam, Panie, a Pańska reputacja?

O nie, przegrałam już wcześniej, kiedy 42letni włoch zaprosił mnie na wycieczkę w góry, bo Carmelo to jest latin lover, a temu to tylko rozmowy w głowie. Ehem.
Dwa dni wcześniej krzyczał do tego na C. że nie mogą jechać z nami na dyskotekę bo jesteśmy zbyt młode:
-Jeśli pojedziemy z nimi nigdy nie znajdzemy kobiet dla siebie.
O, Żabuniu, ja doskonale rozumiem kalabryjski dialekt, spokojnie.

Swoją drogą, jest jeszcze jeden taki stary, oni się wszyscy bardzo przyjaźnią, no i ten stary wygląda jak >>zestarzony<<>>zestarzony Jamie<< siedział dokładnie naprzeciwko mnie!), nie mogę nawet na niego zerknąć, żeby nie parsknąć śmiechem. Spokojnie, będą zdjęcia.

Wracając do SMSów:
-O nie! O nieeeee! Iza, nie! Ratunku!
-Yy? (nabrałyśmy włoskich zwyczajów, >Yy<>bu<>Oo< to oznaka radości, kiedy widzisz kogoś sympatycznego, jak na przykład Angelo, Oo Angelo!)
-Nie wyjdę z tej kamery dzisiaj.
-Co?
(Tutaj pięć minut płaczu.)
y
SMS:
Też cię kocham. Jestem w pracy, zobaczymy się jutro, całus.

-TEŻ cię kocham? TEŻ?!
-A mówiłam, mówiłam, nie pisz. Mówiłam, nie posłuchałaś.
-A co ja jestem, żeby cię słuchać.
-Masz przyjść do mnie, nawarzyłaś piwa to teraz je wypij. Ha!

Jestem wyjątkowo ekstra. Zaraz, zaraz:
-Jest jeszcze inna możliwość. Może on myśli, że to ty?

Jak już wspomniałam, jestem ekstra. Posiadanie kilku chłopaków jednocześnie jest lekko niebezpieczne, prawda? Zwłaszcza jeśli na pewno są kuzynami, braćmi, przyjaciółmi?





No i przestało być ekstra, pojawiły się dwa Żaby i piją już trzecie piwo, ratunku, Mamo, ja chyba jednak mam ochotę wracać do Polski, ratunku, to przestało być śmieszne, ja mam chłopaka, no wiesz ty co? Sio, uciekaj Żabuniu!
Gdzie myśmy poznały te Żaby?
Skąd myśmy je wytrzasnęly?
No napawdę, panie, ja z panem nigdzie nie idę, ratunku, ratunku, gdzie jest Gianni, do diabła?

No dobra, minęły już przepisowe 4 minuty, ratunku, oni tu dalej siedzą, czy znie mogłoby się skończyć piwo?
Iza, powiedz im, że zamykamy.

Poza wszystkimi złymi rzeczami, rachunkami na 2500zł przydarzyło nam się jeszcze coś.
Ja obudziłam się dziś bez kaca.
Po dwóch winach, w 50 stopniowym upale, bez kaca!!

-A, wiesz, Palizzi bardzo nam się podoba, chyba zostaniemy tutaj dwa miesiące dłużej. Jeszcze jedną wódkę?
-Ta, jeszcze jedną, a chcecie pracować u mnie?
-U ciebie?
-Bar Plaza?
-TAAAAAAAAAAK!

Wszyscy się cieszą, Luigi rzuca w nas flyersami (w niedzielę będzie show z gołą Victorią, żoną Pasquale).

-Kiedy ostatnio byłyście u mnie? Wczoraj?
-Eeee, nie, w sobotę.
-Tak dawno?
-No, mamy daleko.
-Na plakacie jest mój numer, weźcie go sobie, jak będziecie chciały wpaść to zadzwońcie, podjadę po was.

Pięć minut.
tyle zajmuje nam znalezienie nowej pracy, jeszcze lepszej (i lepiej płatnej!).
I żadnych rachunków. Nic.
Brak rachunków = brak problemów. Nigdy więcej Enionu!
Nasz nowy szef płaci za wszystko.

Uffffffff! Żabstwo poszło! Po 3 czy 4 piwach. Ratunku.
Co za fortuna!
Swoją drogą, trochę przegrywam jednak, mam tutaj 3 chłopaków, w tym jednego przyszłego męża, drugiemu wyznałam miłość smsem, w sabato przyjeżdża Flo. No, a Izzi niedługo pójdzie do więzienia za stręczycielstwo.
Mogłyśmy się tego spodziewać, jasne, nie twierdzę, że mnie to zaskakuje. Błagam o litość.
Mamusiu, mogę wrócić do domu? Obiecuję być grzeczną.
Mama?

O, Mirella, halo, smacznej paniny, idź już sobie, na razie, bardzo cię nie lubię, jesteś wredna kobieto, no, sio, jesteś brzydka, przecież mówię!
Brzydka i złośliwa, za nic nie płacisz, nikt cię nie lubi, no przesadzasz.
Nie mogę, Mirella zamówiła paninę z mortadelą. Fuj, tutejsza mortadela, fuj, tutejsze wędliny.

No dobra, to teraz pytanie, co ja wczoraj napisałam Roberto, skoro przyszedł dziś 5 godzin wcześniej, spacjalnie, zapytać, czy z nami wszystko w porządku? Nigdy nie jest w porządku po dwóch winach, kiedy dowiadujesz się, że masz kilku niezależnych chłopaków. Z różnych stron świata.

Touch & Go, zawsze będzie mi się kojarzyło z wieczorem spędzonym z braćmi ho. Czy myślicie, że dałoby się to powtórzyć?
Zapewne.

Ech, przylazł Roberto, to przestało być śmieszne, nie powinnam chyba tu przychodzić, gdzie mogłababym się ukryć? I jeszcze siedzi mi nad głową, nie wierzę, że ktokolwiek może być bardziej natrętny, natarczywy, o nie, jego na pewno posądzę o stręczycielstwo, przecież to się musi kiedyś skończyć.

Okazało się, że Wiktoria wcale nie jest żoną Pasquale, to tylko dziewczyna, jeśli znajdzie kogoś bogatszego, na pewno się z nim ożeni. Fajna musi być, mam nadzieję ją poznać w najbliższym czasie. Może się zaprzyjaźnimy?

Co za cudowny dzień, wszystko idzie po mojej myśli, jest ta na M., ten na R. siedzi koło mnie i gapi się w monitor, jak mi przykro, że nic nie rozumie, ech, ogromne rachunki czekają w Polsce, wszyscy się z nas śmieją, że zawsze pijemy kawę w ogromnych szklankach i zamawiamy duże piwo. Italia?

-Dlaczego zawsze zamawiacie małe piwo?
-Żeby nie zdążyło się ocieplić.
-A u nas się zamawia duże, zawsze ze względów ekonomicznych.

Ta, tylko tutaj duże zawsze kosztuje tyle samo, co dwa małe, a małe ma 0,25 (ile ma małe w Polsce?).

Pojutrze są moje imieniny!
Spodziewam się welu prezentów i intratnych oświadczyn.

Jak mały G nie przestanie się bawić Virtual DJ`em, chyba podejdę do niego i odłączę mu wszystkie kabelki z komputera. I wcale nie żartuję, no przecież nie słyszę własnych myśli! Łeb mi peka.

Od razu zaznaczam, że dzisiaj nigdzie nie wychodzę, no chyba że z Człowiekiem Jajo, z nim to nawet na koniec świata.
Pięć minut Roberto mnie wypytywał, co robię dzś wieczorem, czy się zobaczymy, czy ma po mnie przyjechać, czy jesli Iza będzie spała to umówimy się sami, czy, czy, czy.
Nie, monsieur Roberto, i proszę przestać nazywać mnie swoją przyszłą żoną, nie, nie, nie.

Tak sobie dziś myslę, chyba jednak nie możemy przyjąć intratnej propozycji Luigiego z Baru Plaza, to jest chyba bardzo głupi pomysł, nawarzyłyśmy w Palizzi za dużo piwa, wypiłyśmy jeszcze więcej, wyobrażam sobie minę Angelo, kiedy dowie się o następnych dwóch miesiącach.
Ej, nie dłużej niż 3 miesiące w jednym miejscu, nie?
No dobra, wiem, wiem, program spłaty długów (no co? przynajmniej nazywam rzeczy po imieniu!) obejmuje przynajmniej jeden miesiąc extra tutaj.
No, ten niby-mój-chłopak twierdzi, że zarabia 3000 euro, może mógłby podarować mi część swojej wypłaty?
W życiu nie uwierzę w to, że ktokolwiek w Palizzi zarabia więcej niż my. Tutaj takie zarobki nie istnieją.

Aaaa, z fajniejszych rzeczy, które zrobiłyśmy tutaj:
napisałyśmy mnóstwo bardzo głupich wiadomości wczoraj i dzisiaj rano, a teraz wyładował nam się telefon. Nie chcę wiedzieć, jakie tsunami rozętało się u Pani Ery, nie chcę czytać smsów, które pukają do drzwi Pana Telefona.


Jedna z rzeczy, których nauczyłam się w Palizzi:
są ludzie, z którymi nie powinno się pić.

I druga:
w Palizzi nie powinno się pić z mężczyznami.

Trzecia:
dwa winiaki to zdecydowanie za dużo.

No dobra, gdzie jest Człowiek Jajo? Bo zaczyna mnie to denerwować, już czwarta osoba umówiła się ze mną i znikneła. Czy to jest tutaj normalne czy to mnie wszyscy robią w bambuko?

Mam dziś jedno marzenie. Chciałabym dowiedzieć się kto wymyślił dwa powiedzenia:
robić w bambuko i do chuja wafla?



Dzień później, bardzo ciężki poranek.

Człowiek Jajo jest super.
Zabrał nas wczoraj na giro, uciekł Padre z pracy, później przejeżdżał kilkakrotnie pod naszym domem, aż w końcu odważył się wprosić do środka. No, to już pierwsza osoba nas odwiedziła, teraz będzie z górki, następny wpadnie Angelo, jestem pewna.
Więcej fajnych rzeczy: Człowiek Jajo też ma na imię Luigi i jest kuzynem Luigiego z Baru Plaza.
Jeszcze więcej: też uwielbia vodkę fragolę, żeby nam to udowodnić przyniósł wczoraj butelkę w siateczce wypełnionej lodem, przyniósł też plastikowe szklaneczki i zaprosił Tonino.
Ekstra.

No dobra, dziś jet Świętej Anny, gdzie są wzystkie prezenty dla mnie, kwiaty i onori (honory?)
Izzi, zapomniałaś?

Koniec z zawodami i wszystkimi punktami, ja nie dość, że przegrywam z kretesem, to jeszcze narobiłam sobie problemów, a tak naprawdę to nawet nie zrobiłam nic złego. Im bardziej fair staram się być, tym gorzej na tym wychodzę. Nie, panowie, nie jestem z wami związana, nawet nie mogę nazwać was tymczasowymi chłopakami, a, Roberto, nie ożenię się z tobą jednak, pojutrze przyjeżdża mój chłopak, życie nabiera sensu, będzie w końcu z kim porozmawiać normalnie, może nawet przywiezie nam garść wiadomości ze świata.

Andrea oznajmił mi dziś że będzie lepiej, jeśli nie pojadę na dyskotekę.
-Dlaczego- spytałam.
-Twój chłopak, nie pamiętasz?
-No wiesz, ty też nie jesteś sancto.

Izzi też trochę wygrywa, po 3 tygodniach rozpowiadania wszystkim o swojej miłości do Angelo (wczoraj już prawie zdobyłyśmy numer!) okazało się, że jest związana z kimś innym, kompletnie w jej typie.
Jaki jest typ mojej przyjaciółki?
Może niech ona opowie, ja się go boję.

Nauczyłam się znów czegoś nowego, jak napisał mi wczoraj mój chłopak:
wódka nie miesza się z winem, nawet jeśli to jest tylko 24% fragola, a już na pewno nie pije się takich mieszanek z lodem w największych szklankach kolakolowych.
A jeśli się przypadkiem wypiło coś takiego (1 litr:1litr), nie wychodzi się z domu, połyka się klucz i modli się, żeby już nigdy go nie znaleźć.
Jeśli się go znajduje i przypadkiem wychodzi na jedno, nie ubiera się bluzy frotte koleżanki tylko po to, żeby ją zaraz zgubić i tłumaczyć, że jest za gorąco na posiadanie takowej, więc może kolejne zimne piwko?
I kolejne, i kolejne?

Takie wieczory mają swoje plusy, nasz przyszły pracodawca wpada radośnie na vodkę fragolę o poranku, Izzi wytacza się z toalety, Luigi krzyczy:
-Uaaaaaaa! Jesteś! Żyjesz!

No a nasza odpowiedź jest jak zawsze taka sama:
-Dlaczego miałabym nie żyć? Przecież tłumaczyłam, ze jestem z Rosji.

Kiedy przestaną mi pociskać Roberto jako przyszłego męża? Bo ja już lekko mam dość. Nie byłby najgorszy, gdyby choć trochę się opalił, ściągnął większość biżuterii i kupił sobie nowe klapeczki, zamiast tych dziurkowanych.
Dziś odkryłam, że Człowiek Jajo sięga mi do połowy głowy. Fajnie, nie? Jedna z rzeczy, za które go lubię: nosi srebrny łańcuszek z medalikiem w kształcie jajeczka. Nie ma to jak poczucie humoru.

Minęły już 4 tygodnie naszych wakacji. Nie zmądrzałyśmy ani trochę, nawet mogłabym powiedzieć, że wprost przeciwnie, jak twierdził Mr. Mausecki: kto nie idzie na przód, ten się cofa, więc lekko się cofamy, nie ukrywam.

Jeszcze trzy razy tyle czasu spędzimy na końcu świata, gdzie płoną lasy a temperatura wczoraj osiągnęła punkt kuliminacyjny: 52 stopnie Celcjusza. Nadal nie przypłynęły meduzy z Afryki, ale spodziewamy się ich. Codziennie wypytujemy wszystkich, kiedy umówimy się z Panią Meduzą, i codziennie słyszymy, jakie to Meduzy nie są niebezpieczne. Mam nadzieję, że mnie nie pokara za moje grzechy.
O nie, randka z Panią Meduzą to zbyt wiele.

3 dni, 3 dni, przyjedzie Flo, strasznie się cieszę. Przy pomślnych wiatrach nawet nie będę musiała go ukrywać. Mam nadzieję, że Andrea już puścił ploteczkę.

------------------------------------

No mogłabym coś opowiedzieć o tym z kim jestem związana. Wcale go nie znam (no dobra, po pijaku Aneta mu wyznała, że kocham go potajemnie, mimo że widziałam go pierwszy raz w życiu),
ale przyszedł dzisiaj rano z awanturą:
-czemu mi nie salutujesz???
-no, ale co ty gadasz, zawsze salutuje, conajmniej 20 razy dziennie, no może coś mi umknęło, ale nie mamy jeszcze z Anetą oczu dookoła głowy.
-a jak ja mam do Ciebie zadzwonić jak nie mam numeru???
-jakie dzwonić??no, to może poproś, albo coś?
-dobra, to jesteśmy umówieni, nie spałem 2 dni, zrób mi coś do jedzonka



No właśnie to jest mój typ.
Konkretny, agresywny, no i chyba bierze jakieś narkotyki skoro tyle nie spał.Ma jakoś podejrzanie wytatuowane ręce w japońskie hieroglify i złoty łańcuch na szyi.
Ale, ale, jest też prawdziwym italiano: białe spodnie, niebieska koszuleczka i del gel. Niech ktoś mi powie czemu Włosi się nie pocą w koszulkach z wężowej skóry?

Mamo.....wybacz i zrozum, jest moim przyszłym pracodawcą albo jego bratem, nie wiem jak tu wygląda własność prywatna.

Jak nie trenuje kick-boxingu to będę zawiedziona.

Właśnie się okazało, ze Aneta ze swoim chłopakiem chyba pójdzie spać na plażę.....no comment. Jej szef ją ewidentnie chciał za żonę, a tu Flo nadciąga...hmmm non va bene...jakby co to ja pójdę spać do baru plaza, albo śpiewać na karaoke do rana, tak jak ostatnio. A już chciałam proponować, że mogę spać na balkonie, w końcu przy 4o stopniach na zewnątrz i 35 w środku nie rzutuje.

A letto matrimoniale przydałoby sie bardziej komuś innemu.


Znowu ja, nudzi mi się okrutnie, bo Anet zaczęła właśnie pracę w swoim kioski na środku ryneczku i myje wszystkie szklaneczki razem ze swoją włoską mamitą.
Wprawdzie mam dzisiaj randkę, ale włosi nie umawiają się przed 24-tą,a Anett kolega wygrał wczoraj wysyłając nam pełnego wyrzutu smsa o 4:15 z zapytaniem czy jeszcze nie śpimy.
Próbowałam pozamiatać mieszkanie, ale odkryłam przy tym co to jest syzyfowa praca. nawet gdyby zamiatało się bez przerwy 24/7 za każdym razem na szufelce znajdują się, w różnej konfiguracji:
6 rodzin mrówek faraona, 4 rodziny czarnych mrówek, 3 panie i 2 panowie salamandry oraz 12 ton piachu. W przypadku pożaru w okolicy (mam nadzieję, ze oglądacie wiadomości) jeszcze 7 uncji popiołu.

Nie mam się w co ubrać bo wszystko jest albo z soli albo z popiołu.

Albo spocone, bo wczoraj temperatura w cieniu wyniosła 52 stopnie celcjusza. Zastanawiam się nad kupnem respiratora. Jedną z rozrywek o poranku jest policjant przyjezdzający radiowozem i grożący nam, ze jeszcze raz będziemy myli taras w knajpie wężem gumowym to wlepi nam mandat, bo woda jest publiczna, a jak my zużyjemy za dużo to on się tam u góry nie może wykąpać.
Moja pani szefowa zawsze odpowiada na głos "scusa" a po cichu dodaje "va fanculo"


Od kilku tygodni oddychamy z Anett tylko przez usta, żeby nie poparzyć nochala.
Zaczęłyśmy też mówić z odrażającym litewskim akcentem, mam nadzieję, że szybko nam przejdzie, bo sama siebie nie mogę słuchać, a Anett przestałam rozumieć jakiś tydzień temu, ale nic jej nie powiedziałam, zeby nie sprawiać jej przykrości.
Z nuovit odkryłam, że chodzimy tez krokiem włoskiej żaby. Tzn.szurając nogami, z głową zadartą do góry. Nie wiem dlaczego, ale wszyscy tu tak chodzą. Zresztą przy temperaturze powyżej 50 stopni cud, ze ktokolwiek się rusza. tzn. ja nie, bo w poudnie leżę pod klimatyzatorem, ale taka Anett np. czasem przechodzi na drugą stronę ulicy i później przez godzinę musi lezec plackiem wachlowana liściem bananowca. Swoją drogą ciekawe kiedy dojrzeją banany w ogrodzie.
Dzisiaj dojrzałam myjąc lodówkę, że jest w niej 18 stopni.....

Państwo meduzowie mają nadpłynąć z afryki na początku sierpnia.
Mój szef mi to obiecał, ale dzisiaj słyszałam, że jak dalej tak pójdzie, to spakują się i przybęda wcześniej, a wtedy co jakieś pół godziny do pubu będzie wpadał ktoś z przerażającym rykiem, że poparzyła go meduza.
Ja się tylko zastanawiam po co Ci ludzie się pakują do wody, skoro wiadomo, ze to się może skończyć śmiercią.
Taki pan meduz ma np 50cm średnicy.
W starciu bezpośrednim nie ma się szans.
Przy dotknięciu jedną z nóg tylko się cierpi.
Jeśli przy odrobinie szczęścia nie zostanie się ugryzionym przez meduza, zawsze można stanąć na kolczatkę, które są równomiernie rozmieszczone po całym dnie, a do wyciągania kolców najmuje się miejscowych, bo jezeli się taki kolec złamie to wypuszcza truciznę i można stracić gambę. O kolczatkach moja stopa wie wiele.
Jeśli nie zostanie się użartym ani pokłutym można zejść na zawał z upału, albo zatruć się słoną wodą. Raj.......Eden........

Można też pić przez miesiąc kranówę i zastanawiać się skąd te koszmarne bóle brzucha, niestrawności, spuchnięte ciało, majaki, przywidzenia i fatamorgany...Prawda Anett, na ten temat możemy przeprowadzić wykład???






-------------------------

-To wy nie wiedziałyście, że Vino di Palizzi ma 22%-24%?
-NIE!

Wróciłam z zaświatów, nie przeszłam rzeki, wszystko w porządku.
Kilka dni nieobecności a wy już za mna tęsknicie? Miło!

Wczoraj zaczęłam pracę.
Przedwczoraj dowiedziałam się, czym dla Włochów jest festa świętej Anny.
To jest taki lepszy odpust, z koncertami i fajerwerkami. Z winem, z dużą ilością wina.
Takich fajewerków jeszcze nie widziałam. Complimenti dla osoby, która nie zauważyła, że wzniecily pożar. No to już wiecie wszystko o pożarach w Kalabrii.

O, zanim napiszę o tym, jak bardzo ja przegrałam i jak fajną mam pracę, muszę wspomnieć coś o przegranym mojej przyjaciółki.
Po pierwsze, stało się tradycją, że Izzi regularnie rozbija szklanki w Barze Plaza, no dobra, wczoraj rozbiła butelkę, było mniej zamieszania i sprzątania.
Italiańcy nie potrafią rozróżnić 1 od 7, co oznacza, że Iza podała swojemu chłopakowi zły numer telefonu. Zrobił jej drugą awanturę, przyjemniaczek.
No dobra, jade do Melito Di Porto Salvo. Trzymajcie za mnie kciuki, żebym przeżyła dzisiejszy wieczór.


----------------------------- :*


BYŁO CUDOWNIE!



:*:*:*:*:*

I proszę nie pyttać, co robię przy internecie o tej porze :)*

FLO