Postaram się opisać drogę ze Szwajcarii do Italii.
Jest 12:25. Iza dalej śpi.
Oczywiście twierdzi, że to z powodu mosquitów.
Ja myślę, że to ma coś wspólnego z wczorajszym wieczorem. Z tequillą i Florencją nocą.
Do granicy odwiózł nas mój luby.
Pisałam już, jaka parszywa atmosfera panowała w samochodzie?
Ekhm.
Tak było.
-Masz klucze?
-Dwa miesiące.
-Dwa długie miesiące.
-To wcale nie jest tak długo.
Zgadnijcie, kto przyjeżdża ze mną we wrześniu do Polski?!
(W tym miejscu powinna znajdować się scena pożegnania.)
-To co robimy?
-Nie wiem, posiedź chwilę.
-Idę po coś do jedzenia.
Mówiłam już, że Szwajcarzy nie jedzą?
Mój chłopak gotuje wyśmienicie. Naprawdę czekał na nas z obiadem, całym złożonym z organicznego jedzenia, hm, trzeba się zdrowo odżywiać, prawda?
-Mam rogalika! Upolowałam najzwyklejszego rogalika!
-Nareszcie.
-Mam też energy jogurt. Wygrywamy. Trzy punkty.
-Tobie też chce się pić po tym rogaliku?
-Eeee, kupimy wodę na następnej stacji.
Toczymy się z plecakami. Jak dwa żółwiki, a może raczej ślimaki. Z domkami na plecach. Z dobytkiem całego życia.
-Jezu jakie to jest ciężkie!
-A mówiłam, zostaw kapciuszki. Nie będziesz ich potrzebowała!
-Haaaalo!
-Tylko nei to. Francuz.
-(tu następuje długi wywód po francusku.)
-Merde!
-Iza, ten stop się złapał sam.
-No ba.
-Czy on może nas przewieźć przez granicę dwie?
-Bo ja wiem. A nie zmieścisz się pod łóżkiem?
Kto mi uwierzy, jeśli powiem, że dogadałyśmy się z nim po francusku?
Udało nam się wymienić kilka opinii o drogach, korkach, jeziorach i widokach.
-Tutaj was wysadzę. O nie, nie mogę się tu zatrzymać!
-Merde!
-Arivederla!
-Ciao!
Ufff. Nigdy więcej kierowcy, z którym nie mogę się dogadać. No way.
-Pić mi się chce.
-Mnie też.
-Jeny, jak mi się chce pić.
-Skoro już tak rozmawiamy, tutaj nie ma sklepu.
-Wiem. Widzę.
-Angeloooo! Widzę cię! Dlaczego się nie zatrzymujesz?
-Patrz, tam jedzie Angelo! Ciao, Angeletto!
-Angelo, mio caro, dove vai?!
-Ej chyba złapałaś Angelo!
-Czy to się nazywa fatamorgana?!
-Angeeeelo?!
-Ej ja się tak nie bawię. Minęły już trzy minuty.
-Ech. Angelo się zawsze spóźnia.
-Z panem nie jadę.
-Z tym następnym też.
-Dobra, minęło pięć minut. Angelo, obrażam się.
-Chce mi się pić.
c.d.n.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz