ziEkhm.
Ekhm, ekhm.
Las Vegas w Pradze. Las Vegas, Pogodno, 10 piw.
-Nienawidzę tej piosenki. Po co ktos spiewa o górniczo- hutniczej orkiestrze?
-Rozumiem że ty przyjmujesz tylko piosenki o miłosci?
10 piw. WIADRO PIWA.
A ja myslałam, że nie potrafię takich rzeczy. Izzi potrafi nawet więcej. (!)
Zaczęło się jak zwykle- niewinnie.
Busem do Bielska. Dwoma godzinami podróży, spędzonymi na podłodze, pomiędzy podejrzaną reklamówką starej i śmierdzącej góralki a stopami Izzi, o równie podejrzanym zapachu.
Podróżą, w trakcie której wysiadałam z busika około trzydziestu razy, na każdym przystanku.
Lodami w Bielsku, kolejnym busikiem do Cieszyna.
-Przepraszam, gdzie tu jest granica?
-Prosto, w lewo, w prawo. 200 metrów.
-Zgubiłyśmy się. Cholera.
Mam nadzieję, że przekroczenie granicy w Tadżykistanie będzie łatwiejsze, niż przekroczenie granicy w Cieszynie.
-Czy ich nawet nie było stać na wymyślenie własnej nazwy? Czeski Cieszyn. Ech.
-Coś ci powiem. Wracamy!
-Gdzie wracamy? Jak wracamy? Zwariowałaś?
-No, wracamy. Nie mamy koron. Nie mamy pieniędzy.
Ekhm. Powyższe chyba nie wymaga komentarza?
-Dzień dobry, znowu my. Tak tylko na chwilkę, do Polski. Odwiedzić Mamusię.
-Przepraszam, gdzie tu jest bankomat?
-W lewo, w prawo, mija pani rynek, 200 metrów, ulicą pod górkę i znów w lewo.
-Zgubiłyśmy się.
-Przepraszam, którędy do granicy?
-Dobry wieczór. Znowu my. Mamy pokazać dowodziki?
-Nie sądzisz, że zrobiło się późno?
-Bardzo późno. Idziemy na kawę?
sms:
Halo Michał, mamy pociąg o 22.45, Iza zapomniała sprawdzić, o ktorej będziemy.
-Spoko, jak dojedziemy koło drugiej to akurat.
-Ba. W samym środku imprezy.
-Przepraszam, o której będziemy w Pradze?
-Czworta rano.
-Cholera.
sms:
Będziemy o czwartej. Nie pytaj o szczegóły.
Pociąg. Okropny, śmierdzący, wstrętny pociąg.
Szczęśliwie, ja zasypiam pięć sekund po tym, jak usadowię się w pociągu. Tak też zrobiłam tym razem.
Czwarta piętnaście.
Wytaczamy się z pociągu.
-I co teraz?
-Nie wiem. Idziemy.
Czy pisałam już, że w połowie drogi rozładował mi się telefon?
-Miiiiichał! Ojej! Jesteś!
-Sem ja.
Michał- najsympatyczniejszy z moich eks. Najnajnajsympatyczniejszy.
-No, byłem tu i tam. Bałem się że zasnę, kiedy pojadę do domu.
-I nie pojechałeś.
-No, nie. Czekam na was od dwunastu godzin.
Michał, lekko wcięty, dzwoniący po taksówkę:
-Ej, jak ty masz na imię?
-No, Iza.
-Iza. Imię Iza.
-Słyszycie żaby za oknem?
-Nie.
-A chcecie drinka?
-Chcecie.
-Jest szósta. Dziewczyny, spać.
c.d.n.
-Opowiedz mi bajkę.
-Był kraj, w którym było bardzo dużo pociągów. Zanim się wychodziło z domu, trzeba było sprawdzić rozkład jazdy. Każdy pracował na kolei.
-Wszystko było dobrze, dopóki w pewnej rodzinie nie urodziło się dziecko, które chciało jeździć samochodem.
-Czy to jest bajka o Waligórze i Wyrwidębie?
-A oglądałyście 7 życzeń?
-Yyyy. Nie. A ile lat miałeś jak to oglądałeś?
-Stary byłem.
-Czyli my wtedy jeszcze byłyśmy martwe. A jesteś pewny, że ten serial istniał?
-Statystycznie nie. 1/3 osób w tym pokoju przyznaje się do oglądania tego serialu.
-Płakałam, jak Robin Hood zginął.
-Wszystkie dziewczyny się w nim kochały.
-Ja też.
-I w połowie filmu go podmienili na takiego z krótkimi włosami.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz